Czterdzieści lat temu grupa Scritti Politti opublikowała „Cupid & Psyche 85” – album, który nadal inspiruje kolejnych wykonawców muzyki pop.
Green Gartside przyszedł na świat w 1955 roku w Cardiff jako Paul Julian Strohmeyer, ale w wieku nastoletnim zmienił personalia, by wyróżnić się spośród innych Paulów – było ich sporo w szkole, do której chodził. „Wybrałem więc coś przypadkowego po wysłuchaniu płyty Captaina Beefhearta, na której wszyscy muzycy mieli dziwaczne imiona typu Zoot Horn Rollo. Pomyślałem, że posiadanie wymyślonego imienia jest fajne” – wspominał artysta. Słuchał też Davida Bowiego, The Beatles i Roda Stewarta, a poza muzyką jego największą fascynacją była polityka: kiedy miał czternaście lat, razem z kolegą założył lokalną filię Ligi Młodych Komunistów. Po skończeniu szkoły Gartside imał się rozmaitych zajęć, pracując między innymi w kopalni i warsztacie samochodowym oraz grając w zespole Heads of the Valleys. W połowie lat 70. Walijczyk ukończył kurs przygotowawczy do podjęcia studiów, co pomogło mu dostać się na wydział sztuk pięknych na politechnice w angielskim mieście Leeds.
Gartside był początkowo zachwycony liberalną atmosferą środowisk studenckich skupionych wokół Leeds Polytechnic i tamtejszego uniwersytetu, z których zrodziły się między innymi grupy Gang of Four, Delta 5 i The Mekons. „Byli tam wykładowcy, którzy wyrobili sobie nazwiska w latach 60. A my wchodziliśmy w spory z ludźmi i w zasadzie była to najbardziej owocna rzecz, jaką mogliśmy zrobić. Wywoływaliśmy swego rodzaju tarcia” – opowiadał. Szybko jednak znudził się malarstwem i skupił na muzyce, zaś impulsem do zamiany pędzla na gitarę była Anarchy Tour – wspólna trasa koncertowa Sex Pistols, The Clash, The Damned i Johnny Thunders and The Heartbreakers, która zawitała do Leeds w grudniu 1976 roku. Pod wpływem punka Gartside zaczął pisać teksty i układać proste melodie na gitarze. Namówił też kolegów z uczelni, żeby zawiązać zespół: Nial Jinks sięgnął po gitarę basową, a Tom Morley zasiadł za perkusją. W ten sposób powstała grupa The Against.
Po ukończeniu studiów członkowie formacji przenieśli się do squatu w Londynie i zaczęli grać pod szyldem Scritti Politti, który zapożyczyli z dzieła „Scritti Politici” Antonia Gramsciego, włoskiego teoretyka marksizmu. „Postanowiłem usunąć »ci« z końcówki, żeby zostało Scritti Politti, trochę jak w tej starej piosence »Tutti Frutti« [Little Richarda]” – mówił Gartside. Zespół funkcjonował zrazu jako anonimowy kolektyw, w skład którego wchodzili nie tylko trzej muzycy-amatorzy, ale również ich znajomi, jako że „ważne decyzje dotyczące działań grupy powinny być podejmowane nie tylko przez ludzi, którzy akurat grają na instrumentach”[1]. Pierwszy publiczny koncert Scritti Politti odbył się 18 listopada 1978 roku w londyńskim Acklam Hall (tego wieczoru wystąpili także Red Crayola, PragVEC i Cabaret Voltaire). Repertuar zespołu składał się wówczas z zaledwie czterech utworów, a ich wykonanie zajęło około kwadransa. Zachwycona publiczność poprosiła o powtórzenie setu.
W tym samym miesiącu ukazał się debiutancki singiel Scritti Politti, „Skank Bloc Bologna” (1978). Gartside, Jinks i Morley – zainspirowani działalnością punkowej formacji The Desperate Bicycles, która realizowała płyty własnym sumptem – pożyczyli pięćset funtów, wynajęli studio nagraniowe Spaceward w Cambridge, w ciągu czternastu godzin nagrali trzy utwory, zlecili wytłoczenie dwóch i pół tysiąca egzemplarzy siedmiocalowego krążka winylowego, zaprojektowali szatę graficzną, którą własnoręcznie kserowali, a następnie wydali gotowy produkt we własnej niezależnej wytwórni St. Pancras Records (cały proces wydawniczy trwał blisko cztery tygodnie). Na okładce singla znalazły się szczegóły dotyczące kosztów przedsięwzięcia: nagrania, masteringu, tłoczenia, druku, produkcji gumowych pieczątek na etykiety i tak dalej. Jak tłumaczył później Morley: „Byliśmy zaskoczeni, że wyszło tak tanio. Uznaliśmy, że każdy powinien o tym wiedzieć, żeby móc robić własne płyty”.
