Monice
(napisane w Jordanii na wspólnych wakacjach z Moniką, czytając „K.” Roberta Calasso, grudzień 2011)
Trzeba się długo wpatrywać w nic, aby się przebudzić. Księgi wymieniają wiele kręgów medytacji nic. Jednym z nich jest medytacja „pozornej pustki”. I od tego zaczyna się „Zamek” Franza Kafki. „K. spojrzał w kierunku pozornej pustki (scheinbare Leere)”. Widać tam było coś jakby… zamek, kształt zamku.
K. z „Zamku” to Józef K. z „Procesu”, ale już po wyroku!
W tym szczególnym stanie pomiędzy życiem i śmiercią K. wpatrywał się w pozorną pustkę. „Tybetańska księga umarłych” określa ten stan jako „bardo”! Stan przejściowy. Stan, który niczym nie różni się od życia, tyle tylko że nie można z niego łatwo do życia wrócić. Bohaterowie Kafki, a i on sam, nieustannie znajdują się pomiędzy. Pomiędzy jawą a snem. Taka jest kondycja życia, tej rzeczywistości, którą nazywamy życiem. Coś pozostaje na zawsze ukryte, nieodgadnione.
„Zamek” uderza koniecznością jako konsekwencja „procesu”, wyroku, jakim jest życie.
Co zostało ukryte, że musimy przejść przez życie jako „proces”? Kafka, jak żmudnie i starannie wyławia Calasso, niewiele mówi o tej podstawie! Kilka wzmianek w aforyzmach i listach – to wszystko w sprawie teologii, co można znaleźć u Kafki. Tak jakby do rzeczy należało nie mówienie wprost o sprawie.
Życie – to, co uznajemy za nie – jest wynikiem cofnięcia się tego, „co niezniszczalne” w głąb – poza Czas! Życie to to, co zostało! Resztka! Do całości nie ma innego dotarcia niż przez „to, co po niej pozostało”.
Całość, podstawa – nie ukazuje się wprost. Nie chce się ukazać! A nawet gdyby chciała, to nie mogłaby. Gdzieś zawieruszyła się taka możliwość i ten stan zawieruszenia jest wieczny. On jest tym, który jest. „W powietrzu, za szybami krążą całe stada tego, co niewidzialne” (Calasso w „K.”).
Albo jeszcze mocniej i sięgając do natury tej mocy, która włada: „Kiedy ktoś przybliża się do Kafki, wyczuwa, że powietrze wibruje wokół niego tak jakby poruszyły je przed chwilą czarne skrzydła” (tamże).
I ostatecznie: „U Kafki następuje przemieszanie czegoś archaicznego – ale archaicznego szczególnego rodzaju, w porównaniu z którym każda znana archaiczność jest już tylko jego późniejsza odmianą – z czymś aktualnym, co jeszcze nie miało okazji się ujawnić” (jw.).
Wszystko, co jest, jest przeniknięte sama istotą mocy.
Kobiety, sprawy, fakty, zdarzenia, faceci i ich role – to wszystko są elementy procesu.
Lena, asystentka adwokata Hulda, jest „erosem prawa”, darzącym miłością tych wszystkich, z którymi się wiąże, ale którym potem „znienacka wymierza cios”.
Pepi, kelnerka, wszystko, co robi, jest erotyczne. Wyraża istotę kobiecego rodu – oczekiwanie. Jej opinia: „czekanie na Klamma nie ma sensu, a jednocześnie tylko czekanie na Klamma nadaje sens «prawie» wszystkiemu”.
„Freda, Pepi, Olga, Leni – to istoty kobiece o dwusylabowych imionach”.
Wszystko jest ze sobą związane. A jednocześnie: „jakaś część tego, co jest, nie powinna być dostępna świadomości”.
Coś wciąż umyka. Już jakby było w zasięgu wiedzy, prawie źe się stało, a jednak tylko moment nieuwagi wystarcza, aby coś, co miało stać się jasne, rozwikłane – umknęło. Pozostajemy więc w procesie, opadamy w sen, zasypiamy, jakbyśmy byli aresztowani.
„Wszystkie wydarzenia w «Zamku» to historia wciąż utrudnianego spotkania – spotkania, do którego z nieujawnionych, ale wielce znaczących przyczyn nie powinno dojść.”
Kiedy Sekretarz Burgel wyjaśnia K., że jednak czasami w nocy, z przemęczenia stanem spraw, z jakiegoś nadmiernego nagromadzenia w s z y s t k i e g o, może jednak dojść do spotkania, do przebudzenia, do wyjaśnienia, to wówczas K. zasypia.
Józef K., K. , KA czyli Pradżapati – taki jest sens drogi, którą Kafka opisał i którą przeżył i nie-przeżył jednocześnie.
Pradżapati – KA – kto – pierwotny węzeł.