Proces dokumentacji początków polskiego punk rocka trwa już od wielu lat, a każde kolejne świadectwo staje się cenną cegiełką budującą archiwum jednego z najważniejszych zjawisk polskiej muzyki rockowej. Rozrasta się ono z roku na rok. Drukiem ukazało się sporo książek przybliżających pionierskie dla gatunku czasy. Z udostępnianiem archiwaliów dźwiękowych też jest w sumie całkiem nieźle. Czasy formowania się punk rocka nie sprzyjały oficjalnym rejestracjom i wydawnictwom, więc publikacje winylowe z epoki można policzyć na palcach jednej ręki. Gdy jednak skupimy się na nagraniach kasetowych dokonywanych przez fanów lub same zespoły, sytuacja ulega znacznej poprawie. Do tej kategorii należy zakwalifikować ostatnią publikację kluczowej dla polskiego punk rocka grupy Kryzys. W październiku ukazała się płyta „Recorded’ Anin”, za której edycję odpowiada Sławek Pakos, kierujący zasłużoną wytwórnią Manufaktura Legenda. Zapis drugiego koncertu zespołu to teleport do samych początków polskiego punk rocka.
Dokumentacja dźwiękowa początków polskiego punk rocka nie wydaje się zbyt trudna do zrekonstruowania. Dla przypomnienia warto odnotować pozycje, które ukazały się na bieżąco. Tutaj sprawa jest prosta, bo nie ma ich zbyt wiele: „Kryzys” Kryzysu (Blitzkrieg Records, 1981), „Ambicja” zespołu Deadlock (Blitzkrieg Records, 1981) czy wydana chwilę później koncertówka Brygady Kryzys (Fresh, 1982). Wszystko te płyty wydano na Zachodzie. Twórcy nie byli z nich zadowoleni. Problemem nie była tylko amatorska forma, ale przede wszystkim niejasny sposób wydania. Taśmy z sesji znikały z kraju, by chwilę później objawić się w materialnej formie we Francji czy Anglii. Z dzisiejszego punktu widzenia to zapisy bezcenne, lecz powstałe na drodze różnego rodzaju kompromisów. Do czasu „Czarnej” Brygady Kryzys (Tonpress, 1982) punk rock nie pojawiał się na płycie oficjalnie wydanej w Polsce. Kilka zespołów dostało swoją szansę później, ale płyty portretowały już kolejne wcielenia formacji – dotyczy to zwłaszcza popowego Tiltu, funkującego Deutera czy post-punkowego Kultu.
Lata 90. XX wieku przyniosły pierwsze publikacje archiwaliów, ale ciągła aktywność wielu załogantów czyniła z nich suplementy do ich ówczesnej twórczości. Warto odnotować pierwsze autorskie podejście do materiałów Kryzysu, „78-81” (Gold Rock, 1994). Trzeba wspomnieć o „Ojczyźnie dumnej” (InterSonus Music, 1995), która dała szansę na wgląd w archiwum Deutera. Oba wydawnictwa to edycje kasetowe, które w tamtym czasie renomą ustępowały kompaktowi. Ich zasięg był w głównej mierze środowiskowy. Prawdziwy renesans przyszedł dopiero na początku kolejnego stulecia. Wraz z książką Mikołaja Lizuta „Punk Rock Later” (Wydawnictwo Sic!, 2003) początki polskiego punk rocka po raz pierwszy szerzej zainteresowały zarówno słuchaczy, jak i krytyków. Dojrzało nowe pokolenie słuchaczy i muzyków, dla których zdefiniowanie własnych korzeni stało się bardzo istotne. A i kombatanci w tym czasie okazali się znacznie bardziej rozmowni. Dwudziestopięcioletnia karencja sprawiła, że mainstream zaakceptował zjawisko i zainteresował się jego eksploatacją. Ostatnie dwie dekady przyniosły szereg uzupełnień. Pojawiło się w tym czasie sporo archiwaliów, z których warto odnotować te przynoszące najstarsze zapisy, takie jak kompilacja „Victim Of Safety Pin – Polski Punk Underground 1977–1982” (Supreme Echo, 2003), „Ojczyzna blizna” Deutera (Noise Annoys, 2011) i „Demos 1981–1984” tego samego zespołu (Warsaw Pact Records, 2017) czy „On The Border Line” Tiltu (Warsaw Pact Records, 2022). Wszystkie te pozycje są ważnym źródłem wiedzy o epoce, w której powstały. Przynoszą muzykę znaną wtajemniczonym, istniejącą w kasetowym lub internetowym obiegu, ale w końcu słusznie przetransferowaną na oficjalne wydawnictwa, do których szczęścia artyści nie mieli ponad czterdzieści lat temu. Dotyczy to zwłaszcza studyjnych nagrań Tiltu, grupy, która na równi z Kryzysem była forpocztą polskiego punk rocka.
