Nr 11/2021 Na teraz

Trauma po traumie

Dominika Gracz-Moskwa
Komiks

„Trawa” autorstwa Keum Suk Gendry-Kim jest jednym z tych komiksów, na który ludzie czekali od lat; który jeszcze przed pojawieniem się na polskim rynku miał swoje oddane grono wielbicieli za sprawą edycji zagranicznych i który automatycznie po wydaniu wszedł do swoistego kanonu najważniejszych zagranicznych komiksów wydanych w Polsce.

„Trawa” to historia Lee Ok-seon, jednej z setek tysięcy przymusowych pracownic seksualnych, zwanych także “pocieczycielkami”. Po masakrze nankińskiej (1937-1938), w trakcie której japońska armia zamordowała (jak się szacuje) nawet 400 tysięcy osób, Japonia – podbijająca od końca XIX wieku kolejne terytoria Chin, Azji Południowo-Wschodniej i Oceanii – przyjęła plan zakładania na okupowanych ziemiach tak zwanych „ośrodków pocieszenia”, miejsc nazywanych przez niektórych wojskowymi domami publicznymi dla japońskich żołnierzy – z tym jednak, że „pocieszycielki” nie były dobrowolnymi pracownicami seksualnymi. Porywane (a czasem sprzedawane lub zwabiane podstępem – obietnicą pracy) kobiety z terenów Chin, Korei, Wietnamu, Filipin i innych podbitych krajów, a także samej Japonii, były tam gwałcone, maltretowane, głodzone i ostatecznie często zabijane (zwłaszcza, gdy widmo japońskiej klęski w ramach II Wojny Światowej było już dość oczywiste). Piszę „kobiety”, ale należy pamiętać o tym, że ofiarami japońskiej armii padały również dzieci – dziewczynki w wieku kilkunastu lat. Te, które przeżyły grozę „ośrodków pocieszenia” i wróciły do swoich domów, spotykały się zazwyczaj z wykluczeniem, ostracyzmem i odrzuceniem. Innymi słowy: kobiety, które ocalały z obozów „pocieszycielek”, postrzegane były jako zhańbione: były hańbą dla swoich najbliższych. Z tego powodu prawda o japońskich zbrodniach na tle seksualnym na okupowanych terenach była przez wiele lat pomijana i negowana. I chociaż ostatecznie rząd Japonii w 1993 roku potwierdził fakt tworzenia owych miejsc i zmuszania kobiet do pracy seksualnej, to proces „zadośćuczyniania” ofiarom budzi co najmniej niesmak, a wręcz oburzenie. Milczenie japońskiego rządu w tym temacie przerwały dopiero publiczne wystąpienia ofiar, które domagały się przeprosin (wystąpienia zapoczątkowała Kim Hak-Sun w 1991 roku). Wystosowywane przez japoński rząd oświadczenia były później negowane (w 2009 roku ówczesny premier Japonii Shinzō Abe mówił o braku dowodów na to, że kobiety były przymuszane do świadczenia usług seksualnych – choć później za te słowa przepraszał), głos ofiar był pomijany w rozmowach między rządami Japonii i Korei, a fundusz „Asian Women’s Fund”, powołany na rzecz ofiar, był przez wiele z nich bojkotowany, bowiem odszkodowania pochodziły z prywatnych środków. Ostatecznie temat „pocieszycielek” do dzisiaj jest źródłem dyplomatycznych sprzeczek, w ramach których Japonia nieustannie próbuje temat umniejszać, uciszać, a czasem nawet negować. W ramach porozumienia pomiędzy Japonią i Koreą z 2015 roku japoński rząd oświadczył, że: „(…) kwestia ta została nieodwołalnie rozwiązana”.

