24 listopada zakończył się w Katowicach XXII Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”. Decyzją trojga spośród pięciorga jurorów tegorocznym zdobywcą Lauru Konrada został Wojtek Rodak, reżyser przygotowanego w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie spektaklu „Dzieje grzechu”. Przedstawienie na podstawie powieści Stefana Żeromskiego inspirowane jest klasyczną prozą, a jego twórcy przyglądają się „[..] jej recepcji i szczególnej obecności w popkulturze, związanej ze społecznym kontekstem silnego autorytetu Kościoła katolickiego w Polsce”[1]. Dominika Bednarczyk argumentowała w uzasadnieniu werdyktu, że głosowała na Rodaka za „wyobraźnię, wrażliwość, poczucie humoru. Za umiejętność odnalezienia we współczesności […] refleksu w tekście napisanym ponad sto lat temu”. Wydaje się, że siła krakowskiego przedstawienia wiąże się z obecną sytuacją polityczną w Polsce, gdzie efektem wyborów parlamentarnych, które odbyły się przed rokiem, nie okazało się spodziewane rozwiązanie problemu wynikającego z prawnej sytuacji kobiet, ale rozczarowanie i niespełnione nadzieje. W tym kontekście spektakl – dotykający tematów władzy kształtującej zbiorową wyobraźnię oraz opresyjnego prawa – rezonuje z pozateatralną rzeczywistością.
Zwycięskie przedstawienie ciekawie koresponduje z prezentowanymi poza konkursem i zaraz po zakończeniu gali finałowej, „Underground Girls” Jakuba Skrzywanka. Inspiracją zrealizowanego w atmosferze skandalu politycznego w Teatrze Ilkhom w uzbeckim Taszkiencie spektaklu są wywiady z – przebywającymi między innymi w Uzbekistanie – uchodźczyniami z Afganistanu oraz reportaż Jenny Nordberg „Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie”. Opowiada on o realiach życia w kraju, gdzie kobiety pozbawione są elementarnych praw i sprowadzone wyłącznie do funkcji reprodukcyjnej. Ukazuje zagrożenia wynikające z opresyjnego prawa oraz opisuje sposoby na zapewnienie względnego bezpieczeństwa kobietom i ich rodzinom. Taki cel realizuje praktyka zwana bacza pusz: w rodzinach, w których nie urodził się syn, wybiera się jedną z córek, by – do czasu osiągnięcia przez nią dojrzałości płciowej – wychowywać ją jak chłopca, zapewniając wszystkie przysługujące mężczyznom przywileje. W spektaklu Skrzywanka, którego scenariusz napisała Emily Reily, zwyczaj ten umieszczony został w szerszym kontekście sytuacji kobiet w patriarchalnym społeczeństwie afgańskim: ograniczania i wymazywania ich obecności w przestrzeni publicznej, ograbiania ich z osiągnięć i pozbawiania marzeń; przygotowywania wyłącznie do prokreacji oraz traktowania ich jak towaru na matrymonialnej giełdzie. W sekwencji przypominającej wybory miss przyszłe panny młode dokonują autoprezentacji – przy dźwiękach tradycyjnej pieśni ślubnej (muzyka: Marat Maksudi) zachwalają swoje cechy, takie jak uległość i cichość. W innej scenie niszczą wspomnienia z dawnego życia; z czasów, gdy restrykcje wobec kobiet nie były tak zaostrzone: zakazane teraz dyplomy, certyfikaty kursów językowych, dokumentację zagranicznych stypendiów czy świadectwa pracy aktywistycznej.