Wspomniana na wstępie płyta Kryzysu jest wyjątkowa z wielu powodów. Najważniejszym wydaje się dostęp do prapoczątku. Sławek Pakos opublikował materiał, dzięki któremu możemy dotrzeć do samego środka mitu założycielskiego polskiego punk rocka – drugiego koncertu grupy zarejestrowanego w podwarszawskim Aninie 26 maja 1979 roku. To właśnie tam nastąpiła całkowicie świadoma prezentacja tej muzyki. Na wydarzeniu spotkało się całe ówczesne środowisko punkowe. Zawiązała się grupa wyznająca te same zasady, świadomie buntująca się przeciwko obowiązującym kanonom i mocno stawiająca na własną indywidualność. Przez lata koncerty w Anińskim Domu Kultury obrosły legendą. Dzięki płycie możemy zerknąć w samo jądro wybuchu, którego skutki po dziś dzień są odczuwalne w polskiej muzyce. W booklecie do płyty wydawca ujmuje sprawę następująco:
W 1979 roku w Aninie narodziła się wspólnota szczególna. To fascynujące, że w zasadzie połowa uczestników tych koncertów wciąż pozostaje ze sobą w dość ścisłym kontakcie. Nie ma co idealizować – w tej siatce relacji są i pozrywane mosty pomiędzy niektórymi osobami. Ile zespołów wspólnie stworzyli? Co najmniej kilkanaście. Ile przyjaźni na całe życie zawarto dzięki tym koncertom? Co najmniej kilkadziesiąt! Ile osób zainspirowali ich uczestnicy? Grube tysiące!
Pakos wykonał benedyktyńską pracę. Dotarł do wielu uczestników tego wydarzenia i przeprowadził z nimi wywiady. Znalazły się one w książeczce dołączonej do płyty. Wypowiedzi jest sporo, co przełożyło się na czterdziestostronicową książeczkę wypełnioną drobnym drukiem. Swoimi wspomnieniami podzielili się: Piotr Mrowiński, Maciej „Guru” Góralski, Stefan „Mikeś” Mikulski, Jola „Bajderka” Paluszek, Krzysztof „Koza” Koziński, Piotr Surma, Tomek „Majonez” Wiśniewski, Wojtek „Jahsio” Pietrasik, Piotr „Śledziu” Ślesicki, Piotr Obal, Piotr Wieteska, Kazik Staszewski, Paweł „Kelner” Rozwadowski i Iliko Kuruliszwili. Wiele z tych postaci później przez lata aktywnie działało na polu artystycznym – wśród publiczności pojawia się tu aż trzech muzyków Kultu, jest też założyciel grupy Deuter. Przewodnia rola Brylewskiego także w późniejszych latach jest bezsporna. Mówi o niej na przykład w swoich wspomnieniach Góralski, późniejszy perkusista i autor tekstów Kryzysu: „Ale gdyby nie on, nie byłoby tej fali, tego zjawiska na taką skalę. Miał niesamowitą energię i gromadził wokół siebie ciekawych ludzi. Był rewolucją!”. Warto odnotować, że wspomnienia Rozwadowskiego pochodzą z jego książki „To zupełnie nieprawdopodobne” (Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2012), natomiast głos Brylewskiego, jednego z głównych bohaterów tego wydarzenia, nie wybrzmiewa w książeczce ani razu.
