Archiwum
05.04.2017

Mleko i miód – przepis na bestseller poetycki?

Jolanta Nawrot
Literatura

Międzynarodowy bestseller poetycki, ponad pół miliona egzemplarzy sprzedanych w samych Stanach Zjednoczonych, głos współczesnych kobiet, autorka-feministka, poezja z płaczu serca, prawdziwe emocje, siła ekspresji, ciekawa szata graficzna, kontrowersyjne zdjęcia na Instagramie. To tylko niektóre elementy opowieści, którą snuje się o Rupi Kaur i jej tomiku poetyckim „Mleko i miód”. Czy mamy tu coś więcej niż storytelling?

„Mleko i miód”, książkę 24-letniej kanadyjskiej poetki pochodzenia indyjskiego, w wersji polskiej i polsko-angielskiej wydało na początku tego roku Wydawnictwo Otwarte. Wersja oryginalna, wydana w 2014 roku na Amazonie jako self-publishing, szybko zdobyła tak dużą popularność, by rok później wyszedł reprint wydawnictwa Andrews McMeel Publishing.

Z pewnością na sukces sprzedażowy wpłynęła postawa Kaur wobec seksualizacji kobiet. Poetka w marcu 2015 roku opublikowała na Instagramie swoje zdjęcie – leżącej na boku tyłem do widza dziewczyny z brudnymi od krwi miesiączkowej spodniami dresowymi, na pobrudzonym tą krwią prześcieradle. Fotografia została dwukrotnie usunięta przez administrację portalu jako zbyt obsceniczna, naruszająca zasady społeczności, i Kaur zamieściła ją na Facebooku, gdzie stała się viralem, a ona sama – rozpoznawalna w mediach społecznościowych. Instagram wkrótce zezwolił na publikację zdjęcia, ale Kaur zdążyła już zasłynąć jako osoba broniąca naturalnego wizerunku kobiet w środkach masowego przekazu, sprzeciwiająca się przedmiotowemu ich traktowaniu i walcząca tym samym o własną kobiecą tożsamość. Opublikowała też inne zdjęcia związane tematycznie z menstruacją.

Kaur wyraźnie określiła charakter swojej twórczości. Pisze o sobie w ostatnim tekście w tomiku podpisanym „o autorce”: „gdy miała pięć lat, matka podała jej pędzel i powiedziała: / namaluj to, co masz w sercu. rupi kaur traktuje swoje /życie jako kontynuację tej artystycznej podróży. za / pośrednictwem swoich wierszy i ilustracji angażuje / się w tematykę miłości straty traumy gojenia / ran i kobiecości. dla rupi pisanie zawsze było doświadczeniem zbiorowym, formą wybawienia która/ szybko znalazła oddźwięk wśród otaczających ją ludzi”. Dodaje też, że „przenosi swoją poezję performatywną na / sceny całego świata” i że „jej pasją jest ekspresja”. Rzeczywiście, autorce „Mleka i miodu” zdarza się występować publicznie, często prezentuje swoje wiersze, dbając o ich właściwą interpretację głosową, choć powyższe stwierdzenia są trochę tautologiczne, bo każda poezja jest performatywna i stanowi formę ekspresji, nawet jeśli autor nie potrafi odpowiednio czytać czy recytować swoich wierszy.

A co można powiedzieć o samym tomiku i zawartym w nich utworach? Czy są one godne uwagi, ciekawe, dobrze napisane, przejmujące? Poetka umieszcza na początku następującą dedykację „dla / ramion, które mnie trzymają”, a na następnej stronie notkę: „wczorajszej nocy obudził mnie płacz mojego serca / jak mogę ci pomóc spytałam /napisz książkę / powiedziało serce”. Możemy się zatem spodziewać poezji silnie emocjonalnej, opartej na własnych przeżyciach wewnętrznych, koncentrującej się na odczuwaniu siebie i świata, w dużej mierze naiwnej, wychodzącej z przeświadczenia, że poezję tworzy się za pomocą aforyzmów w stylu Paulo Coelho. I niestety, tomik ten wpadł w pułapkę stereotypowego postrzegania poezji, pod względem artystycznym z pewnością nie jest innowatorski, daleko mu do wybitności, ale nie przekreślajmy go definitywnie. Postarajmy się go zrozumieć, także jego popularność. Dlaczego?

