Prowadzony przez Pawła Dunajkę wrocławski label outlines, wraz z odnogą guides, to nie tylko wydawnictwo prezentujące najbardziej progresywne prądy tanecznej i eksperymentalnej muzyki elektronicznej. To także szerszy kuratorski projekt wyrastający z fascynacji formą, rytmem i sztuką generatywną. „REIFSMA” – nowa kaseta będąca efektem współpracy polskiego duetu IFS z japońskim wokalistą MA – stanowi argument na rzecz tej diagnozy i reprezentatywny przykład profilu outlines.
Punktem wyjścia dla muzyki, która ukazuje się w outlines, jest footwork – nurt tanecznej elektroniki oparty na tempie 160 BPM (uderzeń na minutę). Jego źródeł należy poszukiwać na undergroundowej scenie dance w Chicago, lecz na przełomie lat 90. i zerowych nowego milenium gatunek eksplodował i objął zasięgiem cały świat. Do dziś pozostaje jednym z najbardziej kreatywnych, podatnych na eksperymenty nurtów na alternatywnej scenie tanecznej. Ambasadorem footworku w Polsce jest między innymi wspomniany Paweł Paide Dunajko – DJ, promotor muzyczny, wielbiciel sztuki generatywnej, a niegdyś także autor poezji konkretnej (więcej o genezie polskiego footworku oraz o swoich inspiracjach Dunajko opowiadał w dwuczęściowym wywiadzie z 2018). W 2016 roku postanowił uruchomić własny label. Ukazującym się w nim kasetowym wydawnictwom przyświeca mniej parkietowa, a bardziej awangardowa wizja footworku: minimalistycznego, ograniczonego jedynie do ascetycznych groove’ów. W katalogu figurują artyści światowego formatu, tacy jak AGF czy Jana Rush, której ostatnie wydawnictwa są regularnie i entuzjastycznie opisywane na łamach najbardziej opiniotwórczych mediów muzycznych na świecie. W outlines wydali swoje nagrania również muzycy luźno dotąd związani ze sceną taneczną, z Hubertem Zemlerem na czele. Jego „groove 8” w pełen inwencji sposób wpasował się w stylistykę nakreśloną przez profil labelu. W 2020 został powołany do życia sublabel guides, w którym ukazują się nagrania prezentujące bardziej otwarte podejście do rytmu i tempa 160 BPM, często oparte na dekonstrukcji bądź wykorzystujące ideę generatywności, jak algorave – nurt w elektronice, w którym proces kompozycji jest wynikiem twórczego wykorzystywania algorytmów. Zarówno w outlines, jak i w guides istotną rolę odgrywają kasetowy nośnik (nawiązujący do undergroundowej sceny tanecznej Chicago) oraz szata graficzna okładek (autorstwa Iwony Jarosz, a od niedawna Marty Sieczkowskiej), będąca odzwierciedleniem zamiłowania Dunajki do partytur graficznych (swoją drogą, pokrewnych z wizualnym aspektem poezji konkretnej).
Istotny wkład w działalność wrocławskiego labelu wnosi Mateusz Wysocki, znany z solowego projektu Fischerle, ale również kierujący wydawnictwami Pawlacz Perski i Patalax. Wysocki nie tylko publikował w outlines/guides swoje nagrania, ale także odpowiada za mastering większości kaset. Jest również połową duetu IFS, który współtworzy z Krzysztofem Ostrowskim – producentem specjalizującym się w eksperymentach z alternatywnymi nurtami muzyki tanecznej, współpracującym między innymi z Kubą Ziołkiem i labelem Brutality Garden. Jako IFS Wysocki i Ostrowski udzielają się również na polu ghost produkcji dla rodzimych raperów. Przykładem takiej współpracy może być ubiegłoroczna kolaboracja z weteranem warszawskiej sceny Pryksonem Fiskiem wydana dla U Know Me Records.
Zamiłowanie do abstrakcyjnych eksperymentów z rytmem, ale i doświadczenie we współpracy z wokalistami okazały się kluczowym punktem w kooperacji z pochodzącym z Japonii (i równie otwartym na eksperyment) MA. Jak się jednak okazuje, do tej kooperacji doszło przypadkiem. Pierwotnie za mikrofonem stanąć miał inny Japończyk – raper ALchinBond, z którym IFS przygotowali utwór na kompilację „Grids 2”. Do aliasu finalnie nie doszło, a w poszukiwanie zastępcy zaangażował się Dunajko. Wtedy na horyzoncie pojawił się MA, artysta eksperymentujący zarówno z rapem, jak i poszerzonymi technikami wokalnej ekspresji. W 2019 roku ukazał się jego solowy album „AMA” w uznanym berlińskim labelu Morphine Records, prezentującym w swoim katalogu eklektyczny zestaw nagrań eksperymentalnych artystów wywodzących się spoza „zachodniego” obiegu muzycznego. Label prowadzi Libańczyk Rabih Beaini – DJ, producent muzyczny, częsty gość festiwalu Unsound. To on umożliwił MA wyjście ze swoim repertuarem poza lokalną scenę. „AMA” można uznać za artystyczne credo Japończyka. Na samplodeliczny galimatias składa się mnóstwo szumów, bulgoczącego noise’u, zdeformowanych melodii, a w repertuarze wokalnym głównie melodeklamacje, okazjonalne zaśpiewy i rapowe frazy z subtelnym dodatkiem pozawerbalnych ekspresji w tle. Drugie wydawnictwo MA to duet z włoskim producentem Nicolą Rattim, wydany w 2021 roku dla labelu Where To Now?. W tym przypadku trip-hopowe, nasycone dubową przestrzenią i melodyjnością modularnych syntezatorów ścieżki budują klimatyczną aurę dla wyciszonej opowieści MA. To bardziej szepty niż krzyki, bardziej spoken word niż rap.
