Nr 3/2024 Na dłużej

Z podziemia na szczyt

Maciej Kaczmarski
Muzyka

U schyłku stycznia minęło trzydzieści lat od premiery „Dubnobasswithmyheadman” – przełomowej płyty brytyjskiej grupy Underworld, która rzuciła pomost między muzyką rockową a techno.

Zespół jednego przeboju

Karl Hyde i Rick Smith poznali się na przełomie lat 70. i 80. w Cardiff. Pierwszy urodził się w 1957 roku w angielskim Bewdley, niewielkiej miejscowości w hrabstwie Worcestershire znanej głównie z dwustuletniego kamiennego mostu nad rzeką Severn. Drugi był o dwa lata młodszy i też wychował się na prowincji, tyle że walijskiej, w Ammanford – górniczym miasteczku niesłynącym z niczego szczególnego. Hyde wyjechał do Walii, by studiować sztukę na uczelni artystycznej Cardiff College of Art; z kolei Smith porzucił synekurę urzędnika bankowego, żeby podjąć studia z inżynierii elektronicznej i elektrycznej. Poznali się w stolicy Walii dzięki wspólnemu znajomemu i przypadli sobie do gustu na tyle, że Hyde zaprosił Smitha do swojej grupy The Screen Gemz, która miała już na koncie singiel „I Just Can’t Stand Cars” / „Teenage Teenage” (1979), i choć teoretycznie inspirowała się Kraftwerk i reggae, w praktyce brzmiała jak epigon Elvisa Costello i Iana Dury’ego.

„Największy zespół w Cardiff przez jakiś tydzień” – mówił Hyde po latach o The Screen Gemz, a jego słowa niejako potwierdzał Smith: „Oni byli najlepszą grupą w Cardiff przez miesiąc i to było bardzo ekscytujące. Miesiąc później już tacy nie byli i nagle wszystko się posypało”. Po rozpadzie zespołu Hyde (gitara, wokal) i Smith (syntezatory) założyli nowy skład razem z Alfiem Thomasem (bas, instrumenty klawiszowe), Brynem Burrowsem (perkusja) i Johnem Warwickerem (syntezator, projekcje wideo). Na fotografiach z tamtego okresu muzycy prezentują się jak spadkobiercy glam rocka w duchu Davida Bowiego i Roxy Music: tapirowane fryzury, krzykliwy makijaż, wielobarwne stroje. Początkowo formacja była bezimienna i posługiwała się graficznym symbolem – zygzakiem przypominającym połączenie linii łamanej ze spiralą, ale gdy podpisała kontrakt nagraniowy z CBS Records, włodarze wytwórni nalegali na konkretną nazwę. Muzycy zaproponowali więc Freur.

Pierwszy album synthpopowego kwintetu „Doot-Doot” (1983) był promowany tytułowym singlem, nastrojową piosenką w stylu Talk Talk, która odniosła umiarkowany sukces we Włoszech, Holandii, Niemczech i Nowej Zelandii, jednak w rodzinnej Wielkiej Brytanii zajęła zaledwie 59. miejsce na liście przebojów (po latach utwór przypomniano w filmach „Vanilla Sky” Camerona Crowe’a oraz „Pozwól mi wejść” Matta Reevesa). Pierwotny nakład drugiej płyty „Get Us out of Here” (1986) ukazał się wyłącznie na terenie Niemiec i Holandii, co niekorzystnie odbiło się na jej sprzedaży. Zespołu nie rozsławił nawet angaż do filmu, bo horror George’a Pavlou zatytułowany „Underworld” (znany także jako „Transmutations”), do którego Freur stworzył ścieżkę dźwiękową w 1985 roku, był finansową porażką i został zmiażdżony przez krytyków. Rok później szeregi Freur opuścił John Warwicker i formacja wkrótce zakończyła działalność jako zespół jednego małego przeboju.

