Nr 2/2022 Na dłużej

Człowiek orkiestra

Maciej Kaczmarski
Muzyka

Depeche Mode, Ultravox, The Human League, OMD, Gary Numan, Japan, Duran Duran, Visage, The Orb, 808 State, LFO, 4hero, Orbital, Afrika Bambaataa, Kurtis Mantronik, De La Soul, Juan Atkins, Kevin Saunderson, Derrick May, Carl Craig, Autechre, Boards of Canada, Four Tet, Dizzee Rascal, a także Michael Jackson, Quincy Jones, Eric Clapton, i nawet Jennifer Lopez i Mariah Carey. To nie line-up wielkiego międzynarodowego festiwalu z kilkunastoma scenami podzielonymi na różnorodne gatunki muzyczne. To niepełna lista dłużników nadzwyczaj wpływowego japońskiego zespołu Yellow Magic Orchestra – trzeciego, obok Kraftwerk i Cabaret Voltaire, wierzchołka w trójkącie gigantów muzyki elektronicznej. Ryuichi Sakamoto – współzałożyciel YMO, niesłychanie płodny artysta solowy, utytułowany autor muzyki filmowej, pianista, wokalista, producent i aktor – 17 stycznia obchodził 70. urodziny.

 

Wszechobecny chaos

Na początku swojej artystycznej drogi Sakamoto chciał być naukowcem badającym muzykę ludową. W tym celu na początku lat 70. podjął studia z etnomuzykologii w Narodowej Akademii Sztuk Pięknych i Muzyki w rodzinnym Tokio. Fascynował się nie tylko japońskim, indyjskim i afrykańskim folklorem, ale również europejską muzyką klasyczną. Jego bohaterami byli nowatorscy francuscy kompozytorzy i pianiści: modernista Erik Satie oraz impresjonista Claude Debussy. „Muzyka azjatycka mocno podziałała na Debussy’ego, a Debussy mocno podziałał na mnie. Tak więc muzyka wędruje po świecie i zatacza pełne koło” – wyjaśniał Sakamoto. Interesował się również muzyką elektroniczną, a dzięki zajęciom na uczelni miał dostęp do technologicznych nowinek w postaci syntezatorów Buchla, Moog i ARP. W przyszłości połączenie world music, klasyki i elektroniki stanie się znakiem firmowym jego eklektycznej twórczości.

Po zdobyciu dyplomu z kompozycji Sakamoto rozpoczął pracę jako muzyk sesyjny. W połowie lat 70. zadebiutował eksperymentalnym albumem „Disappointment-Hateruma” (1976), nagranym z awangardowym freejazzowym perkusistą Toshiyukim Tsuchitorim. Niedługo później nawiązał kontakt z basistą Haruomim Hosono i perkusistą Yukihiro Takahashim – dwoma weteranami japońskiej sceny muzycznej, którzy po rozpadzie swoich zespołów (odpowiednio Happy End i Sadistic Mika Band) rozglądali się za nowymi składami. W trójkę zarejestrowali płytę „Paraiso” (1978), która ukazała się pod szyldem Harry Hosonoand the Yellow Magic Band. Współpraca układała się świetnie, toteż artyści postanowili wprowadzić w życie pomysł lidera – utworzenie tanecznej formacji łączącej orientalne inspiracje z muzyką świata zachodniego i nastawionej na globalny sukces komercyjny. Tak narodziła się Yellow Magic Orchestra.

Sakamoto wspominał po latach w książce „Kraftwerk. Publikation” Davida Buckleya: „Byliśmy znudzeni padającymi zewsząd oskarżeniami, że Japończycy wszystko kopiują, od samochodów po telewizory. Uznaliśmy, że najwyższa pora stworzyć coś oryginalnego, czysto japońskiego – w owym czasie właściwie wszystko było naśladownictwem muzycznych dokonań Zachodu. […] Mieliśmy własne tradycje, ale jednocześnie silne wpływy zachodnie w muzyce, sztuce kulinarnej, architekturze – dosłownie we wszystkim. Można więc powiedzieć, że japońska kultura stała się chaotyczna. I to właśnie chcieliśmy ukazać w naszej muzyce: wszechobecny chaos. Zamiast więc redukować i destylować swój styl (jak czynił to Kraftwerk na swych technopopowych albumach), postępowaliśmy dokładnie odwrotnie. Włączaliśmy przeróżne elementy: techno, odrobinę jazzu i klasyki. Wpływy azjatyckie, zachodnie, amerykańskie… nawet hawajskie!”[1].

