Archiwum
06.03.2018

Gdy nazi jest seksi

Waldemar Kuligowski
Felieton

Kiedy Piotr Uklański w listopadzie 2000 roku pokazał w Zachęcie swoją pracę „Naziści”, a Daniel Olbrychski potraktował ją sarmacką szablą, wydawało się, że temat nawiązań do ideologii nazistowskiej mamy w Polsce załatwiony. Oto przecież z jednej strony artysta zdemaskował banalność zła, sublimowanego przez elegancko skrojone mundury i twarze kinowych przystojniaków, takich jak Mikulski, Englert, Belmondo czy sam Olbrychski. Z drugiej ofensywny gest aktora przekonywał, że nie godzimy się na najmniejszą nawet sugestię, jakoby nazizm był atrakcyjny – nawet w nawiasie ironii.

Dawne to czasy. Dzisiaj nazizm „poddał się daleko idącym transformacjom, bardziej niż jakikolwiek inny nurt ideologiczny” – zauważał już w 1998 roku w pracy „Neofaszyzm w Europie Zachodniej” badacz zjawiska, Rafał Pankowski. I wyjaśniał powody tej bezprecedensowej transformacji: „Po to, by dotrzeć poza subkulturę zatwardziałych czcicieli Hitlera i innych reliktów przedwojennych ruchów faszystowskich, neofaszyzm musiał znaleźć nowe sposoby prezentacji swoich idei”.

O jakie „nowe sposoby” chodzi? Wskazać można na trzy najbardziej istotne pola. Po pierwsze, mamy rewizjonizm historyczny, kwestionujący ustalone fakty na temat obozów koncentracyjnych, ludobójstwa, Shoah i nazizmu jako zbrodniczej ideologii. Po drugie, jest aktywność polityczna, etykietowana jako alternatywa wobec liberalizmu, amerykanizmu i „zgniłej” idei społeczeństwa otwartego. Idzie jakoby o danie głosu wykluczonym i działania na rzecz autentycznej wspólnoty. Działająca w Wielkiej Brytanii i krajach zachodniej Europy Northern League za swój cel statutowy uznała w tym duchu „nawiązywanie przyjaźni i współpracy pomiędzy ludźmi pochodzenia północnoeuropejskiego oraz pogłębianie ich umiłowania i przywiązania do bogatego dziedzictwa przodków, którego symbolem jest stary nordycki znak Tryfoss”. Jeden z członków partii, biolog Alain de Benoist, dobitnie wyraził odejście nowej prawicy od chrześcijańskiej spuścizny Europy, deklarując: „Ani Marks, ani Jezus”. Po trzecie, neonazizm ochoczo kamufluje swoje przesłanie znakami popkultury. Widoczny jest choćby silny mariaż z ideologią oraz estetyką pogańską. W Skandynawii dominują odwołania do heroicznej epoki wikingów, w Niemczech do potęgi pragermanów. Z tym zawoalowanym kultem siły idzie także – logicznie trudna do pogodzenia z nazizmem – fascynacja mitologią Tolkienowską. Europejski zlot neonazistów we Włoszech odbywał się w tak zwanym Obozie Hobbitów. Czci się także na swój sposób herosów, zarówno tych mitologicznych, jak i fikcyjnych, z Conanem na czele.

Jak widać, neonazizm sięga po nowe środki, posługuje się uaktualnianą retoryką, chce być atrakcyjny i seksi. Stosuje strategię kameleona, który na dywanach ideologii, polityki i popkultury przyjmuje, z konieczności, neutralne barwy. Przykłady owego kamuflażu są coraz bardziej różnorodne. A także coraz trudniejsze do zidentyfikowania – w rezultacie, czasem akceptowane, traktowane jako część oficjalnej publicznej debaty. Zobaczmy, jak to działa w praktyce, na przykładach ze Słowenii i Finlandii.

