W niedzielę odbędą się najważniejsze wybory po 1989 roku. Wszystkie jaskółki zwiastują koniec pewnej epoki i początek czegoś nowego. Konia z rzędem temu, kto zgadnie, czego. Pewne tendencje jednak zarówno w skali ogólnopolskiej, jak i poznańskiej da się z fusów odczytać. Osobiście cieszę się, że mam w tym roku na kogo głosować. Ale na początek: na kogo – nie.
Dlaczego nie zagłosuję na PO?
Ewa Kopacz jest miłą panią, dobrą posłanką, którą rola premiera po ludzku przerosła. Żal patrzeć, jak Platforma popełnia te same błędy co w kampanii prezydenckiej, lekceważąc przeciwnika, mówiąc o zielonej wyspie i ciepłej wodzie w kranie. To tak w ogóle, a w szczególe?
Dlaczego Szymon Ziółkowski jedynką w Poznaniu? Młot (z całym szacunkiem do gatunku rekina), który kandydował rok temu z listy Ryszarda Grobelnego? Siłacz mięśniami, lecz intelektualny mięczak, który wczoraj na antenie WTK nie potrafił wyjąkać absolutnie nic oprócz ledwo wyuczonych sloganów. Ta kandydatura obraża mnie jako wyborcę. Starszyzna PO nie powinna bać się PiS-u, tylko samej siebie. Spodziewam się, że z powyższych powodów sporo głosów Platformy przejmie niedaleka światopoglądowo Nowoczesna.
Jeśli lista PO składałoby się z ludzi pokroju wiceprezydenta Poznania, Mariusza Wiśniewskiego czy radnego Łukasza Mikuły, głosowałbym. Na szczęście ci panowie skupiają się na pracy dla swojego miasta i życzę Poznaniowi, by tak pozostało.
Dlaczego nie zagłosuję na PiS?
Mimo różnic światopoglądowych, uważam, że Szymon Szynkowski vel Sęk jest dobrym i kompetentnym radnym. Odradzam głosowanie, bo Sęk jest potrzebny na placu Kolegiackim, a na Wiejskiej sobie poradzą.
Nie dziwi mnie wysoki wynik PiS-u, którego wszyscy się spodziewają. Partia niespodziewanie postawiła na młodych i pozwoliła im działać. Możemy się w wielu punktach nie zgadzać, ale należy docenić ciężką pracę, którą tandem Duda–Szydło wykonał przez ten rok. To powinna być lekcja dla PO.
Dlaczego nie zagłosuję na ZL, czyli ani na SLD, ani na Zielonych, ani na resztę?
Ten zbiór zawiera masę ludzi bliskich mi programowo i światopoglądowo. Szanuję Barbarę Nowacką i Joannę Erbel, ale prędzej zjem kartę do głosowania wraz z długopisem i obrusem, niż zakreślę listę, na której figurują również Leszek Miller i Janusz Palikot. Brzydzi mnie hipokryzja betonowych dinozaurów, którzy wycierają sobie pyski społecznymi ideami.
W przypadku Katarzyny Kretkowskiej, do Sejmu kandydującej z drugiego miejsca, mam podobne odczucia jak z Szynkowskim vel Sękiem – jest ona dobrą radną, świadomą społecznej strony miasta. Odradzam głosować, by w Poznaniu uchować. O jedynce z tej listy nie wspominam, bo nie ma o czym. I podobnie jak z młodymi PO trzymam kciuki za Tomasza Lewandowskiego, który jest mocnym kandydatem w kolejnych wyborach na prezydenta Poznania.
Dlaczego nie zagłosuję na PSL?
Niby są nieobecni w sondażach, a jednak zawsze uzyskują tych kilkanaście procent. I będzie tak, dopóki w rolnictwie zatrudnionych będzie około dwóch milionów osób, które tradycyjnie będą głosować na PSL jako obrońcę KRUS-u. A ponieważ w Poznaniu rolników niewielu, to też nigdy PSL nie udało się uzyskać mandatu dla posła.
Dlaczego nie zagłosuję na Nowoczesną?