 

Okcydent i orient

Sesje nagraniowe do pierwszej płyty YMO rozpoczęły się latem 1978 roku w Tokio. Jedynymi akustycznymi instrumentami w studiu były bębny, marimba i fortepian Steinway. Na resztę instrumentarium złożył się sprzęt elektroniczny: dwa zestawy elektronicznej perkusji, elektryczne pianino, vocoder oraz liczne syntezatory analogowe, mono- i polifoniczne. Bodaj najbardziej niezwykłym narzędziem był MC-8 MicroComposer firmy Roland – ultranowoczesny sekwencer sterowany mikroprocesorem. Z powodu zaporowej ceny sprzedano tylko 200 egzemplarzy na całym świecie, a Hosono, Sakamoto i Takahashi jako pierwsi wykorzystali MC-8 na płycie (aparaturę zaprogramował Hideki Matsutake, wieloletni współpracownik grupy i jej nieoficjalny, czwarty członek). W kolejnych latach urządzenia używali między innymi Hans Zimmer oraz członkowie formacji Tangerine Dream, Landscape, Human League, Toto i Kraftwerk.

Rewolucyjne dokonania Niemców z Kraftwerk zarejestrowane na płytach „Autobahn”, „Radio-Activity” i „Trans-Europe Express” stanowiły potężną inspirację dla YMO, podobnie jak elektroniczne preparacje Isao Tomity, amerykański funk George’a Clintona, progresywne disco Giorgio Morodera, efekty dźwiękowe z gier wideo oraz tradycyjna muzyka japońska – zarówno w oryginalnym wydaniu, jak i przefiltrowana przez zachodnią optykę. Hosono, Sakamoto i Takahashi byli zainteresowani orientalizacją i egzotyzacją muzyki pop, czemu dali wyraz w przeróbce „Firecracker” Martina Denny’ego. Był to utwór z gatunku exotica, swoisty pastisz orientalnego folku podpisany przez okcydentalnego kompozytora. YMO wzbogacili „Firecracker” azjatyckimi melodiami i syntetycznymi rytmami, w efekcie otrzymując swego rodzaju metatekstualną parodię białej koncepcji orientu, widzianej z perspektywy rdzennych Japończyków.

Pierwotnie zakładano, że Yellow Magic Orchestra będzie jednorazowym projektem. A jednak gigantyczny rozgłos sprawił, że zespół istniał dłużej: ukazało się w sumie osiem albumów studyjnych (ostatni to „Technodon” z 1993 roku). Co najmniej połowa z nich – „Yellow Magic Orchestra” (1978), „Solid State Survivor” (1979), „BGM” (1981) i „Technodelic” (1981) – to żelazny kanon muzyki elektronicznej. Członkowie tria stali się gwiazdami światowego formatu, a mania na ich punkcie przypominała zamieszanie wokół Beatlesów dwadzieścia lat wcześniej: tłumy piszczących dziewcząt goniły ich po ulicach i usiłowały zedrzeć z nich ubrania, a natrętni paparazzi czyhali na nich niemal na każdym kroku. W 1983 roku zmęczeni sławą artyści ogłosili sankai – zawiesili aktywność YMO na dekadę i skupili się na działaniach solowych. Później reaktywowali się jeszcze parokrotnie jako Not YMO, Human Audio Sponge i HASYMO.

