Nr 4/2025 Na moment

Dostępność to kwestia nas wszystkich

Justyna Knieć Joanna Stankiewicz
Społeczeństwo Film Rozmowy Wydarzenia

Z Joanną Stankiewicz, współliderką projektu Kino bez barier, rozmawia Justyna Knieć

Justyna Knieć: Jak trafiłaś do zespołu Kina bez barier?

Joanna Stankiewicz: W czasie pandemii COVID-19 pewne relacje zawodowe się rozpadły i wtedy po raz pierwszy w życiu wysłałam CV. Akurat Kuba Walczyk, który był kierownikiem zespołu Działu Programów Społecznych w Centrum Kultury ZAMEK, szukał kogoś. Trafiłam tutaj, żeby napisać wniosek o dotację i zdobyć partnerów do projektu. Ale znaleźliśmy wspólny język, więc gdy dostaliśmy dofinansowanie, jakoś naturalnie zostałam koordynatorką projektu.

Zajmowałaś się wcześniej dostępnością kultury?

Nie.

W takim razie w jaki sposób zdobywasz doświadczenie w tym zakresie?

Cały czas się dokształcam. Zawsze mówię, że dostępność to proces. Rzeczywiście wcześniej miałam z nią bardzo mało wspólnego. Teraz uświadamiam sobie, że popełniałam wiele błędów! Na przykład robiłam online panel, którego gościem była osoba głucha, i teraz sobie myślę, że niekoniecznie rozumiałam wtedy jej potrzeby – nie zwróciłam należytej uwagi na to, by łącze internetowe tłumacza PJM było stabilne na tyle, żeby ta osoba mogła zrozumieć należycie całą rozmowę. Panel wyszedł, ale teraz bym go zrobiła o wiele lepiej, zadbała o komfort tej osoby, żeby nie musiała się stresować, że uciekła jej ważna wypowiedź. Natomiast kiedy już z Kubą współtworzyliśmy razem Kino bez barier, to zaczęłam się przekopywać przez wszystkie raporty, publikacje, całą tę dostępną wiedzę. Rozmawiam dużo z ludźmi – uważam, że to najlepsze źródło. Mieliśmy też to szczęście, że w zespole był badacz Bartek Lis, więc już na etapie pisania wniosków wspólnie robiliśmy grupy fokusowe z osobami z niepełnosprawnościami, dzięki którym mogliśmy poznawać ich potrzeby bezpośrednio.

Idea Kina bez barier jest taka, że nie przygotowujemy pokazów wyłącznie dla osób z niepełnosprawnościami – po prostu zapraszamy je, żeby na równych prawach, tak jak wszystkie inne osoby, mogły uczestniczyć w kulturze filmowej.

Rozumiem, że chcecie stworzyć wspólną przestrzeń dla osób – może te określenia zabrzmią brutalnie, ale pochodzą ze specjalistycznych raportów – „kompletnych” i „niekompletnych”, z niepełnosprawnościami. Daniel Kotowski pisze, że mimo „dużej presji medykalizaji, zaleceń normalności”, w ramach których „kompletni członkowie społeczeństwa próbują coś w [niekompletnych] uzupełnić, naprawić”, coraz częściej ci drudzy pragną autonomii i respektowania ich granic.

Wspólną przestrzeń, która nie wyrównuje wszystkich jednym walcem – pokazujemy różnorodność. Traktujemy Kino bez barier jako miejsce, w którym możemy się poznać z różnymi od nas – mogą być odrębni i mogą tworzyć swoje mniejszości, jak społeczność osób g/Głuchych (zarówno w znaczeniu grupy osób z niepełnosprawnościami, jak i mniejszości językowo-kulturowej). Nadal jednak kino jest wspólnotowym doświadczeniem. Możemy obejrzeć film na Netfliksie, ale pójście do kina to jest coś zupełnie innego. Czujesz, że jesteś w tym doświadczeniu z innymi. Szczególnie w Kinie bez barier, gdzie zawiązała się społeczność, czego na początku nawet nie zaprojektowaliśmy. To się stało samo z siebie: kiedy już do nas ludzie trafiają, to bardzo często zostają.

