Nr 3/2024 Na teraz

Czynnik ryzyka

Magdalena Rewerenda
Teatr

Symbolem amerykańskiego stanu Wyoming jest samotny kowboj. Jak pisze Liz Plank w książce „Samiec alfa musi odejść”, taki wizerunek mężczyzny był silnie romantyzowany: nie tylko przez westerny, ale także przez – wykorzystujące go – wielkie koncerny, takie jak Marlboro, który „[…] namawiał mężczyzn do kupowania papierosów, wywołując skojarzenia z klasycznym wizerunkiem samotnego kowboja. Palenie oznaczało wolność, niezależność, szorstkość w obyciu i prawdziwą, twardą męskość” [1]. W Wyoming, krainie „stoika bez zobowiązań”, mieszka najwięcej posiadaczy broni, ale też występuje najwyższy w Stanach Zjednoczonych wskaźnik samobójstw[2]. Autorka wspomnianego reportażu, omawiając szkody powodowane przez patriarchat – nie tylko wobec kobiet, ale i mężczyzn – wykazuje, jak umocowane w zbiorowej podświadomości symbole, wyobrażenia czy schematy narzucają płciom niemożliwe do zrealizowania wzorce, a wywierana na mężczyzn presja bycia silnym, odważnym i samowystarczalnym odbija się niekorzystnie na ich zdrowiu (fizycznym i psychicznym) oraz na relacjach społecznych, w które wchodzą. Jej książka, przywoływana we fragmentach w programie zrealizowanego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym przedstawienia „Dramat rodzaju męskiego” w reżyserii Marcina Libera, jest apelem o wspólne i wzajemne działanie wszystkich płci na rzecz równouprawnienia. Realizacja tego celu nie będzie możliwa bez wcześniejszego rozmontowania toksycznych wzorców, które pozbawiają mężczyzn przestrzeni na okazywanie czułości, słabości i otwartości.

Podobne postulaty formułują postaci wrocławskiego przedstawienia, którym Liber rozbraja stereotyp macho. Wchodząc na scenę, przypominają trochę modeli na wybiegu, a trochę armię, której żołnierze, ubrani w jednakowe dżinsowe kostiumy i buty przypominające kowbojki, zrzucają kapelusze w geście negacji patriarchalnych oczekiwań. W kolejnych epizodach, nie powiązanych fabułą, a tematem wyzwań, jakie przed mężczyznami stawia opresyjny system patriarchalny, mówią o potrzebie zerwania z wizerunkiem nieczułego twardziela, dla którego jedyną odpowiedzią na wszelkie trudności i wyzwania jest przemoc. Mogło się wydawać, że po powodzeniu spektaklu Michała Buszewicza „Chłopaki płaczą” i wielu innych spektaklach mówiących o problemie toksycznych wzorców męskości temat ten powoli się wyczerpuje, jednak wrocławskie przedstawienie jest jego świetną kontynuacją i dopełnieniem. Choć Liber, opierając się na dramacie Jakuba Tabaczka „Stulejka”, nie zaproponował radykalnie nowej perspektywy jego ujęcia ani nie uzupełnił toczącej się dyskusji o nowe wątki, stworzył zabawny i wzruszający spektakl, w którym łączą się cechy wypowiedzi osobistej i diagnozy społecznej, wykraczającej poza jednostkowe doświadczenie. Konkretne sytuacje tworzące mikrofabuły kolejnych scen – obrazujących presję ze strony ojców, potrzebę miłości i czułości bez względu na wiek, sposoby radzenia sobie ze stratą i konfrontacje z innymi mężczyznami – pozwalają wyprowadzić wniosek, że patriarchat to także dla mężczyzn czynnik wysokiego ryzyka, które uruchamiane jest przez zrytualizowane zachowania społeczne.

