Nr 14/2022 Na teraz

Gdy publiczność wchodzi na małą scenę Teatru Powszechnego, na ekranach widać napis: „Wszystko, co mówimy w tym spektaklu, jest prawdą”. To bezpośrednie nawiązanie do sławnej „Klątwy” Olivera Frljicia (w której grała jedna ze współtwórczyń „Odpowiedzialności”, Barbara Wysocka), podczas której aktorki i aktorzy powtarzali, że wszystko, co robią albo mówią w teatrze, jest fikcją. Im częściej słowa te padały wówczas ze sceny, tym więcej było w nich ironii i tym bardziej komplikowały się relacje pomiędzy sztuką a rzeczywistością. W spektaklu Michała Zadary takich komplikacji nie ma i być nie może. „Odpowiedzialność” to rzetelnie przygotowany, podzielony na głosy wykład o kryzysie humanitarnym na polsko-białoruskiej granicy.

Aktorki i aktorzy – Barbara Wysocka, Maja Ostaszewska, Mateusz Janicki (który gra na zmianę z Piotrem Głowackim) – zapowiadają na wstępie, że tekst czytać będą z prompterów, ponieważ każda pomyłka może skutkować pociągnięciem twórców do odpowiedzialności karnej. Deklaracja ta naturalnie budzi duże emocje: od razu ustawia stawkę przedstawienia, sugerując widzom, że uczestniczą w czymś niezwykłym, poważnym, potencjalnie groźnym. Przywołana zapowiedź staje się jednocześnie usprawiedliwieniem dla „czytankowej” formuły spektaklu. Wizja realnej odpowiedzialności może także – jak podejrzewam – napawać dumą artystów, których działania, choć podejmowane w teatrze, potencjalnie mają konsekwencje w tak zwanym prawdziwym życiu. Oczywiście można by tę informację zachować dla siebie i nie mówić o niej ze sceny – w wielu spektaklach Michała Zadary aktorzy czytali teksty z prompterów i kartek, co budziło chyba większe oburzenie recenzentów niż publiczności (jak choćby podczas „Ifigenii nowej tragedii według Racine’a”). Jednak tym razem na samym początku zawarty zostaje pakt między twórcami a odbiorcami, który nie tylko zaświadcza o autentyczności wypowiedzi tych pierwszych, ale także powołuje specyficzną wspólnotę, opartą na ekscytacji wspólnym ryzykiem.

Tekst opowiada, jak sytuacja na granicy polsko-białoruskiej doprowadziła do śmierci – w lesie, z zimna, w głodzie i w cierpieniu – wielu osób. Aktorzy wnikliwie tłumaczą zasady działania reżimu Łukaszenki, który wywozi uchodźców z Bliskiego Wschodu na granicę z Polską. Mówią, że polska Straż Graniczna, mimo początkowej (i krótkotrwałej) chęci niesienia pomocy, dostała rozkazy, by realizować kolejne push-backi. Dowiadujemy się – o czym wielu z pewnością wie – że na sporym obszarze kraju wprowadzono bezprawnie przedłużany stan wyjątkowy, który pozwala władzy na niemal wszystko. Słyszymy o łamaniu praw człowieka, Kodeksu karnego, konwencji genewskiej, a nawet niektórych absurdalnych PIS-owskich rozporządzeń (nasz rząd, jak wiadomo, notorycznie sam sobie przeczy). Zebranie tych faktów, dokładność dokumentacji i opisy wszystkich wydarzeń robią wrażenie. Spektakl jest wynikiem współpracy kilku podmiotów: Teatru Powszechnego, Centrali Michała Zadary, a także Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Grupy Granica i Stowarzyszenia Salam Lab. Scenariusz konsultowali prawnicy – jak rozumiem, służyli nie tylko znajomością przepisów i kodeksów, lecz także pomagali sformułować zdania padające ze sceny w taki sposób, by w razie oskarżenia o zniesławienie artyści wyszli z procesu bez szwanku.