Wspomnienia załogantów z koncertu skupiają się wokół doniosłości tego wydarzenia – dla wszystkich było ono kluczowe. W Aninie nastąpiła inicjacja i w pełni świadoma integracja środowiskowa. Wtajemniczenie jest jednak tylko jednym z tematów, ze wszystkich rozmów wyłania się wymowny obraz Polski końca lat 70. – widać, w jak niesprzyjających okolicznościach szarego PRL-u rodził się punk. Ciągła recesja, brak nagrań, niedostępność informacji ze świata, brak instrumentów, miejsc prób. Całkowite niezrozumienie i osamotnienie pierwszych punkowców w metropolii musiało być frustrujące. Góralski w książeczce do płyty tak wspomina te najwcześniejsze czasy:
Fascynatów tej nowej muzyki nie było w mieście zbyt dużo, szacuję, że było to ok. 20–30 osób. Po raz pierwszy spotkaliśmy się większą grupą na koncertach The Raincoats. […] W międzyczasie Robert z Mrówą założyli zespół, oni byli trzonem The Boors. Kamil zaczął szybko odpadać, a Marcus zawsze był trochę z boku. No i zaczęli robić koncerty w tym Aninie. Z tego, co pamiętam, to informacje o dwóch pierwszych były tylko pocztą pantoflową.
Z dzisiejszej perspektywy trudno nie postrzegać koncertu Kryzysu jako sprawy znacznie większego formatu. Grupa jako jedna z pierwszych w kraju sygnalizowała nadejście zmian, czyli odejście od kontrolowanej przez partię oficjalnej działalności estradowej.
Booklet zawiera cenny materiał fotograficzny. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Kuruliszwiliego. Fotograf wspomina:
Zdjęcia były robione na starym niemieckim aparacie półklatkowym. Robił on 72 zdjęcia. Każde ze 144 zdjęć było robione z jednorazową plastikową lampą błyskową. Musiałem ich mieć całą walizkę. Nie do wiary, że jakość tych zdjęć jest tak dobra.
Wszystkie fotografie pokazują zgodne środowisko, młodych ludzi, oryginalnie ubranych pomimo ciągłych niedoborów tekstylnych – a może dzięki nim. Każda postać uchwycona w kadrze wydaje się emanować niezwykłym autentyzmem. Te zdjęcia to kolejny element układanki stworzony przez wydawcę. Ich publikacja znacznie podnosi rangę całego wydawnictwa, czyniąc z niego dzieło multimedialne.
Jakość dźwięku z pewnością nie jest studyjna. Zapis dokonany przez Piotra Obala na magnetofonie kasetowym Unitra M532SD nie skazuje nas jednak na domyślność. Przed publikacją całość została zmasterowana przez Mario Dziurexa w Studio As One. Nie ma tu miejsca na żadne fajerwerki, ale słychać całkiem sporo – może nawet zaskakująco wiele jak na partyzanckie nagranie z odległej przeszłości. Surowość zapisu staje się kolejnym gwarantem autentyczności, a rejestracja koncertowa dodatkowo wzmaga wiarygodność. Repertuar częściowo autorski, częściowo posiłkujący się przeróbkami, pokazuje wiarę we własne siły i umiejętności. W ascetycznej muzyce pierwszego wcielenia Kryzysu, który jeszcze chwilę wcześniej nazywał się The Boors, pobrzmiewają echa Buzzcocks, Ramones, Sex Pistols czy The Clash, ale są już charakterystycznie zmodyfikowane. Zespół mówi własnym, oryginalnym językiem. Melodyka partii gitarowych Brylewskiego jest już na tyle oryginalna, że stanie się jednym ze znaków rozpoznawczych późniejszych dokonań Kryzysu. Już w embrionalnym stadium funkcjonowania grupy ramy gatunkowe są poszerzane o własną indywidualność. Dotyczy to zwłaszcza tekstów, innych niż te, które później zaproponował Góralski. Są one surowe i znacznie mniej zmetaforyzowane. Skupiają się między innymi na przytłaczającej rzeczywistości, opresyjnym systemie i dehumanizacji życia – propozycja całkowicie odmienna od tego, co oferował ówczesny oficjalny obieg oraz wykluwająca się Muzyka Młodej Generacji. Istotne są również fragmenty rozmów pomiędzy utworami. Dialogi pozwalają jeszcze silniej odczuć aurę występu. Jak podczas odsłuchu starej dobrej koncertówki – stajemy się uczestnikami wydarzenia.