Ten historyczny wstęp jest niezbędnym, choć absolutnie skrótowym i uproszczonym tłem dla dwóch komiksowych historii. Pierwsza to – dominująca – opowieść Lee Ok-seon o jej życiu i przeżytej traumie. Druga to – widoczna w mniejszym stopniu, ale jednak obecna – historia samej autorki, Keum Suk Gendry-Kim, podejmująca temat tworzenia tego komiksu oraz próbę odpowiedzenia na pytanie, jak opowiadać o kwestiach tak upiornych.

Autorka pozwala snuć swojej bohaterce opowieść od samego początku – zanim będziemy świadkami porwania Lee Ok-seon i dalszych losów, poznajemy historię jej dzieciństwa naznaczonego ogromną biedą i głodem. Dzięki temu, że Keum Suk Gendry-Kim nie wrzuca nas od razu w centrum wydarzeń, możemy zapoznać się ze społecznym tłem i lepiej zrozumieć nie tylko to, jak potoczyły się losy Lee Ok-seon, ale i całej masy dziewcząt takich jak ona. Komiks jest bowiem próbą oddania głosu Lee Ok-seon, za którym majaczą tysiące innych losów – tyle że nieopowiedzianych, niesłyszalnych, podobnych do losu naszej bohaterki, ale przecież za każdym razem pojedynczych i różnych; świadectwem, którego nie da się łatwo wymazać czy prosto przemilczeć. Dlatego też Keum Suk Gendry-Kim doskonale rozumie, że opowieść Lee Ok-seon musi balansować między pojedynczym i ogólnym, między tym, co w poetyce świadczenia wsobne, a tym, co będzie zrozumiałe dla odbiorcy. Jednocześnie autorka niczego nie upraszcza i nie spłyca – daje nam pełną historię, z wszystkimi jej niuansami i bez hollywoodzkich happy endów. Bo ostatecznie Lee Ok-seon przyznaje: „Od chwili, gdy matka mnie urodziła, nigdy nie poczułam, co to szczęście”.

Komiks jest porażającym i przejmującym świadectwem – ale, co niezwykle ważne, nie jest świadectwem celowo szokującym, zwłaszcza w kontekście graficznego przedstawiania przemocy seksualnej. Keum Suk Gendry-Kim z niezwykłą wrażliwością i wyczuciem przedstawia terror życia bohaterki i innych przymusowych pracownic seksualnych. Nie ucieka od tematu i nie eufemizuje go, ale szanując swoją rozmówczynię i inne ofiary, skupia się przede wszystkim na świadectwie i emocjach Lee Ok-seon, a nie na samych aktach gwałtu. Dzięki temu ewentualna brutalność obrazu nie przesłania nam najważniejszego – doświadczenia ofiary. Nie dochodzi więc do trywializacji, do sprowadzenia tragedii setek tysięcy kobiet do obscenicznego rysunku. Autorki nie interesuje „mocny” obraz, który miałby „przedstawić” akt przemocy, ten wszak pozostaje tutaj na granicy niewypowiadalnego. Interesuje ją raczej, jak owa przemoc – jako pewien punkt graniczny i krytyczny, promieniujący na kolejne obszary życia – oddziałuje na bohaterki. Bo przecież to, co spotkało bohaterkę i inne ofiary, to znacznie więcej: to ból, wstyd, poniżenie, to odebrana podmiotowość, to często fizyczne okaleczenie i późniejsze problemy ze zdrowiem, to zaprzepaszczona przyszłość i złamane życiorysy, a czasem także śmierć.

