Archiwum
17.07.2017

Życie Branwella Brontë, czyli o pracy biografów i historyków literatury

Maciej Duda
Literatura

„Tajemnice «Wichrowych Wzgórz». Prawdziwa historia Branwella i Charlotte Brontë” to książka, która wpisuje się w nurt opracowań rewizjonistycznych. Nie jest to jednak ponowna interpretacja znanych powieści Brontë. Nie idzie tu o wykorzystanie modnych lub dotychczas pominiętych metodologii. Praca Eryka Ostrowskiego jest rewizją historii literatury, dokonań biografek i biografów, którzy latami kształtowali legendę sióstr Brontë. Kwalifikacja „prawdziwa historia” przypomina wydawane seryjnie płody mniej lub bardziej profesjonalnych historyków, którzy dziś pochylają się nad dokumentami i relacjami dotyczącymi działań etycznie i politycznie wyklętych. Nie oznacza to jednak, że wspomniane płody i pracę Ostrowskiego należy umieścić na jednej półce. Ta paralela pokazuje tło książki Ostrowskiego, raczej ilustruje wydawnicze tendencje, nie zamiary samego autora.

Autor „Charlotte Brontë i jej sióstr śpiących” tytułowego bohatera opisywanej książki obdarzył sporą sympatią, a upominając się o niego, nie tylko oświetlił dotąd nieomawiane w Polsce badania anglosaskich badaczek, ale zwrócił też honor starszemu koledze po piórze. W ten sposób walczy o jego miejsce w historii literatury. Problem w tym, że miejsce i nazwisko Branwella na stałe i z powodzeniem zajął ktoś inny – jego siostry. W tym sensie książka Ostrowskiego jest jak ładunek wybuchowy podłożony pod legendę sióstr Brontë. Nie wiadomo, jak się do niej zabrać, jak ją rozbroić i jakie przyniesie to skutki. Jednocześnie jako niewygodna może zostać przemilczana albo wprowadzić zamęt i zmienić dotychczas ugruntowane przez historyków i historyczki literatury pozycje rodzeństwa wychowanego na plebanii w Haworth.

Dokładny opis tej z górą siedmiusetstronicowej monografii wydaje się niemożliwy. Z jednej strony liczba wątków, biograficznych odniesień, wreszcie cytatów, przytoczeń i omówień kolejnych wierszy, opowiadań, wspomnień i historycznoliterackich rozpraw jest przytłaczająca. Z drugiej – koncept całości jest dość prosty. Autor postanowił wykorzystać istniejące źródła i sprawdzić, a właściwie udowodnić hipotezę literackiego i malarskiego talentu Branwella, sprostować dotychczasowy opis jego żywota oraz, co najważniejsze, wskazać jego autorstwo lub współautorstwo „Wichrowych Wzgórz”. Trudne? Wcale nie. Karkołomne? W najmniejszym stopniu. Wprost przeciwnie.

W trakcie lektury książki Ostrowskiego można się złapać na prostej myśli: jakim cudem nikt wcześniej tego nie zauważył? dlaczego pominięto tak ważne świadectwa i zbieżności? co skłaniało kolejnych biografów i biografki do wymazywania Branwella z życia Charlotte i pozostałych sióstr? Pytania te zaskakują tylko polskie czytelniczki i czytelników. Anglosaskie brontëalia od lat uwzględniają podmiotowość Branwella. Opisują jego życie prywatne, twórczość literacką i malarską. W ten sposób rozbijają utrwaloną opinię jakoby jedyny brat zdolnych sióstr był utracjuszem, który przez używki i nieodpowiednie towarzystwo zmarnował swój potencjał, zdrowie i życie. Z tą romantyczną legendą mierzy się również Ostrowski. Nie oznacza to jednak, że w „Tajemnicach…” paradygmat romantyzmu został odrzucony. Odruch ukazania prawdy o utalentowanym i niesłusznie zapomnianym poecie doskonale wtapia się w mroczność legendy piszących sióstr. Właściwie gdyby nie problem autorskiego prymatu „Wichrowych Wzgórz”, byłby doskonałym dopełnieniem historii Charlotte, Emily i Anne, by wymieniać tylko te z sióstr, które miały być autorkami do dziś rozpoznawalnych powieści. Wszak życie Branwella staje się doskonałym rewersem życia rodzeństwa. Opowieść o nim brzmi tak samo nieprawdopodobnie jak przekazy o jego piszących siostrach.

