Fragment książki „Rozbieżne emancypacje. Przewodnik po prozie 1976-2020”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego[*].
Niniejszy rozdział dotyczyć będzie emancypacji najszerszej i zarazem najmniej sprecyzowanej części społeczeństwa – większości. Do lat 50. XX wieku faktyczną większością w polskim społeczeństwie była klasa chłopska. W latach osiemdziesiątych stopniowo traciła ona znaczącą reprezentację kulturową, a po roku 1989 także skuteczną reprezentację polityczną. Nieoczekiwanie klasa ta powróciła na scenę kulturową w drugiej dekadzie naszego stulecia – w licznych tekstach, które szybko objęto wspólną nazwą zwrotu ludowego. Jego literacka cześć tworzy ostatni etap nurtu chłopskiego w prozie polskiej, etap stanowiący zarazem nowe otwarcie dla prozatorskich reprezentacji wsi. W miarę jednak ekspansji zwrotu ludowego – gdy oprócz dzieł literackich i sztuk teatralnych pojawiły się reportaże, filmy, monografie antropologiczne, socjologiczne i historyczne – centralna figura, czyli chłopska większość, zaczęła ulegać rozwarstwieniu. Do wątków chłopskich dołączyły robotnicze, kobiece i związane z mniejszościami seksualnymi, a splatana reprezentacja doprowadziła do narodzin najszerszego w dziejach polskiej emancypacji nurtu kulturowego. Dla nurtu tego wyjściowa nazwa – zwrot ludowy – okazuje się zbyt wąska. Adekwatniejsze określenie brzmi: zwrot równościowy.
[…]
Wielość problemów zderzających się w debacie nad dziedzictwem chłopskim sprawiła, że około roku 2015 nastąpiło przesilenie.
Wątek wiejski, zwłaszcza ten związany z dziedzictwem pańszczyzny, zachował centralną pozycję, ale odsłonił swoją wieloskładnikowość. Wyłoniła się więc z niego wieś wewnętrznie niejednolita, zhierarchizowana, podzielona według majątków i przywilejów, mająca własne metody włączania do wspólnoty i wykluczania z niej, doświadczająca okrucieństwa, ale też hojnie okrucieństwo stosująca. Najbardziej produktywny i najważniejszy w obrębie wątku wiejskiego okazał się problem zróżnicowania wyznaczanego przez płeć.
Perspektywa ta – wcześniej zastosowana przez Olgę Tokarczuk w powieści „Prawiek i inne czasy” – została ukonkretniona przez Ewę Ostrowską w powieści „Owoc żywota twego” (2004) dokonującej wyłomu w spójnej narracji chłopskiej. Ostrowska opowiedziała historię osadzoną w powojennej wsi polskiej (lata 60. i 70. XX wieku); główną bohaterką jest matka samotnie wychowująca syna (owoc gwałtu) i walcząca o utrzymanie pola, które sąsiedzi chcą jej odebrać. Bohaterka musi przeciwstawić się ludziom, którzy mają więcej pieniędzy, ziemi, znajomości i którzy w braku innej przewagi potrafią posłużyć się fizyczną przemocą (bicie i gwałt są tu na porządku dziennym). Walczy o szacunek, który zapewniłby jej równość wśród mieszkańców, a także o majątek (obrabia pole, pracuje w sklepie), bo ten zapewniłby jej przetrwanie nawet bez szacunku. W ostateczności przegrywa, bo osiągnąwszy stabilność majątkową, traci kontakt z synem, dla którego przeznaczyła ziemię.
Przedstawiając męski porządek, który konsekwentnie odtrącał bohaterkę, powieść ujawniła istnienie tegoż porządku. I uświadomiła, że dzieła Nowaka, Pilota, Myśliwskiego czy Redlińskiego były reprezentacją wsi i społeczności wiejskiej tworzoną z perspektywy konsekwentnie patriarchalnej. Uwzględnienie kobiecego spojrzenia odsłoniło nie tylko ograniczoność wersji męskiej, lecz także zakryte (ciemne) sfery życia wiejskiego.
