Z Katarzyną Roj o projekcie „Pole regeneracji. Wystawa o Wrocławskich Polach Irygacyjnych” rozmawia Tercet ¿CBA?
Obecnie obserwuję pola irygacyjne we Wrocławiu, na które trafiłam w poszukiwaniu przestrzeni dla siebie podczas pierwszej fali pandemii. Odwiedzanie tego miejsca było odskocznią od uczucia zamknięcia w niewielkim mieszkaniu, później zaczęło odgrywać ważną rolę w życiu zawodowym. Narodziła się koncepcja projektu badawczego i kuratorskiego zatytułowanego „Pole Regeneracji. Wystawa o Wrocławskich Polach Irygacyjnych”. Prezentuję ją w galerii Dizajn BWA Wrocław od 9 lipca do końca października.
Identyfikuję się ze stwierdzeniem, że jestem kuratorką prowadzącą nie tyle badania, ile obserwacje. To podejście jest mniej zobowiązujące i lepiej opisuje dynamikę mojej praktyki kuratorskiej. Myśląc o aktualnej wystawie jak o źródle wiedzy, zdecydowałam się na wyciszony, bezpośredni i zarazem emocjonalny ton narracji zamiast zarzucania odbiorców informacjami o stanie badań czy o zmianach, jakie zachodzą na wspomnianym terenie. Wybrałam opowieść pierwszoosobową, bo taki komunikat bardziej angażuje publiczność.
Długo miałam w sobie obawę przed stosowaniem słowa „badać” w połączeniu z moją działalnością. Wasze ujęcie badań artystycznych i tradycja tej dziedziny pozwoliły mi jednak dostrzec, jak szerokie znaczeniowo jest to pojęcie. Wcześniej zauważałam raczej tendencję do nadużyć semantycznych w kontekście aktywności kuratorskich. „Badania” wydawały mi się zresztą mało elastyczne i zbyt mocno kojarzone z dyscyplinami naukowymi, które zazwyczaj nie dyskutują z działalnością artystyczną na partnerskich zasadach
Dobrze, kiedy działania artystyczne i naukowe towarzyszą sobie, współpracują lub zgrzytają. Przebywanie w swoim królestwie nie jest tak ekscytujące, jak bycie na granicy. Moje podejście obserwatorki można opisać w ten sposób: kiedy czuję lepkość tematu, a w dodatku intuicja podpowiada mi, że w podobny sposób ów temat może działać na potencjalnych odbiorców i odbiorczynie, wtedy zaczynam budować solidny aparat pojęciowy. Mapuję przestrzeń dyskursu wokół danego zagadnienia, szukam w wielu miejscach, sprawdzam, jak idee i obszary wiedzy pracują w połączeniach z innymi królestwami. Często wspominam słowa artysty Łukasza Rusznicy, który uważa, że na pewnym poziomie jeden plus jeden równa się trzy. Interdyscyplinarne współprace wnoszą nową wartość i generują najciekawszą formę prezentowania świeżej wiedzy na dany temat.
Pola irygacyjne powstały 28 czerwca 1881 roku jako główna oczyszczalnia ścieków w Breslau, późniejszym Wrocławiu. Przetrwały jako główna wrocławska oczyszczalnia ścieków do roku 2015. Przez 134 lata pompowały najpierw ścieki niemieckie, potem polskie, a wraz z rozwojem miasta pola zaczęły puchnąć od nadmiaru zanieczyszczeń. Wytworzył się wodno-bagienny ekosystem, żywy i odporny. Pola irygacyjne to nie tylko rozległy obszar rozciągający się na powierzchni ponad tysiąca hektarów. To także perła lokalnego środowiska ornitologicznego. Jeszcze w 2009 roku mieszkało tu 221 gatunków ptaków, wśród nich 21 zagrożonych wyginięciem.
Trudno dostępna na rynku książka pod tytułem „Ptaki Wrocławia”, zbierająca 200 lat badań ornitologicznych z tego obszaru. Ornitolodzy uchwycili w niej moment głębokiego trwania przyrody, podczas gdy źródła historyczne z innych dyscyplin naukowych wyznawały raczej zasadę rywalizacji i podziałów. Najpierw Niemcy mówili o sobie w swoim języku, później Polacy przywoływali niemieckich badaczy, dając do zrozumienia, że ich era już się zakończyła i przyszedł czas na nowe badania.
Szczególnie zainteresowały mnie historie dwóch gatunków ptaków: podróżniczka białogardłego i wrony siwej. Wedle wspomnianego opracowania, podróżniczek białogardły widziany był na polach irygacyjnych jeszcze przed pierwszą wojną światową, inaczej niż wrona siwa, która zaczęła gniazdować w mieście już po drugiej wojnie światowej, wraz z napływem nowej ludności. Można powiedzieć, że jest początkiem polskiego rozdziału na tych ziemiach. Los tych dwóch ptaków pozwolił mi wyrazić napięcie w temacie ciągłości pomiędzy Breslau i Wrocławiem, wyjść poza binarną perspektywę i uchwycić kontinuum miejsca. Kiedy po raz pierwszy rozmawiałam o swoim odkryciu z profesorem Janem Kotuszem, dyrektorem Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego, partnerem wystawy, on złapał się za głowę i powiedział: „To jest tylko koincydencja, nie ma pani żadnych dowodów na to, że wrona nie gniazdowała w mieście wcześniej. Po prostu nie były prowadzone badania na ten temat w Breslau, podczas wojny”.
