Na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach zrealizowano dotychczas wiele spektakli opartych na historiach społecznych z Górnego Śląska, ukazujących konsekwencje tutejszych podziałów terytorialnych, klasowych, politycznych. W Katowicach wystawiono wspomnienia Kazimierza Kutza („Piąta strona świata”, reż. Robert Talarczyk), zaadaptowano prozę, która za pomocą metafory wielkiego potwora pochłaniającego Ślązaków przedstawiała działanie kopalni („Drach” wg Szczepana Twardocha, reż. Robert Talarczyk), zobrazowano czarny, lokalny pejzaż („Czarny ogród” wg Małgorzaty Szejnert, reż. Jacek Głomb). Wszystkie te realizacje przesycone były patosem wynikającym z przekonania, że Śląsk to specyficzna, odmienna od innych części kraju, „piąta strona świata”. O regionie najczęściej mówiło się wprost, w konwencji realistycznej lub fantastyczno-komicznej („Węgla nie ma”, reż. Jacek Jabrzyk oraz „Nikaj”, reż. Robert Talarczyk, Teatru Zagłębia w Sosnowcu). Na tym tle wyreżyserowany przez Krzysztofa Garbaczewskiego „Germinal” na podstawie powieści Emila Zoli jawi się jako kontrapunkt dla tej tradycji. Chociaż reżyser nie włącza wątków śląskich wprost, w opowieści o francuskiej rewolucji łatwo o punkty styczne z historią Górnego Śląska.
Spektakl, uniwersalizując tematykę społecznej rewolucji i podziałów klasowych, stwarza abstrakcyjny świat, korzystając z estetyki medytacji. Reżyser porzuca standardowe techniki teatralnej reprezentacji, eksponując własny styl twórczy. Najważniejszą cechą działań artystycznych Garbaczewskiego jest dążenie do stworzenia przestrzeni organicznie angażującej publiczność w prezentowane zdarzenia oraz pozwalającej jej na wejście w proces fabularny i niejako organiczne, fizyczne przyjmowanie opowiadanej historii. Ta przestrzeń budowana jest z użyciem zwolnionego tempa działań scenicznych i ich swoistej monotonii, a także dzięki specyficznej technice aktorskiej, pozwalającej budować dystans wobec postaci. Widzowie zaproszeni zostają do wizualnego świata przyciemnionej abstrakcji, której ważnym elementem są projekcje filmowe.
„Germinal” jawi się jako kontynuacja zainteresowania Garbaczewskiego powieściami naturalistycznymi. W roku 2017 zrealizował on „Chłopów”, w których zapraszał widzów do przyjrzenia się społeczności wiejskiej osadzonej w alternatywnym, odrealnionym środowisku. Nawiązywanie do dorobku prądu literackiego, którego twórcy skupiali się na prezentacji najniższych warstw społecznych i ukazywali bohaterów w warunkach życia codziennego, przewrotnie służy reżyserowi do zaznaczania różnic pomiędzy naturalizmem, jako konwencją literackiej prezentacji, a rzeczywistością. W swojej pracy Garbaczewski przechodzi ze skrajności mimetycznej reprezentacji w skrajność abstrakcyjności. W efekcie „Germinal” okazuje się medytacyjną, w pełni współczesną propozycją teatralną, opartą na wiwisekcji jednostki żyjącej w określonych warunkach społecznych. Fabuła przedstawienia poprowadzona jest według założeń Zoli. Stefan (Paweł Smagała) przybywa do Montsou w poszukiwaniu pracy. Zamieszkuje u rodziny Maheu i zaczyna pracę w kopalni. Z biegiem czasu, obserwując złe warunki życia rodzin robotniczych, namawia współpracowników do rozpoczęcia strajku. Niestety nie przynosi on oczekiwanych efektów. Wpisane w powieść Zoli wątki rewolucyjne Garbaczewski zestawia w spektaklu z fragmentami manifestu „Społeczeństwo spektaklu” Guya Deborda. Reżyser oraz pracująca z nim dramaturżka Rébecca Pierrot odsyłają widzów do idei społeczeństwa „na pokaz” wysnutej z obserwacji przemian społecznych i kulturalnych lat 60. i 70. XX wieku, co pozwala im na uruchomienie różnych poziomów teatralnej wizji rewolucji.
Aleksandra Wasilkowska stworzyła wrażenie niejednoznacznego, teatralnego świata: umieszczone na scenie niekształtne, zbudowane z lekkiego materiału głazy i ogromny (także lekki) łańcuch niosą sugestywną wizję rewersu rzeczywistości – to, co naturalnie ciężkie, okazuje się lekkie. Główny element scenografii to fantazyjna, monumentalna instalacja podwieszona nad przestrzenią gry. Zanim wiszący twór zostanie odpowiednio oświetlony, jego kształt zdaje się przytłaczający, co stwarza dojmująco mroczne wrażenie. Nierówne, lejące się z góry sople, a może jęzory lub macki, przywodzą na myśl flegmę, która po latach pracy pod ziemią bez zachowania odpowiednich zabezpieczeń wydobywa się z płuc górników poddanych ekspozycji na pył węglowy. Skojarzyć to można z sytuacją Bonnemorta (Antoni Gryzik), którego stan jest sugestywną konsekwencją wieloletniej pracy pod ziemią. W czasie trwania spektaklu konstrukcja oświetlana jest coraz jaśniej, aż do momentu, w którym z niedawnej otchłani wyłaniają się zniekształcone, pluszowe dłonie, ułożeniem wskazujące scenę i bohaterów spektaklu. Prowokuje to do konkluzji, że istota ludzka jest najważniejsza niezależnie od tego, w jakiej rzeczywistości się znajdujemy – realistycznej czy abstrakcyjnej. Walka wynikająca z dążeń polityczno-społecznych od wieków wiąże się z potrzebami konkretnych ludzi, dążących do poprawy jakości swojego życia. Jednak w miarę rozwoju rewolucyjnych zdarzeń pierwotne cele zostają zawłaszczone przez cele warunkowane polityką konkretnych stronnictw, a realne potrzeby społeczne ulegają zagubieniu. W efekcie dążenie do zmian przynosi negatywne skutki. Przedstawiona w spektaklu próba rewolucji kończy się katastrofą, w której robotniczy bunt prowadzi do anarchii i śmierci części jego uczestników.
