Nr 25/2022 Na teraz

Pod dachem rusztowań

Dominika Gracz-Moskwa
Komiks

Choć fabuła „Alcazar” dowodzi, że Simon Lamouret nie postrzega świata w sposób zero-jedynkowy, to autor oparł konstrukcję swojego komiksu na licznych, silnych kontrastach. Wszystkie one podporządkowane są nadrzędnemu celowi: podkreślają klasowe zróżnicowanie indyjskiego społeczeństwa. Mimo wykorzystania wyrazistych dychotomii w fabule oddane zostają wszelkie subtelności, jakie niesie ze sobą życie.

Lamouret w trakcie pięcioletniego pobytu w Indiach uczył się rysunku. Kilka miesięcy spędził na budowie apartamentowca w Bangalore, ponad dziesięciomilionowej aglomeracji w południowej części kraju. Udało mu się zaprzyjaźnić z robotnikami, miał okazję obserwować ich pracę i sposób spędzania czasu po niej. „Alcazar” jest rezultatem tego okresu – w komiksie osobiste historie bohaterów przeplatają się z głównym wątkiem powstawania budynku. Bo choć postaci, tych pierwszoplanowych i drugoplanowych, w komiksie spotkamy wiele, to nie mam wątpliwości, że ważniejsze od nich, podstawowe dla całości, jest wydarzenie, proces wznoszenia budowli. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie – według teorii poetyki niepoprawne, ale w przypadku „Alcazar” trafne – że głównym bohaterem komiksu jest sama budowa (nie: budowla).

Punkt wyjścia stanowi rozpoczęcie prac. Na plac budowy – jeszcze nieuporządkowane klepisko – przyjeżdżają Mehboob i jego szwagier Rafik. Pierwszy z nich ma już doświadczenie jako budowlaniec, dla drugiego to pierwsza taka praca. Wkrótce dołącza do nich żona Mehbooba, a zarazem siostra Rafika – Salma. Ta trójka będzie pierwszymi mieszkańcami apartamentowca Alcazar jeszcze przed oddaniem go do użytku. Nim do nowoczesnego apartamentowca w dzielnicy bogaczy wprowadzą się „prawdziwi” mieszkańcy, jego lokatorami zostaną budowlańcy. W prowizorycznie postawionej na placu budowy budce, a później w ukrytym wśród rusztowań namiocie spędzą kolejne miesiące, pracując, jedząc, kochając się, odpoczywając, bawiąc się i śpiąc.

Szybko można zauważyć kolejne zarysowujące się linie podziału: domu w budowie i domu w pełni wykończonego; jego budowniczych – często mieszkańców wiosek, przyjeżdżających do miasta w poszukiwaniu pracy i pieniędzy, nadziei i odmiany losu oraz pracujących o wiele ciężej i dłużej, niż powinni – i jego właścicieli, czy to dewelopera, czy też (później) bogatych mieszkańców; tych, którzy pracują i tych, którzy tą pracą zarządzają, kontrolują ją. Na tej osi Lamouret przedstawia kolejne różnice, nie tylko klasowe, ale i kulturowe. Przykładem tych drugich są napięcia na płaszczyźnie wyznaniowej – relacje między muzułmańskimi pracownikami (Mehboob, Rafik i Salma) i hinduistami (do których zaliczają się kafelkarze). Lamouret wywołuje w czytelniku proste skojarzenie: Alcazar to odwrócona wieża Babel, wznoszona rękami ludzi mówiących różnymi językami i czczących różnych bogów. Choć autor nie boi się wskazywać, gdzie i w jaki sposób przebiega podział, nie tworzy świata czarno-białego, nie staje też po żadnej ze stron. Lamouret zręcznie uchwytuje uwikłanie postaci w różnorodne relacje władzy, często piętrzące się i potęgujące. W zależności od układu bohaterowie zajmują różne pozycje (sprawującego władzę lub podlegającego władzy) – dobrym przykładem jest tu Ali, inżynier budowy, od którego zależni są budowlańcy, ale którego los też zależy od kierownika budowy, dewelopera, a koniec końców od kolejnych zachcianek bardziej majętnych i znaczących klientów.

