Archiwum
20.10.2017

Hańba! – najbardziej konceptualna kapela w Polsce – powraca drugim LP: „Będą bić!”. Czwórka niepokornych muzyków ponownie atakuje współczesnych ultrasów, faszystów, narodowców, rasistów i konformistów. Robią to za pomocą legendy o zbuntowanej orkiestrze podwórkowej z Krakowa czasów II RP, analogowego instrumentarium i śpiewnika złożonego z poezji lat 30.

I. „albo szkaluję troszeczkę, albo, gdy święto jest, bluźnię”*

Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna
Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne
[„Hoży i świeży”]

 

Kiedy powstał zespół Hańba!?

Andrzej Zamenhof: Zespół Hańba! powstał w 1931 roku. Grupa zaczęła muzykować i koncertować w Krakowie na Kazimierzu. Pierwszy koncert nagrali w 1933 roku.

Ignacy Woland: W XXI wieku byli sobie krakowscy muzycy grający w różnych zespołach najpierw w Tomaszowie Mazowieckim, a potem w Krakowie w avant-folkowej grupie Południca! Chęć powrotu do punkowych brzmień sprawiła, że postanowili założyć Hańbę! Pomysł, aby osadzić to w latach 30., wyszedł od Adama Sobolewskiego – a on sam do końca nie wie, jak na to wpadł.

Jak reaguje na taki specyficzny wizerunek publiczność?

A.Z.: To raczej pozytywny odbiór. Były tylko pojedyncze przypadki, że ktoś nas nie zrozumiał i krzyknął: „to bez sensu!”. Ludzie świadomie przychodzą na nasze koncerty – wiedzą, jaki mamy pomysł i czego się mogą spodziewać. Przychodzą z nami porozmawiać – na przykład wiedzą o czymś z tamtego okresu, czym chcą się z nami podzielić. Tego właśnie oczekiwaliśmy od naszego projektu.

I.W.: Na początku, gdy ktoś wysłuchał jednej piosenki, wydawało mu się, że skoro coś jest antykomunistyczne, to od razu jest skrajnie prawicowe. Wtedy zaczynały się hasła ze strony publiczności w kierunku sceny. Potem leciała piosenka antynacjonalistyczna czy antyfaszystowska i ta sama osoba głupiała. Najciekawsza i najbardziej rozczulająca była pani, która nie usłyszała jednego wersu w piosence, przyszła do nas i z wyrzutem zapytała: „panowie, jak to jest, że wy tak dobrze mówicie o Tuwimie, a jednocześnie śpiewacie o żydokomunie?”.

Zdarza się Wam występować bez nagłośnienia?

A.Z.: Zdarzają się koncerty w małych klubach i miejscówkach punkowych, w których gramy zupełnie na sucho. Występowaliśmy też na festiwalach sztuki ulicznej – na przykład w Lublinie, gdzie graliśmy w bramie jak typowa kapela uliczna. To najfajniejsze koncerty – z jednej strony są łatwiejsze ze względów logistycznych, bo bez nagłośnienia, z drugiej – lepiej czujemy publiczność, która czasem stoi ledwie pół metra od nas.

I.W.: Do niektórych takich występów byliśmy po prostu zmuszeni. Grając na przykład w Stanach Zjednoczonych, w Detroit, nie mogliśmy zdzierżyć olewającego podejścia osób od nagłośnienia – po prostu zeszliśmy wtedy ze sceny i graliśmy wśród ludzi.

II. „komunizuję godzinkę”

Z czego budują bankowe gmachy?
Jaki budulec jest ubezpieczalni?
Że się pokrywa złotem ściany! Miedzią dachy!
A ludzki zarobek taki mizerny, taki marny.

Ani z soli, ani z roli,
Tylko z tego co nas boli!
Ani z ziemi, ani z wody,
Tylko z naszej wspólnej szkody!
[„Gmachy”]

 

Słuchając Was, mam poczucie, że teksty sprzed kilkudziesięciu lat, które wykorzystujecie, stały się współczesne. Na przykład „Narodowcy” Tadeusza Hollendra. Historia zatoczyła koło i znów jesteśmy w latach 30.?

I.W.: W różnych okresach i z różnym natężeniem pewne sprawy wypływają na wierzch. Nie powróciliśmy do niczego, bo jako społeczeństwo cały czas krążymy wokół tych samych tematów. Te stare teksty mogą nam to uświadomić. Niedawno szukaliśmy kolejnych – między innymi o imigrantach, uchodźcach wojennych. Teksty z lat 30. są „gotowe” do opisania obecnej sytuacji. Gdy pojawia się nazwisko danego autora, przychodzi inspiracja. Naszą bazę autentycznych tekstów, które powstały w latach 30., stale poszerzamy.

