Nr 26/2022 Na teraz

Mimo utraty tchu

Michał Trusewicz
Literatura

Debiutancki tom Agaty Puwalskiej konfrontował czytelniczki i czytelników z niepokojącą rzeczywistością hiperkapitalizmu, napędzaną symultanicznymi ruchami, gwałtownymi obrazami i nieskoordynowanymi możliwościami. O ile więc „haka!” tematyzowała procesy prowadzące do alienacji podmiotu, o tyle „Paranoia bebop” mówi o rozpadzie jego integralności. Zresztą sama podmiotowość pomiędzy tomami uległa metonimizacji – w nowej książce częściej mówimy o rozsadzeniach, rozszczelnieniach, punktach stycznych, formowaniu z automatu, odbiciach, sztucznych oczach, kalibracji, rozszczepieniu i wyczerpaniu. Nieciągłość, bezwład, kompulsywne przenikanie się przedmiotu i podmiotu – to podstawowe cechy, które organizują rzeczywistość przedstawioną w drugiej książce Puwalskiej. Obietnica możliwości i wyboru spotyka się tu z groźbą ograniczenia i redukcji.

Barbara Rojek, recenzując nowy tom Puwalskiej, wskazywała na podobne koordynaty refleksji nad podmiotowością w „Paranoi bebop” i propozycji Marka Fishera. Rzeczywistość miałaby być dostępna pod postacią „wielości opcji” – przy czym, jak pisał autor „Realizmu kapitalistycznego”, „żadna decyzja nie jest ostateczna […] dowolny fragment może zostać w każdej chwili przywrócony”[1].

Wiersze Puwalskiej opowiadają również o zagrożeniu ze strony przemocy możliwości:

grupy klastry tabelki podziały rozdziały formułki
formacje typy schematy zbiory wybory kategorie
odmiany wariacje gatunki

potem przetworzenie danych przymus odpowiedzi

i czy przynależy, i gdzie przynależy
i czy się wpasuje, czy dopasuje
umieści zmieści ułoży rozłoży roz-
płynie rozszczelni czy jednak

r o z s a d z i

(„rozkład jaźni”, s. 6)

W późnokapitalistycznym świecie przedstawionym te wszystkie „schematy zbiory wybory kategorie” wypływają wprost z nadprodukcji, z intensywnej wydajności, z przytłoczenia komunikacyjnością. W obliczu nadmiaru podmiot może się albo dopasować, albo rozpłynąć, a w ostateczności – rozsadzić. Ryzyko anihilacji zostało opisane w recenzji Karoliny Górnickiej, jednak warto zarysować jeszcze jedną linię interpretacyjną – jako że przemoc płynie ze strony zarówno negatywności, jak i pozytywności. To reżimy dyscyplinujące (systemy informacji, produkcji czy komunikacji) decydują o tym, czy podmiot może być przyswojony, wchłonięty, wydalony, odrzucony czy wręcz rozsadzony. Te wszystkie „klastry tabelki podziały” to przede wszystkim mechanizmy obronne systemu, które pragną zabezpieczyć własny model rzeczywistości przed wtargnięciem inności. Dlaczego zatem „przemoc pozytywności”? Możliwość wyboru jest wyłącznie pozorna – odkształcanie „ja” w klastrach i tabelach jawi się jako simulacrum wolności. Tylko na taką wolność można liczyć w ramach późnokapitalistycznego modelu rzeczywistości.

Wpływy zewnętrzne – w pewnym stopniu – kształtują zdolności, dyspozycje oraz popędy ciała ludzkiego. Jeszcze inaczej – to właśnie ciało człowieka może być traktowane jako jeden z ważniejszych ośrodków ulokowania sił politycznych, kulturowych oraz ekonomicznych, które są w stanie ukonstytuować społeczeństwo. Jeżeli według Karola Marksa ludzie zostali zmuszeni do życia „nie w wybranych przez siebie okolicznościach, lecz w takich, w jakich się bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane”[2], to „Paranoia bebop” jawi się jako zapis życia w warunkach nadprodukcji i wynikającej z niej nadpobudliwości, a pojawiająca się w wierszach fragmentaryczna i „odpryskowa” podmiotowość cierpi z powodu nadmiaru możliwości, pułapek i pozornych szans.