Łatwo z pogardą określić kogoś grafomanem i na tym zamknąć temat. Łatwo stwierdzić, że książka sprzedała się jedynie ze względu na dobry marketing i okoliczności, że to tylko chwilowa moda, która przeminie, ponieważ dana publikacja nie ma w sobie nic wartościowego. Jest nam wtedy przyjemnie i bezpiecznie. Tomik Kaur może wywoływać negatywne emocje wśród innych piszących, zwłaszcza wśród polskich poetów i poetek. Nie po raz pierwszy okazuje się bowiem, że nasi czytelnicy (a raczej czytelniczki) nie znają i nie doceniają tego, co wychodzi w kraju, co jest dużo lepsze warsztatowo od wierszy Kaur. Po trzech miesiącach „Mleko i miód” ma szerszą i żywszą recepcję wśród osób na co dzień niezajmujących się literaturą (co widać chociażby na portalu Lubimyczytać.pl i na różnych blogach czytelniczych) niż po roku lub po kilku latach od ukazania się tomiku polskiego poety czy poetki (także tych nagradzanych i recenzowanych przez krajową krytykę literacką) w podobnym wieku jak Rupi Kaur. Oczywiście wpływa na to między innymi fakt, że tomik Kaur jest dostępny w popularnych sieciach księgarskich, można go bez problemu kupić w wielu punktach stacjonarnych lub przez internet, czego nie można powiedzieć o najmłodszej polskiej poezji. Poza tym napisano go po angielsku, co ułatwia jego rozpowszechnianie na międzynarodową skalę.

„Mleko i miód” zostało podzielone na cztery części: „cierpienie”, „kochanie”, „zrywanie” i „gojenie”. Wiersze zawarte w pierwszej z nich opowiadają o przedmiotowym traktowaniu kobiet przez mężczyzn – „nasze kolana / rozwierane / przez kuzynów / i wujów / i mężczyzn / nasze ciała dotykane / przez niewłaściwych ludzi / tak że nawet w bezpiecznym łóżku / czujemy lęk”, a także o trudnych relacjach córki z ojcem i o kulturze patriarchatu – „gdy moja matka otwiera usta / by porozmawiać przy obiedzie / ojciec wpycha jej w nie / słowo cicho i zabrania / mówić z pełnymi ustami”. Podmiot liryczny zmaga się z bólem, poniżeniem, niedowartościowaniem siebie jako osoby, z lękiem przed gwałtem. Zwraca się do mężczyzn, do innych kobiet lub formułuje ogólne obserwacje. Druga część mówi natomiast o miłości do innej osoby, o skomplikowanych relacjach uczuciowych i o cielesnych doznaniach: „na samą myśl o tobie / rozstawiam nogi / jak sztalugi z płótnem / błagające o sztukę”. Dostrzegalna jest potrzeba dotyku, zmysłowość, ale występujące w „kochaniu” erotyki nie przekonują mnie. Występuje tu bowiem, paradoksalnie, przedmiotowe traktowanie samej siebie jako kobiety. Trzecia część – „zrywanie” – przedstawia dramat rozstania i zdrady, także szukania dawnej miłości w innych. W zawartych w nich utworach pojawia się problem samotności i zmagania się z codziennością po bolesnych przeżyciach. Można by znaleźć kilka ciekawych myśli, na przykład: „jak mogę pisać / skoro zabrał ze sobą / moje ręce”, „gubię części ciebie tak jak gubię rzęsy / nieświadomie i wszędzie”, „ludzie odchodzą / ale to / jak odeszli / zostaje na zawsze”. Tę część, podobnie jak inne, stanowią w większości krótkie, napisane prostym językiem wiersze, nieeksperymentujące z formą, ale jeden utwór się wyróżnia. To „lista spraw do załatwienia (po rozstaniu)” zapisana w postaci wypunktowanych zaleceń. Ostatnia część „Mleka i miodu”, wspomniane już „gojenie”, to moment, w którym „chore” ja kobiece odzyskuje siły i namawia inne kobiety, by nie bały się walczyć o siebie i doceniały własną jednostkowość: „musisz zbudować związek / ze sobą / zanim zbudujesz go z kimś innym”, „musisz / chcieć spędzić / resztę życia / przede wszystkim / ze sobą”. Stąd stylistyka porady i pozytywny wydźwięk czwartej części ukazujący wiarę w to, że silna kobieta może poprawić swój los. Na końcu tomiku, po „gojeniu”, poetka zawarła wiersz „mój list miłosny do ciebie”, który jest apostrofą do czytelniczki, moim zdaniem, przesadzoną w swojej wymowie. Oto cytaty: „doszłaś do końca. z moim sercem w dłoniach. / dziękuję, że dotarłaś tu bezpiecznie. że byłaś czuła dla / najdelikatniejszej części mnie”, „klękam przed tobą. mówiąc / ci dziękuję”.

