Archiwum
10.11.2010

Poznań. Archeologia przestrzeni

Piotr Marciniak
Podskórny Poznań

Przemierzając każde miasto, można odnaleźć takie miejsca, których oddziaływanie wykracza daleko poza ramy doświadczania przestrzeni. Wkraczają do obszarów zbiorowej świadomości, wyciskając indywidualne piękno umożliwiające wzajemną identyfikację. U jego źródeł tkwi niezmiennie uporządkowany czytelny zapis zachowany w kolejnych warstwach naszych doświadczeń i emocji.

Wykopaliska

Odkrywanie miasta dzisiaj to trudna, czasami nawet tytaniczna praca. Chaos miejskich przestrzeni powoduje, że odkrycie miejsc, które żyją i są najbardziej atrakcyjne, wymaga żmudnej pracy przekopywania się przez nieznane warstwy zabudowy.

Przemierzając każde miasto, można odnaleźć takie miejsca, których oddziaływanie wykracza daleko poza ramy doświadczania przestrzeni. Wkraczają do obszarów zbiorowej świadomości, wyciskając indywidualne piękno umożliwiające wzajemną identyfikację. U jego źródeł tkwi niezmiennie uporządkowany czytelny zapis zachowany w kolejnych warstwach naszych doświadczeń i emocji.

Wiele obszarów, budowli i ciągów czasoprzestrzennych rządzi się – czasami w sposób nie do końca widoczny, choć wyraźnie odczuwalny – porządkującymi zasadami. Ocena skutków ich oddziaływania na praktykę stanowić może bezpośredni dowód nie tylko ich istnienia, ale także potrzeby zastosowania w przyszłości. Odczytując Poznań, podobnie jak Henryk Schlieman Troję, można odnaleźć w nim kolejne warstwy przestrzeni: kalki i klisze nakładające się przez lata na jeden miejski organizm. To rodzaj mapy pamięci, która potem nieustannie towarzyszy w codziennej wędrówce. Odkopywanie pomysłów z przeszłości to rodzaj archeologii przestrzeni, polegającej na składaniu niewielkich fragmentów, układających się warstwa po warstwie w dzisiejsze oblicze miasta.

Miasto średniowieczne

To pierwsza, najbardziej widoczna, spójna i czytelna warstwa. Jego ciążenie pozostaje niezmienne do dzisiaj. Pierwsza siedziba Mieszka położona na Ostrowie Tumskim stała się już w XIII wieku zbyt ciasna. Przeniesienie miasta na lewy brzeg Warty wraz z lokacją w 1253 roku dało początek jego nowo wytyczonemu kształtowi przestrzennemu. Powstało miasto o jednolitej kompozycji urbanistycznej opartej na uniwersalnym planie kwadratu.

W rozplanowaniu średniowiecznego Poznania widoczne są typowe dla ówczesnych miast elementy, biorące swój początek z rozplanowania obozu rzymskiego – castrum romanum. Rozwijane są jednak dalej, wprowadzając niezwykły porządek, który rządził tym średniowiecznym światem. Zgodne z teoretycznymi zasadami rozmieszczenie poznańskiego theatrum, czyli zwartego bloku pięciu zespołów kramnych, było standardowe; w podobny sposób wytyczano bazary Wschodu czy urządzenia targowe w średniowiecznych miastach europejskich. Rozplanowanie Poznania było o tyle oryginalne, że część handlowa zrównoważona została bryłami wagi i ratusza. Powstały w ten sposób we wschodniej części trapezowy plac posiadał zlokalizowany pośrodku pręgierz. Centralne umieszczanie głazów sądowych i pręgierzy było powszechne w wielu miastach średniowiecznych, w tym i w Poznaniu. Układ ten, oprócz znaczenia praktycznego, gdzie pręgierz stanowił kamień mierniczy, zawierał ukrytą kompozycję, określającą mit i symbolikę środka1.

Prawo magdeburskie, na którym lokowane było miasto, układ przestrzenny rynku oparty na znanym od setek lat archetypie wykształciły klarowny porządek i orientację przestrzeni. Plac rynku, szachownicowy układ ulic, proporcje i podział przestrzeni doskonale ilustrowały odwieczny porządek świata, zawarty w pragmatycznym przecież programie urbanistycznym. Program ten czytelny jest do dzisiaj i stanowi niewątpliwie jądro miasta.

Fortyfikacje saskie

Nie wszystkie jednak warstwy są czytelne w ten sam, oczywisty sposób. Niektóre z nich, zbudowane i zburzone, dały podstawy do dalszych pomysłów obliczonych na znacznie większą skalę.

