Nr 2/2025 Na teraz

Viral na scenie

Kamil Bujny
Teatr

Ponad dwa lata temu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu odbyła się premiera „Kordiana;” w reżyserii Patrycji Wysokińskiej – przedstawienia dotyczącego tematu kryzysu zdrowia psychicznego wśród najmłodszych (stąd pojawiający się w tytule średnik, ogólnoświatowy symbol walki z depresją). Spektakl zderzał ze sobą dwie odległe wizje teatru dla młodzieży: takiego, który jest tworzony wyłącznie przez dorosłych i wynika z ich wyobrażeń o byciu nastolatkiem oraz takiego, który powstaje przy udziale osób młodych i odpowiada na artykułowane przez nich potrzeby. Pierwszą z wizji reprezentowała rozpoczynająca pokaz scena rozgrywająca się w przestrzeni XIX-wiecznego salonu, gdzie zblazowani romantycy (Juliusz Słowacki, Adam Mickiewicz, Zygmunt Krasiński, Joanna Bobrowa), posługując się językiem memów, popkultury i Internetu, dyskutowali o literaturze, twórczości i natchnieniu.  Gdy aktorzy zniknęli w kulisach, ich miejsce zajęli wyłonieni spośród osób uczestniczących w zorganizowanych wcześniej warsztatach nastolatkowie, wyraźnie dystansujący się od tego, co zobaczyli – quasi-młodzieżowego teatru dorosłych. Zaczęli więc – niejako w opozycji do ukazywanych wcześniej dylematów znudzonych poetów i ich muzy – rozmawiać o swoich problemach, wśród których najważniejsze okazały się depresja i „zaginięcie” Kordiana, ich nieszczęśliwie zakochanego kolegi. Dalsza część spektaklu, zaledwie inspirowanego dramatem wieszcza, została poprowadzona już wyłącznie z perspektywy nastolatków i dotyczyła ich poczucia osamotnienia oraz przygnębienia wynikającego z presji wywieranej przez rodziców i otoczenie.

Wspomnienie „Kordiana;” powróciło do mnie podczas premiery „POV: masz 12 lat i prze****ne”, zrealizowanej w opolskim teatrze przez Martę Streker. Przedstawienie na podstawie tekstu Mariusza Gołosza – nagrodzonego w Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu – diagnozuje ten sam społeczny problem, co spektakl inspirowany romantycznym dramatem, choć w nieco innej grupie wiekowej. Podczas gdy Wysokińska skupiła się na przeżyciach starszych nastolatków, Streker opowiada o dwunastolatku – wprawdzie już nie dziecku, ale jeszcze nie osobie, która potrafi skutecznie zarządzać emocjami. Jej bohater jest ofiarą przemocy rówieśniczej i wykluczenia. Czuje się nic niewarty, niechciany i niekochany. Wydaje mu się, że wszystkich wokół tylko zawodzi. Postanawia więc uciec.

Arek (Aleksander Gałązka) nie ucieka jednak z domu (choć ostatecznie, gdy kłopoty zaczną się nawarstwiać, ten zamiar w nim narasta), lecz w siebie. Oddala się emocjonalnie od zatroskanej matki (Judyta Paradzińska) i wpada w objęcia Ciemności (Michał Świtała), która obiecuje mu, że jej bliskość pozwoli mu znaleźć upragniony spokój i przeczekać najgorsze. Chłopiec zamyka się we własnym świecie, myśli, że koledzy mają go za przegrywa. Otrzymał przecież od dwójki z nich, Crabbe’a i Goyle’a (Monika Stanek, Rafał Kronenberg), upokarzający prezent: listowne wezwanie do Szkoły Złamasów i Zjebów. Dwunastolatek, reagując na niewybredną prowokację, wchodzi z rówieśnikami w konflikt i podczas szarpaniny rzekomo uszkadza telefon komórkowy jednego z nich. Ci postanawiają to wykorzystać – grożą Arkowi, że jeśli nie spełni ich oczekiwań, o wszystkim powiedzą w szkole. Nie wiedząc, że to podstęp, bo urządzenie było zniszczone już wcześniej, bohater jeszcze bardziej zapada się w sobie: pogrąża w ciemności i grach komputerowych, dzięki którym, choć na chwilę, może zapomnieć o zmartwieniach. Na każdym kroku towarzyszy mu Uporczywa Myśl (Andrzej Jakubczyk), wmawiająca mu, że jest zupełnie do niczego, a jego matka, gdy dowie się, co zrobił z cudzym telefonem, z pewnością wyrzuci go z domu. A tak się składa, że zbliża się termin wywiadówki… Arek dochodzi w tej sytuacji do wniosku, że zostaje mu już tylko ucieczka.