Okładka wykorzystuje rysunek autorstwa Brylewskiego z 1979 roku. Na pierwszym planie groteskowy ptak, na drugim panorama Warszawy z rozpoznawalnym zarysem Pałacu Kultury. Przez lata ten budynek był dla Brylewskiego symbolem, który podlegał najróżniejszym przemianom. Ten graficzny lejtmotyw regularnie pojawiał się zarówno w materiałach promocyjnych, jak i na płytach, w których powstaniu brał udział artysta. Koncertowa płyta Brygady Kryzys pokazuje symboliczny upadek gmachu, na „Cosmopolis” staje się Breugelowską wieżą Babel, jest on też obecny w psychodelicznym ujęciu na „Warsaw Beat 11/12 2004”. Można go również namierzyć w wielu innych miejscach, między innymi wewnątrz okładek płyty „1991” Izraela czy jedynej płyty duetu Max i Kelner.
Grafik tego rodzaju jest oczywiście znacznie więcej. Brylewski o swojej relacji z PKiN mówił Rafałowi Księżykowi w książce „Kryzys w Babilonie. Autobiografia” (Wydawnictwo Literackie, 2012) w następujący sposób:
Okna mojego pokoju wychodziły na Pałac Kultury. […] Szedłem kiedyś obok Pałacu i myślałem, że nie można żyć w cieniu symbolu, który jest postrzegany wyłącznie jako brzydka pamiątka po Stalinie. Dotarło do mnie, że wcale nie muszę nienawidzić tego obiektu. Z fizyki wiedziałem, że duże masy powodują przyciąganie. I wszedłem w dobre relacje z Pałacem. Stwierdziłem, że wykorzystam tę siłę dla swoich pozytywnych celów. Zamiast popadać w paranoję, będę z tego budynku czerpał moc. Pałac Kultury dał mi możliwość produkowania różnych obrazków, loginów. To symbol wrosły tutaj. Wystarczy, że na niego spojrzysz, a już wiesz, że chodzi o Warszawę. Chciałem trochę obśmiać Pałac, oswoić go. Sprawić, żeby zamiast ze Stalinem – kojarzył się z muzyką alternatywną.
Koncertowa płyta Kryzysu prezentuje jedno z wczesnych ujęć graficznych PKiN zaproponowane przez Brylewskiego. Otwiera ono ciąg metamorfoz, jakim przez lata – od pierwszych działań artystycznych aż do samej śmierci – został poddany przez niego ten gmach i pokazuje, jak istotny był to dla niego symbol. Moc z niego pochodząca ujawnia się na „Recorded’ Anin”. Chronologicznie najwcześniejsze nagrania ukazujące się po ponad czterdziestu pięciu latach od momentu rejestracji potwierdzają, jak brzemienny w skutki okazał się koncert w Aninie. Reperkusje, jakimi odbił się on w rodzimej muzyce oraz, szerzej, w kulturze, są nie do przecenienia. Dziś trudno wyobrazić sobie je bez twórczości Kryzysu.