Na tym polega najpiękniejsza różnica pomiędzy badaniami artystycznymi a naukowymi. Dla profesora była to tylko koincydencja, a dla mnie możliwość wyrażenia pewnego napięcia. To są właśnie te zgrzyty w oficjalnych narracjach, których poszukuję i które chcę pokazać publiczności.
Pola są hiperobiektem – nie tylko dużym obszarem przyrodniczym i technicznym, ale też tworem pojęciowym, i to bardzo złożonym. Zależało mi, by wychwycić zarówno historyczne konteksty, jak i rozmaite napięcia związane z ich obecnością w mieście. Razem z artystami i projektantami biorącymi udział w projekcie badaliśmy je w kontekście pojęcia kontinuum, XIX-wiecznych programów higienicznych, koncepcji ekologicznych czy archeologii tak zwanych rozwiązań opartych na działaniu przyrody. Na podstawie przekształceń pól chciałam opowiedzieć, jak zmieniało się miasto i jego mieszkańcy, ich praktyki społeczne i konsumpcyjne. Na przykład bagno i ostoja ptasia powstały tam w wyniku nadpodaży ścieków i rozwoju miasta, a więc w wyniku niewydolności tego systemu oczyszczania. Dziś jednak wydają się nam tworem zupełnie naturalnym, który wymaga naszego wsparcia. W historii pól pięknie odbijają się też procesy transformacji ustrojowej. Tych wątków i kontekstów jest tu naprawdę bardzo dużo i wszystkie mają swój kulturowy ciężar. Niełatwo pomieścić je na jednej wystawie, a w redakcji pomagała mi metoda Zettelkasten, którą przedstawił mi Kuba Mazurkiewicz. Opracował ją Niklas Luhmann, niemiecki socjolog zajmujący się teorią systemów i cybernetyki społecznej. Pozwala ona na tworzenie hipertekstu i łączenie notatek w nielinearną strukturę. Dziś jest wiele narzędzi, które pozwalają na korzystanie z tej metody w wersji cyfrowej, coś na wzór prywatnej, tematycznej wikipedii. Ja korzystam z aplikacji o nazwie „Obsidian”. Rzeczywistość cyfrowa pozwala na tagowanie i katalogowanie, ale ta metoda dodatkowo łączy ze sobą fakty w sposób dynamiczny. Pozwala ujrzeć wiedzę pod postacią grafu, na którym widzisz przenikające się ze sobą tematy. Dla mnie wystawa to również narzędzie, które działa w sposób podobny do hiperlinku, tylko w przestrzeni rzeczywistej. Uzupełnia funkcjonujące źródła o nowe wątki historyczne, kulturowe i artystyczne. Muszę przyznać, że ten wyciszony i monotonny krajobraz dla wielu osób nie jest zbyt spektakularny, dlatego zależało mi, by wystawa dostarczała tropów i narzędzi pozwalających na przeczytanie pól i uruchomienie swojej wyobraźni, czerpanie z nich fizycznej przyjemności.
Opowieścią dla tych, którzy nie mogą tam pojechać. Obecnie na tym obszarze jest zagrożenie pożarowe. W dużej części pola są zamknięte przez zarządcę. I wtedy na ratunek przychodzi wystawa, która jest nośnikiem informacji. Ma pobudzić apetyt, ponieważ brak głodu poszukiwacza i brak potrzeby weryfikacji zgromadzonych w galerii sztuki informacji przez odwiedzających byłby dla mnie jeżeli nie klęską, to na pewno negatywnym doświadczeniem kuratorskim.
Po raz pierwszy odwiedziliśmy pola w celach rekreacyjno-badawczych razem z Joanną Nawrot i Arturem Błaszkiewiczem z Rady osiedla Osobowice-Rędzin oraz z Łukaszem Rusznicą, który pracował już wtedy nad projektem „Wszystkie imperia upadną”. Zainteresował go wątek umierania w kontekście ruin i reliktów. I tak zaczął się pierwszy plener na polach. Przez kolejny rok byliśmy z Łukaszem bardzo blisko i stał się dla mnie kimś w rodzaju shadow curator. Jesienią dołączył do nas Kacper Kowalski, fotograf i pilot. Jego obecność w projekcie pozwoliła nie tylko zmierzyć się ze skalą, ale też zobaczyć pola jako wielką istotę wegetalną, jeden organizm.
