Nr 15/2023 Na teraz

Oprócz nas jest tylko bileterka

Dawid Kujawa
Literatura

Czy istnieje u Loseya ocalenie, choćby tak dwuznaczne jak u Stroheima czy Buñuela? Jeżeli jakieś istnieje, to należałoby go szukać w pobliżu kobiet.
Gilles Deleuze, Kino. Obraz-ruch

Kino pozwala Orfeuszowi spojrzeć za siebie, nie uśmiercając Eurydyki
Jean-Luc Godard, Histoire(s) du cinéma

 

Jeśli Darek Foks pomimo ponadtrzydziestoletniego stażu w literaturze wciąż pozostaje poetą intrygującym i wartym czytania – a osobiście nigdy nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości – to jest tak z bardzo konkretnego i łatwego do wskazania powodu. W autorze „Wierszy o fryzjerach” (1994) rozpoznamy twórcę prawdziwie „idiomatycznego” tylko pod warunkiem, że przyjrzymy mu się dokładnie z uwzględnieniem ustanawianych przez niego jakości artystycznych. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że techniki hermeneutyczne stosowane wobec wierszy Foksa – jeśli te ostatnie mają ujawnić swoją specyfikę – nie mogą mieć innego źródła niż same wiersze Foksa. Mówiąc jeszcze inaczej: w tym przypadku tylko konceptualny styl poety jest właściwą wskazówką dla krytyka, bo to on pozwala zrozumieć, jak pisać o tych utworach.

Celowo zaczynam od kadru „totalnego”, by nie tracić przesadnie dużo energii na komentowanie zarzutów o polityczną niepoprawność ostatniego zbioru autora – „Patriotki”. Ów stadny efekt wywołany został specyficzną, quasi-transcendentalną pozycją czytelników, którzy po konfrontacji z utworami Foksa szybko wyrobili sobie własne zdanie na ich temat, ale niestety pozostali niewrażliwi na „jakości artystyczne”, o których wspomniałem wyżej. Do dyspozycji mieli zatem wyłącznie zinternalizowane struktury moralne, mające swe źródła w rzeczywistości pozaliterackiej. Ustalmy: erotyczny, a momentami pornograficzny charakter tekstów zawartych w „Patriotce” nie jest ani ironiczny, ani na serio; nie jest związany ani z afirmacją tradycyjnych ról płciowych, ani z ich krytyką; nie ma w nim ani nic emancypacyjnego, ani mizoginicznego – gdyby którakolwiek z tych kwestii interesowała autora „Eurydyki”, nie musiałby sięgać po wiersz, formę umożliwiającą mu celowe zaciemnienie jednoznacznego przekazu. Chodzi bowiem o to, że wiersz pozwala Foksowi wywołać dokładnie ten poznawczy zawrót głowy (tutaj puszczam oko do wtajemniczonych), na którym zależy mu jako twórcy. Musimy zatem brać pod lupę to, co w jego geście artystycznym jeszcze nie wydostało się poza naskórek idiomatycznej formy, a co wydostać może się wyłącznie na warunkach ustanowionych przez wiersz – nie przez jego zewnętrze w postaci publicznego dyskursu.

Podkreślanie związków poetyki Foksa z historią i polityką wydaje mi się strasznym banałem (już tytuł tomu został „pożyczony” z dzieła filmowego Alexandra Klugego). Mimo to mam wrażenie, że nie wyartykułowano wystarczająco mocno tego, jak historia i polityka są przez autora infiltrowane przy użyciu figur poetyckich. Wskazówką w tym zakresie niech będzie wypowiedź, której poeta udzielił Agnieszce Waligórze: w „Patriotce”, jak sam przyznał, interesował go łobuzerski gest typowy dla „młodego, pewnego siebie mężczyzny”, który, gdy chce poderwać kobietę, „po prostu to robi”. Gest ten, jako doskonale rozpoznany w patriarchalnej kulturze, a w opinii publicznej coraz bardziej jednoznacznie interpretowany jako przemocowy, staje się swoistym protokołem, który następnie może zostać uruchomiony w innych modułach namysłu nad życiem społecznym. Jest w równej mierze obecny w kinie noir, jak w literaturze awangardowej – bezczelne „biorę, co chcę” jest w takim samym stopniu gestem związanym z seksualnym nadużyciem, jak i z sytuacjonistycznym stosunkiem do literatury, historii powszechnej czy filozofii politycznej. W tym tkwiłaby więc wyjątkowość techniki Foksa: do tego, co chce on powiedzieć o historii i polityce, nie wystarcza mu język historii i polityki. Potrzebuje świeżego języka, ogranego przez kulturę wyłącznie w innych kontekstach; języka, którego w przypadku omawianej tu książki – i oczywiście kilku jej poprzedniczek – dostarcza mu erotyk, czasem ordynarny, a czasem poruszająco liryczny. Tak działając, nie mówi o historii i polityce wyłącznie w metaforyczny sposób, ale mówi o nich rzeczy, które bez owej figuratywnej „wtyczki” nigdy nie mogłyby zostać powiedziane ani nawet pomyślane. Historia przez duże „H” interesuje Foksa właśnie jako przyciśnięta do ściany, rozebrana, przewrócona na podłogę i „zerżnięta”.