Każdy i każda z nas, w tym osoby z niepełnosprawnościami, ma inne potrzeby. I na naszych codziennych pokazach, a także podczas Festiwalu kina bez barier i na Forum bez barier, staramy się znaleźć płaszczyznę kompromisu. Bo nigdy nie zrobimy w pełni dostępnego pokazu filmowego – nie ma czegoś takiego. Na przykład mamy PJM [Polski Język Migowy – przyp. J.K.], kolorowe napisy, audiodeskrypcję w słuchawkach, którą mogą słyszeć inni widzowie. Dla osób w spektrum autyzmu – które nie są uznawane za osoby z niepełnosprawnością, ale jednak również mają inne potrzeby – to może być nieznośne ze względu na zbyt dużo bodźców. Robimy więc osobno seanse przyjazne sensorycznie dla osób neuroróżnorodnych. Nie ma na nich napisów, nie ma tłumacza, jest polski dubbing, światło w sali jest tylko przygaszone, dźwięk jest przytłumiony, można chodzić, wokalizować. Kiedyś zastanawialiśmy się, czy audiodeskrypcję możemy włączyć przez głośniki. Dla osób niedosłyszących to by była kakofonia dźwięków.

Szukamy więc wspólnej płaszczyzny, w duchu uniwersalnego projektowania: co zrobić, żeby jak najwięcej osób mogło skorzystać z kultury na tych samych, równych prawach?

Wspomniałaś o grupach fokusowych, które kojarzą mi się ze słowem, jakie się pojawia w jednym z tytułów planowanych paneli w trakcie Forum bez barier: samorzecznictwo. To jest fascynujące słowo, którego nie znałam. Nie ma go na razie w popularnych słownikach języka polskiego, znalazłam je dopiero w słowniku Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego, jako kalkę językową self-advocacy. W świecie anglojęzycznym jest to określenie dla ruchu, który wyszedł od wspierania osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi i neuroróżnorodnych. Myślę, że można to pojęcie rozszerzyć na osoby z innymi niepełnosprawnościami – i tak się chyba już dzieje na gruncie polskim.

W moim rozumieniu samorzecznik, samorzeczniczka to osoby, które w swoim imieniu wypowiadają się o tym, jakie mają potrzeby i mówią o własnym doświadczeniu. Mogą to robić z pozycji eksperckiej, jednocześnie odwołując się do swoich przeżyć.

Dla nas w kontekście dyskusji o samorzecznictwie ważna jest reprezentacja w filmie czy serialach – żeby postaci z niepełnosprawnościami grały osoby z niepełnosprawnościami. W zeszłym roku już chcieliśmy podjąć ten temat, ale stwierdziliśmy, że jeszcze jest za wcześnie, że w Polsce nikt nie zrozumie. Teraz jesteśmy trochę na innym poziomie dzięki chociażby serialowi „Matki pingwinów”, w którym dzieci z niepełnosprawnościami zagrały na tych samych zasadach co inni aktorzy i aktorki dziecięce. Grały postaci, z którymi osoby z niepełnosprawnościami mogą się identyfikować.

To myślenie się zmienia, ale bardzo powoli. W niektórych produkcjach kładzie się duży nacisk na konsultacje – świetnym przykładem jest film „Światłoczuła”, opowiadający o niewidomej dziewczynie. Zagrała ją aktorka widząca, która przeszła szkolenie z osobami niewidomymi, bardzo dużo się dowiedziała o tym, jak wygląda świat osób niewidomych. Pamiętam, że przed premierą tego filmu zadzwoniła do mnie koleżanka, która pracuje w organizacji zajmującej się wsparciem osób niewidomych, mówiąc: „A jak ona niby zagra osobę niewidzącą od urodzenia? Przecież to się tak nie da!”. A jednak film jej się bardzo spodobał.