Wynalezienie broni palnej oraz coraz bardziej powszechne od wieku XV stosowanie artylerii musiało zmienić wygląd ówczesnych miast. Fortyfikacja bastionowa ukształtowała się w XV wieku we Włoszech. Sztuka fortyfikacyjna, dzięki rozwojowi i udoskonalaniu techniki wojennej, była oparta na różnych rozważaniach teoretycznych. Do zasadniczych szkół fortyfikacji nowożytnej zaliczyć można: włoską, holenderską, francuską i niemiecką2. Fortyfikacje Poznania, począwszy od umocnień szwedzkich z XVII wieku, oparte były na systemie bastionowym. Nie uczyniły jednak z miasta w tamtym okresie klasycznej fortecy, na przeszkodzie stanęły: stara zabudowa, średniowieczny system obronny i ukształtowanie terenu. Wszystkie powstały według planów wykonanych przez przybyłego do Poznania w lutym 1711 roku generalnego kwatermistrza armii saskiej Graverta, którego uważa się za autora fortyfikacji miasta. Można przypuszczać, że właśnie wówczas wykreślono podstawowy układ obronny miasta, który następnie udoskonalano i modyfikowano3. Nie przetrwał on długo – zniszczony w trakcie kolejnych najazdów w zasadzie nie zachował się do dzisiaj.

Nowe miasto pruskie

Już w latach 1793–94 władze pruskie podjęły wielką akcję urbanistyczną polegającą na wyburzeniu istniejących fortyfikacji i realizacji nowych wizji miasta. Zadziwiające, jak mocno właśnie zaborcy walczyli o jego nowy kształt. Sprzyjało temu zamiarowi zniesienie odrębnych jurydyk, burzenie starych murów obronnych. Niemałe znaczenie odegrał też wielki pożar w 1803 roku, który dał podstawy do nowej regulacji ulic. Po raz kolejny powiększanie terenu miasta o nowe, regularnie zorganizowane obszary pozwoliło na jego ekspansywny rozwój. Zmiany te zadecydowały i do dziś stanowią o charakterze i kształcie jego centrum. Ich program był odbiciem trendów nowoczesnej myśli urbanistycznej, związanej bezpośrednio z potrzebami społecznymi, gospodarczymi i kulturalnymi ówczesnych miast europejskich4.

Myśl o usunięciu istniejących obwarowań została wysunięta w 1793 roku przez radcę Generalnego Dyrektorium v. Göckingka. Prace planistyczne pierwotnie powierzono
Gilly’emu, potem zaś jego uczniowi Ferdinandowi Triestowi5.

Co ważne – w sensie ukształtowania przestrzennego nawiązywały do istniejącego układu miasta, natomiast w sensie ideowym do pojawiających się w XVIII wieku koncepcji dzielnic mieszkalno-reprezentacyjnych powiązanych z terenami zielonymi. Ta spójna wizja oparta na teoretycznych przesłankach stanęła u podstaw opracowania utrwalonego w kształcie przestrzeni. Wśród najważniejszych inspiracji wymienić można wizję „idealnego miasta Chaux” czy też prace urbanistów angielskich, w tym rozbudowę Bath6. Pomysły te, opublikowane w początku XIX wieku, znane były architektom i urbanistom niemieckim. W tym też czasie David Gilly szkicuje koncepcję miasta otwartego, w którym można było kształtować luźną i planowo racjonalną zabudowę.

Nowe miasto w Poznaniu było bezpośrednim odbiciem zarówno założeń teoretycznych, jak i ich praktycznych realizacji w miastach berlińskich. Jak pisano: „Wydaje się oczywiste, że Gilly’emu polecono się oprzeć na tym właśnie założeniu, które w kręgach artystycznych uchodziło już za zbyt monotonne, lecz dla urzędników pragnących upodobnić Poznań do miast pruskich musiało być wzorem idealnym”7.

W efekcie miasto powiększyło się o dwa place z poprzeczną promenadą8. Stanowiły one węzłowe miejsca nowej dzielnicy połączone z istniejącym organizmem staromiejskim. Powiększanie to dało później podstawy do kolejnego rozrastania się obszaru miasta. Największe znaczenie miała tu lokalizacja placu Wilhelmowskiego (dzisiejszego placu Wolności) z projektowanym teatrem. Ten układ zbudować miał podstawy centrum kulturalnego miasta. Bez wątpienia było to wynikiem doświadczeń Gilly’ego, który podczas swoich podróży po Europie zetknął się z pracami francuskich rewolucjonistów. Kierując się nie tylko filozofią Platona, lecz także ideologią oświecenia, akcentowali oni funkcje użytkowe budowli, zarówno gmachów użyteczności publicznej, jak i budynków mieszkalnych9.