Postaci katowickiego „Germinala” kreowane są z wykorzystaniem specyficznego „efektu obcości” – tak, jakby aktorzy nieustannie dystansowali się wobec tworzonych ról, rozważając swoje bycie na pograniczu świata realnego i wykreowanej fikcji scenicznej. Nieco zwolnione tempo działań, co dostrzec można na pierwszy rzut oka, wprowadza wrażenie spokoju i opanowania. W efekcie łatwo nam – odbiorcom – osiągnąć stan skupienia, w którym chłoniemy przedstawiony świat, różnymi zmysłami przyjmując wszystkie płynące ze sceny bodźce. Barbara Lubos gra matkę pełniącą obowiązki matriarchalnej głowy rodziny Maheu – jej zadaniem jest dbanie o męża i synów. Spoczywa na niej duża odpowiedzialność: to ona rozporządza niewielkimi sumami, które przynoszą do domu mężczyźni. Kiedy pieniędzy brakuje, stara się zrobić wszystko, aby wykarmić najbliższych. Lubos kreuje silną postać, ciekawie korespondującą z rolami, które jako aktorka tworzyła w kilku wcześniejszych przedstawieniach wprost odnoszących się do śląskości. Tamte kobiety, obsadzone w rzeczywistym, śląskim świecie, miały zadania podobne jak Maheu. Inną, szczególnie ważną postacią, zwłaszcza dla wątku medytacyjnego, jest Chaval (Marcin Gaweł). Wzbudza on wstręt, a każde jego pojawienie się na scenie charakteryzuje zwiększona energia, co wiąże się z brutalnym charakterem postaci. To Chaval narzuca rytm zdarzeniom, w których orbicie się znajduje, jakby to on przejmował funkcję przewodnika w tej teatralnej medytacji. Aktor, choć obsadzony został w roli drugoplanowej, nie pierwszy raz udowadnia swoją wielką sceniczną charyzmę. Temat podziałów klasowych widoczny jest w kostiumach zaprojektowanych przez Sławka Blaszewskiego, które sygnalizują różnice pomiędzy biednymi i bogatymi. Kostium służy Zbigniewowi Wróblowi, który wciela się zarówno w postać Levaque’a, jak i pana Gregoire’a, będącego reprezentantem klasy zamożnych posiadaczy, do klasowego zróżnicowania tworzonych postaci. Druga ze wskazanych postaci, w której rękach znajduje się los robotników, manifestuje obojętność wobec klas niższych.
Wprowadzenie odbiorców w tajemniczy, niejednoznaczny, ale też energetycznie jednostajny świat można postrzegać jako próbę przeniesienia ich w odmienne stany świadomości. Wykorzystanie przestrzeni to metoda powracająca w praktyce scenicznej Garbaczewskiego. W „Germinalu” pojawiają się dwa plany akcji – sceniczny i filmowy. Część scen odgrywanych jest poza widoczną przestrzenią sceniczną, gdzie akcja jest filmowana i wyświetlana na ekranach w czasie rzeczywistym. Działanie to nie jest jednak w pełni konsekwentne. Chociaż pierwsze sceny spektaklu sugerują, że sytuacje dziejące się w domu ukazywane będą za pośrednictwem projekcji, w miarę rozwoju przedstawienia następuje wymieszanie planów i sposobów prezentacji zdarzeń. To jeden z impulsów skłaniających do refleksji na temat bycia tu i teraz oraz do rozmyślań nad fenomenem obecności i reprezentacji w kontekście medytacji teatralnej. Wykorzystanie praktyk filmowych nie jest w „Germinalu” szczególnie innowacyjne. Reżyser, od dawna używający w swoich spektaklach projekcji zdarzeń rozgrywanych za kulisami, nie eksploruje tych technik i nieszczególnie je rozwija.
Garbaczewski skierował uwagę śląskich odbiorców w stronę abstrakcyjnych doświadczeń. Zaproponował przepracowanie trudnej historii regionu poprzez refleksję opartą na specyficznej, narzucanej przez wykorzystywany rytm, medytacji teatralnej. Mam jednak wrażenie, że wartość jego przedstawienia zwiększa śląski kontekst, bez którego „Germinal” może jawić się jako przedstawienia płaskie i niewiele wnoszące. Gdyby przygotowane zostało w innym polskim teatrze, poza regionem, byłaby to jedynie kolorowa, psychodeliczna podróż w światy stworzone przez reżysera – a tych powstało już kilka.