Lato ma się ku końcowi. Młodzież na półkoloniach w górach lub nad morzem, z kolei ta wszechpolska dziarsko maszeruje po stolicy, wołając: „raz sierpem, raz młotem tą czy inną hołotę”, czyli faszyzując między innymi nad Grobem Nieznanego Żołnierza, który w tymże grobie się przewraca, bo dokładnie z takimi postawami i w tym samym mieście walczył ponad siedemdziesiąt lat temu. Ów marsz próbowali blokować Obywatele RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet. Z jednej strony, popieram intencje blokady, z drugiej – nie wierzę, że siłą mięśni jest się w stanie zatrzymać marsz nienawiści. Obywatele, którzy chcą bronić demokracji, muszą szukać nowych form protestu.
Blokada jest działaniem siłowym, a siłą mięśni z nacjonalizmem i szowinizmem nie wygramy. Zaś walka wręcz jest, moim zdaniem, przeciw-skuteczna. Siła może być tylko argumentem dla brunatnych chłopców, że „tu oto lewactwo chce agresją zatrzymać nasz pokojowy i legalny protest”. A protest był legalny, ponieważ Hanna Gronkiewicz-Waltz tak uznała na podstawie odpowiednio dopełnionych formalności. Zastanawiam się, czy gdyby do pani prezydent przyszedł złodziej z aktualnym prawem jazdy, ubezpieczeniem OC i Orderem Uśmiechu, to czy dałaby mu kluczyki do swojego samochodu? Tak czy inaczej to do niej można mieć pretensje, a nie do policji, która stety niestety ma obowiązek bronić legalnie zgłoszonej demonstracji. Taki paradoks, i cześć.
Agresja, użyta nawet w dobrej intencji, będzie generowała jedynie kolejną agresję i chaos, czyli będzie spełnieniem nocnych fantazji niejednego narodowego marzyciela. Jak działać skutecznie, a nie przeciw-skutecznie? Protestujmy, ale inaczej. Czy dzięki dotychczasowym blokadom ubyło nacjonalizmu w polskich umysłach i granicach ich krainy? Nie sądzę, a myślę że jest wręcz przeciwnie.
Jaka jest zatem skuteczna metoda zatrzymania tego szaleństwa? Nie wiem, ale myślę, że jeśli próbować, to w dziedzinie, w której ludzie cywilizowani mają przewagę: poprzez siłę sprytu i wyobraźni, tak jak to się udało na przykład na Łańcuchach Światła. Zdaję sobie sprawę, że walka o sprawiedliwe sądy to zupełnie inny kaliber niż walka z fanatyzmem i nienawiścią, ale chodzi mi o zasadę.
Dobry przykład mądrego i przewrotnego protestu zaprezentowała grupa aktywistów Rechts gegen Rechts (Prawica przeciw Prawicy) akcją „Nazis against Nazis” w bawarskim mieście Wunsiedel, gdzie co roku maszerują ideowi wnukowie Rudolfa Hessa. Aktywiści zaprosili mieszkańców mających dosyć faszystowskiej turystyki, by zrobili zbiórkę 10 euro za każdy metr, który przemaszerują sympatycy III Rzeszy. Gdy neonaziści doszli do końca zaplanowanej trasy, dowiedzieli się, że dzięki ich wysiłkowi suma 10 tysięcy euro zasili konto Exit Germany, organizacji walczącej z nacjonalizmem.
Oczywiście jedna akcja wiosny nie czyni. Problem ze skrajną prawicą wciąż narasta w Europie czy Stanach Zjednoczonych, o czym w tym tygodniu brutalnie przekonali się mieszkańcy Charlottesville w amerykańskim stanie Wirginia.
Jeśli chcemy realnie zatrzymać maszerującą przez świat nienawiść, to musimy szukać nowych metod wyrażania sprzeciwu. Agresja i krzyk to jedyne argumenty, z którymi nacjonaliści z tego czy innego kraju czują się mocni i niepokonani. Nie jestem przekonany, czy osoby chcące ich zatrzymać – również próbując siły fizycznej i typowej blokady – obronią choćby siebie samych.
Zatrzymywać można nie tylko w sposób fizyczny, ale i symboliczny. Gdy mamy do czynienia zarówno z agresją fizyczna, jak i językową, językiem pogardy – czyli hejtem odmienianym przez wszystkie przypadki przez polityków, celebrytów i media – trzeba szukać nowego języka, którym można trafić do ludzi zmęczonych wojną polsko-polską.
W dobie social media dobrym działaniem symbolicznym można trafić do większej liczby użytkowników, niż dając rasiście z liścia. Jedyna dyscyplina, w której wolni obywatele zostawiają fanatycznych rywali w tyle, to umysł. Jeden dobry pomysł, który tak jak w Wunsiedel może skierować siłę brunatnego marszu przeciwko niemu samemu, jest wart więcej niż piętnaście tysięcy pięści.
W arsenale jest jeszcze jedna tajna broń, której nigdy nie posiądzie umysł zaślepiony nienawiścią, siła, której każdy reżim boi się panicznie: moc poczucia humoru. Filmy Stanisława Barei, akcje Pomarańczowej Alternatywy czy współcześnie satyra Marka Raczkowskiego, Maxa Skorwidera albo programy komika-dziennikarza Johna Olivera pokazują, jak za pomocą uśmiechu rozbroić absurd i arogancję każdej władzy.
Metafora, parabola, nowy język, nowa symbolika, czyli wszystko, co przenosi konfrontację na zupełnie inny poziom, pozwala skutecznie przeciwstawić się demonom współczesności. Wiele wskazuje na to, że czekają nas bardzo trudne miesiące i lata. Nie miejmy złudzeń: nadchodzi jesień nowego średniowiecza, dlatego każdemu, kto chce ją przetrwać, polecam uzbroić się w wyobraźnię i poczucie humoru.