Liber mądrze czyta świetny, choć niepozbawiony słabszych momentów, tekst Tabaczka, z wyczuciem i błyskotliwością wykorzystując potencjał przedstawionych w nim sytuacji. Wydobywa z nich zarówno humor (znakomity epizod konkursu polonistycznego, polegającego na literowaniu nazwiska Michela Houellebecqa bawi, ale pokazuje też skomplikowane relacje ojca z synem, warunkowane genem rywalizacji), jak i refleksyjność (piękny i poruszający monolog syna, który udaje się na lodowiec po ciało zmarłego trzydzieści lat wcześniej ojca). Reżyser nie ukrywa, że tekst Tabaczka jest mu bliski – przed jednym z epizodów na ścianie pojawia się komentarz: „Lubię następną scenę. Lubię też autora, bo to wrażliwy chłop”. Jednocześnie wyczuwa ryzyko związane z tymi fragmentami, które – choć poddają krytyce przemocowe zachowania – mogą skutkować ich reprodukcją na scenie. Liber inteligentnie buduje inny typ teatralnej ramy dla każdej z takich scen, oddalając opresyjny aspekt prezentowanych obrazów: postać nachalnego podrywacza zostaje zwielokrotniona; upokarzające zadania, które młodym pracownikom wyznacza przemocowy przełożony, zostają opowiedziane, a nie pokazane; agresywny mąż jest gwałtowny, ale wykrzykuje swoje żądania z taką przesadą, że stają się one odrealnione do absurdu. Reżyser rezygnuje z budowania na scenie obrazów kobiet, które – gdyby zostały zaprezentowane w sposób sugerowany przez autora tekstu – mogłyby okazać się nieuzasadnioną projekcją męskich fantazji. Zamiast tego subtelnie włącza do spektaklu swoje decyzje i refleksje: raz po raz z tyłu sceny wyświetlane są komentarze jego twórcy, ujawniając jego intencje. Poczucie humoru i lekkość, pozwalająca Liberowi rozładować napięcie wywołane powagą tematu, nie skutkują bagatelizowaniem problemu, ale pozwalają rozmontować i osłabić szkodliwe, znormalizowane założenia systemu patriarchalnego. W finałowej sekwencji proponuje specyficzny, niemal pozbawiony słów replay wcześniejszych scen, tym razem rezygnując z agresywnych postaw czy reakcji, by zastąpić je czułością i empatią.

fot. Natalia Kabanow | materiały Wrocławskiego Teatru Współczesnego

Reżyser „Dramatu rodzaju męskiego” pyta o to, jaka będzie męska tożsamość po obaleniu patriarchalnego pomnika, tematyzowanego w scenografii autorstwa Mirka Kaczmarka przez przewrócone popiersie marmurowej rzeźby. Analizuje w tym celu różne aspekty relacji chłopców i mężczyzn z ojcami, których figury – prezentowane jako nieobecni lub niedostępni emocjonalnie opiekunowie czy jako wzorce autorytetu – łączą wszystkie wątki przedstawienia. Jednak twórcy nie formułują oskarżeń wobec konkretnych bohaterów spektaklu. Powracające w różnych scenach rekwizyty i obsadzenie pewnych ról przez tych samych aktorów pozwala na łączenie pierwotnie niepowiązanych historii i postaci dramatu Tabaczka. Tworzona w ten sposób opowieść sugeruje konieczność przerwania, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, systemowego dziedzictwa uniemożliwiającego przepracowywanie emocji i utrudniającego kontrolowanie przemocy. Nieprzypadkowo Houellebecq pojawia się w spektaklu kilkakrotnie, a jego zdjęcie wyświetlone zostaje nad sceną na początku przedstawienia. Pisarz, kreujący w swoich powieściach szowinistycznych bohaterów (takich jak wątpiący w katastrofę klimatyczną i niezadowolony ze swojego „niemęskiego” imienia Florent-Claude Labrouste z „Serotoniny”), staje się dla Libera – być może na wyrostzbyt pośpiesznie – patronem i orędownikiem maczystowskiego porządku, któremu próbują sprzeciwić się postaci w spektaklu.

Ukazującemu mężczyzn jako ofiary patriarchatu Liberowi udaje się – mimo lekkiego i przyjemnego tonu, w jakim prowadzi swoje przedstawienie – zachować czujność i unikać niebezpieczeństwa wynikającego z oddania głosu agresorom. Choć spektakl pozostaje, jak sugeruje tytuł, dramatem rodzaju męskiego, jego reżyser wprowadza – nieobecny w dramacie Tabaczka – chór kobiet przyglądających się kolejnym scenicznym zmaganiom mężczyzn. Ich znacząca obecność nie pozwala zapomnieć, że to na nich najczęściej odbijają się skutki toksycznych wzorców męskości. Nie są jednak oskarżycielkami bohaterów, a ich sojuszniczkami – podkreślają, że zmagania z patriarchatem to walka we wspólnej sprawie.