W Polsce jesteśmy zatem na tym etapie, kiedy dobrą praktyką jest właśnie to, że osoba widząca gra osobę niewidomą, tyle że odbywa konsultację. A my chcemy pójść krok dalej i pokazać, że w produkcjach filmowych i serialowych powinny też występować osoby z niepełnosprawnościami. Oczywiście to jest systemowa, totalna zmiana, również na poziomie szkolnictwa artystycznego. Na Zachodzie to już po prostu jest zupełnie coś innego: głuchy aktor odbiera Oscara, bo grał głuchą postać [Troy Kotsur zdobył tę nagrodę w 2022 roku za drugoplanową rolę w filmie „CODA” – przyp. J.K.]. U nas w ogóle jest to nie do pomyślenia. Jeśli gra osoba z niepełnosprawnością, to tylko jakąś poboczną rolę.

Dlatego zaprosiliśmy na Festiwal kina bez barier producentki „Matek pingwinów” oraz reżyserkę castingu, żeby opowiedziała o tym, jak pracowała z dziecięcymi aktorami i aktorkami przy tym filmie. Będzie też Anna Dzieduszycka, która grała w „Sukience” nominowanej do Oscara i która jako osoba niskiego wzrostu opowie, jakie ma doświadczenia aktorskie, co jest dla niej istotne. Będzie Helena Szczuka-Kalenský z Fundacji Avalon, która powie o pracy z producentami na planie filmowym przy konsultacjach dotyczących osób poruszających się na wózkach.

Mimo tego, że się zajmuję filmem od lat, to dla mnie, jako osoby słabosłyszącej, zawsze koszmarem było oglądanie polskich filmów. Kiedy chodziłam do kina na przykład na filmy Wojciecha Smarzowskiego, czasem połowy seansu nie byłam w stanie zrozumieć. Przed kilkoma laty na ten temat przetaczała się przez media dyskusja. Trudno jednak uznać, by miała ona wówczas jakiś większy odzew. Specjaliści mówią, że wprawdzie technologia pozwala wyrównać wszystkie postprodukcyjne niedoskonałości – problem dostępności zaczyna się jednak, poczynając od scenariusza filmowego, poprzez wybór lokacji filmowych, na kinach i nawykach widza skończywszy.

W przypadku polskich filmów wiele osób mówi, że czegoś nie rozumie, nie tylko osoby niedosłyszące. My dążymy do tego, żeby napisy były dodawane do wszystkich filmów. W ubiegłym roku na Forum bez barier usłyszałam od jednego z dystrybutorów, że nie umieszcza napisów w polskich filmach, bo ludzie nie chcą ich czytać i nie przychodzą na takie seanse.

Dlatego twierdzimy, że to musi być zmiana systemowa i legislacyjna. To nie może zależeć od czyjejś dobrej woli. I naprawdę każdy i każda z nas jest w stanie przyzwyczaić się do napisów, po dziesiątym filmie już nawet tego nie zauważy. Tak samo nie zauważy obecności tłumacza języka migowego.

Wydaje nam się – powiem to jako osoba w pewnej normie sprawności – że nie mamy żadnych potrzeb, że nas to nie dotyczy. A to kwestia nas wszystkich. Nie jest tak, że to nam się nigdy nie przydarzy – na przykład mój tata traci słuch i przestaje chodzić do kina. Wszyscy będziemy seniorami, seniorkami – a kiedy się starzejemy, również ciało się zużywa. Ale te wszystkie narzędzia są tak naprawdę przydatne nam na co dzień. Będę zadowolona, jeśli w polskich filmach będą napisy, bo też czasami czegoś nie dosłyszę. Nie przeszkadza mi, że ktoś obok słucha audiodeskrypcji, sama chętnie z niej czasem korzystam. A jednocześnie wiele tych rzeczy sprawia, że wszyscy możemy uczestniczyć w kulturze.

