Poznań, ulica Stolarska 2. Lokatorzy walczą z „robotnikami” Fabryki Mieszkań i Ziemi – z powodu braku reakcji policji do akcji solidarnościowej przystępują Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów i Federacja Anarchistyczna s. Poznań. Policja przez długi czas nie ma nic do powiedzenia. Wtórują jej władze miasta; długo trwa ten milczący dwugłos.
„Fabryka” nie jest fabryką, ale firmą specjalizującą się w przygotowaniu nieruchomości dla nowych właścicieli. „Robotnicy” nie są robotnikami, ale najmitami niszczącymi nieruchomości i pozorującymi remont. „Fabryka” „przystosowywała” i „remontowała” również inne poznańskie kamienice. Ludzie nie zniknęli, część radzi sobie jakoś, część została bezdomna.
„Przystosowanie” i „remont” – prócz tego, że nie są żadnym przystosowaniem ani remontem – polegają na nękaniu lokatorów. Nękanie jest potwierdzone wyrokiem sądu. Ale nie uprzedzajmy faktów.
„Pracownicy” Fabryki Mieszkań i Ziemi, zatrudniający „robotników”, są członkami Ruchu Poparcia Palikota. Ruch Poparcia Palikota nie zdaje sobie sprawy, kogo ma w Ruchu, tak twierdzi nieznany człowiek z terenu, rozkładając bezradnie ręce. Jest to czas, w którym Ruch Poparcia Palikota udaje organizację lewicową – na swój pierwszomajowy kongres zaprasza nawet przedstawicieli niepartyjnej i antypartyjnej lewicy (którzy jednak w większości odmawiają), szczyci się współpracą z Kancelarią Sprawiedliwości Społecznej, której członkowie między innymi często uczestniczą w warszawskich blokadach eksmisji.
Tak, ta historia jest dość zagmatwana i ani linkowanie, ani dziobanie przypisami tego nie zmienią.
Miasto Poznań nadal milczy. Jest czerwiec. Przepraszam zatem: miasto Poznań świętuje (za grube miliony) trzy mecze piłki nożnej, prywatni przedsiębiorcy wpatrują się w cyferki na kontach bankowych i zacierają łapki… ale Euro to inna historia – wróćmy na Stolarską.
W międzyczasie dużo się zmienia. „Gazeta Wyborcza” niemal codziennie informuje o Stolarskiej, a w końcu nie policja, a nieugięty urzędnik nadzoru budowlanego przerywa harce „Fabryki” i „robotników”. Policja przegrywa sprawę z anarchistą (związaną z demonstracją lokatorów z poprzedniej kamienicy, gdzie rozrabiała „Fabryka”). Chciałoby się, żeby to kalendarium wieńczył happy end, ale lokatorzy Stolarskiej 2 nadal nie mają podstawowych mediów, został im jeszcze prąd. Powstaje barykada.
Oprócz aktywności anarchistów, dyżurujących w zabarykadowanej kamienicy, zawiązuje się Koalicja dla Mieszkańców Stolarskiej, w skład której wchodzi jeden z najbardziej znanych poznaniaków – Zygmunt Bauman. Sto metrów dalej, z sądowym zakazem zbliżania się na mniejszą odległość, szturmami zawiaduje zza winkla człowiek z „Fabryki”; jego wspólnik odchodzi z firmy, kończąc swój udział w – jak to nazwał – „zabawie”.
Lecz zabawa trwa i trwa. Informacji jest już tyle, że można zwymiotować każdą kolejną. Każde kolejne doniesienie, łącznie z tym tekstem, to kolejny tag – sam nic nie znaczy i niczego nie może zmienić. Brak dobrej woli ze strony dyrektora poznańskich zasobów komunalnych (który przy pewnej interpretacji swoich przepisów – dyrektor mówiąc o nich podczas spotkania dotyczącego mieszkalnictwa, zakreśla palcami w powietrzu niewidzialny, wąski dokument – mógłby przydzielić mieszkańcom nowe lokum, ale woli zasiedlać kontenery „socjalne”), połączony z powszechną religią prywatnej własności, cementuje impas („ – Jaka jest miejska polityka mieszkaniowa? – Pracujemy nad pewnym dokumentem…”).
Spychologia osiąga oczywiście kres w momencie, w którym działania prywatnych właścicieli nazwane zostają po imieniu. „Zwyczajny bandytyzm”, mówi wspomniany dyrektor i dodaje, że powinna się tym zająć policja. Ech… Policja w tak zwanym międzyczasie woli jednak zrobić pokazówkę z ostrą bronią, atakując bezbronnych skłotersów. Czy nie od niej zresztą zaczyna się ta ballada?
Czas na refren. Na ulicach z billboardów Janusz Palikot tym razem reklamuje się jako lider ruchu przedsiębiorców. Okazało się bowiem, że fokusy nie wskazują już strzałkami w lewo, nawet jeśli lider Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej zaczarowywał rzeczywistość do samego końca. Być może do felietonisty eCzasuKultury niebawem znowu zapiszą się czyściciele kamienic z „Fabryki” – to świetni fachowcy, mali i średni przedsiębiorcy, na których teraz Ruch obrał kurs. Naprawdę świetni – biznesmeni, dla których pracują, jeszcze ich nie zwolnili.
Przychodząc na Stolarską przy okazji kolejnej z akcji solidarnościowych z mieszkańcami, pytam więc samego siebie: co właściwie wydarzyło się podczas tych kilku miesięcy? Brak profesjonalizmu organów państwa? Przykrywanie kompletnej ruiny finansów publicznych przez władze miasta? Społeczne i urzędnicze przyzwolenie na bandytyzm? Brzmi fajnie, ale to już znamy.
Myślę więc w drugą stronę: dlaczego jeszcze trwa opór? Dlaczego tym razem biznesmenom (znanym z imienia i nazwiska) i ich wykonawcom (także) nie udało się szybko wykończyć ludzi? Chciałbym widzieć w tym właśnie pokazywany przez media solidarny opór przeciwko własności prywatnej. Ponad prawem, które nie działa. Opór zdeterminowanych ludzi, tworzących realną wspólnotę. Chciałbym widzieć, jak ten opór przenosi się do innych miast. Zobaczyć to, jak media i mieszkańcy nie boją się zabrać głosu i wyjść na ulice, kiedy trzeba.
Kapitałowi i spychologii policyjno-urzędniczej, młotom i łomom, nękaniu i niszczeniu przeciwstawiliśmy nasz solidarny głos, obecność, rozmowy, kawę w termosach, piosenki, papierowe żurawie i wegańskie ciasta. Śpiewajcie balladę o Stolarskiej – przybliżcie happy end!
PS Wybaczcie, że nie jest to felieton o kulturze wysokiej – tymi dzielnie para się na niniejszych łamach Janusz „Zero bezrobocia” Palikot.
strona Koalicji dla Mieszkańców Stolarskiej
fot. Katarzyna Czarnota