Nowe Ateny

Raczyńscy to rodzina dla Poznania wielce znacząca. Działalność Edwarda nacechowana była współczesnym rozumieniem miasta, jego roli i potrzeb. Istotą koncepcji „Nowych Aten”, którą tak wytrwale realizował, było przywrócenie centrum Poznania nie tylko miejsca handlu i ośrodka władzy, lecz także centrum życia społecznego i kulturalnego całej Wielkopolski10. Podobnie jak to się odbywa dzisiaj, Raczyński nie miał najmniejszego wpływu na zdefiniowany w początku XIX wieku kształt miasta. Jednak realizacja idei jednego tylko człowieka mogła w końcu doprowadzić do znaczącego osłabienia pruskich pomysłów miasta-ośrodka administracyjnego i wojskowego. I to w bardzo prosty, chociaż nie pozbawiony odwagi sposób. Raczyński zrealizował w najważniejszym punkcie nowego Poznania, na rogu alei i placu Wilhelmowskiego, dwa budynki: Bibliotekę i Galerię. Wspaniałość i monumentalność tych gmachów przyćmiła wszystko – także teatr pruski, ulokowany w centralnej części placu. Tu płyną wnioski dla czasów dzisiejszych – przypomnienie rangi i znaczenia miasta jako ośrodka ponadregionalnego, wyrażone poprzez architekturę, jest elementem, który pozwoli wytworzyć kolejną nową, czytelną warstwę przestrzeni.

Budowa twierdzy pruskiej

Na przeszkodzie kontynuacji tych planów stanęła polityka. Po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku Prusom ponownie została przyznana cała Wielkopolska. W tym też okresie powstał zakrojony na szeroką skalę program przekształcenia Poznania w twierdzę. Miasto stanowiło przecież strategiczny punkt w razie ewentualnej agresji ze strony Rosji i było jednym z ogniw łańcucha obronnego wschodnich granic państwa pruskiego.

W 1828 roku zatwierdzono budowę fortu Winiary i prawobrzeżnych umocnień, a od 1839 roku podjęto prace nad budową i modernizacją twierdzy, które prowadzono nieprzerwanie do lat 80. Decyzja o fortyfikacji miasta była odejściem od planu Gilly’ego, a jej następstwa widoczne są aż do dziś.

Twierdza miała nowatorski charakter, także ze względu na zastosowanie systemu nowopruskiego, którego twórcą był Leopold Brese. Złożony program użytkowy oparty był na pracach francuskich teoretyków Montalemberta i Carnota. Stamtąd też, opierając się na zasadzie fortyfikacji pionowych11, zaczerpnął Brese typowe elementy: poligonalny obrys fortyfikacji, wielkie forty z redutami, ciągi kazamatowych baterii. Nie istniejąca już poznańska forteca była jednym z najwybitniejszych dzieł budownictwa militarnego w XIX wieku. Pozostałe do dzisiaj ślady, mimo charakteru krępującego rozwój i ekspansję tkanki miasta, są ciekawym punktem odniesienia w rysunku dzielnic i swoistą osnową geograficzną.

Nowy kształt miasta

Jest postać dla Poznania szczególna i nie jest to bynajmniej Polak. Mowa o Josephie Stübbenie, autorze koncepcji ringu – układu ulic obiegających śródmieście. Najważniejsze jest to, co najprostsze – w miejscu umocnień fortyfikacyjnych wprowadził do centrum zieleń, ruch i przestrzeń. Umożliwił jego dalszą rozbudowę.

Istotnym momentem w przebudowie przestarzałej twierdzy pruskiej była decyzja z 1902 roku o likwidacji wałów obronnych i zabudowie terenów pofortecznych. Plany te, rozpoczęte przez Heinricha Grüdera, kontynuowane były właśnie przez prof. Josepha Stübbena, od 1904 roku szefa Królewskiej Komisji Rozbudowy Poznania. Tak jak pierwszy z nich w projekcie przebudowy w sposób dość schematyczny kopiował założenia wiedeńskich ringów, tak nowy, sporządzony przez Stübbena projekt ringu miejskiego zachowywał układ ulic obiegających centrum. Architekt uzupełnił go jednak urozmaiconą zabudową mieszkaniową, zielenią, zabudową willową czy wreszcie w najważniejszym miejscu, na osi wjazdu do miasta, planował wzniesienie dzielnicy reprezentacyjnych gmachów, co podkreślało, co oczywiste w wypadku pruskiego poddanego, jego ideowe znaczenie jako „Denkmal der Hebungspolitik der Ostmarkt”12. Poza Stübbenem decydujący wpływ na kształt tej wizytówki „pragermańskiego” miasta mieli cesarz i jego architekt Franz Schwechten13. Do dzisiaj dawny Zamek Cesarski oraz inne budynki dzielnicy reprezentacyjnej silnie odciskają się na wizerunku i formie centrum miasta.