Zespół na ogromnych scenach

W 1987 roku Hyde, Smith, Thomas, Burrows i basista Baz Allen utworzyli na gruzach Freur nową grupę i nazwali ją Underworld – od wspomnianego filmu grozy, ale i na cześć korzeni muzyków wywodzących się z postpunkowego podziemia. Umowa z wytwórnią Sire Records gwarantowała większe nakłady na produkcję i promocję, toteż Underworld zrealizował swój pierwszy album „Underneath The Radar” (1988) z rozchwytywanym producentem Rupertem Hine’em, współtwórcą sukcesów Tiny Turner, Howarda Jonesa i The Fixx. W materiałach promocyjnych podkreślano fakt, że zawartość płyty została nagrana w jednym podejściu, co miało potwierdzać talenty i możliwości muzyków (grupa powtarzała ten wyczyn podczas koncertów). I chociaż „Underneath The Radar” przepadł w Wielkiej Brytanii i USA, cieszył się sporym powodzeniem w Australii, Nowej Zelandii i RPA, a tytułowa piosenka trafiła do popularnego serialu telewizyjnego „Policjanci z Miami”.

Muzyka pierwszej inkarnacji Underworld brzmi jak połączenie Depeche Mode oraz INXS: synthpop z silnymi funkowymi naleciałościami. W podobnej estetyce utrzymany był drugi album „Change the Weather” (1989), który przyniósł „Stand Up” – największy przebój zespołu w USA (69. pozycja na liście Billboard Hot 100 i 14. w zestawieniu Alternative Songs). Kulminacją rosnącej popularności Underworld była wspólna trasa koncertowa z Eurythmics po Ameryce w 1989 roku. Ale to nie był szczęśliwy okres; Smith zapamiętał, jak grał „na ogromnych scenach, realizując życiową ambicję młodego człowieka, a po dwóch koncertach myślałem: »O mój Boże, to jest po prostu okropne«”. Po zakończeniu tournée wytwórnia Sire zerwała umowę z Underworld z powodu słabych wyników sprzedażowych, wkrótce zespół został też bez menadżera, za to z gigantycznymi długami. „Przez rok próbowaliśmy je spłacić. Czułem się wtedy bardzo przygnębiony” – wspominał Smith.

Underworld zawiesił działalność w 1990 roku. „Byliśmy nieudacznikami. Byliśmy skończeni” – przekonywał Karl Hyde. Podczas gdy Rick Smith powrócił do Wielkiej Brytanii, on został w USA, gdzie zarabiał na życie jako muzyk sesyjny w studiach nagraniowych Paisley Park należących do Prince’a. Współpracując między innymi z Terri Nunn (Berlin) oraz Debbie Harry (Blondie), Hyde poznał amerykański przemysł rozrywkowy od podszewki. „Branża całkowicie mnie zdruzgotała. Nigdy nie znałem Los Angeles z innej strony niż z tej okrutnej” – opowiadał. Smithowi również marnie się wiodło: w 1990 roku jego całkowity dochód wynosił tylko 120 funtów. „Miałem dość i byłem przerażony. Powiedziałem [do żony]: »Nie możemy ciągnąć tego dłużej. Nie chodzi o to, że wszystko już za mną, tylko o to, że to się nigdy nie wydarzyło. Co ja sobie do diabła wyobrażam?«” – mówił Smith. To właśnie żona, Tracy, namówiła go, żeby tworzył taką muzykę, jaką lubi.

Zespół uwięziony w ciele innego zespołu

Po powrocie Hyde’a do Wielkiej Brytanii on i Smith reaktywowali Underworld z nowym członkiem, niespełna dwudziestoletnim didżejem Darrenem Emersonem.

Darren lubił The Beatles i Frankiego Knucklesa. Czuł, że niektóre elementy naszego przeszłego życia mają jakąś wartość, że ciekawie jest mieć gitarę, interesować się reggae, muzyką filmową i Brianem Eno. Zachęcał nas, byśmy nie porzucali wszystkiego, co zrobiliśmy

– relacjonował Hyde. Nastąpiła swego rodzaju symbioza artystyczna: Emerson chciał nauczyć się obsługi sprzętu w studiu nagraniowym, a Smith pragnął, żeby ktoś wprowadził go w muzykę taneczną i kulturę klubową. „[Rick] powiedział: »Zamierzam tworzyć muzykę taneczną. Jeśli chcesz dołączyć, to chodź. Jeśli nie, to trudno«” – mówił Hyde. I dodawał: „To było dla mnie przerażające, przenieść się do gatunku, w którym frontmani grający na gitarze nie byli mile widziani. Gdyby Rick nie był tak otwarty […], nic by z tego nie wyszło”.

