Komiks „Clean Break” pokazuje, że czasem to, co najmniej doniosłe i wielkie, jest najbardziej interesujące.
Varvie to miasto postępu – przemyślane w każdym calu, czyste i przyjazne, skrzętnie monitorowane i chronione, zapewniające swoim mieszkańcom wszystko, czego im trzeba. Wszystko to w imię postępu – postępu, w którym główną rolę odgrywają piękni, młodzi i zdrowi mieszkańcy. To ostatnie możliwe jest między innymi dzięki całkowitemu usunięciu z rynku cukru i zastąpieniu go aminaminą – zdrową, pyszną i lekką alternatywą. Varvie to także zupełne przeciwieństwo starej części miasta. W niej od lat służą Silas i Alberico, prawdziwe policyjne wygi, które niejedną zbrodnię w swym życiu widziały. Do tego duetu dołącza młoda funkcjonariuszka Tarsila, przeniesiona do oddziału z Varvie w dość niejasnych okolicznościach. Bohaterowie bardzo szybko trafiają na ślad kryminalnej zagadki, której rozwiązanie mogłoby zatrząść posadami idealnego świata Varvie. Jednocześnie każdy z nich zmaga się ze swoimi traumami i problemami.
„Clean Break” w lekturze moglibyśmy rozbić na trzy główne osie fabularne: prowadzonego przez bohaterów śledztwa, krytyki idealnego systemu, który w rzeczywistości tak idealny oczywiście nie jest, oraz osobistych problemów bohaterów. Jeśli chodzi o dwie pierwsze, to niestety Felipe Nunes dość mocno zawodzi. Na szczęście nadrabia samymi postaciami i zbudowanymi między nimi relacjami.
W przypadku zagadki kryminalnej problemów jest kilka. Przede wszystkim od samego początku – i jest to powiązane z prowadzonym w generyczny sposób wątkiem miasta idealnego i skrywanej przez nie tajemnicy – natura owej zagadki, a więc i jej rozwiązanie, są dla czytelnika dość oczywiste. Znika zatem jakikolwiek element zaskoczenia. Z drugiej strony: nie lepiej jest ze stopniowym budowaniem napięcia – po części dlatego, że finał jest dość przewidywalny, a po części ze względu na sposób prowadzenia narracji. Ta jest bowiem chaotyczna i rwana. Często przeskakujemy z miejsca na miejsce, od postaci do innej postaci, a odbiór samych plansz utrudnia fakt, że bohaterowie są często na haju, co wpływa na graficzny sposób prezentowania komiksowej rzeczywistości. To wszystko w połączeniu z dość dynamiczną kreską i dużą ilością tuszu sprawia, że czytelnikowi zwyczajnie trudno jest poruszać się w tym wątku. W dodatku środkowa część zagadki kryminalnej wygląda tak, jakby autor nie miał na nią żadnego pomysłu. Innymi słowy: wiedział, od czego chce wyjść i do jakiego finału chce dotrzeć, ale sama podróż wydaje się dość przypadkowa i nieprzemyślana. Dlatego pojawia się wrażenie, jakby bohaterowie, zamiast odkrywać kolejne tropy i zdobywać nowe informacje zbliżające ich do rozwiązania tajemnicy, po prostu przypadkowo pojawiają się w danych miejscach i okolicznościach. Każdy z tych elementów sprawia, że płaszczyzną zagadki kryminalnej bardzo szybko tracimy zainteresowanie.
Nie pomaga także fakt, że sama tajemnica związana jest ściśle z drugą, niezbyt udaną osią fabularną komiksu, a więc kwestią krytyki utopijnego, idealnego miasta. Historii, w których mamy do czynienia z fałszywą utopią – a więc dystopijnym światem, jedynie z pozoru doskonałym – znamy wiele. Jako odbiorcy kolejnych tego typu historii doskonale rozpoznajemy motyw – gdy tylko coś wydaje się zbyt idealne, by mogło być prawdziwe, zaczynamy podejrzewać, że skrywa w swej naturze jakąś potworną tajemnicę. Najczęściej wiąże się to z kwestią władzy. Każdy świat, w którym mieszkańcy są w pełni bezpieczni i szczęśliwi dzięki działaniu jakiejś władzy – rządu, instytucji, jednostki i tak dalej– bardzo szybko okazuje się światem, w którym owej władzy się nadużywa. Dlatego, kiedy już na pierwszej stronie komiksu możemy zapoznać się z plakatem reklamującym idealne miasto Varvie, wiemy, że za wizją uśmiechniętych rodzin musi skrywać się coś mrocznego. To w oczywisty sposób osłabia wątek kryminalny, o czym już wspomniałam, ale nie tylko. Z tego powodu również wszelka krytyka Varvie, czy to wypowiadana wprost przez bohaterów, czy też prezentowana obrazem, traci moc, bowiem jest dokładnie tym, czego się spodziewamy. Argumenty są bowiem oczywiste, schematyczne i generyczne. Oczywiście trudno się z nimi nie zgodzić, ale żadnej tu zasługi autora. Zdaje się bowiem, że Nunes zwyczajnie próbował wyważyć otwarte drzwi.