Inkorporacja

Realizacja ringu i wyburzenie pruskich fortyfikacji umożliwiły włączenie do miejskiego organizmu zlokalizowanych wokoło wsi. Tak powstają kolejne dzielnice: Jeżyce, Wilda i Łazarz, oficjalnie włączone do miasta w roku 1900. Osnowę, na której powstawała ich tkanka, stanowiły stare drogi prowadzące w kierunku południowym i zachodnim. Układ ten połączony został siatką poprzecznych ulic, tworząc urbanistyczną osnowę nowych dzielnic. Warto dodać, że tak naprawdę nigdy nie skończoną i niezbyt regularną14. Każda z dzielnic posiada do dzisiaj swój własny rynek. Dzielnice te, chociaż znacznie się różniące, cechuje jednak pewien przestrzenny, zwyczajny ład. Zwyczajny, chociaż w skali miasta niezwykły. Powstawały w nich okazałe, nowoczesne, wielorodzinne domy, z mieszkaniami, w których najniższy standard stanowiły dwa pokoje mieszkalne z kuchnią, toaletą i łazienką. W wyższym pojawiało się więcej, bo trzy do czterech, a nawet pięć izb mieszkalnych. W części dzielnic powstawała także zabudowa willowa, z jednym lub dwoma mieszkaniami na kondygnacji. Tworzono kolonie i zespoły zabudowy. W większości przywodzą one na myśl te miejsca,
które tak bardzo lubimy odwiedzać podczas zagranicznych podróży. Solidne, mieszczańskie kamienice, z reprezentacyjnymi klatkami schodowymi i nakrywającymi je świetlikami. Poznańska secesja – roślinne motywy oplatające okna i ściany, falujące obramienia okien i drzwi. To chyba jedyne miejsca w mieście, może poza ścisłym centrum, w którym na jednej ulicy znaleźć można to wszystko, co stanowi o jego wygodzie: małe sklepiki, ciastkarnię, antykwariat czy sławną na cały Łazarz pijalnię piwa „Kominek”. Miejsca magiczne, szlachetne i pokryte tym rodzajem patyny, która ukrywa niedostatki, dyskretnie kokietując przechodnia.

Międzywojenne wizje

W 1932 roku odbyła się w warszawskiej restauracji „Continental” kolacja dla uczestników sądu konkursowego na plan zabudowy dla Poznania. Cyryl Ratajski powiedział wówczas wprost: „Dziś pragniemy być drugą po Warszawie stolicą Rzeczpospolitej Polskiej, pragniemy być daleko na zachód widocznym znakiem postępu cywilizacyjnego, kultury polskiej, myśli narodowej i rzetelnej pracy.”

I nie były to bynajmniej czcze słowa. Ratajski był tym z prezydentów, którzy w szczególny sposób wzięli udział w budowaniu wartości miejsca. W szczególny sposób dbał o jego przestrzenny rozwój, osobiście przyczyniając się do powstania wielu nowych budynków nie tylko publicznych, ale i tych codziennych, mieszkalnych. Nadzorował działalność pracowni urbanistycznej i architekta miejskiego, którym był wówczas Władysław Czarnecki.

W 3. zeszycie wydawnictwa Okręgowego Komitetu Ochrony Przyrody na Wielkopolskę i Pomorze z 1932 roku ukazał się artykuł opisujący „Zasady projektu zieleni w planie ogólnym miasta Poznania”. Jego autorem był ówczesny architekt miasta Władysław Czarnecki. Opierając się na teorii prof. Wodziczki, stworzył koncepcję powiększenia terenów zielonych w Poznaniu, zwaną „klinami zielonymi”, dającą podstawy do: „racjonalnego rozwiązania problemów lasów miejskich koniecznych do rekreacji mieszkańców miasta”.

Obejmowała ona cztery kliny w układzie krzyża maltańskiego wprowadzające zieleń do miasta. Były to dolina rzeki Warty wprowadzająca zieleń od strony południowej i północnej oraz rzeczka Cybina i dalej pradolina polodowcowa Warty wypełniona jeziorami rynnowymi (Strzeszyńskie i Kierskie). Zewnętrzny pas fortyfikacji pruskich posłużył jako pierścień spinający poszczególne kliny, budując zieloną otulinę miasta. Jak pisał Czarnecki: „Każdy klin prowadził do większych masywów leśnych. Zacząłem szukać dalszych powiązań. Z założeń teoretycznych E. Howarda wiedziałem, że obszar właściwego miasta należy oddzielić od sąsiednich osiedli pierścieniami niezabudowanych rezerwatów”15.

Przyjęty plan był realizowany do 1950 roku zgodnie z przyjętymi założeniami. Dopiero lata 1950–70 skutkowały brakiem zalesień i zaniedbaniem racjonalnej gospodarki. Do dzisiaj jednak kliny stanowią podstawę wielu działań planistycznych, a w planie i przestrzeni miasta są dalej jednym z najbardziej czytelnych elementów.