Teksty alternatywne, czyli opisy zdjęć w internecie, nie powstały dla osób niewidomych. Kiedyś internet tak źle działał, że opisy alternatywne służyły do tego, żebyśmy wiedzieli, jaki obrazek się nie załadował, co na nim jest. To zostało przejęte, znaleziono drugie zastosowanie: osobie niewidomej opisujemy, co znajduje się na obrazku. Sama tego doświadczyłam, bo ostatnio miałam słabe połączenie internetowe, coś się nie załadowało i nagle wyskoczył opis alternatywny. Skoro wielkie firmy technologiczne tak robią, to coś w tym jest.

Schodząc z poziomu ideowego: to się musi opłacać…

Mówi się nieustannie, że dostępność jest droga.

Dostępność jest droga, oczywiście, ale jesteśmy różnorodnym społeczeństwem i nie możemy wykluczać jednej czwartej z nas. Nie ma pełnych statystyk na temat osób z niepełnosprawnościami, ale na podstawie samych orzeczeń o niepełnosprawności można stwierdzić, że stanowią one duży procent społeczeństwa.

Kollage Kid on Flickr (CC BY-NC-SA 2.0)

Kino również musi na te potrzeby jednej czwartej społeczeństwa reagować. Jednym z punktów programu forum, który bardzo mnie zainteresował, jest kwestia dostępności festiwali filmowych. Kiedy jeździłam po różnych polskich festiwalach, nie dostrzegałam – z wyjątkiem kwestii braku napisów do polskich filmów – braku dostępności dla osób z niepełnosprawnościami. Kina festiwalowe w sporej większości wydały mi się nieźle dostosowane do ich potrzeb.

Myślimy zazwyczaj głównie o dostępności architektonicznej. Bardzo często, kiedy mówimy „dostępność”, myślimy: jest podnośnik dla wózka – odhaczone, niezależnie od tego, czy on działa, czy nie. W rzeczywistości wiele kin nie jest dostępnych nawet architektonicznie. Zejdźmy z poziomu architektonicznego na poziom sensoryczny: tu już musimy wprowadzić dostępność właśnie poprzez napisy, najlepiej rozszerzone dla Głuchych czy osób słabosłyszących, tłumaczenie na PJM oraz audiodeskrypcję dla osób niewidomych. To jest potrzebne, szczególnie w przypadku dzieci, bo na przykład dla dzieci Głuchych PJM jest językiem pierwszym. Jeśli dziecko wychowało się w rodzinie Głuchych, do siódmego roku życia, czyli zanim pójdzie do szkoły, w ogóle nie zna języka polskiego. Jeśli ma obejrzeć film, musi mieć zapewnionego tłumacza lub tłumaczkę PJM.

Zaprosiliśmy na Forum bez barier reprezentantów czterech festiwali, każdy opowie o swoim doświadczeniu. Festiwale wprowadzają różne rozwiązania. Bardzo cenię, że Millennium Docs Against Gravity dba o osoby w kryzysie psychicznym. Festiwal udostępnia swoim widzom i widzkom infolinię wsparcia psychicznego czynną przez cały czas trwania festiwalu. Ale Kino! przygotowuje dla dzieci specjalny program, audiodeskrypcje i tłumaczenie na PJM, ale zaczyna od pytania, co chcą obejrzeć. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni podobało mi się to, że organizatorzy skorzystali z pomocy osoby samorzeczniczej, która opracowała dostępność festiwalu. Nowe Horyzonty już od jakiegoś czasu wprowadzają informacje o treściach wrażliwych.

A jakie podejście mają polscy producenci i osoby współtworzące filmy? Czy to na tych pierwszych spoczywa odpowiedzialność spełnienia potrzeb osób z niepełnosprawnościami?

Wszystkie polskie filmy finansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej muszą mieć audiodeskrypcję i napisy. To jest warunek otrzymania dotacji.

Dlaczego w takim razie nie mają?

