Głównym bohaterem powieści Zygmunta Miłoszewskiego „Uwikłanie” jest mężczyzna: prokurator Teodor Szacki. W ekranizacji reżysera Jacka Bromskiego i producenta Juliusza Machulskiego zastąpiono go kobietą, Agatą Szacką. Ta elektryzująca zmiana pobudza wyobraźnię. Łatwo można sobie wyobrazić, jak zdeterminowana urzędniczka, zimna suka, nie bacząc na nic, w imieniu Rzeczypospolitej sprawnie ukręca łeb esbeckiej ośmiornicy.
Komu łatwo, temu łatwo. Polskim filmowcom często nie staje wyobraźni do budowania niezależnych, silnych postaci kobiecych bez eksponowania ich seksualności. Albo z eksponowaniem, ale bez szkody dla niezależności i siły. Nie inaczej jest w przypadku filmowej wersji „Uwikłania” i na nic się zdało nieudolne naśladowanie Stiega Larssona. Właściwie nie warto się nawet tym zajmować, gdyby nie to, że porównując książkę i jej ekranizację, można zobaczyć, jak przy operacji zmiany płci głównego bohatera patriarchalny porządek zmienia kryminalną fabułę i jej znaczenie.
Prokurator Szacką (Maja Ostaszewska) poznajemy, kiedy idzie na niedzielny spacer z rodziną po krakowskim bruku w butach na wysokich obcasach i wąskiej kiecce. Ma długie włosy i staranny makijaż, pogrubione tuszem rzęsy. W podobnym rynsztunku służbowo gania po mieście i okolicach przez cały film. Nic dziwnego, że superesbek w książce chce skorumpować Szackiego, fundując mu podróż dookoła świata, a w filmie kusi Szacką ciuchami. Widać, że aktorka na obcasach czuje się niepewnie, ale jej kołyszący się niebezpiecznie tyłek jest skwapliwie filmowany. Chwiejna równowaga bardzo kobiecego ciała wydaje się ważna – to niemy, pozornie neutralny obraz, z którym widz, śledząc intrygę, prawie się nie rozstaje. W kilku scenach możemy dokładnie obejrzeć nagość tego ciała, biodra i sutki, podczas gdy ciało męskie (Marek Bukowski, Piotr Adamczyk) pokazuje niewiele więcej niż dekolt.
Ten obraz to czytelny komunikat. Szacka ma ciało lalki pozostającej w ciągłej erotycznej gotowości. Z jej anatomią jest wszystko w porządku, nie uległa zniekształceniu pod wpływem „niekobiecej” aktywności zawodowej. Żadnej rybiej łuski, krem pod oczy i na kolana nałożony. Szacki również jest seksualnie atrakcyjny. Kobiety, w tym brzydka i stara szefowa, strasznie na niego lecą, ale dowodzi to jego siły, a ich słabości. W przypadku Szackiej jest oczywiście odwrotnie, a słabość ma ją zapewne uczynić sympatyczną. Bo przecież to ciało jest prokuratorem, gdyby nie było uległe, mogłoby się okazać skandalem, którego widz nie zniesie. Brzydka i stara szefowa w filmie występuje jako karykatura kobiecości, gorsze alter ego bohaterki, przestroga.
Z początku może się wydawać, że Szacka rzeczywiście ma władzę. W kilku pierwszych scenach przedstawiana jest jako kobieta twarda i zdecydowana. Ten pozór jednak szybko zaczyna się rozwiewać; jakby dano jej władzę, żeby następnie stopniowo ją odbierać. Szacka zaczyna od rozbicia szyby w rozgrzanym samochodzie, w którym ktoś zostawił psa, a kończy roztrzęsiona w ramionach mężczyzny, któremu oddaje swoje ciało i inicjatywę w działaniu. Osłabia ją już samo pojawienie się byłego narzeczonego, choć Szacka maskuje pociąg do niego wzmożoną szorstkością na pograniczu agresji. Wiadomo: babska siła to gra – kiedy ona mówi: „nie”, myśli: „tak”. Nie po to zresztą została główną bohaterką, żeby się marnować na jakieś aseksualnych działaniach – jej przeznaczeniem jest scena erotyczna.