Budowa dzielnicy Rataje

Szybki rozwój gospodarczy Poznania w okresie międzywojennym spowodował konieczność powiększenia jego terenu. W 1925 roku włączono w obszar miasta tereny położone na prawym brzegu Warty. Pierwsze szkice nowej dzielnicy pojawiły się tuż po II wojnie światowej. W1956 roku rozpisano konkurs na plan szczegółowy nowej dzielnicy. Jednak dopiero w 1959 roku podjęto, z inicjatywy prezesa Komitetu Urbanistyki i Architektury, opracowywanie koncepcji nowej dzielnicy mieszkaniowej Rataje. Przygotował ją zespół architektów: Zdzisław Piwowarczyk, Regina Pawuła i Jerzy Schmidt. W październiku plan dzielnicy został pozytywnie zaopiniowany, stanowiąc podstawę do rozpoczęcia prac budowlanych16.

Jak pisali autorzy koncepcji: „Dzielnica «Nowe Miasto-Rataje» została zaprojektowana jako integralna część miasta Poznania, […] o pełnym wyposażeniu w zakresie podstawowych funkcji: praca, mieszkanie, usługi, wypoczynek i komunikacja.

[…] Kierującą zasadą urbanistyczną jest czynnik czasu i przestrzeni, wyrażający współczesną koncepcję życia ludzi. Miasto w takim ujęciu rozumiane jest jako żywy, pulsujący organizm zespołu jednostek tętniących własnym życiem wewnętrznym, połączonych ze sobą terenami wspólnego użytkowania (zieleni i usług), wśród których przebiega sieć arterii komunikacyjnych i ciągów pieszych.

[…] Koncepcja planu, zarówno w sensie socjologicznym, jak i kompozycji przestrzennej, opiera się na tej samej zasadzie „potrójnego stopniowania” i próbuje odnaleźć i uporządkować podstawowe ogniwa przyszłego miasta, określić ich proporcje i wzajemne zależności”17.

W koncepcji dzielnicy bardzo wyraźne są wpływy CIAM oraz najbardziej zasadniczych zagadnień nowoczesnej problematyki urbanistycznej ujętych w Karcie Ateńskiej. Koresponduje to w pełni z jej wytycznymi, podkreślającymi konieczność prowadzenia wszelkich rozważań na tle regionu. Podobnie jak w karcie uznano, że ludzkie potrzeby i skala winny być dla architekta odniesieniem. Punktem wyjścia w planowaniu miasta jest komórka, przez którą rozumiano pojedyncze mieszkanie, a te winny tworzyć jednostki sąsiedzkie odpowiedniej wielkości18.

Dzielnica ta to jeden z niewielu trwałych i konsekwentnie przeprowadzonych układów urbanistycznych we współczesnym Poznaniu, bardzo wyraźnie czytelnym w planie miasta. Jak wiele koncepcji – ciągle nie dokończonym.

Czy teoria jest potrzebna?

Każde z przedstawionych założeń, tak ważnych w skali urbanistycznej, wyraźnie, mniej lub bardziej bezpośrednio odnosi się do teorii szczegółowych, jest odbiciem stosowania przez twórców paradygmatu projektowego.

Stary Rynek, odbudowany, do dzisiaj jest żywym ośrodkiem miasta i odniesieniem dla jego rozwijającej się struktury; najważniejsze budowle renesansowe czytelnie odnoszą się do myśli teoretycznej okresu Odrodzenia. Kształt nowego miasta z początku XIX wieku tworzy w połączeniu z układem średniowiecznym centralny ośrodek miejskiej struktury. System fortyfikacyjny, istniejący do dzisiaj we fragmentach, został ze znakomitym skutkiem zamieniony przez Stübbena w przestrzeń ringu pozwalającego na dalszą rozbudowę Poznania. Te tak ważne dla rozwoju i przestrzeni miejskiej projekty poparte były zawsze, poza znakomitym warsztatem, głęboką intelektualną refleksją, opartą na solidnych teoretycznych podstawach.

Okres powojenny to czas odbudowy miasta zniszczonego. Lata 50. nie przyniosły, tak jak w Warszawie czy Nowej Hucie, spektakularnych inwestycji w duchu realizmu socjalistycznego. Być może szkoda. Bo to jeden z ostatnich przejawów urbanistyki nasyconej myślą teoretyczną, choć ideowo chybioną, to jednak niezmiernie konsekwentną. Można odnieść wrażenie, że wszystkie te tak zdeterminowane poszukiwaniem zasady działania stają się ostoją porządku w chaotycznym świecie.

Czy nie jest tak, że pluralizm i wielość postaw doktrynalnych w porządku przestrzennym i kształcie architektonicznym prowadzi niezmiennie do anarchii przestrzeni? Do dzisiaj naturalną potrzebę ładu i porządku w znacznie większym stopniu wypełniają wrażenia wyniesione z Heidelbergu, Krakowa czy Wenecji niż z amerykańskiego megalopolis. Niezmiennie czarujący urok Paryża to bogactwo wieloznaczności, nałożone jednak na XVIII-wieczny sztafaż stworzony jako wytwór myśli i egzemplifikacja idei Hausmana.