Pierwszy nakład „Skank Bloc Bologna” błyskawicznie zniknął ze sklepów i potrzebny był dodruk; ostatecznie singiel sprzedał się w liczbie piętnastu tysięcy sztuk, w czym spory udział miała także promocja Scritti Politti w audycji Johna Peela w BBC Radio One. Sukces małej płyty zaowocował kontraktem z oficyną Rough Trade i kolejnymi epkami: „2nd Peel Session” i „4 »A Sides«” (obie z 1979 roku). Szorstka, niemelodyjna muzyka tria stanowiła próbę zerwania z rockową tradycją („Nie lubimy rock and rolla w jego obecnej formie” – uzasadniali artyści), podobnie jak teksty, w których Gartside zrezygnował z prywaty na rzecz odniesień do filozofii i teorii społecznych Karola Marksa, Michaiła Bakunina i Gramsciego. „Nigdy nie podobał mi się konfesyjny sposób pisania utworów” – argumentował lider. I dodawał: „Kierowaliśmy się dość redukcjonistyczną polityką, esencjalistyczną i polemiczną. […] Był w tym prawdziwy polityczny zapał, ale pozbawiony krótkowzroczności”.
W 1979 roku Scritti Politti rozpoczęli pracę nad debiutanckim albumem, którą przerwano, gdy kilka miesięcy później podczas koncertu Gartside doznał zapaści i trafił do szpitala. Podejrzewano zawał serca, ale to był atak paniki wywołany niezdrowym trybem życia: mieszkaniem w nieogrzewanym squacie, intensywnym koncertowaniem, niedojadaniem, brakiem snu oraz nadmierną konsumpcją alkoholu i amfetaminy. „Wydawało mi się to wtedy normą, tymczasem niepostrzeżenie okazało się zdradliwe. […] Poza tym, że dużo czytałem i pisałem, zajmowałem się wyłącznie rozpustą i piciem na umór”[2] – wyznał Gartside. W celu rekonwalescencji artysta zaszył się w domu swoich rodziców w walijskim miasteczku Caerleon, gdzie odkrył należącą do siostry kolekcję winyli z funkiem i soulem (Aretha Franklin, Chic, The Jacksons, Shirley Brown, Prince, wytwórnia Stax) oraz English beat (The Beatles, The Meters). „To sprawiło, że zacząłem otwierać się na muzykę” – zaznaczał.
Kontakt z czarną muzyką oraz rosnąca niechęć do ruchu punkowego i postpunkowego zrodziły w Greenie chęć zerwania z dawną estetyką Scritti Politti, inspirowaną zrazu dokonaniami Pere Ubu, The Pop Group, The Raincoats i The Fall. „Miałem serdecznie dosyć getta sceny niezależnej”[3] – wyjawił artysta, który pragnął teraz tworzyć pop. Jinks i Morley sprzeciwiali się wykonaniu takiej wolty stylistycznej, lecz zmienili zdanie, kiedy Gartside postawił sprawę jasno: albo zaczną grać bardziej przystępną i melodyjną muzykę, albo będzie to kres Scritti Politti[4]. Brzmienie tria zaczęło bazować na soulu, funku, disco i lover’s rock (delikatnej odmianie reggae). Gartside porzucił także idee marksistowskie, ponieważ „straciły one swój urok i swoją wiarygodność. Odrzuciłem zasady monolitycznego marksizmu. Nie popierałem już jego mechanizmów i przeniosłem to na muzykę”[5]. Był przekonany, że „piosenki nie są młotami, skalpelami ani lustrami […] i nigdy nimi nie były”.