W mocno podzielonym świecie istnieje też płaszczyzna wspólna – są nią nadzieja i pragnienie lepszego. Bohaterowie i bohaterki Lamoureta, jak w prawdziwym życiu, nie przestają marzyć o odmianie (lub tylko poprawie) swojego losu. Mehboob wierzy, że już niedługo jemu i jego żonie uda się spłacić zaciągnięty kredyt – a kiedy tylko to nastąpi, ich życie będzie wyglądać zupełnie inaczej. Rafik marzy o wygodnej pracy taksówkarza, który może, w odróżnieniu od pracownika budowy, przez cały dzień siedzieć. Salma pragnie telewizora – na zakurzonym, głośnym placu budowy to jedyna możliwa odskocznia od rzeczywistości. Ale chce również mieć dziecko, rodzinę, która mogłaby wieść swoje życie w spokoju w rodzinnych stronach. Inżynier Ali chciałby wrócić na studia, zaś Ganesh, kierownik ekipy odpowiedzialnej za wykończenie, nieustannie marzy o karierze – snuje plany rozwoju swojego biznesu. Lamouret nie pozwala zapomnieć swoim bohaterom o tym, co determinuje marzenia i je niweczy – o realiach podziałów i konsekwencjach różnic klasowych. Nie czyni tego jednak w sposób ostry, brutalny, fatalistyczny, co znamy z innych dzieł kultury. Mimo to – a może przez to, że niepowodzenie okazuje się konsekwencją nie tyle okrutnej determinacji losu, ile niespodziewanie „zwykłej” kwestii – rozczarowanie jest bardzo bolesne. Na wystawnym bankiecie wieńczącym budowę Alcazar przekonuje się o tym Ganesh, któremu bardzo zależy na rozmowie z pewnym inwestorem. Do rozmowy faktycznie ma dojść, okazuje się jednak, że inwestor nie zna języka hindi – a Ganesh nie mówi po angielsku. Tego typu rozwiązania fabularne dowodzą konsekwencji Lamoureta, który raczej wydobywa jednostkowe skutki systemowych mechanizmów, niż decyduje się na działanie fatum.

Dychotomie organizujące świat zdają się przenikać także do warstwy graficznej, w której pierwsze skrzypce gra nie kreska, lecz kolory, zwłaszcza pomarańcz i błękit. Ten pierwszy oddaje barwy słońca, które pali plecy robotników, jałowej ziemi na placu budowy, a także drewnianych rusztowań. Ten drugi pojawia się, gdy zapada noc, wieszcząc chłód i odpoczynek, ale jest także kolorem używanych materiałów, z których wykonane są ubrania, blachy, płytki czy szkło. Pomiędzy tymi barwnymi biegunami pojawiają czernie i szarości, starają się jednak nie wchodzić w grę dwóm dominującym kolorystycznym budulcom świata „Alcazar”.

Autor komiksu jest konsekwentny w graficznym ukazywaniu mechanizmów systemowych. Dlatego czasu jest zawsze za mało; terminy gonią, pojawiają się kolejne opóźnienia, góra nieustannie naciska. Nadgodziny są standardem. Kiedy jednak Alcazar zostaje przekazany w użytkowanie – a nadchodzi to dość niespodziewanie, jakby sam komiks budował wizję świata, w którym plac jest swoistym mikrokosmosem istniejącym od zawsze, zamieszkałym przez odrębne społeczeństwo i napędzanym konkretnymi regułami – szybko pojmujemy, że wszystko tu było tylko na chwilę, prowizoryczne jak namiot Mehbooba, Rafika i Salmy. Środowisko odchodzi, zostaje budynek. Wprowadzają się do niego nowe organizmy tworzące nowe mikrokosmosy – teraz opowieść toczyć się będzie w ścianach mieszkań.

Lamouret uwydatnia to, gdy w drugiej połowie komiksu „wymienia” głównych bohaterów, usuwając w cień trójkę dotąd wiodących postaci i wyprowadzając na plan pierwszy osoby do tej pory pozostające w cieniu. Wszystko to zgodnie z rytmem życia budynku: jego powstawanie rozpoczynają budowlańcy; gdy postawione są już fundamenty, ściany czy dach, zostają oni odprawieni, a na ich miejsce przychodzą pracownicy odpowiedzialni za wykończenie – kładzenie kafli, wstawianie drzwi i okien czy malowanie ścian; gdy prace wykończeniowe zostają zamknięte, a budynek oddany do użytku – wprowadzają się mieszkańcy. Jest to przecież oczywista kolej rzeczy – tym większy podziw wywołuje fakt, że Lamouret owymi następującymi po sobie zmianami wywołuje nasze zaskoczenie.

Wydawałoby się, że historia wzniesienia budynku jest opowieścią zamkniętą – ale wraz z jego zakończeniem życie bohaterów toczy się nadal. Mehboob i Salma znajdują zatrudnienie na kolejnej budowie, Rafikowi udaje się złapać posadę taksówkarza, a Alcazar ostatecznie wita w swoich progach docelowych mieszkańców. Dalszy ciąg nastąpi gdzieś poza komiksem. Ta dość specyficzna historia z architekturą w tle zyskuje tym samym nieco uniwersalny charakter. Lamouret stworzył więc konstrukcję piętrową – jego komiks to szkic o miejscu pracy, opowieść o klasowo zorganizowanym społeczeństwie, seria indywidualnych portretów oraz, last but not least, wyimek z historii architektury.

 

„Alcazar”
scenariusz i rysunki: Simon Lamouret
tłumaczenie: Tomasz Swoboda
Fundacja Centrum Architektury
Warszawa 2022