Poznańska dzielnica mieszkaniowa Rataje, która powstawała w latach powojennych, oparta na czytelnych przesłankach programowych, staje się paradoksalnie, pomimo całej brzydoty architektonicznej formy, jednym z bardziej czytelnych i konsekwentnie przeprowadzonych założeń urbanistycznych w mieście po II wojnie światowej.

Doświadczenia ostatnich lat przynoszą refleksję nad upadkiem współczesnej urbanistyki, którego kwintesencją jest stwierdzenie Koolhaasa, iż urbanistyka upada właśnie w momencie, w którym urbanizacja po latach wzrostu jest na najlepszej drodze do ustanowienia tryumfu miejskich warunków życia19.

Zestawienie wszystkich odkrytych warstw miasta skupionych na jednym obszarze potwierdza, niestety, uzasadnione obawy, że mamy do czynienia z bałaganem historii. Dzieje się tak już od wielu lat. Niekonsekwencja przynosi grzech zaniechania. Wizja „Warszawy funkcjonalnej” Chmielewskiego i Syrkusa z 1934 roku czy jeden z najlepszych pomysłów w naszej części Europy – „systematyzacji Bukaresztu” – oparty na założeniach miasta-ogrodu i zasadach Karty Ateńskiej są dowodem na to, że można powołać i dzisiaj do życia ideę, która będzie spójna dla całej przestrzeni miejskiej. Degradacja przestrzeni w ostatnich latach jest bezpośrednim skutkiem braku poszerzonej intelektualnej refleksji nad nią. Za zdesperowanym krajobrazem i jego odbudową stać musi teoria czy system wartości, który wszystko to pomaga uzasadnić i uporządkować20.

Przedstawione przykłady z różnych okresów rozwoju Poznania, od średniowiecza po czasy nam współczesne, przynoszą obraz charakterystycznych elementów, które na trwałe wpisały się w jego obraz i przez długie lata determinowały jego układ przestrzenny. Nie należy nawet ich specjalnie wartościować i analizować, czy wpływ ten był pozytywny dla oblicza miasta, czy nie. Był z pewnością istotny i trwały. Większość tych elementów decyduje do dzisiaj o jego charakterze. Kolejna warstwa przestrzeni może wnieść na pewno nowe wartości. Wymaga jedynie wyobraźni i konsekwencji. Bo przecież wizję Poznania można jasno wyartykułować i określić. Większość propozycji powtarzana jest zresztą od lat.

Warstwa dziesiąta

Nie trzeba sięgać daleko. W roku 1985 ponownie opublikowano opracowanie, wykonane w czasie II wojny światowej przez dwójkę inżynierów: Piotra Zarembę i architekta Stanisława Kirkina. Przedłożyli oni w lutym 1945 roku ówczesnym władzom miejskim memoriał obejmujący zespół zagadnień związanych z odbudową zniszczonego miasta. Wskazywali na konieczność przywrócenia czytelnych zasad budowy przestrzeni miejskich. Znamienne są te fragmenty, w których piszą o przywróceniu Warcie reprezentacyjnego charakteru i zwróceniu się miasta do rzeki. Określili także podstawowe wytyczne dla zabudowy. Pisali o tym, że powstać musi nowoczesna dzielnica miejska pomiędzy Wildą i Łazarzem na terenach pokolejowych, w bardziej jednolitą całość ujęte zostaną dzielnice Jeżyce i Winiary, szczególnie pieczołowicie traktowali Chwaliszewo, które uzyskać powinno charakter wyspy. Tereny przemysłowe zamierzali przenieść na wschód do Szczepankowa-Franowa, w pobliże (co znamienne) nowych autostrad. Postulowali wyburzenie Zamku Cesarskiego. Mówili o nowych mostach, budynkach, dzielnicach…

Jak pisali: „W ten sposób stworzyć będzie można miasto nie odbudowane według dawnego wzoru, ale miasto nowe, choć na starej tradycji oparte”21.

Kształt miasta powstawał przez setki lat. Obecnie najbardziej nośne stają się idee zmierzające do restytucji zamierzchłych warstw przeszłości, wskrzeszenia trupów odległych wyobrażeń. Dzisiaj poznański ethos pracy – powiedzmy szczerze, bardziej mit niż rzeczywistość – nie pozostawia wiele miejsca na abstrakcyjne myślenie o przyszłości. Czy budowa współczesnego skansenu to remedium na
bolączki nowego milenium?