W jaki sposób szukacie materiałów? Część autorów tekstów została zupełnie zapomniana, jak choćby poeta komunistyczny czy późniejszy działacz PZPR.

I.W.: Punktem wyjścia była antologia wydana w słusznie minionych czasach – spisana między innymi przez Leona Pasternaka, zatytułowana „Satyra prawdę powie”. Zgromadził on różne teksty z lat 20. i 30. – od tych znanych: Broniewskiego Tuwima, Brzechwy, po bardzo niszowe nazwiska, takie jak Lucjan Szenwald czy Franciszek Łęczycki. Idąc za tymi nazwiskami i szukając po bibliotekach, odkrywaliśmy kolejnych autorów. Znaliśmy dwa teksty Edwarda Szymańskiego, a potem odkryliśmy jego zbiory poezji, z których 20–30 tekstów można by wykorzystać jako teksty piosenek.

Wasze wybory nie są jednak wcale oczywiste ani łatwe.

I.W.: Chcieliśmy opowiedzieć o tamtych czasach z perspektywy ulicy. Wybraliśmy poetów, którzy byli związani z ludem robotniczym. A to, co robili w trakcie wojny i po niej? To jest tak, że poeta nie wie.

Zasłaniając się „literackością” naszego zespołu, powiem, że z perspektywy lat 30. nie wiedzieliśmy, co ci młodzi ludzie będą robili w latach 50., 60. i w którą stronę skręcą. Cześć wojny nie przeżyła, a inni – mając szczęście bądź nieszczęście – wysługiwali się władzy bądź nie.

III. „zanurzam się aż po uszy w miłej moralnej zgniliźnie”

Będzie wojna, będzie wojna,
Interwencję zrobią,
Hej sanacjo, bądź spokojna,
Niemcy już się zbroją.
Wiwat Polska zbrojna,
Wiwat, wschód się pali!
Łucku-Pucku, Łucku-Pucku,
Wiwat imperializm!
[„Cukier krzepi”]

 

Czy to, co uprawiacie, uznajecie za przekaz polityczny bądź społeczny, czy raczej unikacie zaangażowania? Słuchacze mogą uznać, że Hańba! jest „anarchistyczna”. Nie macie określonego punktu widzenia. Jeśli zestawimy teksty, które śpiewacie, to zbiór sprzecznych ze sobą komunikatów.

A.Z.: Nie chcieliśmy się skupiać się na jednej opcji – na przykład być z sanacji czy skrzydła narodowego i krytykować inne opcje. Stwierdziliśmy, że skupimy się na wszystkich postawach skrajnych – prawicowych i lewicowych czy autorytarnych, sanacji. Patrzeć z perspektywy zwykłego człowieka i skupiać się na problemach społecznych.

I.W.: Jesteśmy „anarchistami”, jeśli chodzi o nieufność do władzy, ideologii czy narzucania pewnych porządków. Dlatego nasze teksty mogą się wydawać sprzeczne, bo krytykują od lewa do prawa, ale ukazują perspektywę człowieka, który nie chce się wiązać z żadną ideologią narzucającą konkretny system wartości – a takie były lata 30. Nie bawimy się jednak w politykę.

IV. „najserdeczniej uwłaczam Bogu, ludzkości, ojczyźnie”

Wojna? – Bardzo prosimy, na to jak na lato!
To już w nikim najmniejszej obawy nie budzi.
Czołg będzie walczyć z czołgiem
Armata z armatą same bez ludzi.
A postęp? A technika? A genjusz człowieka?
Już dziś pusty samolot do góry się wzniesie
Już dziś można okrętem sterować z daleka
[„Puste samoloty”]

 

Czy Wasz nowy album, „Będą bić!”, to kontynuacja pierwszej płyty „Figa z makiem”?

I.W.: Chcemy przekazać to, co dla ludzi było wtedy ważne – poczucie zbliżającej się katastrofy wojennej – szczególnie w kontekście trwającej wojny w Hiszpanii, która wtedy była niemałym szokiem na kontynencie. To ewolucja w stosunku do pierwszej płyty – i sami jesteśmy zaskoczeni tym, w którą stronę poszliśmy muzycznie.

A.Z.: Historia idzie do przodu. Teksty i muzyka się zradykalizowały – tak jak nastroje w latach 30. Teraz mamy rok 1938.

 

Zespół tworzą:
Andrzej Zamenhof – banjo, śpiew
Wiesław Król – akordeon, klarnet
Adam Sobolewski – bęben, grzebień, śpiew
Ignacy Woland – tuba, śpiew

 

* tytuł i śródtytuły pochodzą z wiersza Juliana Tuwima „Mój dzionek”

[rozmowa nieautoryzowana]

fot. Michał Szwerc