Archiwum
13.04.2018

Turysta we własnym mieście

Wojciech Kobus
Podskórny Poznań

Spotkanie z kolektywem Ostrøv, współpracującym obecnie z Małgorzatą Myślińską w ramach jej rezydencji w Centrum Kultury Zamek, było świetną okazją do zapoznania się z działalnością tej grupy. Kogo ominął panel dyskusyjny w ramach projektu „Zakład fotograficzny” (7.03), może wybrać się na Święty Marcin 25, by naocznie przekonać się, na czym polega działalność kolektywu. Czytelnio-pracownia książki artystycznej Ostrøv mieści się w jednej z kamienic naprzeciwko kina Muza. Jej oznaczenie nie rzuca się w oczy, a godziny otwarcia często zmieniają się w zależności od aktualnie trwających wystaw. Bywa również, że dotarcie tam wymaga wcześniejszego kontaktu telefonicznego, dlatego nie należy do najprostszych. Na szczęście numer podany jest w bramie oraz na stronie facebookowej, a członkowie kolektywu odbierają telefony.

Czytelnio-pracownia Ostrøva to przestronne pomieszczenie przypominające małą galerię sztuki. Kiedy ją odwiedziłem, obecny w galerii Kornel Ofierski z wielkim entuzjazmem opowiedział mi o tym miejscu. Jego działalność obejmuje trzy obszary: Ostrøv to czytelnio-pracownia książki artystycznej, miejsce wystawiennicze obiektów związanych z publikacjami oraz wydawnictwo.

Do czytelnio-pracowni może przyjść każdy, między innymi po to, by przejrzeć nasze zbiory. Posiadamy publikacje, które są perełkami powstającymi często jedynie w kilku egzemplarzach. Chcemy umożliwić zaznajomienie się z nimi w naszej czytelni. Nie ograniczamy się do pokazywania jedynie naszych projektów, które są tylko częścią prezentowanych tu książek. Oprócz czytelni jesteśmy również pracownią, dlatego jeżeli ktoś zgłosi się do nas z własnym materiałem na publikację, istnieje spora szansa, że pomożemy przy jej złożeniu oraz zaprezentujemy ją podczas zorganizowanej wspólnie wystawy. W skrócie można powiedzieć, że zajmujemy się tworzeniem i promocją wydawnictw self-publishingowych.

 

 

Książki, które miałem okazję zobaczyć, są rzeczywiście niezwykłe. Czasami zaskakują dowcipem, jak bryła imitująca sklejone strony tomu czy umieszczony w twardej oprawie katalog z niemiecką odzieżą z lat 90. Wydawnictwo ma w swoich zasobach nie tylko obiekty żartobliwe, ale również takie, które budzą poważne, silne emocje. Przykładem jest książka fotograficzna „Harmony in my head” Weroniki Krawczuk, w której absolwentka poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego podsumowuje kilkuletni etap własnego życia, spędzony w środowisku punkrockowym. Podczas mojej wizyty w pracowni kolektyw promował publikację „Bambino” Joanny Szumacher. Historia chłopca z małej miejscowości przemierzającego Łódź lat 70. została przedstawiona w formie artbooka, słuchowiska i pocztówki dźwiękowej. Patrząc na te dzieła, zastanawiam się, jak zdefiniować książkę artystyczną.

Książką artystyczną nazwiemy skończone dzieło artystyczne zamknięte w formie książki, przypominające ją lub nią zainspirowane. Najczęściej powielone w pewnej ilości egzemplarzy, choć nie jest to regułą. Równie dobrze nakład może zakończyć się na jednej, unikatowej sztuce. Bez względu na liczbę jest to wciąż obiekt artystyczny, będący publikacją. Artysta wyraża się poprzez jej formę, traktuje ją jako medium i środek wyrazu.

Spektrum działań Ostrøva jest naprawdę szerokie. Wszystkie działania dostosowywane są do inwencji twórczej autora.

Sugerujemy artyście rozwiązania techniczne, na przykład jaki rodzaj papieru pasowałby najlepiej do treści i stylu publikacji. Pomagamy dobrać odpowiedni format książki, jej skład, fonty, ułożyć materiał. Bawimy się formą. Pozwala nam na to nasze doświadczenie, którym chcemy się dzielić.

Ostrøv tworzą ludzie z wykształceniem artystycznym, zajmujący się głównie fotografią, grafiką warsztatową i projektową.

Nasze książki od samego początku projektujemy sami. Daje nam to ogromną satysfakcję. Chcielibyśmy, by nasze projekty wyróżniały się na tle pozostałych, które widzi się w zwykłych księgarniach.