Wskazane nieprawdopodobieństwo wiąże się z pozycją, jaką w XIX wieku zajmować mogli kobieta i mężczyzna. Historię pierwszych znamy wszyscy: inteligentne córki pastora dzięki własnej pracy i odziedziczonemu spadkowi zdobywają wykształcenie, pracują jako guwernantki bądź nauczycielki, próbują otworzyć własną szkołę, w końcu samodzielnie finansują wydanie tomu poezji, a klęska jego recepcji oraz kolejne odmowy redaktorów i właścicieli wydawnictw nie przerywają starań o publikację napisanych powieści. Wytrwałość popłaca, sukces zostaje osiągnięty. Na przekór warunkom egzystencjalnym i ekonomicznym, na przekór przekonaniom dotyczącym płci, na przekór literackiej modzie, pod pseudonimem. To „na przekór” do dziś pobudza wyobraźnię czytelników. Dotychczas biografia brata wybitnych sióstr także mieściła się w przywołanej kategorii przeciwności. Branwell miał być ich uosobieniem, miał być przeszkodą, czarnym charakterem. Taką postać zbudowały źródła, z których korzystały pierwsze biografki mieszkanek plebani w Haworth. Współczesne badania odwracają tę perspektywę. Kategoria przeciwności pozostaje w mocy, wyznacza jednak wektor żywota Branwella, nie jego sióstr. Ten, jako jedyny syn pastora, miał szansę na odebranie odpowiedniego wykształcenia. Zamiast na akademię trafił jednak na prywatne lekcje malarstwa. Ponownie jako jedyny wykluczony został ze spadku, który po ciotce odziedziczyły jego siostry. Był mężczyzną, mógł i miał na siebie samodzielnie zarobić. Mimo podejmowanych prób nie udawało mu się jednak utrzymać kolejnych posad. Będąc oczytanym, wiedział do kogo powinien zwrócić się młody aspirujący literat, kogo prosić o wsparcie, o lekturę i druk nadsyłanych wierszy. Mimo tego jego potencjał uważa się za zmarnowany. Zderzenie biografii Branwella pisanej na marginesach historii jego sióstr z istniejącymi dokumentami oraz z jego twórczością przynosi wiele zaskoczeń.

Pierwszym jest to dotyczące jego życia. Okazuje się bowiem, że mason, utracjusz, pijak nie był problem i utrapieniem, lecz wsparciem i pierwszym adresatem zwierzeń Charlotte. Z nią łączyło go zresztą zamiłowanie do literatury i tworzenie wspólnych światów młodzieńczych opowiadań. Dopiero z końcem życia Branwella ich drogi wyraźnie się rozeszły. Całość dokładnie ilustruje korespondencja, którą przeglądali współcześni badacze anglosascy. Tę obszernie cytuje Ostrowski.

Kolejne zaskoczenia wiążą się z plastycznym oraz literackim talentem syna Particka Brontë. W obu przypadkach Ostrowski przekonuje nas, że artystyczne działania Branwella są przemyślanymi, cennymi kompozycjami, które nawiązują do różnych nurtów i szkół artystycznych. Jednocześnie posiadać mają unikalny styl i walory, które nie są tylko refleksem prac legendarnych sióstr. Praca Ostrowskiego przybliża płótna i słowa Branwella. Autor nie tylko je omawia, ale także bogato cytuje. Jakby chciał oddać głos temu, który został wymazany z historii. To ostatnie udaje się dzięki przekładom Doroty Tukaj.

