Wystawiony we Wrocławskim Teatrze Lalek „Motyl” to pierwszy spektakl dla dzieci wyreżyserowany przez Marcina Libera. Tematem tekstu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest oswajanie ciemności – zarówno w sensie dosłownym, jak i w metaforycznym odniesieniu do ludzkich lęków. Mrok wywołuje strach we wszystkich bohaterach przedstawienia: boi się go zmuszana do spania przy zgaszonym świetle pięcioletnia Rutka, przywiązany do drzewa w lesie pies Mazoń, a nawet czarny charakter – Król Złotousty. Obawiają się go także rodzice Rutki, choć jednocześnie nie dostrzegają lęku dziewczynki przed nocną separacją z najbliższymi.
W prologu aktorzy, ubrani w bluzy w fosforyzujących kolorach, opowiadają o narodzinach głównej bohaterki, od pierwszych chwil z łatwością wchodząc w interakcje z młodymi widzami. W burzliwą noc przychodzą na świat Rutka – mała czarownica (Agata Kucińska) – i magiczny pies Mazoń (Grzegorz Mazoń). Ich losy splotą się pięć lat później, dzięki czemu dziewczynka odkryje w sobie czarodziejską moc i pokona wszystkie nocne lęki.
Senne marzenia to lejtmotyw spektaklu WTL. Zgodnie z teoriami psychologii procesu sny z dzieciństwa obrazują poszukiwania odpowiedzi na uniwersalne pytania o sens życia. Praca ze snami prowadzi (zdaniem Arnolda Mindella) do odkrycia „wewnętrznej bajki” czy „mitu życiowego”, które na poziomie podświadomości człowiek realizuje w swoim życiu. Akcja dramatu Sikorskiej-Miszczuk skoncentrowana jest wokół snu, który kształtuje osobowość Rutki. Główna bohaterka boi się zostawać sama w ciemnym pokoju, dlatego – w poczuciu bezsilności i złości – robi dziurę w ścianie. Wychodzą z niej czarodziejskie zwierzęta: mieszkająca w oceanie polarnym za ścianą Foka (Marta Kwiek) oraz Ryba-Świetlik (Marek Koziarczyk). Dziewczynka orientuje się, że śni, kiedy przemienia się w nocnego motyla. Wówczas, słysząc pełne żalu i przerażenia skomlenie, wyrusza na poszukiwanie jego źródła. Z pomocą przychodzą jej nowi przyjaciele oraz – należący do taty – zdezelowany Samochód (Agata Cejba), który spala za dużo… elektrycznych papierosów. W lesie bohaterowie znajdują przywiązanego do drzewa psa, ale żaden z członków wyprawy ratunkowej nie potrafi go oswobodzić. Kolejnego dnia Rutka podstępem przekonuje rodziców (Kamila Chruściel i Konrad Kujawski), aby pojechali do lasu. W efekcie rodzina przygarnia Mazonia. Czworonóg opowiada dziewczynce o swoim byłym właścicielu – okrutnym Królu Złotoustym, który używa telewizji, aby oddziaływać na dorosłych. Przeznaczeniem Rutki jest walka z tym złoczyńcą.
Sikorska-Miszczuk obudowuje charakterystyczne motywy fabularne snów – na przykład podróż, unoszenie się w powietrzu, jasność i ciemność, odwaga i strach, magiczne zwierzęta – kontekstami odnoszącymi się do rozwoju i wychowania dziecka. Przedstawienie dotyka kwestii opieki nad zwierzętami i odpowiedzialności za żywe stworzenia. Przypomina także, jak ważne są rozmowy dotyczące marzeń – na przykład mama i tata Rutki chcieli mieć zawsze psa, ale nigdy sobie tego nie powiedzieli. Pewne zastrzeżenia budzi powielanie przez twórców stereotypów odnoszących się do higieny snu dziecka. Rodzice Rutki słusznie uważają, że ich córka powinna spać w ciemnym pokoju, jednak nie celebrując z dziewczynką wieczornego rytuału zasypiania, nie uczą jej, że sen bez światła pozwala najlepiej wypocząć, a śnienie może być przyjemne.
