Witajcie we współczesnej Gruzji. Ulice wydają się świecić pustkami, elementy infrastruktury miejskiej pokryte są rdzą, a nieodnawiane od dawna budynki górują smutnie nad szarymi ludźmi i ich wtórną, jednostajną egzystencją. Melancholijny klimat stagnacji unosi się w powietrzu. Trudno znaleźć jakiekolwiek oznaki nadziei; zwierzęta są prawie niewidoczne, opustoszałe place zabaw wydają się nie spełniać swojej funkcji; nawet plaża jest pozbawiona koloru i bliższa cywilizacyjnej rutynie niż orzeźwiającemu pięknu natury. W środek tego wszystkiego wrzuca nas Levan Koguashvili, praktycznie nieznany w Polsce reżyser, przedstawiając życie w jego ojczyźnie z nieco innej perspektywy. Co prawda daleko „Randkom w ciemno” do komedii romantycznej, jak chciałyby przekonać nas materiały reklamowe, ale subtelne elementy humorystyczne i częste igranie z absurdem dodają tej, koniec końców, pesymistycznej wizji nieco oddechu.
Dzieje się tak głównie za sprawą zróżnicowanych i unikających schematów postaci. Przez większą część projekcji jesteśmy świadkami losów 40-letniego Sandro, wrażliwego poczciwca, który naucza historii w szkole, wciąż mieszka z rodzicami i ma pewne problemy z nawiązywaniem kontaktu z płcią przeciwną. Jego najlepszy przyjaciel Iva, z którym znają się z dzieciństwa, również nie znalazł jeszcze partnerki życia, a że jest bardziej wygadany, umawia ich obu przez internet na podwójną randkę. Jej przebieg stanie się zalążkiem kolejnych fabularnych zakrętów, które mimo powolnego tempa całości, pojawiają się często. Sylwetki pozostałych bohaterów: barwnych rodziców protagonisty oraz Manany, matki jednej z uczennic i Tengo, jej męża – zostały zbudowane konsekwentnie. Wydają się oni bliscy odbiorcy, a ich perypetie i relacje potrafią wzbudzić uśmiech i sympatię. Problematyka filmu rozrasta się jednak z każdą sceną. W niedługim czasie okaże się, że Sandro musi się zmierzyć nie tylko z własną samotnością i oczekiwaniami społeczeństwa, ale też z konsekwencjami swoich decyzji moralnych i granicami własnej bezinteresowności.
Brak klasycznej konstrukcji dramaturgicznej i częste zmiany wątków sprawiają, że chociaż za samą fabułą nadążyć nietrudno, motywacje bohaterów mogą się zdawać niejasne, a istnienie nadrzędnego celu przyświecającego twórcom budzi coraz większe wątpliwości. Prosta historia o ludziach, którzy, z jednej strony, wydają się wciąż dziećmi, a z drugiej – nie chcą po prostu podporządkować się panującym zasadom, nagle rozrasta się do opowieści o ważnych życiowych dylematach – instytucji małżeństwa, posiadaniu dziecka, konflikcie tradycji z nowoczesnością. Do tego w tle obserwujemy zachodzące powoli w Gruzji przemiany społeczne – bohaterowie biorą na przykład udział w meczu futbolu kobiecego, który dla tego regionu okazuje się obyczajowym novum, a w dialogach regularnie powraca kwestia świętości małżeńskiego związku. Reżyser często ugina się pod nadmiarem tematów, przez co niektóre są zbyt mało rozwinięte, a inne na siłę wydłużone. Najlepsze okazują się powolne sceny rodzajowe, których na szczęście nie brakuje, a które zwykle mają w sobie więcej ładunku emocjonalnego niż te kluczowe dla fabuły. Konfrontacja Sandro z bratem ciężarnej Natii czy spotkanie Ivy z niewidomą kobietą to sekwencje z powodzeniem balansujące na granicy humoru i tragedii – absurdalne, ale poruszające. Kamera, często zupełnie nieruchoma, z cierpliwością rejestruje wszystkie niuanse zachowań bohaterów, powoli zbliżających bądź oddalających się od siebie. To wtedy subtelny czar „Randek w ciemno” może w końcu w pełni zaistnieć na ekranie.
Nie zmienia to faktu, że film Koguashvilego idzie na zbyt wiele kompromisów, aby w rozległym i wielopłaszczyznowym świecie kina artystycznego wyróżnić się czymś niespotykanym. Reżyser nie umie do końca zaufać widzowi – próba ukazania codziennej, jednostajnej egzystencji wkomponowana jest w mocne ramy fabularne, przez co traci na sile. Częste flirty z paradokumentalną estetyką bardziej kłócą się z treścią, niż ją uzupełniają, a kolejne zwroty akcji oddalają nas od samych postaci i ich otoczenia. Specyficzny, melancholijny klimat całości ma szansę przyciągnąć widza, a nawet zagwarantować mu w miarę przyjemny seans, ale „Randki w ciemno” nie posiadają żadnych elementów, które pozwalałyby zapamiętać je na dłużej. Wgląd w oddalony, ale w jakimś stopniu bliski świat Sandro pozostaje więc propozycją z niewykorzystanym potencjałem. Miłośnik filmu, pozostający na czasie z trendami współczesnego kina offowego, może ze spokojem to spotkanie przegapić.
„Randki w ciemno”
reż. Levan Koguashvili
premiera: 8.05.2015