Wydawałoby się, że w przypadku Kali Malone – artystki będącej jedną z najbardziej rozpoznawalnych kompozytorek nurtu organ drone – porzucenie organów piszczałkowych na rzecz innych instrumentów akustycznych i elektronicznych zwiastuje rewolucję w repertuarze. Płyta „Living Torch”, owszem, przynosi wiele nowych motywów, jednak zostają one podporządkowane tym samym autorskim ideom, które stanowią o unikalności wcześniejszych eksperymentów artystki.
Malone, będąc nastolatką, kształciła się jako klasyczna wokalistka. Jednak po tym, jak opuściła rodzinne USA na rzecz Sztokholmu, prawdopodobnie już nikt poza jej bliskimi nie miał okazji usłyszeć jej śpiewu. W Królewskiej Akademii rozpoczęła studia na kierunku kompozycji elektroakustycznej, a w szwedzkiej stolicy, ziemi obiecanej muzycznej awangardy, wspieranej przez liczne państwowe instytucje kultury, współtworzyła prężnie działające, wielopokoleniowe środowisko artystyczne, prowadząc między innymi wydawnictwo XKatedral. Ukazywały się w nim elektroakustyczne nagrania lokalnych twórców, studentów Akademii, przyjaciół artystki. Na trop organów piszczałkowych doprowadziły ją studia nad historycznymi systemami strojenia z czasów sprzed wprowadzenia w muzyce zachodu zunifikowanego systemu równomiernie temperowanego (koniec XVII w). Natrafiła wówczas na Jana Börjessona, stroiciela organów, pod którego kuratelą zgłębiała tajniki precyzyjnej sztuki temperacji. Od tego momentu akt strojenia stał się dla Malone integralną częścią komponowania, absolutnym fundamentem przyszłych dźwiękowych odkryć.
W 2019 roku ukazała się jej płyta „The Sacrificial Code”, której charakter stoi w wyraźnej opozycji do współczesnych przyzwyczajeń słuchaczy i modeli konsumowania kultury. To długa, ponad półtoragodzinna, monumentalna brzmieniowo kompozycja dziesięciu utworów. Pomimo ascetycznej i wymagającej formy zostaje szeroko dostrzeżona w środowiskach związanych z muzyką alternatywną, rezonując (sic!) daleko poza dyskurs akademicki. Znalazłszy się w działach recenzji najbardziej opiniotwórczych portali muzycznych, między gwiazdami alternatywnego rocka, hip-hopu czy tanecznej elektroniki, odzyskała dla szerszej publiczności świadomość istnienia organów piszczałkowych. Co istotniejsze, nagrania ukazały wiekowy i fundamentalny dla kształtowania się kultury chrześcijańskiej instrument w oderwaniu od kościelnej liturgii, jako pole pasjonującego eksperymentu dźwiękowego. Skomponowana w średniotonowym stroju, pełna niezwykłych walorów brzmieniowych, ekspresji harmonicznych, tekstur, niuansów „The Sacrificial Code” jest muzyką wyczekiwania. Wymaga skupienia i głębokiego zasłuchania się, w pełni ujawniając swoje bogactwo jedynie przed uważnym słuchaczem.