Na tle wcześniejszych realizacji Japończyka spotkanie z duetem IFS może zaskakiwać polotem i wszechstronnością, z jaką został potraktowany aspekt wokalny, liryczny i językowy. Polacy wtłaczają frazy MA w wyrazisty groove, wydobywając na pierwszy plan pełen rytmiczności flow. Pracując z dostarczonymi partiami wokalnymi, nie tylko nadają artykulacji artysty większej niż dotąd wyrazistości, ale i skupiają uwagę na unikatowości samego języka japońskiego. Jego charakterystyczne brzmienie i dynamikę błyskotliwie wplatają w rytmiczną kawalkadę. Z większą uwagą traktują również dźwięki będące efektem eksperymentów z poszerzoną artykulacją wokalną. Wszystko to sprawia, że „REIFSMA” oferuje słuchaczom niezwykle bogate, a przy tym spójne muzyczne uniwersum.
Większość utworów rozpoczyna się krótkim intrem – zawiłą i gęstą plątaniną kilku dźwięków i wokalnych szczątków, przywodzącą na myśl niektóre wczesne wydawnictwa IFS, w których nagromadzenie pomysłów, dusznych brzmień i tekstur potrafiło nieraz przytłoczyć słuchacza. W przypadku „REIFSMA” stanowi to zaczyn, z którego detonują pełne polotu struktury rytmiczne – uplecione w tempie 160 BPM kubistyczne, quasi-footworkowe rzeźby. Konstrukcja tych nagrań została oparta na krótkich i wyrazistych syntetycznych perkusjonaliach, które równie często pobudzają do tańca, co plączą nogi nagłymi synkopami, zmianami dynamiki czy przeniesieniem uwagi z głównego planu rytmicznego na tło. Szeroka paleta uderzeń jest dopełniana oszczędnymi, ale przy tym pełnymi wigoru ściegami basu, ewentualnie ascetycznymi pomrukami syntezatorów. Chwytliwe basowe lejtmotywy niejednokrotnie nadają utworom przebojowej wyrazistości, jak acid-basowa partia w „Yaksoq” czy pulsujący „Madorom”, które odsyłają do footworkowych bangerów RP Boo czy Traxmana. Warstwę muzyczną gruntują dubowe pogłosy – charakterystyczne dla solowych realizacji Wysockiego – oraz subtelne tekstury uplecione z licznych detali: nie sposób zauważyć ich wszystkich przy pojedynczym odsłuchu ze względu na deliryczny nerw, jakim tętni „REIFSMA”. Biegłość w poruszaniu się po rytmicznych strukturach oraz umiejętność omijania schematów i powtarzalności zdaje się uosabiać wizję generatywności, opartą jednak nie na algorytmach, lecz na kreatywności twórców. Rytmiczne meandry nawet przy kolejnych przesłuchaniach okazują się niełatwe do przewidzenia. Uczucie to pogłębia również warstwa wokalna, którą określiłbym wręcz mianem „liryczna”.
Tak egzotyczny (choć bez popadania w orientalizm) dla naszego kręgu kulturowego język japoński siłą rzeczy staje się w odbiorze ekspresją wyizolowaną z kontekstu semantycznego. Przysłuchujemy się mu niczym poezji konkretnej, głównie zwracając uwagę na jej formę, nie treść. Wysocki i Ostrowski przytomnie zdają sobie z tego sprawę, starając się wyeksponować fonetykę akustyczną opartą przeważnie na donośnych morach. Dynamiczne frazy deklamowane niskim, głębokim głosem MA stają się kolejnym elementem rytmicznej struktury. Często wręcz napędzają cały groove kompozycji. Dzieje się to w dekoracji repertuaru środków poszerzonej ekspresji wokalnej: pomruków, skowytów, gardłowych alikwotów, szeptów, odrealnionych, pozawerbalnych deformacji. Wokalizy MA zostały licznymi zabiegami producenckimi rozlokowane na wielu planach kompozycyjnych, osiągając intrygujący efekt dialogowania ze sobą, jednak bez ingerencji w tok narracji snutych przez wokalistę. Do treści mamy dostęp dzięki tłumaczeniom tekstów na język angielski, które zostały dołączone do kasety. Rozbiegane myśli wtłoczone w formę impresyjnych poematów sprawiają wrażenie, jakby zostały stworzone podług pisarskiej metody cut up. Deliryczna opowieść wydaje się pokrewna temu, co w przestrzeni muzycznej proponuje duet IFS.
Fuzja MA i IFS, która w wymiarze muzycznym fascynuje świadomością wokalno-dźwiękowej materii, twórczym wigorem czy świeżością formy, może stanowić zarazem – z całym tym swoim nerwowym rozedrganiem – mroczną opowieść o współczesności; kulturze nadmiaru, powszechnym przebodźcowaniu i zatraceniu w multitaskingu. Cieszy fakt, że jej autorzy uniknęli egzotyzowania i sięgania po wyeksploatowane popkulturowe klisze, czerpiące z tradycji i kultury muzycznej Japonii. Jeśli już pojawiają się tu nawiązania do tradycji, to raczej tej z kręgu zachodniego, które wyrosły z dokonań awangardy XX wieku i upowszechniły się w globalnym zasięgu.