Gdyby trzymać się wspomnianego podziału na spektakle dla młodzieży tworzone tylko przez dorosłych i powstające z udziałem nastolatków, przedstawienie Streker wpisywałoby się raczej w ten pierwszy typ – z tą różnicą, że twórcy i twórczynie „POV: masz 12 lat…” nie infantylizują doświadczeń młodych i nie projektują własnych wyobrażeń na ich temat. Reżyserka wydaje się wyczulona na wszelkiego rodzaju uniwersalizacje i generalizacje. W spektaklu dąży nie tyle do moralizatorskich czy dydaktycznych puent (co w teatrze dla młodzieży zdarza się zbyt często), ile do uchwycenia logiki, którą kierować się może zdesperowany chłopiec. Precyzyjnie uchwytuje mentalność dwunastolatka, wyrażając jego doświadczenia w przekonującej formie scenicznej – opartej na zestawieniu dwóch planów, reprezentowanych przez rzeczywiste i urojone postaci.

Na przykładzie Uporczywej Myśli, podpowiadającej Arkowi same najgorsze scenariusze (fantazmatyczna postać sugeruje, że matka chłopca go znienawidzi, a życzliwa mu ekspedientka [Stanek] umrze z jego winy), Gołoszowi i Streker udaje się ukazać psychologiczne mechanizmy warunkujące depresję – tunelowe myślenie, zniekształcenie poznawcze i głębokie poczucie beznadziei. Twórczynie i twórcy przedstawienia w sugestywny sposób hiperbolizują postaci otaczające bohatera, kreśląc jego krajobraz emocjonalny: koledzy-prześladowcy Crabbe i Goyle (odsyłający do uniwersum Harry’ego Pottera) przypominają bandytów, a twarz ekspedientki, dzięki zastosowaniu kamer i filtrów zniekształcających obraz, jawi się jako nieludzka. Tak tworzona jest projekcja lęków nastolatka, efekt negatywnego i nieświadomego postrzegania przez niego otaczającego go świata.

materiały Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu

Siłą „POV: masz 12 lat…” jest przede wszystkim przekonujące aktorstwo całej obsady, a zwłaszcza – występującego na opolskich deskach gościnnie – Aleksandra Gałązki. Jego Arek jest nie tylko wiarygodnie dziecinny, lecz także przejmująco smutny: mówi i porusza się jak zrozpaczony, pozbawiony nadziei dwunastolatek, wiarygodnie ukazując tak – na przykład poprzez nieobecne spojrzenia czy impulsywne dygotanie nogi – negatywne emocje dziecka. Ciekawie poprowadzona została również rola matki – nie tyle nieobecnej, ile nieświadomej problemów, z którymi zmaga się jej syn. Streker nie wyposaża bohaterów w charakterystyczne cechy, nie przybliża widzowi ich historii i nie tłumaczy motywacji ich postępowania, dzięki czemu nie odwraca ich uwagi od samego Arka, który jest tu najważniejszy. Inne postaci wydają się przez to skonwencjonalizowane i uproszczone do jednej raptem funkcji (kolega-łobuz, nauczyciel-postrach uczniów, dorosły pytający „jak w szkole?” itp.). Nie bez znaczenia wydaje się także fakt, że w rolach Uporczywej Myśli i Ciemności obsadzono aktorów znacznie starszych od Gałązki. Czyżby twórcy próbowali w ten sposób zaakcentować, że problemy, które dotykają bohatera, są od niego znacznie starsze, a co za tym idzie – że w przeszłości mogły dotyczyć również innych?

