Proces modernizacji to moment niezwykle fascynujący. Stare ustępuje nowemu, ale nie zostaje zapomniane, lecz wplecione w nową tkankę, zyskuje nowe oblicze. Często utożsamiana z homogenizacją i globalizacją modernizacja bywa jedynym ratunkiem dla tradycji. Taką historię opowiadają podhajnowskie Dubiny.
O Dubinach postanowiła przypomnieć warszawska oficyna 1000Hz, znana z nagrań zespołów pochodzących z północnego Malawi – obszaru badań antropologicznych prowadzonych przez założyciela oficyny, Piotra Cichockiego, muzyka i antropologa kultury. W nowej serii wydawniczej zatytułowanej „Modernizations” postąpiła zgodnie ze swoim zwyczajem podwójnych premier: sparowała kompilację archiwalnych nagrań Dubin „Vianie Ruta” z malawijskim gospelowym chórem Katawa Singers. Zestawienie pozornie absurdalne – a jednak obie strony łączy więcej, niż się wydaje. Łącznik między podhajnowską wsią a północą Malawi (wciśniętej między Zambię a Tanzanię) stanowi tytułowa dla cyklu modernizacja. Oba zespoły zmodernizowały ten sam konkret – lokalną tradycję.
Muzyka za stołem i na parkiecie to były dwa różne światy bez punktów stycznych. Za stołem śpiewało się miejscowe piosenki ludowe oraz tak lubiane przez pokolenie naszych rodziców melodyjne rosyjskie ballady. „Orkiestra” do tańca grała głównie polski big beat, z rzadka przeplatając repertuar domorosłymi tłumaczeniami Beatlesów
– tak przełom lat 70. i 80. na Podlasiu opisuje Mikołaj Wawrzeniuk. Na takim gruncie wyrosły Dubiny, których liderem przez całe ich istnienie był Piotr Skiepko.
Skiepko, fan bigbitu, domorosły muzyk, konstruktor i przede wszystkim pasjonat lokalnej tradycji, postanowił muzykę białoruską przenieść z powrotem na weselny parkiet. Rzewne, białoruskie i radzieckie piosenki oraz weselne przyśpiewki połączył z brzmieniem gitar i organów elektrycznych. Dubiny podejmowały decyzje, które również dzisiaj wydają się odważne: włączenie do utworów paracerkiewnych śpiewów Dymitra Tychoniuka, gitarzysty zespołu i późniejszego prawosławnego duchownego. Zespół był wręcz punkowy, jeśli brać pod uwagę podejście do technologii (Skiepko sam konstruował wzmacniacze, których używali) i muzyki (piosenki odzierał z większości ozdobników, nad ładność przekładał energię, grał krótko i w punkt), partie gitary potrafiły momentami przywoływać dalekie echa funku. A gdy trzeba było, potrafił zagrać rozdzierająco uczuciowo.
Podobne ruchy modernizacyjne działy się na całym świecie – od Turcji i Iranu, przez Maroko, po Argentynę i Kambodżę. Tradycyjne style były wchłaniane przez wszystkożernego, anglosaskiego rock’n’rolla; ale równocześnie on sam się zmieniał, niczym kameleon dostosowywał się do lokalnych uwarunkowań. Dla tureckich muzyków rockowych równie ważnym punktem odniesienia jak zachodnie gwiazdy (jak Jimi Hendrix czy Led Zeppelin) była muzyka ludowa, pieśni aszyków grane w niewielkich anatolijskich wioskach. Kambodżańscy pionierzy, jak Sinn Sisamouth, muzykę przyniesioną przez amerykańskich żołnierzy połączyli z lokalną muzyką ludową i tradycyjnymi instrumentami. W Indiach rock’n’roll odnalazł się w świecie rag, w Iranie i Afganistanie na listy przebojów trafiały nowe interpretacje ludowych piosenek. Wszystkie te ruchy były jednocześnie lokalne i globalne, dlatego rezonują do dziś – po podobne rozwiązania sięgają muzycy o dwa, trzy pokolenia młodsi.
Tak samo działały Dubiny. Występowały przede wszystkim na weselach i potańcówkach. Częścią ich rockowego w rodowodzie (gitara, bas bębny) składu był także akordeon – instrument, bez którego nie mogło się obejść żadne wesele. Grały melodie znane i lubiane; tradycyjne; o nieustalonym autorstwie lub covery radzieckich piosenek, ale często też wybierały piosenki podkreślające przywiązanie do lokalności. Potwierdza się to na „Wianie Ruta” – jedyny autorski tekst opiewa Hajnowszczyznę, małą ojczyznę muzyków. To niezwykle interesujące, że choć Dubiny działały w latach 80., w swojej muzyce odnoszą się najbardziej do lat 60., kiedy ruchy modernizacyjne muzyk tradycyjnych był najsilniejsze. Nieświadomie wskazują tym samym, że wczesny rock zapoczątkował tryumfalny marsz zachodniej popkultury przez świat.
