„Punkty nawigacyjne. Eseje i wywiady” J.M. Coetzeego rzucają nowe światło na jego pracę twórczą. Ci, którzy kojarzyli autora wyłącznie z powieścią i wcześniejszą pracą krytyczno-literacką (tomy „Białe pisarstwo” oraz „Dziwniejsze brzegi”), przeczytają w końcu teksty analityka, niewzruszonego krytyka współczesności, ale krytyka dopiero rozpoznającego teren.
Coetzee opowiada o swoich fascynacjach, ale na poziomie mającym niewiele wspólnego ze swobodnym stylem eseistycznym. Pisze o czasie gramatycznym w opowiadaniu Franza Kafki czy o retoryce strony biernej w języku angielskim. Przerażające i nudne? Niekoniecznie.
Autor „Hańby”, zanim został znanym prozaikiem, szkolił się na informatyka i językoznawcę – śladem po tamtym okresie są właśnie „Punkty nawigacyjne”. Jednym z ciekawszych przedsięwzięć jest tekst na temat powtórzeń w „Bez” Samuela Becketta, które wyliczał Coetzee za pomocą …programu komputerowego. Co z tego wynika? W zasadzie nic. Wszyscy mają świadomość, jak chłodnym analitykiem był sam Beckett i jakie znaczenie ma w jego tekstach chociażby litera „m” (najbardziej pierwotna ze wszystkich, bo naśladująca dźwięk ssania matczynego mleka), a co dopiero cały utwór. (W słynnym już tekście Coetzee skupiał się na „Bez” z racji budowy utworu składającego się z 1538 słów, z czego wyrazy 770–1538 były powtórzeniami wyrazów wcześniejszych, tylko w innej kombinacji.) Autor „Czekając na barbarzyńców” zafascynowany dwoma tak różnymi naukami, jak językoznawstwo i informatyka, starał się pokazać, że może istnieć między nimi pewna symbioza.
Ze zbioru „Punkty nawigacyjne” wolę natomiast, nie tylko z racji mojej słabej orientacji w naukach ścisłych, teksty na temat popkultury, które również w tym tomie się znalazły (będącym przekładem z języka angielskiego niemal całości, pominięty został jedynie artykuł o cenzurze, który pojawi się w osobnej książce). Coetzee przyjeżdżający w latach 70. na studia do Stanów Zjednoczonych obserwuje tamtejszą kulturę z dystansem kształtującego światopogląd intelektualisty z zewnątrz. Jego teksty na temat komiksu o Kapitanie Ameryce czy reklamie można więc umieścić gdzieś pomiędzy Rolandem Barthesem a Umberto Eco. Oczywiście jeśli ktoś przestudiował „Mitologie” wspomnianego wyżej Barthesa, nie odkryje nic nowego w tekście o budowaniu amerykańskiej świadomości w popkulturze. Coetzee w komiksie o superbohaterze widzi ideał postaci wolnej od wszelkich zagrożeń, takich jak alkohol czy nawet seks. Jest nieskazitelny, czysty jak Jezus Chrystus (z jednej strony, udowadnia to jego pokora, z drugiej – walka ze złem) – niemal taki sam jak zapaśnik w tekście o wolnej amerykance Barthesa. W podobnej narracji zapisuje Coetzee swoje spostrzeżenia na temat reklamy.
„Punkty nawigacyjne” to przede wszystkim zbiór artykułów krytyka, który dopiero bada poznawany właśnie teren. Przygląda się pisarzom, których ceni, ale robi to bardzo rozważnie, z niemal chirurgiczną precyzją. Nie ma tu miejsca na swobodne i refleksyjne wycieczki, tylko na analityczny rozbiór dzieł na czynniki pierwsze. Poprzedni, wydany w Polsce zbiór esejów „Inne brzegi” składał się z tekstów napisanych swobodniej, raczej recenzji niż naukowych wywodów. Trudno mówić o przypadku, gdy ma się na myśli pisarstwo autora „Hańby” – „Punkty nawigacyjne” trzymały Coetzeego w ryzach, unieruchamiały i nie pozwalały się porzucić pozycji badacza. Dopiero gdy przyszły noblista wyruszył w podróż w stronę „Innych brzegów”, odkrył w sobie pisarza, dziś należącego do grona artystów, kiedyś badanych przez niego samego.
J.M. Coetzee „Punkty nawigacyjne. Eseje i wywiady”
przekład: Marek Król, Anna Skucińska
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Kraków 2011