Opolskie przedstawienie trwa niespełna godzinę, jego tempo jest zawrotne, a na scenie pojawia się wiele postaci. Niektóre pomysły i dramaturgiczne rozwiązania nie zostają przez to wystarczająco wyeksponowane lub rozwinięte, a jedynie zasygnalizowane. Należy do nich regularnie powracający obraz przebywania w wodzie. Przestrzeń działań aktorskich wyznacza funkcjonalna metalowa konstrukcja (scenografia: Katarzyna Leks), do której przymocowano między innymi basenową drabinkę – bohater na samym początku spektaklu wchodzi po niej na scenę. Na planszach, służących do wyświetlania projekcji z gier video (projekcje i światła: Kacper Scheffler), czytamy, że „dotarcie do drabinki oznacza ukończenie poziomu”. Podczas zebrania nauczyciel wychowania fizycznego stwierdza, że Arek „regularnie się topi”. Sam bohater, przyodziawszy w jednej ze scen specjalny czepek i okulary pływackie, pantomimicznie ogrywa pływanie, a na sam koniec, na chwilę przed zgaśnięciem świateł, po szczerej rozmowie z matką stwierdza, że musi iść na basen, by ćwiczyć. Kostium aktora grającego Uporczywą Myśl to obcisły, trykotowy kombinezon, przypominający strój kąpielowy (kostiumy: Salma Aldoory). Wymowa tej metafory (życia jako pływania: po niebezpiecznych wodach, we rwącej rzece, pomiędzy rozszalałymi falami itd.) okazuje się jak najbardziej czytelna, zwłaszcza że podejmowana jest w podobny sposób przez wielu innych twórców – między innymi w „Jeziorze” Darii Kopiec i spektaklu „Chłopaki płaczą” Michała Buszewicza z Teatru Dramatycznego w Warszawie czy w serii obrazów Kristiny Mésároš, ukazujących pływaczki otoczone metafizycznymi złotymi kręgami. Trudno jednak powiedzieć, że to porównanie organizuje spektakl bądź potęguje wpisane w niego sensy. Traktowane jest bowiem dość swobodnie, a miejscami nawet niekonsekwentnie. Jeśli na początku spektaklu chłopiec wchodzi do basenu, a pod koniec stwierdza, że wybiera się na basen, to należałoby zapytać: w którym momencie właściwie wyszedł z tej wody i dlaczego?

Nie wiem, czy to celowe działanie twórców i twórczyń, ale w Arku nie dostrzegam ani jednej rysy afirmatywnej – a przynajmniej żadna nie została uwydatniona w spektaklu. Czy ten nastolatek ma jakieś pasje? Może jest nią właśnie pływanie, mimo że – jeśli wierzyć wuefiście – niezbyt dobrze sobie z nim radzi? Czy o czymś marzy? Czy komuś ufa? Czy coś mu sprawia przyjemność? Tego się nie dowiadujemy. W tytule spektaklu znajdziemy jednak uzasadnienie tak konstruowanego obrazu głównego bohatera. „POV”, czyli skrót od angielskich słów „Point of View”, określa przecież perspektywę, z której – na przykład w mediach społecznościowych – opowiada się jakąś historię. W tym przypadku punkt widzenia wyznacza – zgodnie z rozwinięciem tytułu – perspektywa dwunastolatka, który ma prze****ne. Nic więc dziwnego, że jego optyka jest pesymistyczna, że dostrzega i pokazuje tylko to, co złe: doświadcza przecież problemów i nie jest szczęśliwy. Streker ukazuje chłopca takiego, jakim on sam siebie widzi. W tym ujęciu zrozumiały wydaje się także niedługi czas trwania spektaklu, wymuszający na realizatorach szybki przebieg i montaż kolejnych scen, co uniemożliwia pogłębianie portretów psychologicznych postaci i cieniowanie obrazu świata przedstawionego. Tik-tokowy trend kręcenia filmików czy tworzenia memów pod hasłem „POV” wymusza zwięzłość i lapidarność, redukowanie prezentowanych zdarzeń do esencji, a treści – do niezbędnego minimum. Gołosz i Streker dopasowują więc niełatwą treść sztuki do viralowej konwencji przedstawienia. Pozwala im to mówić o problemach młodzieży w sposób, który wydaje się jej najbliższy – bez dodawania od siebie tego, co oni sami, jako dorośli, mogliby uznać za ważne.

Twórcom udaje się zatem uniknąć wszystkich możliwych mielizn teatru dla młodej publiczności: nie pouczają swoich widzów, nie stawiają się wyżej od nich, nie traktują ich z pobłażaniem. Są żywo i szczerze zainteresowani ich sprawami, pozostają otwarci na nowe formy komunikacji i oryginalne sposoby wyrazu. Dzięki temu „POV: masz 12 lat i prze****ne”, podobnie jak „Kordian;” Wysokińskiej, ma szansę budować w młodych odbiorcach poczucie, że nie są oni w swoich problemach osamotnieni, że mają się z kim i gdzie solidaryzować. To ważne, by pokazywać, że każdy, niezależnie od wieku, z czymś sobie czasem nie radzi i że w samym tym fakcie nie ma nic złego. Mówienie o problemach warto normalizować – tak w teatrze czy na TikToku, jak i w prawdziwym świecie. Może wówczas zdamy sobie sprawę z tego, że każdy ma czasem (ale nie permanentnie) prze****ne i nauczymy się, jak żyć z tą perspektywą.

„POV: Masz 12 lat i prze****ne”
na podstawie sztuki o tym samym tytule Mariusza Gołosza

reżyseria: Marta Streker

scenografia: Katarzyna Leks
muzyka: Maciej Zakrzewski
kostiumy: Salma Aldoory
światło, projekcje: Kacper Scheffler

Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu
premiera: 11 stycznia 2025