Piszę do ciebie, ale nie wiem, kim jesteś. Mężczyzną? Kobietą? Człowiekiem pierwszej młodości? Późnej starości? Jak wyglądasz, co robisz? Bardzo chciałbym cię znać, ale jeśli czytasz mój list w roku 2071, to mnie już nie ma. Nie możesz mi więc odpisać: „Drogi Przemysławie! Jestem 84-letnią maratonką na emeryturze”; albo: „Hej U! Mam 13 lat i ¾. Interesuję się czarnymi dziurami w kosmosie”. Byłoby wspaniale otrzymać taki list. Wyobrażam sobie, jak wchodzę do ciemnej klatki schodowej, zaglądam do skrzynki pocztowej, a tam niewielka koperta, która połknęła światło żarówki i subtelnie świeci energią czarnej dziury. Może domyśliłbym się, co interesuje nadawcę. Ale listy nie idą pod prąd czasu. Przychodzą raczej za późno niż za wcześnie. Obawiam się, że i mój będzie spóźniony. Więc nie dowiem się, kim jesteś.
Zresztą jest coś ważniejszego w tobie od twojej tożsamości. Tak naprawdę chciałbym wiedzieć, co lubisz. Nie zmierzam ku psychologicznej grze: „Zdradź mi, co lubisz, a powiem ci, kim jesteś”. Sprawy przedstawiają się o wiele prościej i dramatyczniej. To, co lubisz, interesuje mnie, ponieważ sądzę, że lubienie zadecyduje o twojej przyszłości. Jeśli dowiem się, co lubisz, powiem ci nie to, kim jesteś, lecz czy istniejesz. Gdybym pisał monolog Hamleta, jego słynne „To be or not to be” brzmiałoby: „To like and not to be…”.
Czy tak może być – że jeśli lubisz nieodpowiednie rzeczy, giniesz? Z pewnością. Nie myśl jednak, że chodzi mi o lubienia ryzykowne. Czyli na przykład: lubisz wchodzić na dach stupiętrowca po rynnie, a nie wiesz, że pomiędzy czterdziestym piątym a sześćdziesiątym siódmym rynna idzie zygzakiem. Więc spadasz. Nie chodzi mi, w skrócie, o straceńcze przyjemności – szybka jazda hulajnogą po autostradzie, udział w konkursie „Kto szybciej zje trzysta hot dogów” albo „Kto popije mocniejszą wódką leki nasercowe”. Nic z tych rzeczy. Kiedy mówię o lubieniu, mam na myśli sprawy prostsze, choć przez stulecia lekceważone.
Kiedy tylko w naszej kulturze pojawiła się filozofia, od razu zaczęto definiować człowieka. Sokrates pozostawał wierny zasadzie: „Pytam, więc jestem”. Augustyn stwierdził skromnie: „Wątpię, więc jestem”. A Kartezjusz ambitnie: „Myślę, więc jestem”. Każde z tych zdań stawało się wizytówką człowieka. Mówiły one kolejno, że zadawanie pytań, wątpienie czy myślenie określa to, kim jest człowiek konkretny i człowiek jako taki. Człowiek konkretny może zatem nie mieć nóg, rąk, jajników i w ogóle ledwo żyć, ale jeśli zadaje pytania, wątpi, myśli o myśleniu, jest człowiekiem jako takim.
Nigdy to mnie nie przekonywało. Spotkałem w życiu ludzi, którzy wcale nie podawali w wątpliwość spraw fundamentalnych albo rzadko ryzykowali myślenie o myśleniu. Ale byli ludźmi. Żaden z nich nie oddałby życia za pytanie, które mu przyszło do głowy albo za zdolność wątpienia. Oni sami nie określiliby się wyłącznie jako istoty pytające, wątpiące czy myślące. Natomiast każdy z nich coś lubił. I gotów był dla tego lubienia tworzyć i zabijać.
A zatem: „Lubię, więc jestem”. Formuła wygląda nader zwyczajnie, bo też chodzi o zwykłe lubienia. Dotyczące jedzenia, sposobów spędzania wolnego czasu i tego typu codziennych rzeczy. Pojedyncze lubienie, lubienie charakteryzujące danego człowieka, przemnożone przez milion ludzi określa gospodarkę danego regionu. Pojedyncze lubienie przemnożone przez sto milionów decyduje o dziejach kontynentu – o jego kulturze i sposobach sprawowania władzy. Pojedyncze lubienie przemnożone przez miliard kształtuje historię ludzkości. Aby zaspokoić miliardowe lubienie określonej potrawy, nie wystarczy powiedzieć ludziom: „Znajdźcie sobie to, co lubicie i żyjcie długo i szczęśliwie”. Kiedy miliard ludzi coś lubi, system musi działać tak, aby gospodarka, kultura i ustrój polityczny zgodnie pracowały nad zaspokojeniem tego lubienia. Lubienie kształtuje historię.
Większość moich znajomych obawia się człowieka typu: „Żądam! Wymagam! Rozkazuję!”, i uznaje, że lepiej takiego omijać. Zgoda. Ale niebezpieczeństwo z nim związane jest słyszalne z daleka. Tymczasem równie niebezpieczni są ludzie, którzy serdecznym głosem mówią: „Lubię hamburgera”. Albo: „Uwielbiam wakacje w Hurghadzie”. Albo: „Czy można zamówić tę pyszną czternastolatkę do pokoju?”. Nie ma tu krzyków czy rozkazów. Ale te życzenia uruchamiają produkcję spełnień. Lubienie kształtuje historię.