 

Dwieście płyt

Ryuichi Sakamoto rozpoczął samodzielną karierę równolegle z pracą w ramach swego macierzystego zespołu. Albumy „Thousand Knives” (1978), „B-2 Unit” (1980), „Left-Handed Dream” (1981) i „Esperanto” (1985) uchodzą za równie wpływowe, co twórczość Yellow Magic Orchestra. W ciągu półwiecza brał udział w nagrywaniu blisko 200 płyt, na których współpracował z takimi artystami, jak Alva Noto, Laurie Anderson, Aztec Camera, Adrian Belew, DJ Spooky, Thomas Dolby, Christian Fennesz, Japan, Jill Jones, Bill Laswell, Youssou N’Dour, Massive Attack, Iggy Pop, Public Image Ltd, Kazumi Watanabe i Brian Wilson. Ciekawostkę stanowi krążek „Miłości wszystko wybaczy” (1982), nagrany w duecie z japońską śpiewaczką Tokiko Kato. Trafiły nań standardy europejskiej muzyki rozrywkowej z dwudziestolecia międzywojennego, w tym błędnie zapisany utwór tytułowy autorstwa Henryka Warsa i Juliana Tuwima.

W 1983 roku Sakamoto wystąpił u boku Davida Bowiego w filmie „Wesołych świąt, pułkowniku Lawrence” Nagisy Ōshimy, do którego napisał również muzykę, w tym zaśpiewany przez Davida Sylviana przebój „Forbidden Colours”. Sakamoto był zażenowany swoją kreacją aktorską („Nie mogłem uwierzyć, jak źle gram… byłem załamany”[2] – przyznał po latach), ale soundtrack zdobył nagrodę BAFTA i otworzył autorowi drogę do świata filmu. Od tamtego czasu zrealizował on ścieżkę dźwiękową do około 50 obrazów, w tym do „Zjawy” Alejandro Gonzáleza Iñárritu (2015) i dzieł Bernarda Bertolucciego: „Mały Budda” (1994), „Pod osłoną nieba” (1990) i „Ostatni cesarz” (1987). Za muzykę do tego ostatniego, napisaną z Davidem Byrne’em i Cong Su, został nagrodzony Oscarem i Złotym Globem. Sakamoto jest również autorem muzyki do programów telewizyjnych, seriali, gier, reklam, instalacji artystycznych, a także do ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku.

Istotną rolę w życiu Sakamoto pełni aktywizm – jest działaczem antynuklearnego ruchu Stop Rokkasho, organizatorem charytatywnego koncertu No Nukes 2012, komentatorem ekologicznym i zagorzałym krytykiem prawa autorskiego w jego obecnej, przestarzałej formie. W krótkim eseju dla magazynu „Guardian” artysta pisał: „Na przestrzeni ostatnich stu lat zaledwie kilka organizacji zdominowało świat muzyki, żerując na fanach i twórcach. […] Dawno temu ludzie dzielili się muzyką i nie dbali o to, kto ją zrobił; piosenka była własnością wioski, każdy mógł ją zaśpiewać, zmienić słowa, zrobić z nią cokolwiek. Tak traktowano muzykę do końca XIX wieku. Teraz, wraz z internetem, wracamy do plemiennych postaw wobec muzyki”. W 2006 roku powołał do życia niezależną wytwórnię Commmons (trzecie „m” oznacza muzykę), która kładzie nacisk na traktowanie zrzeszonych w niej muzyków jako równorzędnych partnerów.

 

Punkty odniesienia

Oddziaływanie muzyki Yellow Magic Orchestra na kulturę popularną okazało się przemożne i długotrwałe. Innowacyjne zastosowanie elektronicznego instrumentarium odcisnęło silne piętno nie tylko na kolejnych pokoleniach muzyków, ale również na twórcach gier komputerowych. Jeden z pierwszych hitów zespołu, „Computer Game”, wykorzystywał sample z szalenie popularnych gier „Space Invaders”, „Gun Fight” i „Circus”, tym samym upowszechniając tego rodzaju efekty dźwiękowe i dając początek scenie chiptune. Nastąpiło sprzężenie zwrotne: w latach 80. utwór „Rydeen” zaczął pojawiać się w grach („Super Locomotive”, „Trooper Truck” i „Stryker’s Run”), a w kolejnej dekadzie Sakamoto podpisał się pod soundtrackami do kilku tytułów przeznaczonych na konsole Dreamcast i PlayStation. W 1994 roku pracownicy studia Namco założyli grupę Oriental Magnetic Yellow wykonującą satyryczne przeróbki YMO.

