Z subtelnego szumu cykad wyłaniają się pojedyncze odgłosy. To tyrany i strzyżyki w naprzemiennych nawoływaniach, niby prowadzące niezobowiązujący poranny small talk. Dołączają do nich grdacz modrogardły i czubacz brzytwodzioby, a nade wszystko donośne papugi: ary i amazonki. W tle odzywa się też gołębik białosterny, a to dopiero początek dnia. Wymienienie całej menażerii, która pojawi się później, zajęłoby akapit. Zarazem jednak zaskakująco tu spokojnie, jeśli wziąć pod uwagę różnorodność biologiczną miejsca, w którym powstało odsłuchiwane nagranie. To specyfika poranka w tej części amazońskiej dżungli – ptaki początkowo nie przekrzykują się, a śpiewają na zmianę. Przeczytać o tym możemy w jednym z rozbudowanych opisów towarzyszących „The Amazon where moon wept”: płycie, która prezentuje niemal dwie i pół godziny materiału zarejestrowanego w 2017 roku w peruwiańskim rezerwacie Tambopata. Autorką jest Izabela Dłużyk, polska rekordystka terenowa, która w 2023 roku została uznana przez BBC za jedną ze stu najbardziej inspirujących i wpływowych kobiet świata.
Wydawnictwo podzielone jest na dwie części. Na pierwszej z nich możemy usłyszeć odgłosy dziewiczego lasu deszczowego od świtu do zmierzchu, a na drugiej pejzaż dźwiękowy tego samego miejsca, ale już po zapadnięciu zmroku. Ponadto każde z nagrań zostało dokładnie opisane pod względem pory rejestracji i identyfikacji uchwyconych gatunków amazońskiej fauny. I choć to ona zdaje się stanowić główny komponent „The Amazon…”, to zwierzęce odgłosy nie pozostają tu wyobcowane. Na płycie dominują szerokie kadry akustyczne, zrealizowane za pomocą mikrofonu parabolicznego, który pozwala wyselekcjonować i wyeksponować wybrany odgłos, pozostawiając przy tym wyraźne tło. Słuchając, ma się więc wrażenie zanurzenia w imponującej akustycznej głębi – dźwięk jest wielowarstwowy, a równocześnie selektywny. Dzięki temu oprócz owadów, płazów, ptaków i ssaków można usłyszeć także szmer rzeki Tambopata, jednego z dopływów Amazonki, a pory dnia, warunki pogodowe oraz gęste zadrzewienie kształtują akustykę lasu poprzez naturalne echa i pogłosy. W kilku momentach natkniemy się również na dźwiękowe ślady o charakterze antropogenicznym: niewyraźne fragmenty mowy czy warkot silnika, prawdopodobnie dochodzący z płynącej po rzece łodzi. Szczęśliwie nie słychać wśród nich odgłosu pił, choć zaledwie kilkaset kilometrów dalej, w sąsiednim regionie Ukajali, na przestrzeni ostatniej dekady wycięto kilkanaście tysięcy hektarów amazońskiej puszczy pod monokulturowe plantacje kakao i oleju palmowego. Mimo że żaden z wyszczególnionych w adnotacjach gatunków nie znajduje się w momencie pisania tego tekstu na liście najbardziej zagrożonych (bliski temu jest jedynie wymieniony wcześniej czubacz), to nie jest to wystarczający powód do radości. W dobie postępującego kryzysu klimatycznego każde nagranie terenowe może bowiem już wkrótce stać się świadectwem nekrocenu, podobnie jak miało to miejsce w przypadku zapisu reliktowca małego, którego losy zagłady na hawajskiej wyspie Kaua’i opisał Filip Szałasek w numerze „Czasu Kultury” (3/2024) poświęconemu historii dźwiękowej.
Wydawnictwa Dłużyk skoncentrowane wokół odgłosów przyrody, zwłaszcza awifauny, mają charakter edukacyjny i nawiązują do tradycji nagrań przyrodniczych realizowanych przez polskich pionierów tej praktyki: Bernarda Sobieszka czy Zdzisława Pałczyńskiego. Jeśli jednak uwolnimy swoje zmysły od psychoakustycznych przyzwyczajeń i zmienimy perspektywę słuchania, otrzymamy materiał, który swoją intensywnością zbliża się chwilami do estetyki dronu czy noise’u.
Wróćmy zatem na początku nagrania. Mglisty szum powoli gęstnieje, ewoluując w chropowatą dźwiękową teksturę. Na różnych planach wyłaniają się kolejno wyraziste, jaskrawe dwudźwięki, przerywane gwałtownym gwarem. Ilość odgłosów ulega intensyfikacji, a ich rozpiętość tonalna, kolorystyka i struktura zaskakują różnorodnością. Wśród nich są dźwięki wręcz fantastyczne: glitche, świsty na granicy słyszalności, akustyczne flary, plumkania, kliki czy innego rodzaju chroboty. Wszelkie odgłosy identyfikowane dotąd z dźwiękowym pejzażem amazońskiej fauny – świergoty, piski, chrumkania, trele, zaśpiewy, pieśni, szczebioty czy terkotania – funkcjonują teraz jako tekstury i obiekty dźwiękowe pozostające ze sobą w chaotycznej, trudno przewidywalnej akustycznej relacji. A jednak pokusa jest duża, aby w tej abstrakcyjnej strukturze odnajdywać regularności, rytmy czy powtórzenia, mapować przestrzeń audio, poszukując harmonii i tonalności; nasycać się promieniowaniem dźwięków, ich wzajemnym przenikaniem oraz zjawiskowym rezonowaniem nachodzących na siebie warstw. Oto nagrania dżungli, obficie nasycone dźwiękową materią, przestają być jedynie pocztówką znad Tambopata, katalogiem gatunków czy dźwiękoprzewodnikiem po peruwiańskiej części Amazonii, bo oferują intensywne akuzmatyczne doświadczenie.