Brakuje kontroli. W programach operacyjnych jest wymóg, aby przygotować dostosowania, to jest audiodeskrypcję, a w przeszłości również napisy dla niesłyszących. Ale brakuje informacji, w jakiej formie i co należy z nimi dalej zrobić, czyli że powinno się te ścieżki przekazać do dystrybutora, który wyprodukuje suplement i będzie oferować kinom kopie z dostosowaniami. Wiedza o tym, że tak powinno być, też nie jest wcale powszechna. Często zdarza się, że dystrybutor polskiego filmu mówi nam, że nie ma dostępnej kopii, a my od producenta wiemy, że przygotował audiodeskrypcję. Przeniosę to na dyskusję o festiwalach: festiwal w Gdyni pokazuje polskie filmy, również takie, które były już dystrybuowane w kinach, a więc mają audiodeskrypcję i napisy SDH [Subtitles for the Deaf and Hard of Hearing, napisy dla Głuchych, osób niesłyszących i słabosłyszących – przyp. J.K.], skoro są wyprodukowane z udziałem PISF. Uważamy, że wszystkie powinny być zatem dostępne dla uczestników i uczestniczek festiwalu, z napisami i audiodeskrypcją – choćby w aplikacji.

Ale to wszystko musi być znów systemową zmianą. Dlatego traktujemy Forum bez barier jako miejsce rozmowy z władzami i instytucjami, które decydują o polskiej kinematografii. Jednym z istotnych tematów jest zmiana Ustawy o kinematografii, ale ważne jest również uzupełnienie istniejących programów operacyjnych o zapisy na temat dostępności.

Przez wiele lat dostępność wydarzeń kulturalnych nie istniała, nie tylko ze względu na niską świadomość społeczną czy brak wyraźniej artykulacji potrzeb przez osoby z niepełnosprawnościami. Dopiero siedem lat po wejściu do Unii Europejskiej zaczęliśmy wprowadzać przepisy o dostępności (Ustawa o języku migowym i innych środkach komunikowania się, 2011). Ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami została w Polsce uchwalona w 2019 roku. Pod koniec ubiegłego roku inicjatywa Film dla wszystkich wysłała list do ministry kultury w sprawie konieczności uregulowania dostępności w kinematografii. Byłaś wśród osób go sygnujących. Coś drgnęło w tej sprawie?

Od pani minister nie mamy póki co odpowiedzi. Do PISF też wysłaliśmy list, już prawie byliśmy umówieni na spotkanie, ale Karolina Rozwód [dyrektor PISF do końca października 2024 – przyp. J.K.] złożyła rezygnację. Wcześniej, gdy dyrektorem był Radosław Śmigulski, został powołany zespół do spraw dostępności w PISF, tylko nie zdążyliśmy się spotkać. Dlatego bardzo nam zależy, żeby przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej byli obecni na Forum bez barier.

W inicjatywie Film dla wszystkich są osoby reprezentujące różne elementy łańcucha branży filmowej, w tym dystrybutorów i kiniarzy oraz kiniarki. Są również osoby, które od lat zajmują się dostępnością kultury, czyli Justyna Mańkowska z Fundacji Katarynka i Anna Żurawska z Fundacji Kultury bez Barier, członkini Rady Dostępności przy Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, która zainicjowała grupę roboczą, mającą zaproponować zmiany legislacyjne w Ustawie o kinematografii.

Ostatnio prowadziliście szkolenie w Gdańsku, na którym pojawiły się osoby z innych, także mniejszych miast. Obserwujecie zainteresowanie dostępnością ze strony animatorów i animatorek kultury z mniejszych ośrodków miejskich?

Dlatego w ramach forum odbędzie się panel dyskusyjny „Kino dostępne poza centrum”, bo chcemy pokazać, że potrzeba dostępności istnieje nie tylko w dużych miastach. Inspiracją był dla nas projekt Kino bez barier – edycja polska, w czasie którego zaczęliśmy robić pokazy w Jarocinie i we Wrocławiu. Byliśmy pewni, że we Wrocławiu od razu uda się zachęcić osoby z niepełnosprawnościami do uczestnictwa w seansach, baliśmy się jednak o Jarocin. I wyszło odwrotnie – to w Jarocinie pokazy świetnie się przyjęły i są organizowane do tej pory. Organizatorom udało się zebrać oddaną publiczność. Kina w mniejszych miejscowościach mają tę przewagę, że są bardziej relacyjne, a pracujący w nich ludzie mniej anonimowi.