Wbrew temu, co sugerowały towarzyszące pokazowi w Katowicach informacje prasowe, przedstawienie nie jest próbą zrównania odmiennych sytuacji, w jakich znajdują się kobiety w Uzbekistanie i w Afganistanie – jak wynika z tegorocznego raportu Światowego Forum Ekonomicznego na temat równości płci na świecie, mimo złej sytuacji kobiet, Uzbekistan zajmuje relatywnie wysoką pozycję w podlegających badaniu kategoriach, takich jak równy dostęp do edukacji obu płci czy partycypacja polityczna kobiet, w części z nich wyprzedzając nawet niektóre państwa europejskie. Łamiący prawa człowieka Afganistan nie znalazł się w obejmującym 146 krajów raporcie[2]. Celem spektaklu nie jest jednak ani umniejszenie afgańskiego problemu, ani uniwersalizowanie czy relatywizowanie wielowymiarowej przemocy wobec kobiet, obecnej w różnych formach w wielu państwach świata. Używając nie tylko silnie oddziałujących na emocje opowieści, ale też sugestywnych i przemyślanych środków artystycznych mocujących prezentowane historie w solidnej teatralnej ramie, Skrzywanek oraz jego zespół formułują na scenie wstrząsające memento: stwierdzają, że „siła tworzy prawo” [3], które w ciągu jednej nocy może doprowadzić do zmiany znanego nam życia w piekło.
Reżyser eksploruje podjęty temat w charakterystycznej dla siebie poetyce, widocznej już w takich spektaklach jak „Śmierć Jana Pawła II”, „Spartakus. Miłość w czasach zarazy” czy „Zbrodnia i kara. Z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć”. Wychodzi od autentycznych wydarzeń i ich dokumentacji, by na scenie wykorzystać je do stworzenia narracji problematyzującej granicę pomiędzy prawdą a fikcją, która w teatrze pozostaje płynna. W „Underground Girls” metodę tę prezentuje w pierwszych minutach przedstawienia doktor F., inspirowana pojawiającą się w książce Nordberg postacią lekarki nazywanej doktor Fariba. F. wita publiczność i zapowiada, że zaprezentuje wyniki swoich badań dotyczących sposobów mających zagwarantować kobietom spełnienie ich obywatelskiego obowiązku, jakim jest urodzenie syna. Wyraża zaskoczenie, że poproszono ją o prezentację w teatrze, w którym wszystko jest fikcją. Szybko okazuje się jednak, że kategoria ta jest względna: problemy wskazywane przez bohaterki nie są bardziej fikcyjne niż zabobonna propaganda doktor F. Względne i zmienne są także inne pojawiające się w spektaklu kategorie, takie jak płeć, prawo czy bezpieczeństwo. Zmiany dotyczące wymowy prezentowanych zdarzeń i osób w odniesieniu do tych pojęć dokonują się w spektaklu Skrzywanka równie szybko, jak przechodzenie od komizmu do grozy i odwrotnie.
Ta płynność jest nie tylko formalną, ale i tematyczną dominantą całego przedstawienia. Wykład doktor F. odbywa się w teatrze, ale mógłby mieć miejsce gdziekolwiek. Prezentacja metod mających doprowadzić do urodzenia chłopca okazuje się znaczącą metaforą, która na samym początku spektaklu wskazuje jego najważniejsze tematy. Oparty na absurdalnych, trudnych do zaakceptowania założeniach wykład mógłby odbyć się wszędzie. Refleksja ta przypomina, że prawo legitymizujące niehumanitarne zniewolenie może zostać uchwalone nawet tam, gdzie dzisiaj w ogóle się go nie spodziewamy. Chociaż jego przykłady obserwujemy na razie „gdzie indziej”, w „dalekiej krainie”, jak o Afganistanie mówi się w przedstawieniu, może dotknąć także nas, „tu”. Niebezpieczeństwo to uzmysławia publiczności osoba w afgańskim czadorze (kostiumy: Denis Tomilin), która mówi: „Mój kraj jest daleko. Mój kraj dla ciebie nie istnieje”. Przez żelazną kratę postać ta zwraca się o pomoc, prosząc o azyl kobietę w swobodnym, „zachodnim” kostiumie. Zostaje odprawiona słowami: „Boję się ciebie i kraju, z którego pochodzisz”. Jednak ich role, podobnie jak wiele innych elementów spektaklu, łącznie z miejscem akcji, zmieniają się i nigdy do końca nie zostają dookreślone – trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie w danym momencie się znajdujemy, a także kiedy aktorki wcielają się w postać, a kiedy wychodzą z roli. Nie po raz pierwszy w swoim teatrze Skrzywanek testuje nasze indywidualne i zbiorowe wrażenia na temat „prawdy” oraz znaczenia, jakie jej nadajemy. I tym razem, podobnie jak w kilku wcześniejszych spektaklach, stawia pytania, nie skupiając się na teatralnej konwencji, ale na społecznych iluzjach, którym ulegamy.