Smith założył studio nagraniowe w swoim domu w Romford, gdzie gromadził sprzęt nagraniowy i rozmaite instrumenty. On, Hyde i Emerson zaczęli wymieniać się pomysłami i tworzyć utwory, co zaowocowało serią singli wydanych w latach 1992-1993 (zarówno w ramach Underworld, jak i pod kryptonimem Lemon Interupt). Muzyka mocno inspirowana house’em, techno i rave stała w jawnej opozycji do poprzednich, popowych dokonań grupy.

Muzyka taneczna nie była formą, w jakiej spodziewałem się zarabiać na życie. Chodziło o przyjemność w samym momencie jej tworzenia, a nie o szukanie finalnego rezultatu. Absolutnie nie myślałem o masowej popularności. Tak długo nawalałem i nie podążałem za głosem swojego serca. Teraz było inaczej

– mówił Smith o tej przemianie. Hyde żartobliwie to potwierdził: „Zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy zespołem uwięzionym w ciele innego zespołu. Zaprzeczaliśmy temu, kim jesteśmy”.

Hyde i Smith mogli sobie pozwolić na eksperymenty muzyczne dzięki sukcesom zawodowym na innych polach: w 1991 roku zostali współzałożycielami (między innymi z Colinem Vearncombe’em, który kilka lat wcześniej jako Black wylansował przebój „Wonderful Life”) multidyscyplinarnego i międzynarodowego kolektywu artystycznego Tomato. W jego skład wchodzi duża grupa reżyserów, projektantów, pisarzy, producentów, kompozytorów i artystów wizualnych, którzy tworzą różnego rodzaju projekty artystyczne, architektoniczne, naukowe oraz komercyjne. Członkowie kolektywu Tomato są też autorami okładek płytowych dla Soul II Soul, Galliano, United Future Organization, Selectah i oczywiście Underworld. Innowacyjne reklamy dla takich rynkowych gigantów, jak Fuji, MTV, Levi Strauss & Co. i Tampax, zapewniły Hyde’owi i Smithowi stały dopływ gotówki, pomogły spłacić długi zaciągnięte jeszcze w poprzedniej dekadzie i dały im finansową niezależność.

Zespół unikający schematów

Pierwsze podejście do nagrywania trzeciego albumu Underworld zakończyło się niepowodzeniem. Hyde rekapitulował, że „wyrzuciliśmy pierwszą płytę do kosza, próbując znaleźć właściwe miejsce [na umieszczenie gitar i wokali]”. Materiał powstawał na żywo, drogą improwizacji – zarówno w domu Smitha, jak i w profesjonalnych studiach nagraniowych Lemonworld i The Strongroom w Londynie.

Czerpiemy elementy z rozmaitych okresów i obszarów muzyki i przenosimy je gdzie indziej. […] Próbujemy odnaleźć metody, które sprawią, że te elementy będą miały znaczenie w dzisiejszych czasach. Nie podążamy za żadnymi schematami[1]

– tłumaczył Hyde.

Jest tam sporo wycinania i wklejania, szczególnie w warstwie wokalnej. Coś, co zarejestrowano dla danego utworu jednego dnia, może skończyć w trzech różnych utworach kilka miesięcy później. Nic nie jest z góry ustalone. Są to tylko punkty [odniesienia], z których możemy skakać dalej[2]

– dodawał Smith.

Kiedy ze ściany dźwięku generowanej przez Smitha i Emersona wyłaniały się melodie lub bardziej zwarte struktury, które podobały się Hyde’owi, wokalista przeglądał swe notatniki i wybierał z nich frazy, które następnie deklamował pod muzykę. Swój proces twórczy tłumaczył następująco:

Muzyka pisze scenariusz. Reszta to reakcja pełna wspomnień, fragmentów potańcówek, które widziałem jako mały chłopiec, kadrów z filmów, instalacji, obrazów, fotografii – wszystkie są migawkami na linii czasu, ciągłą i zmapowaną podróżą.

Głównymi inspiracjami Hyde’a w tamtym okresie były opowiadania i powieści Charlesa Bukowskiego, zawartość tekstowa albumu „New York” Lou Reeda, autobiografia Sama Sheparda „Motel Chronicles” i podróże (zwłaszcza po Ameryce). Charakterystyczna maniera wokalna i zagadkowe teksty złożyły się na unikatową całość, ale Hyde konsekwentnie odmawia odpowiedzi na temat znaczenia słów, pozostawiając interpretacje i analizy słuchaczom.