Obok skrupulatnie odnotowywanych faktów twórcy przywołują także indywidualne historie osób z doświadczeniem uchodźczym – między innymi Issy Jerjosa z Syrii, który zginął po polskiej stronie granicy. Issa, jak opisano w zapowiedzi spektaklu, to po polsku Jezus, z czego wyciągnięte zostają dość dyskusyjne konsekwencje artystyczne – historia uchodźcy zostaje przyrównana do dzieła opowiadającego o męce Chrystusa.

Spektakl przeplatany jest fragmentami „Pasji według św. Mateusza” Jana Sebastiana Bacha – takimi, które rezonują z historią Issy i innymi scenicznymi opowieściami. Tłumaczenie partii wokalnych wyświetla się na ekranach tak, żeby publiczność mogła bez problemu zrozumieć to mocne porównanie – w tekście pojawia się i Piłat umywający ręce, i Chrystus z wysokości krzyża pytający Boga, czemu go opuścił. Artystyczna decyzja, by połączyć cierpienia konkretnych osób z biblijną historią miała na celu – jak rozumiem – przemówienie do sumień Polaków, których spora część deklaruje swój katolicyzm. Sugestia wydaje się oczywista – tak bardzo przejmujecie się śmiercią Jezusa, a tymczasem tuż pod waszym nosem, być może każdego dnia, umierają niewinni ludzie. Jednak taka decyzja twórczyń i twórców pociąga za sobą także inne, dość niebezpieczne lub zwyczajnie głupie znaczenia. Sugeruje bowiem jakiś rodzaj spodziewanego, metafizycznego zadośćuczynienia. Chrystus przecież umarł (za nasze grzechy), potem zmartwychwstał, a jego śmierć miała – przynajmniej dla katolików – nie tylko sens, ale też znaczenie i cel (przyniesienie odkupienia). Tymczasem śmierć ludzi na granicy sensu ani celu nie ma. Nie widzę tutaj żadnego możliwego pocieszenia ani żadnej płynącej nauki, która wiązać mogłoby się z ofiarą.

Nie odczuwam też specjalnej potrzeby podpierania się Biblią i Bachem dla ukazania skali cierpienia osób tracących życie przez decyzje bezdusznych, nieskłonnych do pomocy polityków. Możliwych odpowiedzi na powtarzające się pytanie „kto jest za to wszystko odpowiedzialny?” jest jednak kilka. Winę za niepomaganie ludziom i cofanie ich do lasu ponoszą pracownicy i pracowniczki Straży Granicznej (dowiadujemy się, że zgodnie z przepisami wcale nie są bezwolni wobec decyzji swoich przełożonych, mogą odmówić wykonywania rozkazów). Za wprowadzenie i przeciąganie stanu wyjątkowego, a także za łamanie międzynarodowych praw i konwencji odpowiedzialny jest minister Mariusz Kamiński.

 

fot. Krzysztof Bieliński | materiały Teatru Powszechnego w Warszawie

 

Formalnie „Odpowiedzialność” przypomina inny spektakl zrealizowany przez Zadarę w Teatrze Powszechnym – „Sprawiedliwość” (2018). Podejmowała ona temat antysemickiej nagonki Marca ’68, a robiła to w konwencji czegoś na kształt śledztwa. Koncepcja tamtego spektaklu – podobnie jak „Odpowiedzialności” – również polegała na wykorzystaniu performatywnej mocy prawa. Starano się wskazać odpowiedzialnych za tę, jak ustalono w trakcie scenicznego dochodzenia, zbrodnię przeciwko ludzkości. W tamtym przypadku ramą wtłaczającą realne wydarzenia społeczno-polityczne w porządek estetyczny nie była pasja Chrystusa, lecz „Król Edyp” Sofoklesa („To jak w Edypie!” – wzdychała gorzko Ewa Skibińska, gdy relacjonowano kolejne haniebne i skandaliczne wydarzenia z 1968 roku). Takie szukanie kulturowych kontekstów oraz paralel pomiędzy różnymi wydarzeniami – czasem jakby na wyrost, a nawet na siłę – przypomina pisaną przez prymusa licealną rozprawkę. Wrażenie „szkolności” unosi się nad obydwoma projektami nie tylko dlatego, że przypominają wypracowania, lecz także z powodu ich nachalnego dydaktyzmu. W „Odpowiedzialności” jest to szczególnie drażniące – czy jej twórcy naprawdę zakładają, że ludzie, którzy świadomie kupili bilet do Teatru Powszechnego w Warszawie na spektakl o uchodźcach na polsko-białoruskiej granicy, nie wiedzą, czym jest konwencja genewska? A zakładając, że na widowni znalazłaby się osoba, która trafiłaby na spektakl z przypadku i nie miałaby pojęcia o żadnej z poruszanych na scenie spraw, przypuszczam, że protekcjonalny ton, w którym te wszystkie zagadnienia są wykładane, raczej doprowadziłby ją do złości, niż skłonił do współczucia lub działania.