Liber zwykle zachowuje wewnętrzną, fabularną integralność poszczególnych scen skonstruowanych przez Tabaczka. Jednak historię spotkania pięćdziesięciolatka w kryzysie z postacią pijanego, wieszczącego apokalipsę Żulia Kortazara zamienia na rwany, rozdzielający kolejne epizody monolog, który funkcjonuje niczym refren całego spektaklu. Jego temat podkreśla wątek poszukiwania tożsamości i konieczność przeciwstawienia się postępującej katastrofie (w domyśle – katastrofie patriarchatu), którą ludzkość sama na siebie sprowadziła. Ten – abstrakcyjny i filozoficzny – leitmotiv silnie kontrastuje ze scenami realistycznymi. Efekt odrealnienia potęgowany jest przez postać Żulia, który prezentowany jest jako ogromny, niemy niedźwiedź polarny. Pojawia się on nie tylko w przerywnikach, ale krząta się po scenie także w czasie prezentacji innych wątków. Atrakcyjne wizualnie, przypominające uroczego pluszaka, a jednak dzikie i niebezpieczne zwierzę wydaje się symbolem patriarchatu: mężczyźni sądzą, że ich chroni, zapewniając wygodną i bezpieczną pozycję, a w istocie stanowi dla nich zagrożenie. Strategię budowania dramaturgii na kontrastach widać także w pracy światłem. Dominująca w przedstawieniu zimna biel kontrastowana jest snopami ciepłego różu, który koi i przypomina o konieczności przytulenia, dającego szansę na oswojenie dzikiego zwierza lub odesłania go na bezludne krańce bieguna północnego.

W nieprzytoczonym w programie spektaklu fragmencie książki Plank, stanowiącej wyraźną inspirację dla twórców, mowa o tym, że „świadomość to lekarstwo na toksyczność. Aby uzdrowić męskość, trzeba się nią zainteresować”[3]. „Dramat rodzaju męskiego” jest kontynuacją tematu chętnie podejmowanego w polskim teatrze w ostatnich latach przez twórczynie i twórców dążących do uzdrowienia męskości poprzez wskazanie nowych sposobów jej opisywania, postrzegania i mówienia o niej. Równocześnie jednak, skupiony na problemie stereotypów, kryzysu męskości i szkodliwego wpływu patriarchatu na mężczyzn, spektakl Libera skłania do namysłu nad sposobami mówienia i ukazywania przemocy w przedstawieniach teatralnych. Kontekstem dla tej refleksji jest wzmianka dotycząca premiery spektaklu „Oczyszczeni” Krzysztofa Warlikowskiego, która odbyła się na tej samej scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego w styczniu 2001 roku. Wyświetlany komentarz przypomina, że problem presji i opresji wynikających z norm przypisanych płciom, choć podejmowany jest na polskich scenach przynajmniej od dwudziestu lat, wciąż stanowi estetyczne i etyczne wyzwanie dla artystów. Zestawienie przedstawienia Libera z „Oczyszczonymi” pokazuje, że odtwarzanie przemocowych i okrutnych zachowań, nawet ujętych w estetyczną ramę, nie jest już skuteczną metodą pozwalającą na unaocznianie społecznych problemów ani – tym bardziej – na pracę nad nimi. Być może pełen humoru i empatii dialog z publicznością, który zaproponował Liber, okaże się skuteczniejszym sposobem na osłabienie stereotypów niż konfrontacja z brutalnymi obrazami.

„Dramat rodzaju męskiego”
na podstawie sztuki „Stulejka” Jakuba Tabaczka

reżyseria, opracowanie tekstu: Marcin Liber

scenografia, kostiumy, video: Mirek Kaczmarek
choreografia: Hashimotowiksa
muzyka: sneaky jesus

Wrocławski Teatr Współczesny
premiera: 13.01.2024


Przypisy:
[1] L. Plank, Samiec alfa musi odejść. Dlaczego patriarchat szkodzi wszystkim, przeł. M. Tomczak, Wołowiec 2022, Kindle, lok. 3315–3317.
[2] Ibidem, lok. 317–318.
[3] Ibidem, lok. 4296–4297.