Symboliczne reprezentacje kobiety z jabłkiem znane były już w starożytności. Złote jabłko stało się przyczyną mitologicznego konfliktu Hery, Afrodyty i Ateny, rozstrzygniętego przez Parysa, księcia Troi, na korzyść Afrodyty. Obiecaną mu nagrodą miała być Helena – najpiękniejsza kobieta na świecie. Kolejne zdarzenia – porwanie żony Menelaosa, wyprawa Greków na Troję, długa wojna i podstęp Odyseusza – spowodowały upadek miasta i dały początek wielu kolejnym mitom. Z kolei w biblijnej opowieści o stworzeniu świata zerwanie jabłka z drzewa poznania dobra i zła jest bezpośrednią przyczyną wygnania Adama i Ewy z raju. W obu fundamentalnych dla kultury europejskiej narracjach kobiety ukazane zostały jako przyczyny konfliktów i nieszczęść. Próżne boginie i niewierna Helena doprowadziły mężczyzn do wojny, a niepokorna Ewa, przez swoją ciekawość, naznacza całą ludzkość grzechem pierworodnym.
Pierwsza scena „Genesis” to niema prezentacja jabłka leżącego przed publicznością. Spektakl zrealizowany przez trzy aktorki-performerki – Rimmę Tyshkevych, Anastasiię Ivasovą i Jewę (Ewę) Kaczmarek, których pierwsze litery z imion tworzą akronim słowa RAJ – wykorzystuje ich osobiste doświadczenia w odniesieniu do tematów poruszanych w dyskursie feministycznym. Przedstawienie, w którym biorą udział wszystkie jego twórczynie, ma formę teatralnego eseju – argumenty pojawiające się w kolejnych scenach łączy temat, a nie spójność fabularna. Artystki, opisując rolę kobiet w społeczeństwie i opowiadając o niej, angażują własne doświadczenia, przechodząc od symbolicznych reprezentacji do tematyzowania dyskursu. Zauważają opresyjność świata, w jakim przyszło im żyć. Zachodzące w nim zmiany rozpatrują w kontekście uchodźctwa, które stało się udziałem Rimmy Tyshkevych i Anastasii Ivasovej po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Równocześnie jednak wykorzystują stereotypy i symbole – jak jabłko, które, ukazane na początku, zostanie zjedzone przed końcem spektaklu.
Punktem wyjścia dla opisu kobiecej fizyczności są w „Genesis” kształty: trójkąt i koło. Piktogramy oznaczające męską lub damską toaletę mogą odnosić się do wyobrażeń na temat stereotypowej charakterystyki ciał: szerokich barków i wąskich, męskich bioder w trójkącie oraz miękkości obłych kształtów ciała kobiety w kole. Refleksja dotycząca symboli przechodzi w dyskusję przeciwstawiającą sobie dwa zjawiska: ciałopozytywność i ciałozawstydzanie. Czy nogi kobiety zostały stworzone do tego, by mogła biegać i skakać, czy po to, by dbała o ich wygląd? Czy jej oczy służą do patrzenia i poznawania świata, czy do tego, by je malować i żeby ładnie wyglądały? A biodra – do tańczenia czy rodzenia dzieci? Kolejne wzmianki sugerują, że kulturowe uwarunkowania postrzegania kobiecego ciała, które mieszczą się w wąskich, często sprzecznych ze sobą kategoriach, są opresyjne. Wiemy, że kobieta ma być piękna, ale nie wyzywająca. Ma się podobać, ale nie za bardzo, bo kiedy wygląda zbyt dobrze, wodzi mężczyzn na pokuszenie. Jej krótka spódniczka prowokuje do gwałtów, a to przecież łamie życie przyłapanym i osądzonym mężczyznom.
