Archiwum
05.04.2018

Zamiast feminizmu – smartfon

Anna Bartosiewicz
Sztuka

Na fali Czarnych Protestów organizowanych jest coraz więcej dziewczyńskich wystaw, na których kobiety opowiadają o sobie samych. Po „Złych kobietach” w CK Zamek w Poznaniu (kuratorka: Krystyna Piotrowska) oraz „Polkach, patriotkach, rebeliantkach w poznańskiej Galerii Miejskiej Arsenał (kuratorka: Izabela Kowalczyk) przyszła kolej na warszawski Lokal_30. Zofia Krawiec, kuratorka wystawy pod tytułem „Na pozór silna dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma”, selfie-feministka i instagramerka, skupia się na cybercielesności i jej emancypacyjnym wymiarze w mediach społecznościowych.

Artykuł Krawiec, który w styczniu 2017 roku ukazał się na łamach „Magazynu Szum”, został okrzyknięty manifestem selfie-feminizmu. „Kobieca seksualność ma moc rebeliancką, jeżeli nie wystawiasz jej na sprzedaż na matrymonialnym rynku. Kiedy jest sposobem mówienia o sobie i uzyskania wolności, rozbija patriarchalny system” – pisała wówczas kuratorka, czym ściągnęła na siebie negatywne komentarze wielu krytyczek i krytyków. To, co Krawiec uznaje za wyzwalające, przeciwnicy konfesyjnego selfie-feminizmu poczytują za powielanie male gaze (męskiego, uprzedmiotawiającego sposobu obrazowania), posługując się słownictwem Laury Mulvey.

Lokal_30 mieści się w przedwojennej kamienicy. Instalacje oraz fotografie w formie wydruków i slideshow wrosły w jego mieszkalną strukturę. Na potrzeby wystawy udało się zagospodarować niemalże całą dostępną przestrzeń: pokoje, przedpokój, a nawet łazienkę. Takie elementy ekspozycji, jak łóżko, wanna, szafki nocne czy komoda, potęgują wrażenie intymności. Węzłem łączącym większość prac stał się autoportret (przeważnie selfie) przepuszczany przez różne rodzaje tekstualnego wyznania. Zofia Krawiec określiła online’owe działania prezentowanych kobiet jako „internetowe performanse”.

Autorka „Selfie-feminizmu” tropi strategie kobiet, które przełamują konwencjonalne metody autokreacji online, głównie na Instagramie. Obok prac tak znanych artystek, jak Iwona Demko czy Zuzanna Janin, w galerii Agnieszki Rayzacher zapoznamy się z działalnością instagramerek, które nie są artystkami w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale realizują projekty wpisujące się w coś, co nazwałabym social media art. Ten rodzaj parasztuki wartościuje na przykład zdjęcia, na których wygląda się niekorzystnie lub intrygująco, ma charakter konceptualny, a zarazem otwiera przestrzeń do komentowania zastanej rzeczywistości.

Upraszczając, można powiedzieć, że selfie-feminizm polega na komunikowaniu swoich poglądów i przeżyć poprzez selfie i posty. Nie bez powodu tytuł wystawy został zaczerpnięty z krążących w internecie memów. Hasło wykorzystała także Monika Kozdroń aka Matka Boska Kapslokowa, która tworzy kiczowate, utrzymane w pastelowych barwach GIF-y, aby opowiadać o negatywnych emocjach odczuwanych przez kobiety, ich zaniżonym poczuciu własnej wartości.

Wystawę otwiera wieszak z T-shirtami, na których możemy zobaczyć wybrane projekty Kozdroń. Kontynuacja motywu tytułowej dziewczynki ma miejsce w jednym pokojów, gdzie na wyłożonej srebrną folią toaletce są wyświetlane memy Matki Boskiej Kapslokowej. Kącik upozowany na pokój dziewczynki skrywa smutne, nieraz przepełnione brakiem nadziei zwierzenia internautek. Memy Kozdroń przedstawiają „dziewczęce”, przedstawione na kolorowym tle pieski, korespondujące z wykorzystywanymi przez artystkę cytatami. Niektóre sformułowania zostały zaczerpnięte wprost z internetu, inne uległy pewnym modyfikacjom, stając się krytycznym komentarzem do przemyśleń kobiet. „Boję się żyć, bo tak mnie wychowali. Boję się płakać, by mnie nie wyśmiali” – można przeczytać na jednym z opatrzonych tęczą, różowych memów.

Ciekawy przykład selfie-feminizmu stanowią posty Alicji Gąsiewskiej, która wykreowała postać existinamoeby. Pracująca w kinie Luna instagramerka po godzinach zamienia się w dokumentalistkę, która w pełen autoironii sposób opowiada, jak spędza czas w domu. Gąsiewska fotografuje siebie w mieszkaniu, w różnych sytuacjach, przebraniach i fryzurach. Wbrew konwencji selfie, która zakłada dzielenie się ze znajomymi ważnymi w życiu momentami, existinamoeba bywa skacowana, potargana i w nieładzie. Pozwala podpatrywać się w toalecie i sypialni, ale zawsze wchodzi w dialog z estetyką kobiecości i „odgrywaniem szczęścia” przed obiektywem. Chwilami przypomina drag queen, wcielając się w różne wersje stereotypowych kobiet. Zdjęcia opatruje kontestującymi patriarchat podpisami, w których zwykły tekst miesza się z ciągiem hashtagów, a autokreacja – z rzeczywistością.

