Nr 12/2023 Na dłużej

Komiks był pierwszą prawdziwą namiętnością Riada Sattoufa. Mimo że ma w dorobku kilka filmów, to właśnie opowieść graficzną uczynił swoim podstawowym kanałem ekspresji. „Wybrałem tożsamość rysownika, nie mogąc pogodzić ze sobą dwu kultur”[1]. O tym pomieszaniu i miłości Sattouf opowiada w heksalogii „Arab przyszłości”, której piąty tom właśnie ukazał się w Polsce.

Autobiografia, która przyniosła wielki sukces, nie była oczywistym wyborem. Artysta długo unikał własnej historii, a także polityki. Przez lata prowadził rubrykę satyryczną w „Charlie Hebdo” („La vie secrète des jeunes”), nasłuchując i zawieszając oko na codzienności, czyniąc z niej – jako baczny obserwator i uważny spacerowicz – temat opowieści. Jako 26-latek zrobił wprawdzie komiks o swoim obrzezaniu, ale ostatecznie wycofał go. „Nie chciałem zostać facetem arabskiego pochodzenia robiącym komiksy o osobach arabskiego pochodzenia” – powiedział dziennikarce[2]. Tę część, którą Sattouf staranie ukrywał, odsłonił po wybuchu wojny domowej w Syrii. Był to potężny impuls, na który postanowił odpowiedzieć. Pisał i rysował w swoistym transie, ale ani przez moment nie chciał być czyimś (i czegoś) głosem. Od zawsze stronił od machania flagą i polityki tożsamości. Cykl „Arab przyszłości”, którego zamykający tom ukazał się już we Francji, chce być jedynie raportem z dzieciństwa, które autor spędził na Bliskim Wschodzie. „Opowiadam tylkoo, co widziałem, w najbardziej uczciwy sposób, w jaki potrafię, […] pozostawiając czytelnikowi własną interpretację”[3]. Artysta wyznał, że narzucił sobie przymus czerpania ze wspomnień, nie czytał więc historii Syrii ani nie oglądał rodzinnych zdjęć[4]. Podążał za tym, co dyktowała (stymulowana) pamięć, starając się wskrzesić perspektywę chłopca, który ugrzązł między dwoma światami.

Sattouf urodził się w Paryżu. Jego rodzice (Syryjczyk i Bretonka) poznali się na Sorbonie; obroniwszy doktorat, ojciec uzyskał posadę wykładowcy w Libii, a następnie Syrii. Dla Riada oznaczało to wędrówkę między Trypolisem i syryjską Ter Maela, dzieciństwo wciśnięte między zamach stanu a schyłek rządu Hafiza Al-Asada[5].

Choć absurd dyktatur (także Kaddafiego) przesącza się na plansze rysownika, to „Arab przyszłości” niewiele ma wspólnego z dokumentalnym stylem Guya Delisle’a czy Joe Sacco. Obrazy władzy są na drugim planie, poznajemy nie fakty, lecz ich ślady pozostawione w życiu bohaterów. Władza przejawia się raczej w sprawowaniu kontroli nad umysłem i ciałem. Wiele kadrów wypełniają na przykład sceny z życia szkolnego. Szkoła, do której uczęszcza Riad, realizuje ściśle zadany program ideologiczny: wysyła impulsy do uczniowskiej nieświadomości, na które nie sposób nie udzielić odpowiedzi.

Plansze Sattoufa pełne są też przemocy. Bohater zrazu jej nie rozpoznaje i reprodukuje ją bezwiednie. Czasem dlatego, że ulega wspomnianym impulsom, niekiedy dlatego, że jako inny – niewierny, z francuskiej matki – chce w ten sposób zyskać akceptację („Starałem się być najbardziej agresywny w stosunku do Żydów, aby udowodnić, że nie jestem jednym z nich”)[6].

Syria dociera do nas przez percepcyjne okulary dziecka (z całą „ignorancją dzieciństwa”). To na niej, Syrii Riada, zależy rysownikowi. W „Arabie przyszłości” istotniejsze od „wiem, że” jest „pamiętam”. I tę pamięć – z całym bogactwem doznań sensorycznych – Sattouf wyczerpuje. „Kiedy zacząłem wspominać ten okres, zdałem sobie sprawę, że wiele z moich wspomnień dotyczyło dźwięków i zapachów” – powiedział Adamowi Shatzowi[7]. Jego Riad pamięta: przyjemny zapach potu babki, jej agatowy kolor włosów, poranne wezwania do modlitwy, chłód domu w Ter Maela, pierwsze słowo syryjsko-arabskie („Żyd”), smak makdousów i uliczny fetor. Pamięć układa się w mieszankę fascynacji i trwogi.