 

 

Przeglądam te niezwykłe wydawnictwa, słucham zauroczony o działaniach kolektywu, ale chyba nie wszystko jest takie łatwe i kolorowe. Typowe problemy związane z działalnością artystyczną Ostrøva są łatwe do przewidzenia.

Koszty publikacji bywają spore. Czasem konieczna jest zgoda na kompromisy: zmiana formatu, ograniczenie zaplanowanego nakładu. Każde nasze wydawnictwo produkowaliśmy za własne pieniądze. Jest nas szóstka, więc zbieramy tyle, ile potrafimy. Mając na uwadze nasze ograniczenia, pamiętamy, że najważniejsze jest dla nas jak najwierniejsze oddanie wizji twórcy i dopasowanie formy do tematu publikacji. Naszym małym sukcesem jest wyprzedanie całego nakładu periodyku „Czas Postępu” Franciszki Kujawskiej. Kolejny numer planujemy wydać niebawem. Naszą najnowszą premierą będą „Żółte Rymy” autorstwa Wiktora Wolskiego (17.03), który wchodzi w skład zespołu Ostrøva. To będzie piąta publikacja w ciągu naszej półtorarocznej działalności.

Działalność kolektywna może również przysporzyć problemów. Wizje wszystkich sześciu członków zespołu i wizja artysty nie zawsze idą w parze.

Jesteśmy grupą, w której nie ma przywództwa. Każdy ma swoją dziedzinę, w jakiej czuje się najlepiej. Mamy osobę odpowiedzialną za skład, za przygotowanie do druku, są dwie osoby po fotografii, które dobrze czują kompozycję fotograficzną w publikacjach. Ktoś inny z kolei odpowiada za kontakt z artystką/artystą czy przygotowanie wernisażu. Dzielimy się tymi obowiązkami. Czasem dojście do kompromisu jest problematyczne, ale działamy wspólnie i – póki co – wszystko się udaje.

Zaletą czytelnio-pracowni jest możliwość porozmawiania z jej pomysłodawcami, którzy chętnie opowiedzą o każdym szczególe wykonanych przez siebie projektów. A także o powodach, które zdeterminowały wybór takiej, a nie innej formy publikacji. Moja wizyta w czytelnio-pracowni zbiegła się z wystawą artbooka „Bambino”. Każdy z widzów otrzymał przygotowane przez Szumacher fotografie korespondujące z opublikowanym przez nią opowiadaniem. Historia przenosząca odbiorców w czasy PRL dostępna jest również jako słuchowisko w internecie. Trudno jednak zastąpić doświadczanie artbooka i słuchowiska w przestrzeni wystawienniczej.

 

 

W Polsce brakuje takich miejsc. Chcieliśmy być Ostrøvem – swoistą wyspą na tle innych, wielkich wydawnictw. Wyspą, która realizuje inicjatywy oddolne, alternatywne, nastawioną przede wszystkim na przekaz artystyczny.

Otwartość członków Ostrøva na kontakt, rozmowy i wymianę doświadczeń nie przystaje do potocznego wizerunku galerii sztuki. Twórcy przełamują schematyczną hermetyczność takich miejsc, starając się dotrzeć do większego grona odbiorców. Fakt pojawienia się tej przestrzeni w Poznaniu jest niezwykle budujący. Obecność pracowni na remontowanej obecnie ulicy Święty Marcin wzbogaca kulturalne propozycje tego rejonu miasta. Otwarty w pobliżu Kołorking Muzyczny i zaskakująco szybko rosnące zainteresowanie wokół jego działań wróżą dobrą przyszłość miejscom ukazującym sztukę jako działanie i ujawniającym proces powstawania dzieł.

Nie życzę Ostrøvowi pozostania izolowaną wyspą. Niełatwo na nią trafić, trudno z niej powrócić, a spotkanie tam żywego człowieka poza wernisażem nie zawsze jest takie oczywiste. Nazwanie poznańskiej czytelnio-pracowni wyspą jest jednak adekwatne, bo to zjawisko wyjątkowe i odosobnione. Na tę „wyspę” warto się wybrać. Nie tylko ze względów turystycznych. Połączenie czytelni i pracowni książki artystycznej oraz miejsca wystawienniczego pozwala myśleć o Ostrøvie jako jednej z bardziej interesujących obecnie, oryginalnych inicjatyw kulturalnych w Poznaniu.

 

 

Ostrøv to czytelnia / pracownia zajmująca się self-publishingiem, książką artystyczna i fotograficzną.

Ostrøv tworzą: Krystian Daszkowski, Karol Kołodziejczyk, Kornel Ofierski, Grigory Popov, Katarzyna Wąsowska oraz Wiktor Wolski.

Poznań, Św. Marcin 25

kolektyw Ostrøv i Małgorzata Myślinska