Warto też zwrócić uwagę na estetyczność czarnej okładki i na ilustracje autorki do utworów, choć szkice Kaur nie cechują się oryginalnością artystyczną ani metaforycznością. Raczej udosławniają one i upraszczają przekaz, jaki płynie z wierszy, wiążąc je ze sobą. Nie można bowiem odmówić tomikowi spójności treściowo-wizualnej. Autorka z pewnością zrealizowała swój cel, jakim było przedstawienie blasków i cieniów współczesnej kobiecości, choć – dodajmy – kobiecości wyrażonej jedynie poprzez skrajne emocje, które na końcu ulegają wycieszeniu. Walcząc ze stereotypami, autorka sama się w nich zamknęła, jej wizja kobiety jest jednowymiarowa. A kobiety są przecież zróżnicowane, prawda?

Blurb na okładce: „«Mleko i miód» to zbiór wierszy, który każda kobieta powinna mieć na swoim nocnym stoliku” przyporządkowuje tę poezję do stereotypowo rozumianej literatury kobiecej, co nie wróży jej poważnego zainteresowania ze strony krytyki literackiej i bardziej doświadczonych lekturowo czytelników. Do kogo więc Rupi Kaur kieruje swój tomik? Myślę, że do kobiet przeżywających różne życiowe rozterki, niepewnych siebie, skrzywdzonych i poszukujących otuchy. Pokazuje ona, że życie kobiety bywa gorzkie, ale i nie brakuje w nim słodyczy, jeśli będzie się je świadomie kształtować. Przy czym nie umieszcza „Mleka i miodu” w żadnym kontekście politycznym. Tomik ma wymiar uniwersalny – może dotyczyć problemów kobiet z różnych krajów. Co ciekawe, mimo tego, że Kaur określa siebie jako feministkę, tomik niespecjalnie nawołuje do buntu, otwartej wojny o równouprawnienie – takiej o szerokim zasięgu. Skupia się bardziej na psychiczno-cielesnym wymiarze bycia kobietą i na sposobach radzenia sobie z tym, jak mężczyźni postrzegają i traktują płeć piękną, jak mówią o niej media. Według wielu polskich czytelniczek trafia ona jednak w samo sedno, jest szczera i dobitna; dostrzegają one budujące przesłanie tomiku, które można by streścić następująco: bądź sobą pomimo przeciwności, nie bój się okazywać emocji. Zauważają też, że medialna kreacja autorki jest spójna z tym, co ona pisze.

Jak zatem traktować „Mleko i miód” Rupi Kaur? Jako przykład dobrze sprzedanego produktu medialnego? Jako słabą literacko książkę, która ma jednak w sobie to coś, co przemawia do szerszego grona odbiorców, a czego brakuje polskiej poezji najnowszej? Popularność autorki pokazuje, jak ważne jest odpowiednie przepracowanie i ukazanie emocji w poezji, dopasowanie do nich właściwej formy wyrazu. To nie jest coś, co można lekceważyć. Może i Kaur wybrała drogę do wyrażenia psychiki kobiety poprzez banał, zbytnie uproszczenie, ale okazuje się, że jej wiersze (a może bardziej przemyślenia niż wiersze?) działają i nie pozostawiają „nieprofesjonalnych” czytających obojętnymi. Widocznie takiej poezji również potrzeba, choć możemy się zżymać na to, że jest niedopracowana, że polska poezja pisana przez kobiety jest na dużo wyższym poziomie. Bo jest. Nie potrafi jednak dotrzeć do szerszego grona czytelników i czytelniczek, także z innych krajów, na co wpływa wiele czynników, w tym brak środków finansowych na promocję i porządną dystrybucję książek. A także to, że polska poetka współczesna sama w sobie nie wydaje się dostatecznie interesująca, że nie tworzy się wokół niej przekonująca narracja.

 

Rupi Kaur, „Mleko i miód”
tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2017

Rupi Kaur @Instagram