Dodatkową wartością polskiego wydania są także dwa teksty: krótki artykuł „Kwestia niewolnictwa seksualnego w japońskiej armii” autorstwa Yuri Myeong-suk (badaczki wizytującej w Centrum Badań nad Przymusową Pracą Seksualną na Uniwersytecie w Szanghaju), który pomaga nakreślić dodatkowy, historyczny kontekst, oraz drugi, umieszczony na początku polskiego wydania tekst Joanny Ostrowskiej (autorki m.in. „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II Wojny Światowej”) „Ocalałe”, pozwalający umiejscowić indywidualną historię Lee Ok-seon w jeszcze szerszym, globalnym kontekście. Ostrowska zwraca uwagę na uniwersalność zjawiska przemocy w stosunku do kobiet ze strony systemu będącego wynikiem wojny. Przytacza w tym celu fragment książki Alaine Polcz, „Kobieta na linii frontu”, opisującej doświadczenia Węgierek masowo gwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej. Prowadzona przez mężczyzn wojna zawsze wytwarzać będzie narzędzia i sytuacje seksualnej przemocy w stosunku do kobiet. Ostrowska podkreśla jednak dodatkowo nie tylko sam fakt istnienia systemu, który kobiety krzywdzi, ale także systemu, który następnie tę krzywdę przykrywa – postaw społecznych, obecnych także wśród kobiet (które zapewne przypisać można zarówno zinternalizowanej mizoginii, jak i wynikających z niej uznawanych przez ogół wartości), winą za gwałt obarczających ofiarę, a nie sprawcę czy system; zrzucających na ofiarę odpowiedzialność za zachowanie sprawcy. Zmusza to tym samym ofiarę do milczenia na temat doświadczonej krzywdy, odsuwa ją na margines społeczności i podważa wiarygodność jej osobistego doświadczenia.

A o świadectwo w tym komiksie właśnie chodzi – i to o świadectwo, które działa na wielu polach. Bo z jednej strony jest to oczywiście płaszczyzna, w ramach której ofiary, w tym wypadku Lee Ok-seon, mogą „swobodnie” i bez oceniania opowiedzieć swoją historię. Z drugiej strony – jest to także pewien gest polityczny, wbicie klina w całą dotychczasową, oficjalną narrację, która toczyła się ponad głowami ofiar i do której często nie były one w ogóle dopuszczane. W tym kontekście jeszcze mocniej docenić można decyzję Keum Suk Gendry-Kim, aby historię tę opowiedzieć przez pryzmat jednostkowych doświadczeń Lee Ok-seon. Dzięki temu komiks staje się platformą świadczenia i – mimo że nie usuwa z horyzontu perspektywy historycznej – nie serwuje prostego wykładu z historii czy też nie tworzy sztucznego i mylnego wrażenia kompletności. Wreszcie – patrząc z perspektywy choćby polskiego wydania – „Trawa” daje szansę, by losy Lee Ok-seon i historie innych ofiar mogły opuścić wytłumiającą i wygłuszającą przestrzeń japońskiej polityki historycznej, docierając do osób, które do tej pory miały szczątkowe lub żadne pojęcie na temat przeżyć „pocieszycielek”.

Trzeba podkreślić jeszcze jedną rzecz. „Trawa” to nie tylko komiks ważny, potrzebny, istotny z punktu widzenia mówienia o historii. To także komiks po prostu dobry jako komiks per se. Komiks świetnie skonstruowany, który o rzeczach trudnych opowiada z zadziwiającą wręcz wprawą, świetnie wyważając akcenty, stopniując napięcie i dzieląc opowieść na części okraszone zgrabną klamrą kompozycyjną. Stworzony z ogromną wrażliwością w stosunku do samej historii i jej bohaterki. W końcu to komiks niezwykle ciekawie namalowany, bo Keum Suk Gendry-Kim maluje pędzlami i umiejętnie łączy prosty rysunek, świetnie sprawdzający się w sprawnym komunikowaniu wydarzeń, z bardziej ekspresyjną kreską, stosowaną przede wszystkim do przedstawiania natury i pejzaży.

Na „Trawę” warto było czekać – i zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Bo to komiks o tych, które są jak trawa – a ta „ugina się na wietrze i podnosi się ponownie nawet po przydeptaniu”.

 

Keum Suk Gendry-Kim, „Trawa”
tłumaczenie: Łukasz Janik
Centrala - Mądre komiksy
Poznań 2021