Burek to popularne uliczne danie, rodzaj placka z ciasta w typie filo, nadziewanego serem, mięsem albo warzywami. Do Słowenii trafił w latach 60., a dzisiaj jest nie tylko lubianym fast foodem, ale również popularnym markerem używanym wobec imigrantów z byłych republik Jugosławii. Nazwać kogoś „skończonym burkiem” to tyle, co uznać go za głupiego i niekompetentnego, za idiotę z południowych Bałkanów albo Orientu (ciekawe, że na początku XX wieku w niemczyźnie nazi słownikowo też kojarzył się z kimś głupim, brudnym, flejtuchowatym). Można nawet powiedzieć, za Jernejem Mlekužem, że burek stał się najbardziej znanym i najbardziej kontrowersyjnym „imigrantem” w Słowenii. Jako znak symboliczny rychło przekształcił się w oręż w dyskusji związanej z kryzysem migracyjnym. Najpopularniejsze chyba słoweńskie graffiti brzmiało „Burek? Nein, danke!”. Inne precyzowało sprawę; „Chcę burka, ale nie meczetu”. Za ich propagowaniem stoją organizacje neonazistowskie, wśród których jest grupa skinheadów SLOI i jej akcja „Anti Burek Sistem” (A.B.S.). Neonazizm wyraża się tutaj w formule kojarzonej z wolnościową sztuką ulicy, zbliża do idiomu ironii, włączając się ze swoim przekazem do żywej społecznie dyskusji na temat migracji i uchodźców. Graffiti zamiast swastyki.

W Finlandii neonazistowska taktyka kameleona ma jeszcze inną postać. Naprawdę zaskakującą. To Jamie MacDonald, urodzony w Kanadzie, żyjący od kilkunastu lat w kraju Nokii transpłciowy mężczyzna, który na swoim facebookowym profilu przedstawia się jako „Kanadyjczyk grający stand-up w Helsinkach i gdzie indziej. Trans jest gorący. Jestem po prostu kolejnym gejowskim kolesiem z jajnikami”. Otwarcie poruszając tematykę genderową, MacDonald odnosi się też do bieżących wydarzeń społecznych i politycznych. W końcu 2016 roku, w klubie Kekkosklubi w Helsinkach, zaledwie tydzień po tym, jak neonaziści z organizacji Suomen Vastarintaliike zamordowali aktywistę sprzeciwiającego się ich demonstracji, standuper pokazał swój nowy program. Znalazł się w nim specyficzny minimonolog w formie rozmowy:

– Od teraz chcę identyfikować się jako nazista.

– Ale od kiedy zorientowałeś się, że jesteś nazistą?

– Byłem bardzo młody. Jako dziecko usłyszałem „Finlandię” [to piosenka kanadyjskiej piosenkarki i klawiszarki Marthy Ladly z 1981 roku – WK]. I pewnego dnia ogoliłem głowę. Wyglądało to naprawdę dobrze. Potem założyłem lotniczą kurtkę mojego kuzyna i zasalutowałem [unosi ramię w nazistowskim pozdrowieniu]. To byłem wreszcie prawdziwy ja [otwarta dłoń dotykająca klatki piersiowej]. Chcę nazyfikacji [nazition]!

MacDonald należy do genderowej mniejszości, wygrywając swoje doświadczenie jako znak autentyczności. Nazition to połączenie słów nazismtransition. Kiedy mówi on o stawianiu się neonazistą tak jak o zmianie płci, nie tylko wykazuje się pomysłowością słowotwórczą, ale wkracza również na kolejne, nowe dla tej ideologii pole. Oto bowiem można założyć, że chodzi o transformację osobowości, o proces, którego winien doświadczyć każdy człowiek świadomie i refleksyjnie przeżywający swoje życie. Gender, a nie Goebbels.

Podobne praktyki notuje się w całej Europie. Neonazistowski mechanizm kameleona działa także u nas, i to coraz sprawniej. Polski nazizm nosi dzisiaj białe koszule, modne garnitury (niekoniecznie marki Hugo Boss), słowiańskie imiona i swojskie nazwiska. Mówi o dumie narodowej i trosce o Polskę. Organizuje warsztaty, spotkania, koncerty, festiwale, wyjazdy integracyjne, a czasem pielgrzymki. Choć maluje graffiti, to raczej nie zmienia płci. Cała reszta jest natomiast do zamarkowania.

członkinie japońskiej pop grupy Keyakizaka w kostiumach halloweenowych