Zaniechanie myślenia o dźwięku i jego interpretowania przez pryzmat widzialnych źródeł, czyli słuchanie akuzmatyczne, które postulował Pierre Schaeffer, a na pole field recordingu przeniósł Francisco López (również nagrywający w peruwiańskiej dżungli – warto porównać nagrania Lópeza i Dłużyk, aby spostrzec, jak dalece pokrywa się ich dźwiękowy repertuar), w przypadku „The Amazon where the moon wept” intensyfikuje się za sprawą kolejnych odtworzeń. Długotrwały odsłuch nagrania po nagraniu i zanurzenie się w kilkunastominutowych fragmentach, których na płycie Dłużyk nie brakuje, przenosi uwagę wrażliwego słuchacza ze świata widzialności i utartych znaczeń w przestrzeń akustycznej abstrakcji. Umożliwia to postrzeganie dźwięku z perspektywy struktury czy dynamiki akustycznych relacji, a nie jego źródeł. Na ile jednak akuzmatyczne słuchanie może być doświadczeniem trwałym? Na ile potrafimy okiełznać i zdyscyplinować swoje kulturowe przyzwyczajenia? Mózg potrzebuje przecież narracji, mózg karmi się opowieścią.
Sięgnijmy zatem po drugą część wydawnictwa, będącą zapisem nocnego życia w Tambopata. Powietrze rozrzedza się, a aktywność dźwiękowa spowalnia. Odgłosy natury wybrzmiewają wyraźniej, wręcz panoramicznie. Pogłos wygasa dłużej. Armie szemrzących cykad pulsują nieregularnym rytmem. Ich szemranie lewituje w przestrzeni, nakłada się na siebie i tworzy zachwycającą akustyczną matrycę, stanowiącą tło dla solistów: stuknięć dzięcioła, pomruków żaby. Po zmroku każdy szelest urasta do rangi wydarzenia, wprawiając odbiorcę w pełne napięcia nasłuchiwanie. Pejzaż dźwiękowy złożony z typowych dla tej lokalizacji odgłosów staje się teatrem pełnym zjaw i widm.
Druga część „The Amazon where the moon wept” zachwyca niezwykłością dźwiękowej palety, oniryczną atmosferą ech i „zaświatowych” głosów. Wyzwala też atawistyczne instynkty, poczucie bezradności w otchłani nieoswojonych dźwięków oraz lęk przed niewidzialnym – ale obecnym, bo słyszalnym. Ciekawe jest, że instynkty te pozostają na tyle silne, że psychoakustyczne wrażenie wywołuje nawet forma komfortowego, domowego odsłuchu.
To nie jest oczywiście specyfika wyłącznie prac Dłużyk. Nagrania z rykowiska Tomka Mirta, Andrzeja Załęskiego i Katarzyny Szczerby, wielogodzinny odsłuch nocnej aktywności przyrody na wyspie Tarutao samego Mirta, czy pierwszy zimowy wiatr przeciskający się szczelinami między deskami starej rodzinnej chaty, zarejestrowany przez Macieja Wirmańskiego, jeżą włosy na ciele przy każdorazowym przesłuchaniu.
Niewiele potrzeba, aby nagrania porwały odbiorcę w głąb zdarzeń, w epicentrum sugestywnego, narratywnego doświadczenia. Długie, statyczne ujęcia, akustyczna rama (będąca naturalną okolicznością wyselekcjonowanego pejzażu dźwiękowego) izolująca słuchacza od zanieczyszczeń audialnych dochodzących spoza kadru, kilka słów sugestii autorów, a także rezerwuar kulturowych fantazmatów o nocnym lesie jako królestwie zaświatów – to gotowy scenariusz na dreszczowiec.
Dłużyk, za sprawą intensywności swoich nagrań, umożliwia słuchaczowi multisensoryczne doświadczenie. Pozwala mu rozgościć się w krajobrazie lasu deszczowego, poczuć jego zapach, wilgotność, słodki posmak. Nie ponagla ani nie przytłacza atrakcjami, mimo że usłyszymy tu mnóstwo dźwięków, które z perspektywy naszego umiejscowienia geograficznego wydają się absolutnie fantastyczne i unikatowe. Daje przestrzeń i czas zarówno do słuchania afektywnego, jak i akuzmatycznego doświadczenia, choć jej samej najbardziej chyba zależy na edukacyjnym walorze nagrania, eksponującym walory przyrodnicze amazońskiego rezerwatu.