Dopiero dekadę później takie ujęcie stało się częstsze, choć paradoksalnie pomysł wykorzystali najpierw pisarze, a nie pisarki. Aleksander Kaczorowski w „Balladzie o kapciach” (2012) przedstawił biografię swoich przodków ze szczególnym uwzględnieniem strony matrylinearnej – matki, babki i jej sióstr. Autor nastawił swoją narrację na codzienność, ale ponadstuletni okres, w którym zamyka się opowieść, objął dramatyczne zderzenia codzienności z wielką historią. Z codzienności zatem wyłaniają się przedwojenne poparcie wsi dla ruchów socjalistycznych i obawa przed nacjonalistami, a później pomoc udzielana Niemcom przy zabijaniu Żydów i rzadkie przypadki pomocy Żydom. Przede wszystkim jednak widać było półniewolniczą kondycję dziadka i babci (służących właścicielom wsi) oraz powtarzające się kobiece metody unikania losu chłopki, polegające głównie na uciekaniu do miasta[1].
Książki Ostrowskiej i Kaczorowskiego uświadamiały, że wieś opowiedziana z perspektywy kobiet to alternatywna wersja historii – mająca inne cezury i tworząca swoisty podgatunek. Jeśli historia wsi wyłaniająca się z debaty publicznej w drugiej dekadzie XXI wieku jawiła się jako wielowiekowa opresja, to kobiety ukazywane w ramach całościowej rewizji znajdowały się w opresji podwójnej. Były gorsze względem miasta jako mieszkanki wsi, ale znajdowały się też w gorszym położeniu wśród swoich właśnie jako kobiety. Do wcześniejszej korekty, którą wprowadził Marian Pilot przedstawiający majątkową i godnościową hierarchię wiejską, teraz dochodziła hierarchia płciowa, wyposażająca stronę męską w przywilej panowania nad majątkiem i ciałem kobiet.
Ambiwalentnym – ponurym, acz zachowującym wieloznaczność – potwierdzeniem tego wniosku była powieść Ignacego Karpowicza „Sońka” (2014)[2]. Przypadkiem, wskutek awarii samochodu, Igor, warszawski reżyser teatralny, trafia na podlaską wieś leżącą na pograniczu z Białorusią. Spotyka tam tytułową Sonię, samotną staruszeczką, ostatnią mieszkankę wsi. Sonia (posługująca się polsko-białoruską gwarą) opowiada mu swój życiorys: kiedy wybuchła II wojna, żyła w domu z ojcem, który regularnie ją gwałcił, i z dwoma braćmi, traktującymi ją jak obcą. Po wkroczeniu do wsi wojsk niemieckich Sonia zakochała się z wzajemnością w żołnierzu SS Joachimie, za co została ukarana przez rodzinę (bicie, odtrącenie), przez wieś (gwałt dyscyplinujący) i przez los (straciła po kolei wszystkich: kochanka, męża, dziecko, braci i ojca). Pod koniec własnej opowieści – w poetycko widmowym, choć precyzyjnym zdaniu – mówi: „Czekają mnie nikt” (s. 183). Igor – człowiek zawsze „czujny, zawsze w pracy, ciągle robi karierę, wszystko mu się przydać może, recyklinguje cierpienie i śmierci” (s. 182) – w głowie i na gorąco obmyśla przeróbkę opowieści na melodramatyczny spektakl teatralny. Protekcjonalnie wobec przyszłej publiczności zakłada, że bez kiczu „przedstawienie się nie uda”, bo „czy to ma znaczenie, co wzrusza? Arcydzieło czy szmira. Wzruszenie jest takie samo” (s. 195). Zgodnie z tą filozofią planuje więc na przykład: „Teraz dajemy dokumenty o zagładzie gródeckich Żydów. […] przynajmniej jedno z dzieckiem” (s. 63). Reżyserskie uwagi dodawane przez Igora kompromitują tę postać i sam zamysł, by tragedię Soni wykorzystać jako fabrykę do produkcji tanich wzruszeń. Autor odsłania jednak spektakl wymyślany przez Igora, więc niszczy iluzję i zamyka łatwe odczytania: historia Soni nie jest wyłącznie realistycznym obrazem wsi, melodramatem czy synekdochą losu ludności cywilnej w czasie wojny. Będąc tym wszystkim po trochu, stanowi w pierwszej kolejności historię o możliwej metamorfozie: ojciec przemienia się z okrutnika i gwałciciela w pielęgniarza córki, Joachim przeobraża się z funkcjonariusza zbrodni w pokutnika, bracia – wcześniej obojętni na okrucieństwa ojca wobec Soni – oddają za siostrę życie, mąż z wioskowego zabijaki staje się czułym i wyrozumiałym kochankiem. Wszystko, co ogólne, zamienia się tu w jednostkowe i jako takie przestaje nadawać się do użytku dla Igora i jemu podobnych. Pod tym względem powieść Karpowicza jest eksperymentem negacji, polegającym na kompromitowaniu naczelnych poetyk służących przedstawianiu wsi. Po takiej negacji warunkiem podjęcia na nowo tematyki wiejskiej powinno być otwarcie poetyk i fabuł, a więc odrzucenie założenia, że wieś jest gatunkowo prosta, a fabularnie przewidywalna.