fragment okładki komiksu "Arab przyszłości"

Rysownik próbuje nie nadpisywać wspomnień i nie uzupełniać ich o nowszą interpretację. Mógłby na przykład od razu osądzić ojca, zatrzymuje jednak czytelnika w kłopotliwej pozycji, w której ten, jak sam mówi, „lubi tę przerażającą postać”[8]. Abdel-Razak, centralna figura rodzinnego dramatu – i jeszcze jeden dyktator – jest długo chłopięcym idolem. Po krótkim epizodzie w Trypolisie obejmuje posadę na uniwersytecie w Damaszku. Choć chce ucieleśniać twarz postępu, jest wyraźnie rozdarty między tradycją a światem Zachodu (do którego jedną nogą należy). Zrazu ojciec autora patrzy (czego znakiem na planszach jest palący wstyd) na etniczną tożsamość przez soczewki potężnych Innych. Gdy jego matka z bratem odwiedzą go w Libii (po 15 latach) i wyciągną modlitewną matę, „mamrocząc” coś pod nosem, Abdel-Razak odwróci głowę zakłopotany.

Ojciec ulega jednak metamorfozie. Oczarowanie ustępuje ambiwalencji, a miłosno-nienawistna relacja kulminuje w końcu w resentyment i wrogość. Kiedy opuszcza Francję, Razak określa się jako liberał, ateista i zaciekły wróg fanatyzmu. Wierzy, że edukacja jest szansą zrzucenia zużytych form życia („Arab przyszłości chodzi do szkoły”, AP I, s. 157), że należy odzyskać przyszłość, którą jego „kuzyni” wyparli. Z czasem ta część siebie osłabnie, a jego progresywizm stanie się pustym znakiem (przykładowo: jako niewierzący zaciekle broni sunnitów). W końcu zupełnie odpadnie. Swą przemianę Razak tłumaczy pielgrzymką. Mekka, przekonuje syna, była wstrząsem otwierającym bramy percepcji. Można jednak wątpić w impuls religijny jako jedyny powód. Sattouf tylko pozornie sufluje to wyjaśnienie. O co więc chodzi?

Shatz w „New Yorkerze” powiada, że wielki dramat „Araba przyszłości” tkwi „w stopniowym poddawaniu się ojca [Riada] lokalnym tradycjom”[9]. Sądzę, że ma on swój początek nie tyle w zwrocie ku tradycji, ile w jego przyczynie. Ojciec prezentuje pewność siebie, która graniczy z arogancją. Lecz przesadne gesty, krzyk i dominacja są znakami nie siły, tylko słabości. To neurotyk i narcyz. Jego poczucie godności jest (w istocie) kruche, stale potrzebuje znaków potwier­dzenia. Skoro nie może ich znaleźć w świecie, do którego aspirował, deski ratunku – chcąc zachować godność – szuka w etnicznym stadle[10].

Ojciec zdominowuje bez reszty życie i historię chłopca, dlatego jego postać wypełnia większość kadrów. Z czasem znika, staje się tylko głosem, który próbuje rozpaczliwie zachować dawną kontrolę. Kolejne tomy „Araba przyszłości” są opowieścią o rozpadzie niemożliwej, szalonej rodziny. Matka, Clémentine, nie może znieść ani nędzy, niedostatku miejsca, które wybrał jej mąż, ani ścisłej segregacji płciowej i przemocy wobec Innego – kobiet (pierwszej innej „człowieka”), ale także zwierzęcego innego i natury (kuzynka Riada, która uczyła go rysować, stanie się ofiarą zabójstwa honorowego). Zostają oni zredukowani do obiektów, którymi w dowolny sposób można rozporządzać. Czarę goryczy przelewa obrzezanie Riada i decyzja męża o objęciu posady na saudyjskim uniwersytecie. Clémentine nie godzi się na przeprowadzkę do kraju, gdzie płciowy apartheid posunięty jest do granic możliwości. Ma dość mężów i ojców zapiętych w swej męskości i władzy na ostatni guzik. Dlatego zabiera dzieci do francuskiej Bretanii. Małżeństwo wisi na włosku, a właściwie zmierza do finałowej melodii, gdy ojciec wyjawia, że nie ma zamiaru dołączyć do rodziny. Choć oboje próbują resuscytować ten organizm, napięcia eskalują – rośnie między nimi dystans i chłód. Choroba nowotworowa żony i łączące się z tym wyprawy do szpitala niczego nie zmienią, bo Razak nie będzie pewny, co jest właściwym celem tych wypraw (AP IV, s. 162). Dopuści myśl, że zamiast udać się na chemię, Clémentine przyprawia mu rogi.