Rzeczywistość w książce Puwalskiej jest nasycona obrazami oraz wyemancypowanymi znakami (czyli takimi, które symulują znaczenie), dlatego też przypomina rzeczywistość hiperrealną. W związku z tym simulacrum – znak bez odniesienia – wydaje się jakąś strukturą organizującą życie w tym świecie. O tym świadczą następujące tropy z wiersza „wróg ludu staje się głosem którego nie ma”: „naginanie znaczeń”, „syntetyczna uprzejmość”, oddzielanie się światów od życia, oszczędzanie wzroku, reżim billboardów. Symulacyjna „śmierć odniesienia” dotyczy również wszelkich nawiązań (nie tylko do literatury, ale i popkultury), które pojawiają się w „Paranoi bebop” – pierwotne źródło zamiera, liczy się przetworzenie, remiks, wyprodukowanie tego, co już istnieje. Do czego prowadzi owa „inflacja znaczenia”? Przede wszystkim do intensyfikacji wymienności. Ta kategoria dotyczy również samego podmiotu, którego fragmenty – niczym dyski przenośne – mogą zostać wymienione na coś kompatybilnego, pośledniejszego i nowego:

jego jest więcej i więcej – bebop zmienia pola próbując się
w nowych wersjach i wymiarach rozpoznaje siebie innego
jest bardziej esencjonalny choć płaski to przekonujący
więc coraz częściej rozwarstwia się rozmienia na kolejne
części siebie od siebie rozdziela od innych […]

(„cowboy bebop się rozdziela”, s. 36)

Zmienność podmiotu została doprowadzona do ekstremum – tak przedstawiona rzeczywistość prowadzi nie tyle do hipertrofii jednostki, ile do alienacji, rozdzielenia od innych, od tego, co wspólne. Bycie „bardziej esencjonalnym” to poetycka parafraza technik dyscyplinujących, które zmuszają nas do bycia sobą i tylko sobą. Nieustająca presja zmiany, ulepszenia i rozwarstwienia, jakiej podlega podmiot w wierszach Puwalskiej, najlepiej demonstruje charakter społeczeństwa dyscyplinarnego, które „przemocą możności” doprowadza do dalszej fragmentaryzacji i atomizacji[3]. Współodczuwanie z innymi istotami jest praktycznie niemożliwe, niekiedy nawet trudno wyobrazić sobie własnego siebie:

wyobraź sobie życie z perspektywy węża wyobraź
sobie życie z perspektywy fali wyobraź sobie
życie z perspektywy roju wyobraź sobie życie
z perspektywy chmary […]

wyobraź sobie życie z perspektywy głosów wyobraź sobie
życie z perspektywy innego (wyobraź sobie) życie bez
perspektywy wyobraź sobie (życie) wyobraź sobie wy-

obraź

(„antyempatia”, s. 37)

Puwalska często korzysta z zapętlenia frazy, aby doprowadzić jednostkę semantyczną do ekstremalnego wyczerpania i komunikacyjnego zakłócenia. W ten sposób są imitowane języki współczesnych mediów – protezy wyobraźni tworzące gotowe obrazy zastępujące prawdziwy kontakt z innością. Niemożliwość poznania i zwątpienie w episteme w świecie, gdzie informacje wydobywają się zewsząd – „Paranoia bebop” sprytnie ogrywa ten ciekawy paradoks, dzięki któremu czytelniczka i czytelnik mogą zdefiniować hiperrealną rzeczywistość: liczy się obsceniczna addytywność, a nie narracyjność.

materiały Fundacji KONTENT

Wśród bohaterów utworu pokutuje przekonanie, że tak naprawdę „nic nie jest niemożliwe”, choć ekstatyczna możność to zawoalowany przymus i konieczność podporządkowania się kapitałowi. Oczywiście dyscyplinarność nie jest bezpośrednia – niepohamowane przeistaczanie się podmiotów jest związane z wygenerowaniem takich bodźców (kulturowych, materialnych, ekonomicznych), które wywołają pożądane zachowania, reakcje, pragnienia i następstwa. Również na poziomie tożsamości.