W trakcie sesji nagraniowych poczęły formować się kolejne utwory: impresja o burzy na preriach stanu Minnesota („Dark & Long”), wspomnienie nocnej przejażdżki taksówką po Nowym Jorku i podróży samolotem nad tym miastem („Mmm… Skyscraper I Love You”), nowojorskie eskapady z Debbie Harry i Chrisem Steinem zmieszane z wrażeniami po seansie filmu „Taksówkarz” Martina Scorsese („Spoonman”), autorski amalgamat „scen, zapachów, dźwięków, podsłuchanych rozmów, na wpół zapamiętanych billboardów i słów, które przychodzą do głowy pijakowi błąkającemu się w nocy po ulicach” („Dirty Epic”). Hyde porównywał Smitha do Milesa Davisa. Przyznawał, że

teksty były niesamowicie mroczne, ale Rick zestawił je z bardzo pozytywną muzyką. Dla nas to było zupełnie odwrotne brzmienie. Z początku docierała do ciebie optymistyczna muzyka, która poprawiała samopoczucie, ale jakiś czas później zaczynałeś się zastanawiać: „Zaraz, zaraz!”.

Zespół bez ograniczeń

Album zatytułowany „Dubnobasswithmyheadman” ukazał się w brytyjskich sklepach 24 stycznia 1994 roku. Hyde powiedział dziennikarzowi magazynu „Uncut”, że tytuł wziął się z jego „błędnego odczytania napisu Ricka Smitha na pudełku kasety magnetofonowej”[3]. Na okładce płyty znalazł się czarno-biały kolaż zaprojektowany i wykonany przez Tomato. „Dubnobasswithmyheadman” był promowany aż czterema singlami („Mmm… Skyscraper I Love You”, „Dark & Long”, „Dirty Epic” i „Cowgirl”) i szybko trafił na 12. miejsce brytyjskiej listy przebojów, pokrywając się złotem (ponad 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, co stanowi znakomity wynik jak na niszową taneczną płytę mało znanego zespołu). I to wszystko na przekór dyrektorowi jednej z wielkich wytwórni, który odrzucił Underworld, argumentując: „Jeśli chcecie tworzyć taką muzykę, wyrzućcie wokalistę. Jeśli chcecie zatrzymać wokalistę, zatrudnijcie perkusistę i stańcie się prawdziwym zespołem”.

„Dubnobasswithmyheadman” był nie tylko komercyjnym strzałem w dziesiątkę, ale też przebojem pośród krytyków muzycznych. Ben Turner z „Melody Maker” pisał, że jest to „najważniejsza płyta od czasów The Stone Roses i najlepsza od »Screamadeliki« [Primal Scream]”, a także „zapierająca dech w piersiach hybryda, która wyznacza moment, kiedy kultura klubowa staje się pełnoletnia i przyciąga wszystkich”[4]. Dele Fadele na łamach „NME” ogłaszał, że „różnorodność dźwięków i tekstur składa się na spójną, logiczną całość”, a sam zespół „wymyślił rozwiązanie dla bezpłciowości, która nęka niektóre gatunki muzyki tanecznej”[5]. Phil Strongman z „Vox” zauważył, że „wszystko tutaj płynie swobodnie i jest pełne zawiłości”, zaś propozycję Underworld nazwał „atrakcyjną, pulsującą, pełną momentów innowacji” i „wykraczającą poza wiele ograniczeń swojego gatunku”[6]. „Melody Maker” umieścił „Dubnobasswithmyheadman” na 16. miejscu najlepszych albumów 1994 roku.

Z biegiem czasu renoma trzeciego albumu Underworld tylko rosła. Redakcja magazynu „Q” umieściła „Dubnobasswithmyheadman” na liście 90 najlepszych albumów lat 90., „Alternative Press” wskazał go jako jedną z czołowych płyt tanecznych, a John Bush z serwisu AllMusic.com konstatował, że „nowatorska mieszanina klasycznego acid house’u, techno i dubu” dowodziła, że „w dekadzie przepełnionej przestarzałymi fuzjami” Underworld był zespołem „prawdziwie wielogatunkowym”. Pisano także o „przełomowej płycie w muzyce tanecznej” (Adie Nunn, „Drowned in Sound”) oraz „największym wkładzie ogólnym w muzykę elektroniczną” (Sal Cinquemani, „Slant Magazine”). „Podobał mi się cały ten proces [nagrywania], ale nie czuję się usatysfakcjonowany” – przyznawał Smith. „Po wielu latach prób i niepowodzeń znaleźliśmy się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Wcześniej albo nie nadążaliśmy, albo wyprzedzaliśmy swój czas” – podsumował Hyde.