Wraz z autobiograficzną balladą Kaczorowskiego i metafikcyjną powieścią Karpowicza wyrazistości nabierało przesilenie zwrotu ludowego. Rzekomo jednolita ludność wiejska już wcześniej ukazywała się jako rozwarstwiona i zhierarchizowana ze względu na majątek (Pilot), płeć (Tokarczuk, Ostrowska, Kaczorowski, Karpowicz) i tożsamość seksualną (Rycharski). To jednak, co twórcy początkowo przedstawiali jako odnoszące się do pojedynczych przypadków, nabrało w książkach z lat 2015–2020 charakteru hipotezy dotyczącej większych grup i doprowadziło do poszerzenia pola obserwacji. Zgodnie z tym założeniem w powieściach, esejach i reportażach przedstawiono migrację ludności wiejskiej do miast w okresie od schyłku XIX wieku do lat 50. wieku XX. Migracja wynikała z poszukiwania dostępu do nauki, pracy, wyższych zarobków i elementarnych praw. W sumie: szans wyzwolenia się z zależności. O ile nadzieje zarobkowe (znalezienie pracy) w skromnym stopniu zwykle się spełniały, o tyle te emancypacyjne napotykały systemowe blokady.
Ludność wiejska po przybyciu do miast zasadniczo szła do fabryk (większość mężczyzn) lub „na służbę” (większość kobiet). W obu tych wariantach przybysze trafiali na strukturalne formy podporządkowania podobne do relacji „wieś–miasto” czy „chłop–ziemianin”. Wpadali zatem w zależność od nowych „panów”, co wynikało głównie ze słabej egzekucji praw pracowniczych i socjalnych w wypadku robotników i z nieuregulowania statusu pomocy domowych. Wbrew pozornemu podobieństwu położenie robotników – przynajmniej w zakresie praw posiadanych, choć niekoniecznie przestrzeganych – było dużo lepsze od sytuacji kobiet zatrudnianych w domach. Ich historię społeczną, prawną i ekonomiczną poddały nowej interpretacji dwa brawurowe reportaże historyczne: „Służące do wszystkiego” Joanny KucielFrydryszak (2018) oraz „Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach” Alicji Urbanik-Kopeć (2019). Z książek tych można się było dowiedzieć, że na początku XX wieku w Królestwie Polskim służba domowa stanowiła 30 procent wszystkich zatrudnionych, a w Polsce przed wybuchem II wojny liczba służących, głównie kobiet, przekraczała pięćset tysięcy. Ich prawa były minimalne, obowiązki nadmierne, kary – feudalne: służba zgodnie z prawem zachowanym z czasów zaborów (!) mogła być karana chłostą za nieposłuszeństwo, a także zwolniona z pracy bez możliwości odwołania, nie miała precyzyjnie określonych godzin pracy, nie miała prawa do dni wolnych, ochronie zdrowotnej zaś podlegała dopiero od roku 1924. Służba domowa w mieście, niemal identycznie jak chłop w majątku ziemskim, pozostawała zatem do całkowitej dyspozycji osób zatrudniających. Oznaczało to, że mieszczaństwo w okresie międzywojennym dzięki przewadze ekonomicznej i prawnej wytworzyło własną klasę niższą według wzorców ziemiańskich dostosowanych do warunków miejskich.
Odkrycie tego zjawiska – generowania grup zależnych strukturalnie podobnych do wiejskiego ludu – wyznacza moment, gdy zwrot ludowy staje się zwrotem równościowym[3]. Autorzy, którzy go współtworzą, uwzględniają w narracjach coraz liczniejsze klasy i grupy zależne: po chłopach nastąpiło przejście do chłopek, dalej do robotników i robotnic[4], a także do męskiej i kobiecej służby. W planie poetyk wiązało się to z przejściem od narracji skupieniowych (jedna grupa społeczna) do narracji rozproszonych (wielość miejsc docelowych migracji i mnogość modeli biograficznych). Zmiana objęła i bohaterów: o ile początkowo teksty zwrotu ludowego koncentrowały się alternatywnie albo na zbiorowościach, albo na pojedynczych postaciach, o tyle w miarę rozwoju refleksji coraz liczniejsze stają się zestawienia losów zbiorowości z pojedynczymi przypadkami, co służy ukazaniu sprawczości jednostek i przywraca poszczególnym członkom grup ich podmiotowość. Trzecia zmiana, sygnalizowana tu wielokrotnie, dotyczyła perspektywy. Przy zasadniczej wielości metod zauważalna wydaje się tendencja do szukania punktu widzenia od wewnątrz. Jest to podstawowa zdolność literatury, ale jak dowodzi książka Pobłockiego, metoda powieściowa wykorzystana w pracy antropologicznej, choć utrudnia zadanie, pozwala zbliżyć się do widzenia świata z dołu drabiny społecznej i z miejsca wyznaczanego przez prawne i obyczajowe ograniczenia.