Pierwszym zwiastunem nowego kierunku był nagrany z udziałem Roberta Wyatta z Soft Machine singiel „The »Sweetest Girl«” (1981), o którym Green mawiał, że stanowi „wypaczenie i zarazem rozwinięcie stylu lover’s rock”[6] w warstwie muzycznej oraz demistyfikację „mitów i stereotypów na temat najsłodszej dziewczyny [w muzyce pop]”[7] w warstwie tekstowej – swoistą parodię piosenki o miłości. W podobnym tonie utrzymane były single „Faithless” i „Asylums in Jerusalem” (obydwa z 1982 roku). Wraz ze zmianą stylistyki przyszła zmiana estetyki: Scritti Politti zerwali z etosem DIY („do it yourself” – zrób to sam) i chałupniczą samoróbką okładek, proponując w zamian obwoluty nawiązujące do opakowań luksusowych towarów, takich jak papierosy Dunhill („The »Sweetest Girl«”), perfumy Eau Sauvage Christiana Diora („Faithless”) oraz koniak Courvoisier („Asylums in Jerusalem”). „Przestaliśmy być piewcami DIY, bo wiemy, jakie to okropne” – wyjaśniał Gartside.
Żaden z singli nie stał się przebojem, na czym tak bardzo zależało liderowi. Gartside obwiniał o to wytwórnię, która nie zadbała o odpowiednią promocję: „Jestem bardzo rozczarowany sposobem, w jaki Rough Trade poradziła sobie z trzema ostatnimi singlami. […] Zobaczymy, jak poradzi sobie z longplayem”[8]. Pierwszy album Scritti Politti, „Songs To Remember” (1982), zajął 12. miejsce na brytyjskiej liście sprzedaży, jednak szybko stało się jasne, że niezależna firma wydawnicza, jaką była wówczas Rough Trade, nie będzie mogła finansować kolejnych projektów Gartside’a. Artysta zaczął więc poszukiwania większego wydawcy. „Rozmawiałem chyba z każdą wytwórnią płytową na świecie przynajmniej dwa razy. […] Skończyło się na tym, że podpisałem kontrakt z Virgin” – zapamiętał. Lukratywna umowa została zawarta w 1983 roku, zaś jej jedynym sygnatariuszem po stronie Scritti Politti był Gartside, bo Jinks i Morley odeszli po nagraniu „Songs To Remember”.
Gartside nie chciał jednak rozwiązywać zespołu, więc dokooptował do składu dwóch nowojorskich muzyków: klawiszowca Davida Gamsona i perkusistę Freda Mahera (znanego z kooperacji z Lou Reedem i Material). „Wszystko, czego nauczyli mnie oni o współczesnej amerykańskiej kulturze muzycznej, było absolutnie bezcenne” – ekscytował się Gartside. Dziewicze sesje tego wcielenia Scritti Politti odbyły się w 1983 roku w Nowym Jorku pod producencką opieką Nile’a Rodgersa, a ich efektem był utwór „Small Talk”. Na kolejną sesję zaproszono Arifa Mardina, innego cenionego producenta i współpracownika między innymi Arethy Franklin, Roberty Flack, Bee Gees i Bowiego, co zaowocowało piosenkami „Absolute”, „Don’t Work That Hard” i „Wood Beez (Pray Like Aretha Franklin)”. Kompozycje te okazały się zaczynem drugiego albumu Scritti Politti, a ostatnia z nich, wydana na singlu w lutym 1984 roku, zajęła 10. miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii.
Prace nad albumem kontynuowano do 1985 roku w nowojorskich studiach Minot Sound, Atlantic i Power Station. Gartside odpowiadał głównie za wokal i aranżacje, Gamson obsługiwał klawisze i syntezatory (w tym Yamaha DX7, Roland Jupiter-8, PPG, Roland MSQ-700, Oberheim DMX i OB-X oraz Minimoog), a Maher poza graniem na tradycyjnym zestawie bębnów korzystał z automatów perkusyjnych Roland TR-808, LinnDrumm i Simmons. Oprócz podstawowego składu w tworzeniu płyty brali udział muzycy sesyjni, między innymi gitarzyści Robert Quine, Paul Jackson Jr. i Alan Murphy, basiści Will Lee i Marcus Miller, klawiszowcy Robbie Buchanan i David Frank, perkusista Steve Ferrone, wokalistki B.J. Nelson, Tawatha Agee i Ann Swinton oraz Simon Climie, Ned Liben i J.J. Jeczalik (Art of Noise), którzy programowali syntezator Fairlight CMI. „Potrzebni są sidemani z odpowiednimi umiejętnościami technicznymi, a to w Ameryce powszechne” – chwalił Gartside.