Eksperymenty Malone zostały docenione również przez aktualnych włodarzy paryskiego studia muzyki eksperymentalnej GRM, którzy zaprosili artystkę na rezydencję artystyczną. GRM (od 1951 do 1958 roku funkcjonowało pod nazwą GRMC – Groupe de Recherche de Musique Concrète) jest świątynią muzycznej awangardy XX wieku. Studio powstało z inicjatywy Pierre’a Schaeffera jako jedna z pierwszych (obok ośrodka WDR w Kolonii) tego typu instytucji na świecie. Tutaj, pod kierownictwem Francuza, wykuwały się idee muzyki konkretnej i akuzmatycznego słuchania, które z czasem weszły w obieg popkulturowy, ustanawiając obowiązujący do dziś kanon muzycznej produkcji (sampling, remiksowanie). Przez GRM przewinęła się cała plejada dwudziestowiecznych kompozytorów-wizjonerów, między innymi Pierre Henry, Bernard Parmegiani, Luc Ferrari, Iannis Xenakis, Luciano Berio. Do dziś GRM jest prężnie działającym ośrodkiem poszukiwań na polu muzyki elektroakustycznej i elektronicznej, laboratorium nowych możliwości brzmieniowych i nowych sposobów prezentacji muzyki oraz jej odbioru. Od 2012 roku z inicjatywy dyrektora artystycznego GRM, François Bonneta, oraz zmarłego w ubiegłym roku Petera Rehberga (twórcy muzyki elektronicznej, szefa jednego z najbardziej uznanych wydawnictw eksperymentalnych Editions Mego) zaczęły ukazywać się reedycje mniej znanych klasyków z repertuaru paryskiego studia (Recollection GRM). Druga odsłona bieżącej działalności wydawniczej GRM to seria Portraits GRM, która publikuje dźwiękowe realizacje twórców młodego pokolenia zaproszonych na artystyczną rezydencję do placówki, na przykład Jima O’Rourke, Floriana Heckera, Maxa Eilbachera, Lucy Railton czy właśnie Kali Malone. Po śmierci Rehberga seria jest kontynuowana dzięki wsparciu wytwórni Shelter Press, prowadzonej między innymi przez jedną z ciekawszych współczesnych eksperymentujących kompozytorek Félicię Atkinson.
Jednym z przywilejów pracy artystycznej w GRM jest możliwość zrealizowania swoich kompozytorskich koncepcji oraz ich późniejszego zaprezentowania publiczności na Acousmonium. To tak zwana głośnikowa orkiestra, unikalny system wielokanałowego nagłośnienia, ustawiony przed publicznością, wokół niej i pomiędzy, każdorazowo dostosowywany do zaleceń twórcy. Został zaprojektowany i zainaugurowany przez François Bayle’a w 1974 roku i nadal służy głównie do wykonywania prac akuzmatycznych (w których kompozytorzy i kompozytorki prezentują efekt swych prac, korzystając już z gotowych, przygotowanych partii, w oderwaniu od tego, co stanowi źródło dźwięku, bez udziału muzyków i instrumentów). Malone skomponowała „Living Torch” z myślą o tym systemie, ale jedynie nieliczni goście premierowego wykonania mogli usłyszeć go w takiej, zaaranżowanej na kilkadziesiąt głośników, wersji.
Na „Living Torch” próżno szukać organów, co jednak nie powinno aż tak mocno zaskakiwać, jeśli przypomnimy sobie o wcześniejszych pracach Malone („Velocity of Sleep” z 2017 roku, „Cast of Mind” z 2018 roku) poprzedzających etap organowy. Powietrze, które dotąd przepływało przez organowe piszczałki, teraz meandruje, rozpiera lub pełznie matowym szumem przez wnętrze puzonu (Mats Äleklint) i klarnetu basowego (Isak Hedtjärn). Jakby pod receptę Pierre’a Schaeffera i jego „konkretnych” idei, partie obu dęciaków zostały zarejestrowane wcześniej (w innym zacnym studiu muzyki eksperymentalnej EMS Elektronmusikstudion w Sztokholmie) i wykorzystane w formie gotowych próbek, niczym fragmenty pociętej taśmy w studio eksperymentalnym. Jeszcze na etapie rejestracji zostały one dostrojone harmonicznie do nierównomiernie temperowanego, jedenastotonowego stroju, w jakim Malone skomponowała „Living Torch”. W nagraniu użyty został również Boîte à Bourdons (pudełko na trzmiela) – instrument wydobywający ciągły burdon, będący połączeniem liry korbowej i Shruti Box – oraz klasyczny syntezator ARP 2500. Ten ostatni to szczególny egzemplarz – należał do Éliane Radigue, wybitnej awangardowej francuskiej kompozytorki, autorki minimalistycznych, bogatych harmonicznie, zawieszonych w czasie i oderwanych od narracyjnego paradygmatu nagrań.
O ile proces realizacji albumu nawiązywał do koncepcji Schaeffera i praktyki tworzenia „konkretnych” akuzmatycznych kolaży, o tyle efekt końcowy bliższy jest twórczości minimalistów, w tym samej Radigue, której idee nie spotkały się ze zrozumieniem środowiska twórców muzyki konkretnej w czasie jej stażu w GRM i IRCAM (innej paryskiej instytucji zasłużonej dla rozwoju muzyki eksperymentalnej).