Aleksandra Gierko, której doktorska rozprawa o polach w aspekcie krajobrazowym wskazywała na wiele projektowych możliwości, zaczęła w ramach wystawy drążyć temat przeszłości pól – czym były, zanim stały się oczyszczalnią. Na wystawę przygotowała dziewięć akwarel. Od początku była wielkim wsparciem merytorycznym dla projektu. Natomiast audycja „Świt”, którą zrobiłam wraz z Danielem Brożkiem, opowiada o polach, ale prezentuje również nasze nagrania terenowe. Pozwolę sobie wspomnieć ważny dla mnie fragment tego słuchowiska: „Powoli zawiązywała się symboliczna świta osób sympatyzujących z polami. Było nas z każdym dniem coraz więcej. Prace artystyczne zaczęły wyłaniać się jakby same. Zaczęłam o tym myśleć jak o wydłużonym plenerze, na którym liczy się nie tylko efekt, ale sama obecność i przyjemność z tym związana”.
Wiedziałam, że chcę pracować także z Kają Gliwą, która odpowiada za wizualny efekt finalny całej ekspozycji. Do współpracy zaprosiłam też Olafa Brzeskiego, rzeźbiarza prezentującego na wystawie tajemniczy obiekt wyciągnięty z bagna, grupę projektowo-badawczą CENTRALA, autorów trzech scenariuszy przyszłości, Mikołaja Moskala portretującego pola w plenerze, poetkę Ilonę Witkowską, która nagrała tekst o przemianie materii, kartografa Marcina Siehankiewicza, który przypomniał kształt starorzecza na polach, Dominikę Kulczyńską, autorkę miękkiej i czułej makiety, Wojciecha Kołacza, który zinterpretował choreografie znane z obrazów Chełmońskiego oraz Monikę Opiekę-Nowak, która przygotowała seans 28 zapachów pól. Dla wielu wrocławian historia pól to ich smród. Czułam, że jeżeli przekonam ich, że pachną rozmaicie, to uda mi się skraść ich uwagę.
Chciałabym rozwinąć wątek emocjonalnych relacji ludzi z polami irygacyjnymi. Obecnie na terenie tego obszaru prowadzona jest inwentaryzacja przyrodnicza. Przyszłość zależy od wyników tych badań, dlatego zadaję sobie pytanie o to, jak uzupełnić ekspertyzę przyrodniczą o wartości emocjonalne i estetyczne. Mam wrażenie, że dyscypliny naukowe nie są w stanie ująć tej wiedzy wyczerpująco. Widzę ogromny potencjał dyscyplin projektowych, artystycznych w stworzeniu nowego języka komunikacji o przyrodzie, środowisku, ekologii. Musimy zmienić perspektywę postrzegania człowieka jako czegoś odrębnego od przyrody.
Chcę też zorganizować w przyszłości warsztaty scenariuszowe mapujące perspektywy i przyszłe możliwości zagospodarowania pól wymagających nowej polityki wodnej. Obecnie zostały pozbawione stałego dopływu wody, przez co ponadstuletni wodno-bagienny ekosystem wysycha. Choć czekamy na ekspertyzy, widać to gołym okiem, a ja zaobserwowałam to niepokojące zjawisko podczas badań terenowych w ramach moich kuratorskich aktywności. Jestem fanką aktywności regenerujących (regenerative design), które pokazują rzeczywistość jako jedność, bez podziałów na przyrodę ożywioną i nieożywioną, obszar ludzki czy nieludzki. Ale to jeszcze długa droga przemian, jakie muszą zajść w myśleniu o naszych relacjach z otoczeniem. Posługuję się terminem „sanatorium” w kontekście pól, bo wierzę w ich pozytywny wpływ na człowieka, zarówno w wymiarze fizycznym, jak i emocjonalnym, choć wyobrażam sobie te tereny jako sanatorium międzygatunkowe, sprzyjające przede wszystkim istotom tam żyjącym. Zależy mi więc na tym, aby wypracować takie rozwiązania, które będą adekwatne dla pól i zapewnią im odporność, również w dalekiej przyszłości. To bardzo skomplikowane zadanie, wymagające woli politycznej, niemałych pieniędzy, a także zgody na elastyczność działania, bo to praca na żywym organizmie. W wielu kolaboracjach.
Katarzyna Roj – kuratorka, redaktorka i autorka wielu tekstów oraz publikacji na temat kultury materialnej. Prowadzi program galerii Dizajn BWA Wrocław, w którym koncentruje się na upowszechnianiu zagadnień związanych z projektowaniem odpowiedzialnym społecznie, odpornością, nadkonsumpcją oraz wykorzystaniem narzędzi projektowych w procesach adaptacji do zmiany klimatu. Obecnie prowadzi w galerii długofalowy projekt „Żyjnia”, czyli przestrzeń społeczną i edukacyjną galerii, która w czasie wolnym od zajęć programowych pełni funkcję dostępnego i darmowego miejskiego sanatorium oraz zajmuje się zagadnieniem regeneracji w aktywnościach projektowych. Kuratorka wystawy „Pole Regeneracji. Wystawa o Wrocławskich Polach Irygacyjnych”.