Muzyka powstawała za pomocą najnowocześniejszych w owym czasie technologii: były to nie tylko syntezatory i maszyny perkusyjne, ale również samplery oraz interfejs MIDI. Gartside wskazywał, że „technicznie rzecz biorąc, było to połączenie sampli z AMS, Fairlighta, Simmonsa, DMX-a i Linna”[9]. „Zawsze zaczynaliśmy od bębna basowego, a potem robiliśmy z tego ścieżkę rytmiczną”[10] – uzupełniał Maher, a Gamson przyznał, że cała trójka miała „obsesję na punkcie perkusji”[11]. Każdy z dźwięków był skrupulatnie dopasowywany do pozostałych ścieżek, sample z AMS przekształcano w pady Simmonsa, a dźwięki z banku pamięci Linna transferowano do Fairlighta. Członkowie tria godzinami cyzelowali z osobna wszystkie partie, doszło nawet do tego, że samplowali pojedynczo każdą strunę gitary. Równie czasochłonne było miksowanie materiału w Londynie; na tym etapie muzykom nie pomagał już żaden zewnętrzny producent – samodzielnie wyprodukowali całość.
Premierę płyty „Cupid & Psyche 85” wyznaczono na 10 czerwca 1985 roku. Gartside podkreślał, że tytuł nawiązuje do mitu o Kupidynie i Psyche: „Wydawało mi się to istotne w kontekście jednej lub dwóch piosenek, a poza tym podobał mi się pomysł, że Kupidyn wszedł do powszechnego języka jako słowo-klucz dla spraw sercowych, a Psyche dla udręczonej podświadomości. I stąd taki tytuł. A »85« pomogło to ugruntować”. Album promowało aż pięć singli wydanych między lutym 1984 roku a sierpniem roku następnego: „Wood Beez (Pray Like Aretha Franklin)”, „Absolute”, „Hypnotize”, „The Word Girl” i „Perfect Way”. Green mówił o tych piosenkach jako o „hymnach dla gnostyków, dla zawiedzionych, tak jak ja”[12]. „Perfect Way” stał się pierwszym przebojem Scritti Politti w USA, docierając do 11. miejsca na liście bestsellerów, choć sam album zajął tylko 50. lokatę. „Cupid & Psyche 85” sprzedawał się znacznie lepiej w Wielkiej Brytanii, gdzie ulokował się na 5. pozycji.
Większość recenzji prasowych była pochlebna. Steve Sutherland z „Melody Makera” zauważył, że „jako samodzielny produkt, jest to wzorcowy pop: inteligentny, słodki, […] bogaty i uwodzicielski, egzotyczny, drażniący i kuszący”[13]. Richard Gehr ze „Spin” odnotował, że „żadne disco nigdy nie było tak wysublimowane”, a „muzyka tak jak ta […] uczy nas słownictwa emocji”[14]. „Jeżeli w tym roku możesz sobie pozwolić na tylko jeden gładki, niealternatywny album pop z sieciówki, niech to będzie ten album”[15] – zachęcał Chris Roberts z „Sounds”. Robert Christgau z „The Village Voice” pisał o „niezwykłej lekkości i humorze, który przed wszelkimi nutami trywialności ratuje gra słów”. Nie wszystkie oceny były jednak pozytywne: Andy Gill z „NME” krytykował teksty Gartside’a jako „puste i sztuczne, […] dalekie od autentycznego doświadczenia emocjonalnego”[16], a David Fricke z „Rolling Stone’a” narzekał na „powielanie tych samych formuł, które próbuje się podważyć”[17].