„Living Torch” trwa nieco ponad pół godziny, więc przez pryzmat czasu w porównaniu z monumentalnym „The Sacrificial Code” wydaje się skromniejsza. Ale wrażenie to ustępuje, jeśli zmienić pryzmat: jest na niej zdecydowanie więcej instrumentów, wyraźniejsze są motywy melodyczne, mocniej wyczuwalny rytm, intensywniejsza dramaturgia. Organiczna forma i głębia interwałów zachwycają. To zatem wciąż ten sam ascetyczny krój charakterystyczny dla Malone. Ponakładane na siebie proste ścieżki rezonują, rozpoczynając hipnotyzującą pieśń mikrotonów. Stojące dźwięki wibrują w powietrzu, mieniąc się zjawiskowymi odcieniami, i odsłaniają przed wnikliwym słuchaczem imponujące faktury i współbrzmienia. Ruch dyktują stłumione przedęcia puzonu, zaplatające kolejne sekwencje, bądź (w drugiej kompozycji) szarpana struna basowa.
Pierwsza z kompozycji, zatytułowana „Living Torch I”, ma charakter intymnego, melancholijnego dryfu. Pozbawiona gwałtowności unosi się i opada, swoim niespiesznym cyklem zasysa w otchłań gęstych dźwięków, ale jest też zwiastunem rozpadu. Rozpoczynają ją nasycone, pełnokrwiste, szkliste dźwięki, które odliczane kolejnymi sekwencjami, stopniowo płowieją. Zostają nakryte patyną szumu i narastającą chropowatością burdonu. Repetycje stopniowo rozrzedzają się, aby finalnie zniknąć w ziemistym dronie. Niemal niezauważalnie rozsypuje się cała masywna struktura, którą mogliśmy podziwiać na wstępie, pozostawiając słuchacza z dojmującym uczuciem rozpadu. „Living Torch II” to już krajobraz po owym rozpadzie. Kompozycja oparta na podobnym rytmie zapętleń i wielowarstwowości struktury brzmieniowej, jest niezwykle burzliwą emanacją talentu Malone; to bodaj najbardziej brutalny, brudny i hałaśliwy utwór w dorobku Amerykanki. Jest też nagraniem najmocniej zrytmizowanym – jego dynamikę wyznaczają zsyntetyzowane odgłosy szarpanej struny basowej i wyraziste spiętrzenia hałasu, swoim dramatyzmem odciągające nieco uwagę od głębi harmonicznej.
Ta niespotykana dotąd dramaturgia, naznaczona zadziornymi kulminacjami, odbiera muzyce Malone nieco z unikalności, zbliżając jej nagranie do twórczości wykonawców wywodzących się z kręgów bliższych muzyce rozrywkowej (oczywiście w jej alternatywnym wydaniu), jak Tim Hecker – choć nagrania tego szanowanego przeze mnie kanadyjskiego twórcy wydają się nazbyt efekciarskie, gdy porównywane są z poukładaną, wyrafinowaną, wywodzącą się z logicznego i konsekwentnego procesu poszukiwań muzyką Malone.
A może taki był zamysł artystki…? Zabrać słuchacza w podróż przez historię muzyki, od średniowiecznego kanonu i dawnych strojów nierównomiernie temperowanych, z przystankiem na awangardę XX wieku, aż po echa współczesnej muzyki rozrywkowej; zimnej fali (szarpany bas z drugiego nagrania) i „galeryjnej” (nieklubowej i nietanecznej) elektroniki.
„Living Torch” po raz kolejny ujawnia przed słuchaczami nietuzinkowość muzyki Malone. Jej ascetyczne utwory, z pozoru proste, w praktyce oparte są na ścisłych formułach i zależnościach matematycznych, potrzebnych choćby do obliczania wysokości tonów w strojach nierównomiernych i szeregowania struktury akordów. Finalnie z chłodnego, analitycznego podejścia oraz dyscypliny formalnej, zakwita muzyka niezwykle przenikliwa, wywołująca głębokie rezonanse nie tylko brzmieniowe, ale również zmysłowe i emocjonalne.