Najsłabszym elementem tekstu Sikorskiej-Miszczuk jest sposób, w jaki skonstruowane zostały postaci rodziców. To bohaterowie drugoplanowi, tworzący jedynie tło do projekcji aktualnych lęków społecznych. Początkowo lekceważą oni potrzeby Rutki, nie interesują ich jej problemy; skupiają się wyłącznie na sobie, realizując własne pragnienia. Ich zachowanie jest wynikiem wpływu mass mediów i nowych technologii – w spektaklu reprezentowanych przez gogle VR – które zmieniają i kontrolują zachowania społeczne. Ukazana w zakończeniu „Motyla” przemiana postawy rodziców – którzy po pokonaniu Złotoustego przez Rutkę zamiast oglądać telewizję, zaczynają spędzać czas z córką – wydaje się nieautentyczna i nieprzekonująca psychologicznie.
Dychotomię ciemność–jasność ciekawie ukazuje scenografia Mirka Kaczmarka, który – posługując się zaledwie kilkoma kolorami – wykreował na scenie rzeczywistość przesyconą magią. Czarna, błyszcząca podłoga i połyskujące w ramie sceny kurtyny kontrastują z małym białym domkiem dla lalek zawieszonym w głębi. Przed rozpoczęciem spektaklu zapalone w jego oknach światła rozdzielają panujący na sali półmrok i stanowią źródło miłej otuchy. Później, w jednym z najpiękniejszych momentów przedstawienia, Rutka wciska się do środka białego domku i opowiada o nocnych strachach. Filigranowe ciało aktorki wypełnia całe wnętrze i deformuje się, obrazując wpływ stresu i lęku na dziewczynkę. Scena ta przypomina rozdział z „Alicji w Krainie Czarów”, w którym bohaterka próbuje napoju z etykietą „Wypij mnie” i rośnie do olbrzymich rozmiarów, niemal rozsadzając dom Białego Królika.
Bardzo pomysłowe są zaprojektowane przez Kaczmarka kostiumy i rekwizyty: skrzydłami Rutki-Motyla stają się rogi kołdry; jej babcia (Jolanta Góralczyk) – zarówno w czarnym kapturze, jak i w dresie Adidasa – przypomina złą czarownicę; Foka ma japonki zamiast płetwa, a pies – czapkę z pluszowymi uszami. Samochód, mieszkający we własnej karoserii, pije benzynę z kanistra, aby zapalić silnik. Kto pamięta film Krzysztofa Gradowskiego „Pan Kleks w kosmosie”, szybko dostrzeże nawiązania do niego w scenie spotkania Rutki z Królem Złotoustym. Zanim dojdzie do tej konfrontacji, dziewczynka i jej przyjaciele wkładają srebrne stroje kosmonautów, na głowy nakładają kaski. Aktorzy wykorzystują przy tym codzienne przedmioty, które za sprawą dziecięcej wyobraźni zyskują nowe cechy: gumowe rękawice i blendy fotograficzne dają supermoc, rury wodociągowe zmieniają się w instrumenty muzyczne, a Ryba-Świetlik oświetla drogę reflektorem. W ten sposób warstwa wizualna spektaklu efektownymi pomysłami inscenizacyjnymi i dowcipnymi scenami nawiązuje do Kina Nowej Przygody, „Gwiezdnych wojen”, filmów akcji.
Muzykę do spektaklu skomponowali Jerzy Rogiewicz i Igor Nikiforow, znani dorosłym jako jazzmani, a dzieciom jako autorzy projektu Jerz Igor, w którym wydali „Małą płytę” z autorskimi kołysankami i utworami o zasypianiu. Piosenkę Jerza Igora „Sen” (do słów Grzegorza Uzdańskiego), zaczynającą się od charakterystycznych dźwięków dzwonków, śpiewa Mazoń. Kto zna warszawski zespół, nuci razem z aktorem: „Najmniejszy, najmłodszy sen […]. Wszystkie już wyśnione, a on został tu”. Dużo baśniowego uroku wprowadzają wizualizacje Karola Rakowskiego przedstawiające lot Rutki jako motyla, a także sceniczny dym, światła stroboskopowe i nagłe zmiany oświetlenia.