Zarówno „Sprawiedliwości”, jak i „Odpowiedzialności” towarzyszą bardzo szlachetne cele. To projekty sceniczne, w których opowiada się o zbrodniach, za które nikt nie został dotychczas podciągnięty do odpowiedzialności, a ich twórczynie i twórcy upominają się o praworządność. W obu mało jest szantaży emocjonalnych i manipulacji – a jeżeli już występują, to są wykonane na tyle nieudolnie, że nikogo nie przejmują; oba chcą edukować i mają w sobie bardzo duży pierwiastek moralizatorski. Oba są także przeładowane tekstem i bardzo nudne. Oba wreszcie – co z pewnego dystansu wydaje się dziwne – przynoszą konformistyczny efekt. W powodzi wszystkich przywoływanych paragrafów, przepisów, kodeksów, w kolejnych próbach dochodzenia do prawdy, odpowiedzialności, sprawiedliwości okazuje się, że właściwie nic się nie da zrobić. Za Marzec ’68 nikt nie odpowie – odpowiedzialność po części jest rozmyta, niektóre zbrodnie się przedawniły, większość uczestników zdarzeń już nie żyje. Za śmierć ludzi na polsko-białoruskiej granicy też, póki co, żaden decydent, polityk, strażnik nie zostanie skazany.

Oczywiście wymienione tu zastrzeżenia co do artystycznej strony spektaklu Zadary nie umniejszają wagi poruszanych przez niego problemów. Krytyczna opinia, jaką mam na temat „Odpowiedzialności”, nie zmniejsza mojego szacunku i podziwu dla artystów, którzy odważyli się mówić ze sceny o tym, co dzieje się na granicy. Teatr w Polsce reagował na ten kryzys dość opieszale, rzadko proponując spektakle, które go dotyczyły. Tym większa zatem zasługa Michała Zadary i jego ekipy. Szkoda tylko, że ich spektakl przybrał tak banalną formę artystyczną – zaangażowanie i aktywizm twórców nie są tu chyba wystarczającym usprawiedliwieniem.

 

„Odpowiedzialność”
reżyseria: Michał Zadara

scenariusz: Michał Zadara, Małgorzata Andruszkiewicz, Agata Andrzejewska, Zofia Królak, Milena Kuchnia, Aleksandra Łukomska, Aleksandra Majewska, Filip Płuciennik, Barbara Rojek, Julia Rygielska, Maja Sanak, Hanna Stacewicz, Michał Stańczak, Katarzyna Trzeciak wraz z przedstawicielami środowisk: akademickiego, prawniczego oraz teatralnego
analiza prawna: Jacek Dubois, Marta Górczyńska, Rafał Kozerski, Maciej Nowicki, Mikołaj Pietrzak

Spektakl jest koprodukcją CENTRALI i Teatru Powszechnego w Warszawie, powstał we współpracy z Fundacją Salam Lab oraz prawniczkami i prawnikami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie
premiera: 26.06.2022