Warto sobie uświadomić, że od przeszłości miasta nie da się uciekać. Szukać należy nowoczesnych kontynuacji, osadzonych mniej lub bardziej dosłownie, ale stanowiących swoisty paradygmat przestrzennego modelu miasta. Należy postawić pytanie, czy te doświadczenia historyczne, oparte na doświadczeniu kilkusetletnim czy tylko kilkudziesięcioletnim, nie stanowią metodologicznej wytycznej, której sens zawiera się w zdaniu, że tylko praktyka poprzedzona świadomą intelektualną refleksją daje synergiczny i trwały efekt. Co więcej, jest wyraźnym sygnałem dla architektów, że opieranie się tylko na emocjonalnym i intuicyjnym podejściu do projektowania przynieść może odmienne od zamierzonych skutki. Musi powstać przewodnia idea, zracjonalizowana wizja wybiegająca zdecydowanie ku przyszłości.

Z drugiej strony, u źródeł współczesnej awangardy stała od lat niezwykle nośna idea nowości. Stanowiła ona podstawowy paradygmat w sztuce i architekturze współczesnej. Należy dodać – bezkrytyczny, nieznośnie eksploatowany, stojący na granicy twórczych możliwości.

W tekście „Nowa prostota”, opublikowanym w katalogu wystawy architektury europejskiej lat 1990–1995, Lampugnani pisał m.in.: „Dzisiaj sytuacja ma się zdecydowanie inaczej; za dużo z tego, co mamy, jest nowe. Jeszcze więcej zaś nie ma nawet uzasadnienia, aby takim być. Ciągłe zmiany zakłócają tok cierpliwego usprawniania osiągnięć z przeszłości i hamują możliwość podstawowej konsolidacji własnych dokonań”22.

Być może zatem nadszedł czas na krytyczną refleksję i przegląd istniejących poglądów na świat przestrzeni. Na konfrontację i połączenie nowych wizji z refleksją nad utrwaloną już przestrzenią. Być może warto zatrzymać się w czasie i ocenić z perspektywy dotychczasowe dokonania, także w zakresie teorii. Inne podejście owocować może rodzajem doktrynalnej monokultury. Od siły i wartości tak rozumianej refleksji zależeć będzie powstawanie miasta na miarę naszych oczekiwań. Warto zebrać to wszystko, co z takim mozołem kolejne pokolenia budowały ku pożytkowi przyszłości.

Kompleksy Poznania generują samozachwyt, który trwa do dzisiaj niezłomnie i z uporem. Każda nowa realizacja przyjmowana jest, szczególnie przez lokalną prasę, z zachwytem bez względu na jakość przestrzeni, którą przynosi. Miastu wyraźnie brakuje wizji. Zresztą nie ma do nich szczęścia od dawna. Jednym z ostatnich ze sprecyzowanym poglądem na tę sprawę był niezapomniany Cyryl Ratajski. Z ogromną konsekwencją i zaangażowaniem realizował plan, który zdefiniował w momencie wprowadzania go na urząd prezydenta miasta w 1922 roku. „Jedno wiem tylko: gdy pierwszy prezydent miasta był z konieczności jego żywicielem, drugi musi być jego budowniczym. Poczuwam się do obowiązku, aby zwalczać wszystkie trudności piętrzące się przy podjęciu budowli miejskich, czy to ulic, czy budynków, i przystąpić w bliskim czasie do naprawy i rozbudowy miasta, duszącego się w murach dotychczasowych.”

Rzeczywistość powojenna jest ciągle tylko dramatyczną i niewystarczającą próbą łatania miasta. W dużej mierze oparta jest dzisiaj na nieznośnym kopiowaniu i odtwarzaniu historii. Istotnie, nie da się stworzyć nowego miasta bez oderwania od przeszłości. Jednak odtwarzanie według starych wzorów rodzi natychmiast pytanie – według jakich? Tych z pierwszych warstw – średniowiecznych, czy może kolejnych – fortyfikacji saskich lub pruskich? A może według reguł urbanistyki powojennej?

Każdy czas ma prawo i obowiązek wykreować nową przestrzeń w szacunku i dialogu dla przeszłości, ale konsekwentnie skierowaną na przyszłe potrzeby. Tragedią
znakomitej większości polskich miast jest obrastanie historycznych centrów dzielnicami blokowisk, hamujących naturalne ewoluowanie zabudowy w kierunku
rozrzedzonej zabudowy podmiejskiej. Ten pomysł nie jest nowy, funkcjonuje od lat w Europie i Ameryce.

Poznań jest w sytuacji dość szczególnej – nagromadzona została w nim taka mnogość pomysłów, warstw przestrzeni na każdym etapie burzliwej i heroicznej nieraz historii, że domaga się wręcz uporządkowania. Można wizję sprzed 50 lat kontynuować, wykorzystać, uzupełnić, skierować ku przyszłości.