Liber i Sikorska-Miszczuk nie zapominają o dorosłej publiczności. Spektakl pełen jest humoru, czasami czarnego: od zabaw językowych („Wtedy nie znalazłem mocy, ale mocz”), przez nawiązania do popkultury lat 80., po ironiczne aluzje do współczesności. Hipnotyczne seanse Króla Złotoustego (Radosław Kasiukiewicz) wzorowane są na wystąpieniach Anatolija Kaszpirowskiego czy znanego z polskiej telewizji Zbyszka Nowaka. W przedstawieniu Złotousty (jego strój, choć złoty, przypomina kostium Wielkiego Elektronika z filmu Gradowskiego) nie jest bioenergoterapeutą, ale sterującym społeczeństwem przy wykorzystaniu nowych technologii przedstawicielem panoptycznej władzy. Za pomocą okularów VR nadaje „Wiadomości” i nakazuje rodzicom, aby nie poddawali się tyranii małych dzieci. Mass media są narzędziem politycznej propagandy, której bezmyślnie ulegają dorośli. Reżim Złotoustego staje się coraz bardziej represyjny. Król zamawia z Francji, Chin i USA czołgi i rakiety. Do tego – co zdaniem Rutki jeszcze gorsze – porzuca w lesie psy, karząc je tak za sikanie na PlayStation. Występująca przeciwko Królowi drużyna superbohaterów – Rutka i jej nocni pomocnicy – wypinają kable, odcinając w ten sposób Złotoustego od źródeł energii i łączy telekomunikacyjnych.
Postać Króla Czarnoksiężników – grana przez aktora Teatru Polskiego w Podziemiu, Igora Kujawskiego (który także akompaniuje na gitarze zespołowi aktorskiemu) – zbudowana została na dystansie: zarówno względem widzów, jak i wobec pozostałych bohaterów spektaklu. Czarodziej używa magii tylko raz – rażąc drużynę Rutki prądem, zmienia jej członków w superbohaterów (w zakończeniu fabuła Sikorskiej-Miszczuk staje się coraz bardziej zawikłana, ale dzieciom to nie przeszkadzało). Kiedy dorośli okazują się kompletnie bezbronni wobec opresyjnego systemu reprezentowanego przez Złotoustego, wyobraźnia dzieci oraz wiara w przyjaciół i własne możliwości pozwalają przezwyciężyć zło. „Motyl” nienachalnie i z humorem daje odpowiedź na pytanie, czego potrzebują dzieci, żeby odkryć swoje mocne strony. Morał – jak na dobry spektakl dla młodych widzów przystało – zawarty jest w piosence, którą na początku i w zakończeniu śpiewają aktorzy:
Mali czarownicy
potrzebują mamy i taty
Zabawek
Wózka, hulajnogi, rowerka […]
Potrzebują tego
Żeby odnaleźć w sobie moc
I stać się dużymi czarownikami.
Baśniowo-senna estetyka spektaklu pozwala osłabić biegunowe dychotomie, takie jak odwaga i strach, jasność i ciemność, mądrość i intuicja, natura i technologia. Dzięki temu twórcom „Motyla” udaje się pokazać, że zarówno z siły, jak i ze słabości można czerpać potencjał do samorozwoju.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk, „Motyl”
reżyseria: Marcin Liber
scenografia, kostiumy: Mirek Kaczmarek
muzyka: Jerz Igor (Igor Nikiforow, Jerzy Rogiewicz)
wideo: Karol Rakowski
fotografie: Natalia Kabanow
Wrocławski Teatr Lalek
premiera: 1.06.2019