Szacki przyciskając świadków, po prostu przyciska świadków. Szacka przyciskając świadków, daje przedstawienie. Scena, w której odgrywa groźną i bezwzględną, żeby zmusić podejrzane do mówienia, zostaje wstawiona w ramy spektaklu. Po pierwszej rozmowie Szacka przeciąga się i uśmiecha jakby wstawała z łóżka, po drugiej zakrywa twarz rękoma w geście znużenia. W trakcie widzimy ją z zewnątrz, przez okno weneckie oddzielające pokój przesłuchań od pomieszczenia, gdzie dwaj policjanci obserwujący Szacką spoglądają na siebie zdziwieni rolą, w którą wchodzi ich wiotka koleżanka.
Największe różnice między śledztwem Szackiego a śledztwem Szackiej tkwią jednak w scenach niemal identycznych. Te same nieprawdopodobne przeskoki logiczne w książce w wykonaniu mężczyzny są normalnym tokiem rozumowania, a w filmie, w wykonaniu kobiety – intuicją, parapsychologią, domysłem bez pokrycia. Kiedy Szacki w ramach śledztwa spotyka się z różnymi ludźmi i dowiaduje od nich różnych rzeczy, które pozwolą mu rozwikłać zawiłą intrygę, to jest to zwyczajne zbieranie informacji. Kiedy to samo robi Szacka, jest to wyreżyserowane i zagrane tak, że wszyscy po kolei ją strofują i pouczają: patolog, szefowa, podejrzany terapeuta, archiwista IPN, spec od esbeków, ba, nawet bibliotekarka.
Sama esbecka mafia też bardzo się tutaj przydaje – uświadamia bohaterce, że cokolwiek jej się wydaje, nic nie może zrobić. Kiedy byli esbecy zastraszają i skłaniają do zamknięcia śledztwa prokuratora mężczyznę, ten co prawda rezygnuje z walki o historyczną sprawiedliwość, ale tylko tymczasowo. Ciało męskie, choć wymiotuje z przerażenia, jednocześnie odgraża się, że „jeszcze wymyśli, jak się dobrać tym skurwysynom do dupy, jeszcze ich kiedyś rozniesie w pył”. Kiedy zastraszona zostaje prokurator kobieta, inicjatywę przejmuje mężczyzna. Nie ma mowy, żeby kiedykolwiek podjęła wyzwanie, nawet o tym nie myśli. Nie potrafi wskazać sprawcy aktualnego zabójstwa (co Szackiemu się udaje), a cóż dopiero zmierzyć się ze zbrodniarzami peerelowskimi. Toteż w ostatnich minutach filmu jej partner seksualny i intelektualny raczej nagle przeistacza się w przedstawiciela wyższej instancji, superagenta, który niczym deus ex machina załatwia sprawę dwoma snajperskimi kulami.
PRL nie był krainą zabawnego absurdu jak w komediach Barei, lecz od początku do końca systemem zbrodniczym. Zbrodniarze przetrwali rok 1989, mają nieograniczone wpływy i wielkie pieniądze, nie cofną się przed niczym, żeby utrzymać stan posiadania. Ta oryginalna i subtelna teza książkowego oryginału została w filmowej wersji „Uwikłania” ugenderowiona. Trzecia Rzeczpospolita jest kobietą, która ze swoimi „kobiecymi”, prawnymi metodami jest wobec esbeckiej mafii bezsilna. Trzeba jej mężczyzny, który załatwi sprawę „po męsku” – fachowo odstrzeli esbeków.
Nie może być inaczej, Szacka nie może mieć krótkich włosów i wygodnych butów, nie może mieć władzy, nawet jako prokurator RP. Wtedy szybko poradziłaby sobie z esbecką mafią i zajęła realnymi problemami, ale o tym Bromski z Machulskim nie potrafią robić filmów.