Poznań jest miastem targów, które czas przenosić poza ścisłe centrum miasta, unikając tym samym wyizolowanego getta, pułapki monokultury funkcjonalnej, olbrzymiego generatora ruchu. Poznań może i powinien pozostać silnym ośrodkiem akademickim i naukowym, budującym zaplecze dla przemysłu nowych technologii. To też miasto położone nad rzeką, o czym chyba ciągle się zapomina. Czas najwyższy, aby zwrócił się w stronę Warty. Powinny powstać aleje spacerowe nad jej brzegiem, prowadzące do odtworzonej wyspy – Chwaliszewa – przestrzeni szczególnej, miejsca magicznego, jakie posiada niewiele polskich miast.

Na przełomie XIX i XX wieku włączono w obszar miasta nowe dzielnice – Jeżyce, Wildę i Łazarz. Są pomiędzy nimi miejsca, z których zaledwie kilkunastominutowy spacer zaprowadzi do ścisłego centrum. To Wolne Tory, tereny pokolejowe w pobliżu dworca, które mogą się stać poznańskim City, miejscem pracy i mieszkania, „Nowymi Atenami” XXI wieku.

Wreszcie Łacina, miejsce planowane od dawna jako centrum nowej dzielnicy mieszkaniowej Rataje. Bombastyczne projekty zakładały przed laty budowę w tym miejscu wieżowców i realizację setek tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. Po latach odwracano głowę na myśl o podobnej gigantomanii. Czas dzisiaj na atrakcyjną dzielnicę mieszkania i rekreacji, z własnym niewielkim centrum, z atutem, jakim jest sąsiedztwo Jeziora Maltańskiego.

Wreszcie Morasko – wieś włączona w obszar miasta, gdzie w krajobrazie o wyjątkowych walorach przyrodniczych powinna powstać spójna przestrzennie dzielnica zabudowy jednorodzinnej.

Wreszcie całe mnóstwo pustych, nie wypełnionych pól blisko śródmieścia, które mogą przywrócić przestrzeni zwarty charakter. Wymaga to jednak odwagi, wizji i konsekwencji. Czas na warstwę dziesiątą.

Przypisy:

1 A. Rogalanka, Wytyczenie miasta lewobrzeżnego, [w:] Dzieje Poznania, tom 1, Warszawa–Poznań
1998, s. 204–208.
2 Z. Pilarczyk, Obronność Poznania w latach 1253–1793, Warszawa–Poznań 1988, s. 158–164.
3 Z. Pilarczyk, Nowożytne fortyfikacje Poznania, „Kronika Miasta Poznania” nr 1/96, s. 73.
4 Z. Kębłowska-Ostrowska, Architektura i budownictwo w Poznaniu w latach 1790–1880, s. 111.
5 Ibidem, s. 112–115.
6 Ibidem, s. 117–118.
7 Były to jedne z najbardziej regularnych założeń opartych na wzorach francuskich.
8 Były to plac Królewski (dzisiaj plac Cyryla Ratajskiego), plac Wilhelmowski (plac Wolności) oraz aleja Wilhelmowska (obecnie Aleje Marcinkowskiego). Kontynuacja rozbudowy powiększyła się jeszcze o plac Sapieżyński (plac Wielkopolski).
9 Z. Kębłowska-Ostrowska, op. cit., s. 108–109.
10 Ibidem, s. 164–166.
11 Ibidem, s. 171–172.
12 J. Skuratowicz, Architektura Poznania, 1890–1918, Poznań 1991, s. 88–89.
13 Ibidem, s. 88.
14 J. Skuratowicz, Rozwój urbanistyczny miasta po 1880 roku, [w:] Dzieje Poznania, s. 552–553.
15 W. Czarnecki, To był też mój Poznań, Poznań 1987, s. 157.
16 P. Marciniak, Urbanistyka i architektura Rataj, „Kronika Miasta Poznania” nr 3/01, s. 264–292.
17 R. Pawuła, Rataje. Nowa dzielnica Poznania, „Architektura” nr 7–8/1964, s. 322–323.
18 I. Wisłocka, Awangardowa architektura polska 1918–1939, Warszawa 1968, s. 59.
19 R. Koolhaas, B. Mau, S, M, L, XL, 1995, s. 961, tłumaczenie podaję za J. Dominiczakiem.
20 J. Dominiczak, Miasto dialogiczne – Desperacja miast, samotność budynków, „Architektura – murator”
nr 10/02, s. 58.
21 P. Zaremba, Pierwszy powojenny plan rozwoju Poznania, „Kronika Miasta Poznania” nr 1/1985,
s. 21–29.
22 V. M. Lampugnani, Nowa prostota. Refleksje na temat architektury na przełomie tysiąclecia, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, z. 1/2000, s. 20.

Przemierzając każde miasto, można odnaleźć takie miejsca, których oddziaływanie wykracza daleko poza ramy doświadczania przestrzeni. Wkraczają do obszarów zbiorowej świadomości, wyciskając indywidualne piękno umożliwiające wzajemną identyfikację. U jego źródeł tkwi niezmiennie uporządkowany czytelny zapis zachowany w kolejnych warstwach naszych doświadczeń i emocji.