Przedmiotem analizy w dziełach zwrotu ludowego były: struktury dominacji wypracowane w Polsce szlacheckiej, strategie kulturowe zakrywające niewolnictwo, mechanizmy zbiorowego wyparcia okrucieństwa form panowania. Z kolei dzieła zwrotu równościowego – który mieści w sobie ten ludowy – zaczęły przechwytywać klasy zależne w momencie, gdy na przełomie XIX i XX wieku rozwój nowoczesnych miast i przemysłu wywołał emancypacyjną migrację. Lud rozumiany jako społeczność zamieszkująca wieś stała się wówczas proletariatem miejskim, a szerzej – społecznością plebejską, czyli rosnącą liczebnie klasą niższą. Klasę ową zasilali ludzie wyzwoleni z dotychczasowego wyzysku, lecz nie wolni. Ograniczały ich między innymi resztki systemu feudalnego, który po oficjalnym zniesieniu (konstytucja 1919 roku likwidowała przywileje wynikające z urodzenia) nadal – w Polsce międzywojennej, powojennej i potransformacyjnej – wpływał na elementy prawa pracy, na stosunki w miejscu zatrudnienia i na relacje rodzinne, decydował o programach politycznych i społecznym poparciu dla nich. Stałe odtwarzanie się resztki postfeudalnej wzmacniała też afektywna pętla awansu: energia popychająca do awansu płynęła między innymi z pragnienia, by przestać być gorszym (chamem), więc częściową zdobyczą osiąganą w ramach awansu stawała się możliwość oznakowania tych, którzy gorszymi (chamstwem) pozostali. Jeśli ktoś musi tkwić na dole, aby ktoś mógł zostać wywyższony, to afektywna dynamika podtrzymuje cudzą podległość.
Historia ta jest silnie powiązana z nowoczesnymi procesami emancypacji uruchamianymi przez państwo – zwłaszcza w zakresie edukacji, uprzemysłowienia, prawa pracy i równouprawnienia płci. Tworzyły więc ową historię grupy określane nie tylko przez przynależność klasową (chłopi, robotnicy), lecz także przez tożsamość płciową i seksualną. Złożoności ich biografii odpowiadały zmieszane gatunkowo literackie i naukowe teksty: studia genealogiczne stawiające pytania, kim byli nasi bliżsi i dalsi przodkowie, narracje poddające refleksji związek mię dzy środowiskiem wychowania a życiowymi osiągnięciami, reportaże śledzące nowoczesne rozwiązania problemu masowych nierówności, powieści antropologiczne o mechanizmach reprodukowania hierarchii społecznych. Waga piśmiennictwa należącego do zwrotu plebejskiego polega jednak nie tylko na tym, że wyposaża w wiedzę o przeszłości i w narzędzia jej zdobywania (a więc w proste pytania), lecz także na tym, że okazuje się przydatna do analizy teraźniejszości. W XXI wieku podległość wynikająca z pochodzenia, słabszej edukacji czy źle płatnej pracy powróciła i często przybiera postać bezwyjściowej pętli. Historię gorszości trzeba opowiadać dalej.
Zarys dalszego ciągu dostrzec można w dziełach zwrotu równościowego. Kluczowe wątki tych dzieł dotyczą polskiej emancypacji – chłopskiej, robotniczej, kobiecej, seksualnej. Wątki owe podatne są na rozdzielenie, ponieważ rozplecione wydają się łatwiejsze do przedstawienia i interwencyjnego potraktowania. Jednakże w omawianych książkach autorzy na powrót zaczęli splatać rozbieżne procesy, ponieważ śledzone przez nich dzieje społeczne przekonują, że oddzielenie emancypacji wsi od emancypacji robotników czy kobiet zawsze odbywa się kosztem słabszych i zawsze prowadzi do reprodukowania warunków nierówności.