Nowoczesność, często symbolizowana przez nowinki techniczne, jest pożądana i wydaje się atrakcyjniejsza od status quo. Proces modernizacji muzyki tradycyjnej nie jest narzucany z zewnątrz, ale jest wynikiem samokolonizacji: ambicji muzyków, którzy chcąc dogonić centrum, naśladują jego chwyty. Nad uschnięciem tradycyjnych form często ubolewają z nimi niezwiązani. Tymczasem muzyka tradycyjna wiecznie jest w ruchu, ciągle się zmienia i naturalizuje nowinki. Tak samo mówiono o końcu muzyki tradycyjnej, kiedy akordeon wypierał skrzypce lub dudy, jak wówczas, gdy jego z kolei zastępował syntezator. Między centrum a peryferiami istnieje twórcze napięcie, ciągła gra. Nie tylko wieś czerpie z muzyki miejskiej, inspiracje idą także w drugą stronę.
Choć Dubiny wpisywały się we wcześniejsze o dwie dekady ruchy modernizacyjne – wówczas bigbitowi artyści również sięgali po folklor jako jedno ze swoich źródeł inspiracji – były zespołem przełomowym w lokalnym kontekście. Z tego (między innymi) wynikał ich sukces: przez dziesięć lat istnienia bezustannie grały na potańcówkach, weselach, przeglądach, imprezach studenckich; zagrały trzy z rzędu koncerty w Białostockiej Filharmonii, na które bilety były za każdym razem całkowicie wyprzedane; ich półlegalnie wydawane kasety sprzedawały się na pniu.
Przede wszystkim jednak ich muzyka wzmacniała białoruską tożsamość. Po trzydziestu latach od zawieszenia działalności Dubiny ciągle są zespołem formatywnym dla wielu podlaskich Białorusinów, o czym można się przekonać, przeglądając komentarze pod ich piosenkami na YouTube. Cztery lata temu jednorazowa reaktywacja zespołu przyciągnęła tłumy na potańcówkę „Aksamitny Letni Wieczar”. Jako support zagrał wówczas Dawid Szymczuk Band – młodszy o pokolenie zespół wykonujący klasyczny repertuar Dubin.
Ten kontekst jest chyba najważniejszy dla zrozumienia fenomenu Dubin i ich jednoczesnego przemilczenia. Podkreślający swoją białoruskość zespół – choć zapowiadał największą rewolucję w polskiej muzyce rozrywkowej – nie mógł mieć miejsca w opowieści o monoetnicznej, powojennej Polsce. Przyczyniając się do odbudowania lokalnej tożsamości, muzycy zamknęli sobie drogę do ogólnokrajowej rozpoznawalności.
Przemilczenie historii Dubin zaciemnia obraz powstania disco polo. Podlasie to jeden z mateczników tego gatunku; Janusz Laskowski, ojciec chrzestny disco polo, pierwsze kroki stawiał w białostockich zespołach. W muzyce zespołu Piotra Skiepki pojawiają się wszystkie najważniejsze elementy „muzyki chodnikowej”. Od czerpania z muzyki ludowej i weselnej, rosyjskojęzycznych ballad, przez opiewanie małej ojczyzny, pochwałę lokalności i istnienie w nieoficjalnym obiegu kultury, po symboliczne rozpoczęcie rewolucji wprowadzającej organy elektryczne do muzyki wiejskiej (bez czego – jak pisze Monika Borys w książce „Polski bajer” – disco polo by nie powstało). Nawet znaczący epizod z historii Dubin, kiedy odbywały trasy koncertowe dla diaspory w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a więc tymczasowa emigracja, antycypuje życiorysy części discopolowców. Oczywiście Dubiny nie grały disco polo – są kilka kroków za tym gatunkiem, przywiązane do bigbitu, a nie new romantic i electropopu. W wydanych niedawno książkach Judyty Sierakowskiej i Moniki Borys poświęconych disco polo sporo jest o protoplastach gatunku – obie jednak, zgodnie, nie wspominają o Dubinach (choć piszą o wielokulturowym Podlasiu i wpływach muzyki zza wschodniej granicy na rodzącą się muzykę chodnikową).
Gdy przyszła nowa, kapitalistyczna rzeczywistość, Dubiny przestały istnieć, Skiepko kilka lat spędził na emigracji. Po powrocie zajął się animacją białoruskiej kultury i muzyki, założył zespół folklorystyczny Narewczanki (którym kieruje do dziś).
„Vianie Ruta” ukazała się w momencie szczególnym, gdy władze państwowe budują nacjonalistyczną narrację i podejrzliwie patrzą na mniejszości narodowe. Równolegle do pojawienia się płyty na rynku muzycznym miała miejsce symptomatyczna sprawa: białostocki oddział TVP zdjął z anteny „Tydzień Białoruski” i inne programy mniejszości; przywrócił je dopiero po medialnej krytyce.
Dubiny, „Vianie Ruta 1982–1988”
1000Hz
2020