Nie dla prywatnej służby zdrowia i edukacji, nie dla banków i korporacji, które stworzyły pokolenie ludzi naciągniętych na kredyt hipoteczny, nie dla technokratów, którzy patrzą na świat przez okienko w Excelu. Jedynka z Poznania, Joanna Schmidt we wczorajszej debacie WTK nie potrafiła wypowiedzieć się na temat ewentualnych zmian w konstytucji, ba, proponowała zmiany, które konstytucji nie dotyczą. Osoba, która nie wie, czym jest konstytucja, nie powinna się ubiegać o mandat poselski. W sumie nie odpowiedziała na żadne pytanie (szczególnie na to dotyczące mieszkalnictwa od Leszka Kwiatkowskiego z Razem). Mimo to spodziewam się, że Nowoczesna ma w Poznaniu szanse na dobry wynik. Zaryzykuję nawet, że równy PO. To są kandydaci centro-konserwatywni, o liberalnym poglądzie na gospodarkę, czyli elektorat Ryszarda Grobelnego.
Dlaczego nie zagłosuję na Kukiza?
Rozumiem głosowanie na Kukiza w wyborach prezydenckich jako pokazanie środkowego palca dużym partiom, ale teraz? Nie widzę powodu, by mu ufać, a co dopiero oddać głos. Widzę w nim mix arogancji z ignorancją, a to mieszanka wybuchowa.
Ile dziś warte są doświadczenia pierwszej tury wyborów prezydenckich? Wynik Kukiza jest niewiadomą. Nie zdziwię się, jeśli w przypadku porażki będzie zachęcał tak zwane środowiska niepokorne do wyjścia na ulicę.
O Korwinie nie piszę, bo sądzę, jest kabareciarzem, czasem omyłkowo określanym jako polityk. Życzę starszemu panu spokojnej emerytury, a jeśli już mu się brydż znudzi, to polecam występy na Pyrkonie w charakterze maga z gildii niewidzialnej ręki rynku.
W końcu: dlaczego zagłosuję na Razem?
Chociaż mam masę zastrzeżeń do programu, zgadzam się co do ogólnej idei. Wsparcie niższej i średniej klasy. Wyższe podatki dla najbogatszych i ograniczenie samowoli wielkich korporacji. Możemy się spierać, czy 10% najbogatszych ma płacić 60%, 75% czy 90%, ale azymut jest słuszny z punktu widzenia zarówno społecznego, jak i państwowego. Polska potrzebuje środków na służbę zdrowia, edukację, inwestycje w transport publiczny i budownictwo socjalne, którego brak jest jedną z głównych bolączek dużych miast. Razem zdaje się to rozumieć.
Oczywiście, że można mieć wątpliwości co do ugrupowania, które powstało zaledwie kilka miesięcy temu, ale fakt, że z bieda-budżetem udało im się w tym czasie zebrać 150 tysięcy podpisów potrzebnych do zarejestrowania komitetu wyborczego, robi wrażenie oraz świadczy o ich determinacji i świetnej samoorganizacji.
Wtorkowa debata telewizyjna była tylko tego potwierdzeniem. To, co mówił i jak mówił Adrian Zandberg, było szokiem dla większości Polaków, która pierwszy raz usłyszała o Razem. Poskutkowało to tsunami zapytań na Google, lajków na Facebooku i tak licznych odwiedzin na stronie internetowej partii, że padł serwer.
Obecnie w Europie dominują politycy co najwyżej drugiej kategorii. Owszem, są sprawni urzędnicy (Merkel, Hollande, Tusk), ale dramatycznie brakuje tak zwanych mężów stanu, którzy mają charyzmę, umiejętność, by stawiać przykrą diagnozę i odwagę, by wprowadzać trudne reformy. Mogę się mylić, ale mam przeczucie, że Adrian Zandberg posiada te cechy. Ma jeszcze coś, czego nie ma żaden inny lider – w miejsce parcia na szkło ma zainstalowaną pokorę i świadomość, że polityka jest tylko albo aż służbą dla społeczeństwa. Łączy w sobie autentyczność Kukiza sprzed pierwszej tury wyborów prezydenckich z wiedzą i kompetencją starszych polityków. Na ile #EfektZandberga przełoży się na wynik wyborów, dowiemy się już w poniedziałek.
To są najważniejsze wybory po 1989 roku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastują koniec epoki transformacji i początek nowych ruchów politycznych. Pół roku temu byłem przerażony, bo obawiałem się oddania głosu na mniejsze zło. Jednak jestem miło zaskoczony, bo okazało się, że mam na kogo głosować. Cieszę się także, że wyraźnie widać zmianę, pokoleniową i mentalną, na polskiej i poznańskiej scenie politycznej. Od tego, na ile wszystkie partie otworzą się na nowych ludzi, nieskrzywionych PO–PiS-owymi kłótniami, zależy ich być albo nie być w najbliższych latach.
Fot. Michał Radwański