Opisaną wyżej konceptualną technikę najwyraźniej widać w utworze „Przełom dźwiękowy”: choć film o miłości dawał „jakąś wiedzę o miłości”, to nie można było zastosować jej w praktyce; dlatego bohater wiersza wybiera się na film o wojnie, a podczas seansu słyszy kojący „głos” lirycznej adresatki. Mimo że nie zostało to wypowiedziane wprost, dla uważnej czytelniczki sprawa jest niemal oczywista: „wiedza” pozyskana przez bohatera podczas seansu filmowego może zostać zastosowana w praktyce tylko na krzyż, bo film o wojnie w gruncie rzeczy mówi o miłości, a film o miłości – o wojnie. Kontekst ten odsłoni się przed nami z jeszcze większą naturalnością, jeśli znamy posłowie do wznowionego niedawno wydania „Co robi łączniczka”. Foks pisze tam między innymi: „Wojna żyje w strachu, że spotka ją miłość. Miłość żyje w strachu, że spotka ją wojna”.

W zasadzie poeta nie robi zatem nic obrazoburczego, wręcz przeciwnie: skoro jego wiara w wiersz raz po raz odchodzi i wraca, niech estetyka – jako szeroko rozumiana dziedzina dotycząca poznania zmysłowego – spełni swój plan minimum, niech stanie się narzędziem poszerzającym horyzont spekulacji na temat kolektywnego życia. Jeśli przy tej okazji zrodzi się jakaś wzniosłość lub piękno albo jeśli jakiś gest wywoła skandal – doskonale; nie nastawiajmy się jednak na ten efekt w pierwszej kolejności. Pierwszy u Foksa zawsze jest eksperyment.

Skoro wspomniałem o tym, jak u autora „Ustaleń z Maastricht” wiara w poezję odchodzi i wraca, dorzucę kilka słów, które nieco skomplikują ten obraz. Wszystko, co napisałem powyżej, sugerowałoby – owszem, może i nieco pokrętną, ale jednak – prostotę autorskiego konceptu. Chodzi o to, że Foks wzbogaca rozgrywkę o dodatkowy poziom, o którym nie sposób jednoznacznie powiedzieć, czy na osi operacji figuratywnych byłby poziomem wyższym, czy też niższym. Myślę tu między innymi o „W cieniu Bauhausu”, którego sytuacja liryczna rozgrywa się „zamiast” utworu właściwego, ale przede wszystkim o znakomitym tekście „Poezja polska nie istnieje”. Ten drugi może być zarówno całkowicie „płaskim” wierszem, który z poezji czyni niewielki, ale realny użytek, jak i wierszem-grą bazującym na figurze ekstremalnej. Etyczne zobowiązanie i czyste eskapistyczne piękno przeglądają się tu w sobie nawzajem w nieskończonej pętli – zupełnie tak jak „on” i „ona” w wierszu „Nic z tym nie zrobisz”. Lustrzane odbicia nie mają końca, to swoiste mise en abyme. Jeśli coś miałoby usprawiedliwiać oskarżenia o mizoginię „Patriotki” – byłyby to najpewniej tego rodzaju zagęszczenia wypowiedzi lirycznej, które czytane wyłącznie „płasko”, mogą podbijać konieczność konfesyjnej lektury całego tomu. Chodzi jednak o to, że nie jest to tom konfesyjny.

Pokusa tego rodzaju lektury oczywiście istnieje, bo choć skierniewicki autor najbardziej absorbujący jest wtedy, gdy czytamy go w sposób pogłębiony, z uwzględnieniem kwestii naszkicowanych przeze mnie wcześniej, to nawet zupełnie powierzchowna lektura niektórych jego tekstów dostarczać może ogromnej przyjemności. Przepiękny wiersz „Czerń i biel”, niezwykle „kinematograficzny”, genialnie przekładający techniki montażu filmowego na język poetycki, elektryzuje już za sprawą osobliwej symetrii zawartych w nim bloków wrażeń. Ale gdy dodatkowo otworzymy się na jego specyficznie heglowski kontekst, a namiętność kochanków uchwycimy w całej jej szerokopasmowej figuratywności, szybko zrozumiemy, że obcujemy z tekstem wybitnym.

Wyobraziłem sobie,
że się odwracam
i przyciskam cię
do ściany w pustej sali,

w której oprócz nas
jest tylko bileterka
patrząca przed siebie,
donikąd, nieruchoma,

projekcja wciąż trwa,
a ty, też nieruchoma,
oglądasz film o mnie
nad moim ramieniem.

Wyobraziłem sobie,
że się odwracasz
i przyciskasz mnie
do ściany w pustej sali,

w której oprócz nas
jest tylko bileter
patrzący przed siebie,
donikąd, nieruchomy,

projekcja wciąż trwa,
a ja, też nieruchomy,
oglądam film o tobie
nad twoim ramieniem.

Kiedy Historia nas „robi”, my przyglądamy się tylko jej ruchomym reprezentacjom, zawsze już przystrojonym w polityczne narracje zwycięzców. Ambicją Foksa nigdy nie było dotarcie do Historii jako takiej; jego książki zawsze raczej testowały wyporność dominujących reprezentacji historycznych – i w tym sensie „Patriotka” jest świetną kontynuacją tego wieloletniego projektu.

 

Darek Foks, „Patriotka”
Wydawnictwo WBPiCAK
Poznań 2023