Co mogą zrobić takie organizacje jak stowarzyszenie wydające „CzasKultury.pl”, NGOsy, małe instytucje kultury, które nie mają środków, a czasem nawet wiedzy o dostępności?

Można spojrzeć na wszystkie nasze raporty i poradniki, takie jak „Narzędziownik kina dostępnego”, i załamać ręce, bo „nie mamy pieniędzy” i tak dalej. Albo, jak zawsze mówimy, można zacząć od małych kroków, na przykład stosowania prostszego języka opisu wydarzeń czy pisania informacji.

W komunikacji z naszymi widzami i widzkami stosujemy tak zwany język uproszczony, czyli piszemy jaśniej, prościej. To nie jest ETR [easy to read – tekst łatwy do zrozumienia, pomagający nie tylko osobom z niepełnosprawnością intelektualną, ale także innym: z problemami poznawczymi, w kryzysach psychicznych czy słabo znającym język polski – przyp. J.K.], ale bierzemy pod uwagę, że powinniśmy się komunikować w sposób jasny i dlatego jak najbardziej upraszczamy teksty. Bardzo przydatny jest Jasnopis, wszystkie swoje teksty przerzucam do tej aplikacji, by sprawdzić, czy są one zrozumiałe, czy nie.

Druga zasada: czytelność. W „Narzędziowniku…” dużo o tym piszę. Na przykład o tym, jak przygotowywać grafiki, aby były czytelne. I nie chodzi o to, żeby całkowicie rezygnować z estetyki na rzecz dostępności. Można w projektowaniu graficznym mieć na uwadze kilka zasad. My współpracujemy z grafikiem, który wie, że pewne rzeczy muszą być bardziej widoczne, że warto zastosować piktogram, ale uzupełnić go tekstem dopowiadającym, że nie powinniśmy umieszczać zbyt wielu informacji na plakacie, za to powinniśmy pamiętać o odpowiednich kontrastach i rozmiarze czcionki.

A w kwestii infrastrukturalnej czy finansowej? Skąd brać środki na budowanie dostępności w kulturze?

Zależy nam na tym, żeby pokazać, że środki na to są nie tylko w MKiDN i PISF. Jest jeszcze Państwowy Fundusz Osób Niepełnosprawnych, jest Narodowe Centrum Kultury. Będziemy o tym rozmawiać także w trakcie Forum, na panelu „Skąd brać środki na dostępność?” – przedstawicielki i przedstawiciele instytucji opowiedzą o możliwościach dla różnych form działalności: dla instytucji, organizacji pozarządowych, firm; o środkach na dostępność architektoniczną, na dostępność programową, komunikacyjną.

Na Forum chcemy nie tylko spotkać się, dyskutować i myśleć nad rozwiązaniami. Z tych rozmów powinny wynikać postulaty, nad którymi będziemy dalej pracować. Dlatego Marcin Adamczak przygotuje raport z forum, a my przekażemy uczestnikom i uczestniczkom pewne narzędzia – raporty, publikacje, poradniki, z których będą mogli korzystać po powrocie do swoich instytucji i organizacji i tym samym wprowadzać dostępność w życie.

Bo dostępność powinna stać się elementem wszystkich naszych działań realizowanych na co dzień. Tylko w ten sposób możemy budować inkluzywne, różnorodne społeczeństwo, w którym różne grupy osób mają równy dostęp do kultury, który przecież zagwarantowany jest nam wszystkim w Konstytucji.

Forum bez barier odbędzie się w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu w dniach 25–27.02.2025.
Projekcje filmowe w ramach Festiwalu kina bez barier będą miały miejsce 26.02–1.03.2025.