Zespół bardzo wpływowy

Dalsze wypadki potoczyły się błyskawicznie. Już w 1996 roku Underworld trafił do świadomości masowego słuchacza, gdy utwór „Born Slippy. NUXX” znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu „Trainspotting” Danny’ego Boyle’a. Piosenka stała się wielkim przebojem, popularnym szczególnie wśród różnej maści imprezowiczów. Jak na ironię Hyde pisał ją podczas zmagań z alkoholizmem. „To nigdy nie miał być hymn alkoholowy, to było wołanie o pomoc” – deklarował wokalista, który rzucił nałóg pod koniec lat 90. „Picie to samotny biznes! Stajesz się odizolowany” – mówił, ale też zaznaczał, że pomimo nierozerwalnego związku sceny tanecznej z narkotykami, nigdy nie sięgnął po nielegalne środki odurzające.

Wiem, że to zabrzmi głupio, ale nie chciałem się uzależnić. […] Wiedziałem, że jeśli spróbuję narkotyków, to zabiorą mnie one tak daleko, że nigdy nie będę mógł wrócić. Ludzie myśleli, że jestem naćpany na scenie, ale ja byłem w stu procentach czysty.

Porywające koncerty ugruntowały klasę Underworld jako sensacyjnego zespołu łączącego rockowy spektakl z atmosferą wielkich imprez techno i rave. Trio było niekwestionowaną gwiazdą festiwali w Reading i Glastonbury w czasie, kiedy na listach przebojów dominował britpop. Dzięki kolejnym wyśmienitym płytom „Second Toughest in the Infants” (1996) i „Beaucoup Fish” (1999) muzycy zyskiwali coraz większe grono zwolenników. Nie stracili rezonu nawet wówczas, gdy na przełomie wieków odszedł Emerson, redukując skład Underworld do duetu Karl Hyde-Rick Smith. Do dziś wydali dziesięć albumów studyjnych i dwa razy tyle krążków koncertowych. Kooperowali z Iggym Popem i Brianem Eno, produkowali remiksy dla Depeche Mode, BjörkMassive Attack. W 2012 roku skomponowali ścieżkę dźwiękową do Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie, a Smith został dyrektorem muzycznym tego wydarzenia. Na dobre wyszli z podziemia i dotarli na sam szczyt.

Zasięg oddziaływania Underworld na kolejne pokolenia muzyków jest dziś już dobrze rozpoznany. Hyde i Smith, na równi z Aphex TwinemThe Prodigy, pomogli wyprowadzić kulturę klubową z klubów wprost na salony kultury popularnej. Jak stwierdzał Simon Tucker z „Louder Than War”, publikując płytę „Dubnobasswithmyheadman”, zespół „stworzył arcydzieło muzyki elektronicznej, otwierając drzwi, przez które podążyło za nimi wielu innych”. Wpływ grupy słychać wyraźnie u takich twórców jak Faithless, GusGus, Apollo 440, Basement Jaxx, Röyksopp, LCD Soundsystem, Fluke, Junkie XL, Kosheen, Salt Tank, Audio Bullys, Modeselektor, The Empire Line i większości przedstawicieli sceny EDM. Thomas Q. Kelley z portalu „Medium” nie był daleki od prawdy, gdy napisał: „Do 1994 roku ludzie czekali na coś, co przebije się na globalną skalę i da głos mocnej, tanecznej elektronice. Było wiele wspaniałych albumów tej ery, ale Underworld byli pierwsi”.

 


Przypisy:
[1]   Push, Going Overground, tłum. własne, „Melody Maker”, 22.01.1994, s. 24–25.
[2]   Ibidem, s. 24–25.
[3]   G. Mulholland, Underworld: Dubnobasswithmyheadman, tłum. własne, „Uncut” nr 210, listopad 2014, s. 85–87.
[4]   B. Turner, Underworld: Dubnobasswithmyheadman, tłum. własne, „Melody Maker”, 15.01.1994, s. 27.
[5]   D. Fadele, Underworld: Dubnobasswithmyheadman, tłum. własne, „NME”, 15.01.1994, s. 28.
[6]   P. Strongman, Underworld: Dubnobasswithmyheadman, tłum. własne, „Vox”, nr 41, luty 1994, s. 68.