Każdy aspekt życia może ulec monetyzacji:

jesjuken jesjuken jesjuken jesjuken jes
juken jesjuken jesjuken jesjuken jesju
ken jesjuken jesjuken – tak możesz
skorzystać z tej pętli za skromną opłatą

(„pętle [loops]”, s. 18)

W hiperkapitalizmie oczywiste jest, że nawet wiara we własną sprawczość (Yes, you can!) uległa komercjalizacji. Przełożenie ludzkiej egzystencji na wartości handlowe ma daleko idące konsekwencje – relacje międzyludzkie zostały przemienione w związki komercyjne. „Jesjuken”, zwielokrotnione, wręcz zglitchowane, zamienia się w formę bełkotu, nieprzypadkowo podobnego do coachingowej mowy certyfikowanych demagogów neoliberalizmu.

W książce Puwalskiej dominuje hiperaktywność. Autorka tworzy mapę ruchu w wyimaginowanej rzeczywistości, interesują ją kierunki przemieszczania się, które tak naprawdę do niczego nie prowadzą, podczas gdy podmiot stale przyspiesza. W jej strategii poetyckiej dominantą okazuje się przede wszystkim nadmierność i rozkrzewienie wiersza. Objawia się to chociażby w samej grafii, nierzadko pojawiają się też rozstrzelenia wyrazów, wersy są ucinane, dominuje przerzutnia. Obecne są tu również wyliczenia, deformacje brzmieniowe i semantyczne. Użyte środki wyrazu pozwalają zobrazować szum komunikacyjny, pęd społeczny, przyspieszenie, akcelerację podmiotową. Ruch, który stracił własne „dokąd”, to dość operatywna metafora simulacrum przedstawionego w „Paranoi bebop”:

[…] zaciera się
różnica między bohaterem a protagonistą między akcją
a odroczonym skutkiem więc cowboy bebop wyłącza silnik
i spokojnie dryfuje (w jego sytuacji to opcja bezpieczna
i wydajna) i nie zatrzymując się (ruch to jednak warunek)
porzuca wewnętrzną stateczność przyjmuje na pokład
wszystko co tylko […]

(„cowboy bebop dochodzi do zmysłów”, s. 35)

Fraza „Ruch to jednak warunek” – choć nawiasowa – jest tu kluczowa. Bo owszem, jest to warunek istnienia całego kapitalizmu: akumulacji, cyrkulacji bądź nadprodukcji. To także warunek istnienia dystopijnej rzeczywistości w „Paranoi bebop” – hiperaktywne podmioty ciągle przyspieszają, porzucają „wewnętrzną stateczność”, przyjmują na pokład „wszystko co tylko”, choć tak naprawdę niczego nie doprowadzają do skutku. Bezruch oraz statyczność – to chyba najlepsze abnegacyjne kontry dla tak rozumianego ruchu. Pozostaje jednak wątpliwość – czy Puwalska pozwala swoim bohaterom na taki gest?

od kiedy skrzyżowania zamieniono w ronda brak
dominanty dla odczytania kierunku przebieg odrywa
się od drogi droga usuwa w pośpiechu cowboy bebop
odnajduje spokój i rozkłada hałas w ruchu zużywa
wątpliwość i nie szuka wyjścia