Ostatecznie więc w obrębie dwóch pierwszych osi fabularnych komiks jest bardzo oczywisty – operuje znanymi kliszami, a dodatkowo rwana narracja utrudnia poruszanie się w wątku śledztwa. Niemniej „Clean Break” nie jest komiksem zupełnie nieudanym. Broni go jedno: bohaterowie. Całe szczęście, że Nunes właśnie na tej płaszczyźnie oparł główny ciężar historii, skupiając się przede wszystkim na indywidualnych problemach i traumach swoich postaci. Każda z nich prezentuje szereg odmiennych, wiarygodnych i tragicznych historii, w których silnie zarysowuje się oś konfliktu na linii stare – nowe.
Silas był kiedyś świetnym gliną, ale obecnie, także z powodu uzależnienia od cukru (substancja zakazana w Varvie), coraz trudniej jest mu kontrolować podejmowane przez siebie decyzje. Podczas jednej z akcji, będąc „pod wpływem” cukru, zabija podejrzanych. Wyrzucony ze służby, czujący się niczym relikt przeszłości, niewygodny i nikomu niepotrzebny, ale także niezrozumiany, rozpoczyna własne śledztwo. Alberico, mimo upływających lat, nie otrząsnął się z rodzinnej tragedii, która spotkała go i jego ówczesną partnerkę. Zamknięty w bólu nie potrafi nawiązać z nią na nowo relacji i wsłuchać się w jej emocje. Tarsila przeżywa zawód idealnym światem, który – tak samo jak każdy inny – wypełniony jest złem. Do tego dochodzi rozstanie z ukochaną osobą i wrzucenie w zupełnie nowe, obce jej środowisko.
Całą trójkę łączy problem braku przynależności – niedopasowanie do obecnej rzeczywistości. Raz jest to kwestia bycia odstawionym na boczny tor, nienadążania za postępem nowego świata (Silas); innym razem to kwestia życia przeszłością i nieumiejętnością podjęcia próby zawalczenia o własną przyszłość (Alberico); w jeszcze innym przypadku jest to problem rozczarowania obecną rzeczywistością i poszukiwania utraconego miejsca dla siebie w nostalgicznie widzianej przeszłości (Tarsila). Jednak za każdym razem chodzi o jedno – o brak poczucia „bycia” w świecie, brak relacji z tu i teraz i o eskapistyczne poszukiwanie ulgi w tym, co już dawno minione lub nieistniejące. Dla wielu, także dla tej trójki bohaterów, sposobem na ucieczkę są między innymi używki, w tym przypadku cukier (zwłaszcza dla Silasa, ale również dla Alberico). Tarsila natomiast zaczyna szukać rozwiązania w czymś, co z początku bohaterce zdawało się grupową terapią, choć niemal od razu zauważamy, że mamy do czynienia ze zwykłą sektą.
Na uwagę zasługują nie tylko sami bohaterowie, ale i zbudowane między nimi relacje, które moglibyśmy nazwać szorstką przyjaźnią. Silas i Alberico to wieloletni zawodowi partnerzy – żaden z nich nie jest osobą bez skazy. Mają swoje problemy, uzależnienia, lęki, nie są też najprzyjemniejsi w obyciu, często także wobec siebie. Niemniej niezwykle ciepło przyjmują Tarsilę. Z jednej strony mają tylko siebie, szczególnie gdy chodzi o rozmowę i jakąkolwiek formę wsparcia. Z drugiej – nie zawsze potrafią się zrozumieć, a czasem mają siebie nawzajem dość. Jest to element niezwykle przekonujący i budujący kolejny wymiar osobowości samych postaci.
„Clean Break” to komiks, który ma sporo wad – jest miejscami oczywisty i pretensjonalny, a potknięcia z prowadzeniem narracji niekiedy utrudniają odbiór. Ale to także komiks z całkiem nieźle zbudowanymi postaciami – o złożonych osobowościach i przekonujących motywacjach. Jeśli nie dla historii, to dla nich właśnie warto sięgnąć po „Clean Break”.