Przedstawiciele brytyjskiego synth-popu w pierwszej kolejności zaczęli czerpać garściami z dokonań Sakamoto, Hosono i Takahashiego. Partia syntezatorów z utworu „La Femme Chinoise” została niemal dokładnie zacytowana przez grupę Orchestral Manoeuvres in the Dark w przeboju „Genetic Engineering” z 1983 roku. Na tym nie koniec: członkowie YMO na płycie „BGM” jako pierwsi w historii fonografii wykorzystali automat perkusyjny Roland TR-808, którego charakterystyczne brzmienie już wkrótce zbuduje fundamenty hip-hopu, electro, house’u i techno. Piosenka „Technopolis” została okrzyknięta protoplastą techno przez najbardziej prominentnych przedstawicieli tego nurtu. Prekursorzy hip-hopu wskazywali „Firecracker” i „Computer Game” jako punkty odniesienia dla własnych poszukiwań. Swoje wersje „Behind The Mask” nagrywali tak różni artyści, jak Michael Jackson, Eric Clapton, Orbital i Human League.

Solowa spuścizna Sakamoto jest równie pionierska. Kurtis Mantronik i Afrika Bambaataa uznali nagranie „Riot In Lagos” z płyty „B-2 Unit” za kamień milowy w rozwoju electro-funku i hip-hopu. Inne eksperymentalne kompozycje z tego albumu antycypowały industrial, jungle, breakbeat, digital dub i IDM, ich ślady zaś można z łatwością odnaleźć w dorobku Cabaret Voltaire, Oneohtrix Point Never, Autechre i Boards of Canada (to nie przypadek, że bracia Sandison w swoim secie didżejskim dla stacji NTS zamieścili kompozycję „Light in Darkness” z repertuaru YMO). Seria pięciu wspaniałych płyt wydanych w duecie z Alva Noto – „Vrien” (2002), „Insen” (2005), „Revep” (2006), „Utp_” (2008) i „Summvs” (2011) – tchnęła nowe życie w muzykę ambient, umieszczając ją w kontekście estetyki glitch. O zasięgu Sakamoto niech zaświadczy fakt, że jego utwory były samplowane nawet nad Wisłą – vide kawałek „Mgła” rapowego składu Zipera.

 

***
W czerwcu 2014 roku Ryuichi Sakamoto odwołał zaplanowane koncerty i ogłosił zawieszenie działalności artystycznej ze względu na zdiagnozowanego raka gardła. Bolesna terapia poskutkowała remisją, co pozwoliło powrócić częściowo do pracy: doświadczenie choroby i perspektywa śmierci zdominowały zawartość znakomitego albumu „Async” (2017). W styczniu 2021 roku na oficjalnej stronie Sakamoto pojawiła się wiadomość, w której artysta wyznał, że dochodzi do siebie po udanej operacji usunięcia nowotworu jelita grubego. Zaznaczył, że choć rekonwalescencja znacznie utrudnia podróżowanie na duże odległości, to zamierza pracować w takim stopniu, w jakim pozwoli na to stan jego zdrowia. Przejmujący list kończył się słowami: „Od tej pory będę żył razem z nowotworem. Ale mam nadzieję tworzyć muzykę jeszcze choć trochę dłużej”.

 


Przypisy:
[1] D. Buckley, „Kraftwerk. Publikation”, tłum. M. Szymański, Poznań 2013, s. 235.
[2] P. Trynka, David Bowie – Starman. Człowiek, który spadł na ziemię, tłum. A. Wojtowicz-Jach, Kraków 2013, s. 361.