Ojciec wraca do Arabii, a matka przenosi się z dziećmi do Rennes, gdzie udaje się jej znaleźć pracę. Kulminacją kryzysu, któremu nie da się zaradzić bez rozwodu, jest porwanie Fadiego (drugiego brata Riada) do Syrii.

 

W tle rodzinnego dramatu rozgrywa się cichy dramat Riada, który nigdzie nie może zyskać akceptacji. W Syrii był nie dość arabski (był „Żydem”), tu jest zniewieściałym „pedałem”. Bohater nie może pojąć, dlaczego jest obiektem tak zapiekłej niechęci. Próbuje sobie z tym poradzić przez kontrolę swej sylwetki i (zniewieściałego) głosu. Z pomocą przychodzi także talent. Dzięki niemu zbliża się do szkolnej koleżanki, Anaïck, która wprowadza go w świat komiksu – pokazuje mu między innymi „Targi nieśmiertelnych” Bilala, „Noc” Druilleta czy „Arzach” Moebiusa. Dla Riada, znającego wcześniej tylko „Tintina”, ich lektura stanowi potężny impuls. Chłopak fantazjuje odtąd o karierze rysownika i o Anaïck plasującej się w szkolnej hierarchii wyżej niż on. Równocześnie słucha Kurta Cobaina, Slayera i czyta, zaczynając rozumieć, że mitem założycielskim wielu religii (w tym jego ojca) jest dominacja mężczyzn nad kobietami. Pojmuje być może i to także, że nie można myśleć o zaradzeniu przemocy (będącej sceną jego dzieciństwa) bez zmiany narzucanych mężczyznom i kobiet społecznych ról.

Piąty, ciągle zajmujący, tom „Araba przyszłości” zostawia nas bez rozwikłanej zagadki rodzinnego dramatu, z bohaterem, dla którego – zafirmowany później[11] – dramat nieprzyjęcia i nieprzynależności stanie się źródłem potężnej energii twórczej i języka wolnego od dogmatycznej repetycji. Riad ostatecznie zajmie miejsce w społeczeństwie na nowych, własnych warunkach: „Avant d’être Syrien ou Français, je suis dessinateur” [jestem rysownikiem, dopiero w dalszej kolejności Syryjczykiem albo Francuzem] – powie redakcji „Le Temps”.

 

Riad Sattouf, „Arab przyszłości”
tom 5: „Dzieciństwo na Bliskim Wschodzie (1992–1994)”
Kultura Gniewu
Warszawa 2023


Przypisy:
[1] J. Camden & Valentino L. Zullo, I try to stay true to my memories, even if it means making a mistake’ an interview with Riad Sattouf, „Journal of Graphic Novels and Comics” 4/2021, s. 333–342.
[2] W innej rozmowie stwierdził: „I didn’t want to be the guy with Syrian origins who immediately makes a book on that and becomes »The Arab« of the comic book world”, L. Mirakhor, The future is Here. Interview with Riad Sattouf , Author of „The Arab of the Future.
[3] Ibidem.
[4] A. Shatz, Drawning blood, „The New Yorker”, 13.10.2015.
[5] Libia Kaddafiego była tylko krótkim epizodem.
[6] A. Shatz, Drawning blood, op. cit.
[7] Ibidem.
[8] L. Mirakhor, The future is Here…, op. cit.
[9] A. Shatz, Drawning blood, op. cit.
[10] Choć dostajemy ledwie skrawek historii Razaka sprzed wyprowadzki na Bliski Wschód, rozpoznajemy trud jego asymilacji, pęd do awansu społecznego. Ojciec wykształca w sobie superego według większościowego wzorca (francuska klasa rządząca). Ale upodobnienie, doskonała przyległość w pierwszym pokoleniu nie są dostępna. Wspomniane (częściowe) wymodelowanie superego rodzi uczucie niższości, z którym ojciec nie umie sobie poradzić. Razak nie wzmacnia jednak wysiłku akulturacji, by osiągnąć swobodę, akceptację i spokój z samym sobą. Próbę ucieczki z pozycji niższości realizuje poprzez antytezę asymilacji – odnowienie etnicznych więzi i radykalizację.
[11] „Więc nigdy nie zostałem przyjęty […]. Ale myślę, że bycie napiętnowanym jako outsider to szczęście – dało mi to punkt widzenia – zawsze poza głównym sposobem myślenia – z którego jestem zadowolony”, L. Mirakhor, The future is Here…, op. cit.