Temat rozdźwięku pomiędzy iluzją a realnością oraz prawdą a fikcją wraca także w refleksji odnoszącej się do popkultury, wyraźnie obecnej w scenie pararekonstrukcji fragmentów filmu „Titanic”. Dwie aktorki, ubrane w kostiumy przypominające sukienki bliźniaczek z „Lśnienia”, zakładają gigantyczne maski dziewczynki i chłopca, a następnie, nazywając się imionami „Rose” i „Jack”, odgrywają romantyczną scenę z superprodukcji Jamesa Camerona. Postaci próbują zestawić filmowe motywy z realiami swojego życia, na przykład ustalając, kto w imieniu Rose będzie negocjować warunki małżeństwa z Jackiem. Okazuje się, że tych światów nie sposób połączyć. Skrzywanek i Reily stawiają tezę podobną do tej, która zawarta została w „Dziejach grzechu” Rodaka: kultura popularna, reprodukująca mit miłości od pierwszego wejrzenia, nie przystaje do realiów miejsc, w których (aranżowane) małżeństwa częściej niż z romantyczną fantazją kojarzą się z fizyczną i psychiczną przemocą wobec kobiet. Tam historie miłosne raczej nie przypominają romansu, a horror – wydają się przerażające i niemal nierealne dla tych, którzy nie doświadczają takich sytuacji na co dzień. Inteligentnie opowiadana w spektaklu Skrzywanka mroczna baśń o „dalekiej krainie” sugestywnie dekonstruuje mit romantycznej miłości, proponując jego alternatywną wersję – okrutną, ale bardziej rzeczywistą. W tej baśni księżniczka jest zdegradowaną, drugoplanową bohaterką, a jej pałac nie zapewnia prestiżu ani bezpieczeństwa, a jedynie ogranicza swobodę. Jest jak dmuchany zamek, stanowiący najważniejszy element scenografii zaprojektowanej przez Aleksandra Prowalińskiego – podłoga i ściany są miękkie, ale trudno się w nim poruszać.
„Nigdy nie wiecie, kiedy ich koniec świata będzie waszym” – mówi jedna z bohaterek. Formułuje tak najistotniejsze przesłanie przedstawienia Skrzywanka i jego międzynarodowego zespołu. „Underground Girls” pozbawione są dydaktyzmu i moralizatorskiego, wyższościowego tonu. To zarówno odważny gest oporu politycznego odnoszący się do konkretnej sytuacji politycznej i obyczajowej, jak i uniwersalna opowieść o niebezpieczeństwach zniewolenia przez władzę – również władzę rozproszoną. Dzięki znakomitemu wyczuciu używanych środków teatralnych jego twórcom i twórczyniom udaje się nie wpaść w pułapkę zawłaszczenia czy rozmycia narracji, co nie jest wcale oczywiste w sytuacji, w której mężczyzna z Zachodu realizuje w Uzbekistanie spektakl o afgańskich kobietach na podstawie książki szwedzkiej dziennikarki. Ale wielokulturowa mieszanka nie razi uzurpacją i nie obniża rangi poruszanych problemów. Stanowi raczej istotną refleksję mówiącą o tym, że kilka politycznych decyzji może zmienić każdy kraj w miejsce, które napawa nas lękiem.