– bo ten moment to jednak wytchnienie
peron rzucony cowboyowi w kosmos –

więc nieustannie krążąc cowboy odpoczywa
we wtórnym uniesieniu brakuje polotu

(„cowboy bebop widzi prześwit”, s. 34)

Zwracam uwagę na znaczące paradoksy, które powstają po połączeniu „nieustannego krążenia” i „odpoczywania”, po oderwaniu się „przebiegu” od „drogi”, w trakcie „odnajdywania spokoju” w „hałasie w ruchu”. Śmiem twierdzić, że nawet zmęczone i „przebodźcowane” podmioty nie mogą się zatrzymać – nie pozwalają sobie na sprofanowanie statycznością dynamiki przeistaczania, mimo że kierunek zmiany nie jest czytelny, mimo że droga w pośpiechu po prostu znika. Prędkość to kategoria fenomenalnie ogrywana w poezji Puwalskiej.

Z lektury kolejnych wierszy wyłania się podmiot addytywny – nieustannie w ruchu, adaptujący się do komunikacyjnego zgiełku, poddający się ciągłym przeobrażeniom (często bezcelowym) i wymianom, akumulujący kolejne wymiary przeżywanej i doświadczanej rzeczywistości – którego poszczególne fragmenty są wyprodukowane, zarządzane i dyscyplinowane. Tutaj proces nie ma końca (addytywność, w przeciwieństwie do narracji, nie może zostać przerwana) i jako taki nie jest zdolny do zakończenia – i chyba to wydaje się najbardziej przerażające w trakcie lektury wierszy Puwalskiej. Nawet jeśli chcemy się ukryć, to i tak jesteśmy skazani na przemoc ruchu i możliwości:

być w ruchu żeby się ukryć unieważnić
problem […]
wyjście się rozszczepia ma kilka odsłon płynnych
targetów otwierających się na coraz inny widok

(„cheatliderka supportuje nastrój”, s. 19)

Podmiot addytywny określa siebie – i w podobny sposób doświadcza świata – poprzez sumowanie. W świecie dominującej możności trudno opowiadać o sobie poprzez narrację, która jako taka zawsze jest bardziej selektywna i węższa. „Paranoia bebop” to książka, której bohaterowie żyją bez narracji – mogą jedynie kumulować, grupować, kalibrować, dodawać, wypełniać swoją pamięć i codzienność przypadkowymi rekwizytami, których znaczenie może być równocześnie istotne i nieistotne. Nie dziwi zatem fakt, że w wierszach pojawia się motyw ciągłego powracania i przedstawiania siebie na nowo: „sens się sponiewierał nic nie przypomina / nie da się przywrócić gdy wciąż się przewraca powraca / nieustannie skandowanie w mózgu rośnie drapacz […] wybijają wnioski przemienia się raz jeszcze wyznaje / różnicę liczy się w nieskończoność” („skand-scraper”, s. 26), „[…] próbuje dostrzec cokolwiek / zrozumieć przedstawić sobie na nowo przestawić / siebie względem wszystkiego” („cowboy bebop wygląda poza horyzont”, s. 27). Gwałtowne przyspieszenie wywołuje kryzys podmiotowości – im szybciej wymieniamy znaczenia i intensywniej kumulujemy kolejne możliwości, tym mocniej rozprasza się czas. Tym radykalniej potrzebujemy „przestawić siebie względem wszystkiego”. Tym radykalniej zagęszczamy własną obecność, łapiąc się we wnyki nadprodukcji, kapitalistycznego zarządzania, bez zważania na zadyszkę.

Agata Puwalska, „Paranoia bebop”
KONTENT
Kraków 2022


Przypisy:
[1] M. Fisher, Realizm kapitalistyczny, tłum. A. Karalus, Warszawa 2020, s. 77.
[2] Zob. Karol Marks, Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła wybrane, t. 1, Warszawa 1949.
[3] Por. Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, tłum. R. Pokrywka, Warszawa 2022, s. 30.