Rozłożona na kilkanaście miesięcy promocja „Cupid & Psyche 85” wycieńczyła Gartside’a. Liczne konferencje prasowe, wywiady, występy w „Top of the Pops” (lecz nie trasy koncertowe, które lider darował sobie po zapaści na scenie pięć lat wcześniej) i inne działania opóźniły nagrywanie trzeciej płyty Scritti Politti, „Provision” (1988). Po jej wydaniu Gartside na dłuższy czas wycofał się z życia publicznego. „Kochałem tworzyć muzykę, ale żywot gwiazdy pop nie szedł mi najlepiej. Bardzo źle znosiłem bycie w centrum uwagi” – relacjonował artysta (przy innej okazji utyskiwał, że był „tylko produktem. To nie było zabawne”). Powrócił dopiero pod koniec lat 90. z hip-hopowym albumem „Anomie & Bonhomie” (1999) – nagranym jeszcze z Gamsonem, ale już bez Mahera. Scritti Politti jest obecnie jednoosobowym projektem Gartside’a i towarzyszących mu muzyków, nie zaś stałym składem, a ostatnią jak dotąd płytą wydaną pod tą nazwą jest „White Bread Black Beer” (2006).
Jeszcze przed zawieszeniem działalności Scritti Politti o Gartside’a ubiegli się wielcy muzycznego świata: Walijczyk pisał piosenki dla Chaki Khan i Ala Jarreau (kolejno „Love of a Lifetime” i „L is for Lover”), a także do filmów („Kim jest ta dziewczyna?” Jamesa Foleya), nagrywał z Eurythmics i Milesem Davisem, a w kolejnych latach także z Elvisem Costello, Tracey Thorn, Mos Defem oraz Me’Shell Ndegeocello. Jako wielbiciele Scritti Politti deklarowali się między innymi członkowie Duran Duran, Mark E. Smith (The Fall), Afrika Bambaataa, Stevie Wonder, Paul McCartney, Elton John, a nawet Wolfgang Voigt vel GAS – szef niemieckiej wytwórni techno Kompakt, który uznał, że „[»Cupid & Psyche 85«]” jest najważniejszą płytą w brytyjskiej muzyce pop lat 80. Przełomowa produkcja oraz projekt brzmienia i rytmiki, […] niesamowity sposób wykorzystania wyrafinowanej wiedzy filozoficznej i teorii lingwistycznych w tekstach są dla mnie niezrównane po dziś dzień”.
Voigt miał rację – „Cupid & Psyche 85” był pod wieloma względami albumem innowacyjnym, bo jednym z pierwszych w głównym nurcie muzyki pop, na którym w tak dużym stopniu zintegrowano techniki samplowania i sekwencjonowania (wcześniej na podobną skalę robili to tylko Kraftwerk). Scritti Politti zainspirowali tym samym kolejne pokolenia producentów i kompozytorów, zaś ich wpływ w dalszym ciągu słychać choćby w dokonaniach Thompson Twins, Janet Jackson, Culture Club, Hot Chip, Kylie Minogue (z którą Gartside współpracował), George’a Michaela, Simply Red, Pains of Being Pure at Heart, The 1975, Junior Boys, Au Suisse, Fever High, Baby Dayliner, Haim, The Depreciation Guild, Camoflauge, Le Concorde, Curiosity Killed The Cat, Maxa Tundry, Carly Rae Jepsen, ABC, Richarda Thompsona, Dirty Projectors, Wet Wet Wet (którzy swoją nazwę wzięli od wersu z utworu „Gettin’ Havin’ & Holdin’”) oraz innych wykonawców połyskliwego popu.
Wpływ ten jest nadal pamiętany. Charles Waring z „Record Collectora” skonstatował w 2021 roku, że „trzydzieści sześć lat później [»Cupid & Psyche 85«] wciąż brzmi niebywale świeżo”, a „Scritti Politti stworzyli idealną symbiozę pomiędzy człowiekiem a maszyną”. Stephen Thomas Erlewine z portalu AllMusic zachwycał się „najnowocześniejszym, nieskazitelnie skonstruowanym zestawem chwytliwego synthpopu”, Pat Padua ze „Spectrum Culture” zwracał uwagę na „wielowarstwową produkcję” oraz „osobiste i polityczne przesłanie ujęte w najwspanialszą muzykę pop”, Tom Ewing z serwisu Pitchfork porównał zaś utwory do „ekscytujących rzeźb”. Z kolei John Lewis z „Mojo” i „Time Out” trafnie podsumował, że „cała wartość kryjąca się za płytą została niezauważona przez większość publiczności – ale ze słodkim brzmieniem synclavieru, fanfarami syntezatorów Fairlight i skrupulatnymi sekwencjami rytmu, wpływ »Cupid & Psyche 85« na pop był nieoceniony”[18].