Jedna ze scen przedstawia lawirowanie w meandrach codzienności, ukazując zwykły poniedziałek Rimmy w Kijowie w czasie pokoju. Jako pracująca Matka Ukrainka, aktorka, kochająca żona, opiekunka ogniska domowego musiała posiadać umiejętność świetnego planowania i nauczyć się symultanicznego wykonywania różnych czynności. Aktorka opowiada o tym, jak z farbą na włosach gotowała barszcz dla męża i dzieci, jednocześnie ucząc się tekstu na popołudniową próbę. Fizyczną manifestacją tego przeciążenia staje się obwieszenie kolejnymi elementami scenografii, na którą składa się kilka walizek i taborety. Rimma najpierw sama bierze je do rąk, a kiedy już nie jest w stanie się ruszyć, Ewa i Nastka dokładają jej kolejne elementy. Unieruchomiona – z rozłożonymi rękoma i taboretem na głowie – przypomina osobę ukrzyżowaną ciężarem codziennych obowiązków. Chociaż wspomina czas sprzed emigracji, kiedy była w swoim prywatnym kijowskim raju, ukazuje ciężar codzienności, która wymuszała na niej, by przyjmowała na siebie oczekiwania innych. Kiedy Rimma stoi przytłoczona przedmiotami reprezentującymi przyjmowane przez nią zadania, dzwoni do niej mąż, prosząc o przesłanie fotografii piersi – przecież matka, gospodyni, aktorka musi być także atrakcyjną seksualnie kochanką swojego partnera. Nierówny podział obowiązków w gospodarstwach domowych jest szeroko komentowanym elementem opresyjności kultury patriarchalnej w dyskursie feministycznym. Aktywistki zwracają uwagę, że odpowiedzialność za organizację i planowanie życia rodzinnego często spada wyłącznie na kobiety, niezależnie od tego, że równocześnie są one aktywne zawodowo. Ciekawym sygnałem zmiany w sposobie myślenia na ten temat był niedawny wyrok hiszpańskiego sądu, który w wyroku rozwodowym nakazał byłemu mężowi wypłacenie żonie ekwiwalentu pieniężnego za 25 lat zajmowania się domem i dziećmi. Zasądzona kwota przekroczyła 200 tysięcy euro. Komentarze pod artykułami na ten temat wskazywały, że mężczyźni uważają wyrok za niesprawiedliwy. Twierdzili, że spędzenie wielu lat życia „tylko” na opiece nad domem było przywilejem kobiety.
Jako przywilej określa się również fakt, że po eskalacji wojny w Ukrainie, do której doszło 24 lutego 2022 roku, kobiety mogły opuścić kraj, podczas gdy mężczyźni byli włączani do wojska. Symbolem tej ucieczki są – obecne na scenie przez cały spektakl – walizki. Ewakuacja dopuszcza zwykle zabranie jednej sztuki bagażu. Uchodźcom ratującym życie towarzyszą często tęsknota za bliskimi, pamięć opuszczonych miejsc i wspomnienia dawnego życia. Często też wiozą ze sobą lęk o to, jak urządzą się w nowym – bezpiecznym, ale obcym – miejscu.
Historia dziejów ludzkości tworzy narracje o władcach, wojnach, sojuszach i przewrotach. Ich bohaterami są głównie mężczyźni. Rzeczywistość okazuje się refleksem starożytnych mitów, wielkich opowieści i męskich decyzji. „W tej wojnie na pierwszych stronach gazet zawsze pojawiają się mężczyźni. A ja siedzę tutaj i cały czas patrzę na tę wojnę oczami kobiet” – mówi w spektaklu Ewa, jedyna Polka na scenie. Jednym z trudniejszych elementów doświadczenia uchodźczego jest stan zawieszenia, poczucie niestabilności i niepewności. Osoby zostawiające za sobą całe dotychczasowe życie i trafiające w inną rzeczywistość nie zawsze potrafią urządzać się w nowym miejscu. Nie umieją też zaplanować kolejnych ruchów. Wpisany w ich świadomość lęk o przyszłość generuje ich poczucie bezradności i niemocy. Nazywanie tego przywilejem jest nieporozumieniem.