Posty Gąsiewskiej sprawiają wrażenie szczerych aż do bólu, ale jednocześnie jest w nich pewna sztuczność, którą kuratorka wyeksponowała w scenografii wystawy. Wieloznaczne wpisy instagramerki można oglądać na teatralnych fotelach, w ciemnej sali upozowanej na kinową.

po powrocie czas wyprać wszystkie brudy / no to co wam tam w duszach zalega #ja #wszystko #wypiorę #tylko #na #kolory #nie #dzielę #i #płynu #do #płukania #też #nie #mam #ale #plamy #poznikają #obiecuję

– napisała Gąsiewska 30 grudnia 2017 roku. Obok zamieściła swój autoportret w różowej, ozdobionej koronką piżamie w serduszka. Siedzi na nim na łazienkowej terakocie pod pralką i patrzy w obiektyw. Natomiast zdjęcie w białych majtkach na tle ręczników z 27 lutego 2018 roku zostało opatrzone następującym komentarzem:

chciałabym zostać słonecznikiem van gogha / albo trwałością pamięci salvadora dali #spływać #jak #zegar #z #gałęzi #to #właśnie #rola #dla #mnie #dzisiaj #nie #przejmuję #się #nawet #białymi #majtkami #przy #płaczącej #macicy.

Mimo że wystawa odbywa się równolegle ze Strajkami Kobiet przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, ten motyw został niemalże całkowicie pominięty. Krawiec wskazuje na przykład: „Iwona Demko w swojej pracy nawiązuje do Czarnego Protestu”.

Sama wystawa jednak bardziej dotyczy kobiecego ciała w przestrzeni wirtualnej, konstruowania wizerunku, widoczności na własnych zasadach, dziewczęcej autoprezentacji

– dodaje kuratorka.

W Lokalu_30 zobaczymy nawiązującą do wymuszonej prostytucji instalację Demko pod tytułem „Obsession” (2013) oraz przyklejone do ściany kartki, które zawierają wydruki z Instagrama artystki i zostały wyeksponowane między dwoma różowymi kotarami. Rzeczywiście, w tym przypadku Demko nawiązuje do Czarnych Protestów. Na eksponowanym w galerii zdjęciu z 18 stycznia 2018 można zobaczyć „artystkę waginistkę” z czarną opaską na oku. Widnieje na niej różowy napis: „nie składamy parasolek”. Fotografię uzupełnia cytat z „Tej płci (jedną) płcią niebędącej” Lucy Irigaray oraz hashtag #strajkkobiet. Wydruk jest słabo widoczny. Nie znalazłam jednak na wystawie pracy zatytułowanej „408 223 podniesień spódnic, czyli Mój sen o Czarnym Proteście” Demko ani akcentów w twórczości innych prezentowanych artystek, które odzwierciedlałyby postawę najlepiej obecnie widocznej grupy kobiet w Polsce.

Co prawda prace kobiet prezentowane w Lokalu_30 wpisują się w kontekst wolnościowy, ale w innym zakresie. Mieszczą się w pewnym marginesie bezpieczeństwa, w którym udało się stworzyć przestrzeń do autoekspresji. Niektóre twórczynie identyfikują się z kobiecym roznegliżowaniem w przestrzeni wirtualnej (Karolina Suboczewska, Coco Kate, Zofia Krawiec), inne świetnie czują się w przestrzeni galeryjnej (Zuzanna Janin, Iwona Demko). Wszystkie w pewien sposób biorą w nawias kanon kobiecego piękna. Para twórczyń opowiada o chorobach psychicznych (Karolina Suboczewska, Nola Karamazow), inne pochylają się nad lesbijskim imaginarium w internecie (Sonia Milch), wstydem związanym z przemocą domową (Zuzanna Janin), tresurą kobiecego ciała (Agata Zbylut), uprzedmiotowieniu kobiety (Zofia Krawiec, Iwona Demko) i brakiem poczucia własnej wartości (Monika Kozdroń). Oczywiście szufladki można dokładać, jednak nie to jest moim celem.

Kuratorka wystawy w Lokalu_30 inspiruje się teorią smutnej dziewczyny Audrey Wollen, która zakłada, że dzielenie się swoimi uczuciami w mediach społecznościowych stanowi formę feministycznego oporu. Przede wszystkim jednak „Na pozór silna dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma” opowiada o braku zgody na bycie taką kobietą, jakiego oczekują od nas inni, o dawaniu sobie prawa do smutku i słabości oraz przeżywania trudnych emocji.

„Na pozór silna dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma” stanowi ciekawą propozycję wycieczki po peryferiach polskiego Instagrama. Uzmysławia, jak wąska granica istnieje między próżnością a interwencją. Zofia Krawiec, sama głęboko zanurzona w mediach społecznościowych, przekłada na przestrzeń wystawienniczą zjawisko, które coraz mocniej przenika do różnych sfer naszego życia. Instagram niesie jednak zagrożenie, które – zamiast wyzwolić – może zamienić się w „Salę samobójców”: pozwala sygnalizować uczucia zamiast w pełni je wyrażać, a komunikowaniem za pomocą obrazu i hashtaga zastępuje żywą mowę. O ile zjawisko, które można określić jako #czarnyprotest #strajkkobiet, oznacza feminizm w działaniu, o tyle selfie-feminizm pozostaje przede wszystkim pozą – czasem bardziej, czasem mniej udaną, ale mimo wszystko – kreacją.

 

„Na pozór silna dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma”
artystki: Coco Kate, Alicja Gąsiewska (existinamoeba), Sonia Milch, Monika Kozdroń, Nola Karamazow, Agata Zbylut, Iwona Demko, Karolina Suboczewska, Zuzanna Janin, Zofia Krawiec
kuratorka: Zofia Krawiec
Warszawa, Lokal_30
23.02–14.04.2018

Zdjęcie z Instagrama Sonii Milch (@post_truth_self_destructive)