Gdyby ktoś mógł zajrzeć mi przez ramię do listu, powiedziałby pewnie, że mniej więcej dwa miliardy mieszkańców Afryki i Azji wcale nie folgują dziś swoim lubieniom. Pracują pod przymusem, głodują lub jedzą to, co mogą zdobyć, czasu wolnego właściwie nie mają. A jednak właśnie Afryka i Azja dowodzą, że kiedy tylko w uboższych krajach podnosi się poziom życia, społeczeństwa zaspokajają niezaspokojone lubienia. Wtedy okazuje się, że ludzie lubią rzeczy podobne: wyjazd na wakacje w znanym miejscu, samochód lub samolot jako środek transportu, jakiś modny ciuch, choćby w wersji podrobionej; poza tym: pizza z szynką, soja latte, szeroki parking samochodowy.
Nikt takich preferencji nie narzuca, ale nie są to wybory swobodne. Lubienia kształtują się przez dekady, a umacnia je struktura społeczna. Smak łączy się z dystynkcją, więc można jeść „biednie” i „bogato”, wypoczywać „ubogo” i „arystokratycznie”, ubierać się „jak menel” i „jak model”. Większość ma lubienia średnie. Aby je zaspokoić, uruchamiane są tanie linie lotnicze, które wypluwają mnóstwo spalin; fabryki produkujące tanie ubrania szastają zasobami środowiska naturalnego, bo jeden T-shirt wymaga 3 tysięcy litrów wody, a para jeansów – 10 tysięcy. Aby hamburger zamówiony przez klienta mógł zostać błyskawicznie podany, hoduje się na świecie około 70 miliardów zwierząt, a rocznie zabija około 60 miliardów. Z tego zabijania pochodzą tysiące ton kości, megatony obornika, amoniak parujący z hałd gówna. W sumie jedna czwarta globalnego zanieczyszczenia atmosfery.
Lubienie kształtuje historię, ale nie są to dobry kształt ani dobra historia. Jest to historia dewastacji, masowego wyniszczania, mordu na skalę planetarną. Ludzkie lubienia zabijają planetę. Ziemia umiera nie z powodu najazdu obcych. Ginie, bo ludzie lubią mięso, samochody i tanie T-shirty. Jeśli więc po roku 2021, w którym piszę ten list, ludzkość nie przestała lubić smaku mięsa, zapachu benzyny i dotyku bawełny, to do roku 2071 ludzkości już nie ma. Ciebie też nie.
Czy masz jakieś szanse? Może tak. Tkwią one w zmianie lubień. Człowiek tak w ogóle nie przestanie być istotą raczej „Lubię, więc jestem” niż „Myślę, więc jestem”. Nadzieja w tym, że jedno z drugim się połączy i nowy Kartezjusz ogłosi: „Myślę o tym, co lubię. Więc jesteśmy”. Jeśli uda nam się przestroić nasze lubienia, będziesz żył, bo twoi przodkowie będą mieli inne smaki i inne apetyty. Trzymaj za nas kciuki.
Teraz już wiesz, dlaczego najbardziej ze wszystkich rzeczy interesuje mnie to, co lubisz.
Poznań, 29 sierpnia 2021
Prezentowany list jest częścią publikacji „List do przyszłości”.
Często zdarza się, że pytamy dzieci, kim chcą być, kiedy dorosną. Młodzież odpowiada na pytanie, jakie studia planują wybrać. Bank sprawdza naszą sytuację, aby oszacować, co z nami będzie do końca umowy o kredyt. Martwimy się o emeryturę. Nieustannie myślimy o przyszłości.
Przyszłość wiąże się z niepokojem i strachem. Lękiem o to, co będzie. Niepewność warunkująca postrzeganie przyszłości staje się immanentną częścią bycia w świecie, bycia tu i teraz.
Przyszłość to stawianie pytań: o katastrofę klimatyczną, choroby cywilizacyjne, wyczerpanie naturalnych złóż, kolejne wojny, przemieszczanie się granic stref krajobrazowych, biotechnologię, przeludnienie, kolonizację innych planet, koniec świata, nieśmiertelność.
Przyszłość to szereg wątpliwości i brakujących odpowiedzi.
Przyszłość to kolaż różnych scenariuszy.
„List do przyszłości” to temat tegorocznej edycji Projektu OFF Opera, a zarazem tytuł publikacji towarzyszącej festiwalowi. Książka zawiera teksty kilkunastu przedstawicieli świata kultury, sztuki, nauki i biznesu. Zaproszeni do udziału w eksperymencie społeczno-artystycznym autorzy i autorki mieli przygotowali własne warianty tego, co wydarzy się w perspektywie najbliższych pięćdziesięciu lat. Wśród prezentowanych listów odnaleźć można zarówno teksty spoglądające na rozmaite procesy i zjawiska z perspektywy globalnej czy międzyplanetarnej, jak i te opowiadające o indywidualnych, prywatnych, nierzadko intymnych refleksjach. Premiera „Listu do przyszłości” odbyła się 5 października.