Skromny, rozgrywający się w niewielkiej przestrzeni, stworzony przez trzy kobiety spektakl pełen jest zabaw słowem i wieloznacznych odniesień. Jako przykład takiej symbolicznej gry słownej można wskazać scenę pod koniec spektaklu, w której jabłko, które jest owocem drzewa poznania dobra i zła, zjada Ewa z Poznania. Raj oznacza nie tylko utracony spokój, ale także wspólnotę trzech artystek. Aktorki dzielą się osobistymi doświadczeniami, humor i przerysowanie przeplatając wypowiedziami i działaniami pełnymi powagi i prowokującymi wzruszenie publiczności. W pewnym momencie Ewa dramatycznym gestem, z krzykiem wypędza Nastkę i Rimmę z raju, rzucając w nie walizkami. W następnej chwili Rimma wkłada buty na obcasie, które – sama nie wiedząc, po co – spakowała do swojej uchodźczej walizki. Kiedy przechadza się w nich po scenie jak po wybiegu, Ewa i Nastka śpiewają „Simply the best”. I tak na przemian: społeczno-polityczne komentarze przeplatane są zabawnymi anegdotami, jak ta o synu Rimmy, który telefonuje do mamy z toalety, prosząc, by ta zadzwoniła do jego – siedzącego w pokoju – brata i poprosiła go o przyniesienie papieru toaletowego.
Przed końcem spektaklu, na scenie pojawia się więcej jabłek, a biorące w nim udział aktorki zjadają je, co może być gestem ich emancypacji. Częstują owocami publiczność. Choć Rimma i Anastasiia mieszkają w Polsce od ponad roku, nie czują się tu jak w domu – marzą o tym, by powrócić do swojego (k)raju i z utęsknieniem czekają na tę możliwość. Nie wątpię, że aktorki mogą tego chcieć i potrzebę tę manifestować, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że sformułowanie takich wniosków dewaluuje, przedstawioną wcześniej, problematykę feministyczną. W efekcie „Genesis” pozostawia mnie z poczuciem goryczy. W pełnym osobistych historii spektaklu mieszają się doświadczenia kobiece czasu pokoju i doświadczenia uchodźcze. „Chcemy stworzyć opowieść o kobietach, która daje im nadzieję. Opowieść o mocy stwarzania, nowym początku” – czytamy w opisie spektaklu. A jednak w tym „Genesis” nie odnalazłam ani mocy, ani nadziei. Wręcz przeciwnie – przedstawienie pozostawiło mnie z przekonaniem, że jego tematem jest niemoc, trud i pułapki, jakie na kobiety zastawia patriarchalna kultura. W ekstremalnej sytuacji, jaką jest wojna, niebezpieczeństwa te jeszcze bardziej się mnożą. Po zakończeniu spektaklu czułam smutek, wzruszenie i empatię, a także trochę złości na niesprawiedliwość dziejową i nierówności społeczne.
Nowe, polsko-ukraińskie „Genesis”, wydało mi się przeładowane tematami i kontekstami. Dokonując prezentacji całej gamy problemów, nie podpowiada ich możliwych rozwiązań. Tęsknota za pokojem i za powrotem do własnego domu, jakikolwiek by był, jest zrozumiała. Bywa jednak, że łączą się z nią skomplikowane doświadczenia i ambiwalentne, niejednoznaczne emocje. Jeżeli celem artystek było wprowadzenie widzów w stan zagubienia i konsternacji, prowokujący do zastanowienia nad wieloznacznym położeniem kobiet, to w moim przypadku w pełni im się to udało. Czułabym się jednak lepiej, gdyby puenta „Genesis” pozwoliła mi się odnaleźć, nadała kierunek moim rozwibrowanym myślom i pozwoliła spojrzeć w przyszłość z obiecaną nadzieją.