W całej narracji Ostrowskiego najbardziej intryguje jednak próba zabudowania psychologicznego portretu wymazanego z historii literatury twórcy. Młodego człowieka, który zmagał się z własnymi marzeniami, miłością, rozczarowaniami, śmiercią bliskich osób. Emocje Branwella zdradzać mają jego prace. Daty wstępnych wersji wierszy i poematów, informacje z listów, daty prasowych publikacji – wszystko to nałożone zostało na chronologiczną siatkę życia młodego Brontë. Splot literackich wyznań obrazować ma to, co działo się w duszy twórcy. Jego prace mają być przepojone autobiograficznymi odniesieniami. W ten sposób wydmuszka czy jednowymiarowa postać zbudowana przez samą Charlotte oraz jej kolejnych biografów i historyków literatury zostaje wypełniona, a Ostrowskiemu udaje się stworzyć żyjącą, czującą i chyba skomplikowaną postać. Postać, której język, życie uczuciowe oraz wątki kolejnych utworów doskonale splatają się z historią prezentowaną na kartach „Wichrowych Wzgórz”. Przypadek? Zbieżność? Plagiat? Rejestr wspomnianych zbieżności nie jest ulotnym wykazem dalekich lub bliższych podobieństw. To raczej katalog kolejnych wersji pisanych przez Branwella utworów i sumy życiowych doświadczeń, które przekładały się na tworzone przez niego postacie, wątki i fabuły. W tym miejscu nie poważę się jednak na przechylenie szali. Zresztą nie o to w bronteańskiej legendzie idzie. Czy hipoteza, że „Wichrowe Wzgórza” pisał Branwell, a dokończyła je Charlotte cokolwiek zmienia? Nie może, ponieważ wielu kwestii dotyczących rodziny Brontë trzeba dochodzić na podstawie poszlak. Jedynymi faktami pozostają teksty Branwella. Te, wcześniej nie czytane, a przynajmniej nie porównywane z „Wichrowymi Wzgórzami”, dziś rzucają nowe światło na fabułę, język i strukturę tej powieści.

W tym miejscu przyjrzeć należy się także formie książki Ostrowskiego. Jako historyk literatury postanowił opisać każdy wątek dotyczący życia i twórczości Branwella. Dodatkowo jego biografię zestawił z życiorysem Charlotte. Z tego powodu w strukturze „Tajemnic…” napotkamy zapętlenia i powtórzenia. Wiąże się to z dwiema osiami narracji. Ze wspomnianą osią chronologiczną, ale też z osią komparatystyczną. Ta druga wymaga przeskoków. „Wichrowe Wzgórza” są bowiem traktowane jako suma życia Branwella. Ostrowski jednocześnie opowiada to, czego do tej pory w Polsce nikt nie opowiedział oraz prostuje czy weryfikuje to, co pojawiło się we wcześniejszych książkach. Stąd w jego pracy mocne i nieznoszące sprzeciwu frazy, typu: „biografka nie rozumie istoty literatury pięknej”, osobiste komentarze na temat podobieństw ówczesnego i współczesnego życia literackiego, przekonania dotyczące utrwalonych wzorów męskości i chłopięcości, emocjonalne kwalifikacje ukazujące zażyłość narratora i głównego bohatera, wreszcie paralele psychologiczne wysuwane w przypisach czy porównanie refleksji Branwella do noblowskiej mowy Szymborskiej. To wszystko wykracza poza warsztat historyka literatury. To wszystko ilustrować może osobiste nastawienie autora, jego poczucie identyfikacji z tytułowym bohaterem. Dla jednych będzie to przeszkoda, dla innych zaleta tej pracy. Zależnie od obranej metodologii. Istotny pozostaje jeden fakt: Ostrowski skonstruował imponujące, całościowe opracowanie. W ten sposób nie pozostawił miejsca dla innych. Nie oznacza to jednak, że z taką samą ciekawością czyta się fragmenty przedstawiające biografię Branwella oraz jego dokonania literackie i malarskie. Tu, zależnie od zainteresowań, czytelnikom zdarzy się sprawdzić, ile jeszcze stron do końca danego rozdziału albo pominąć opis namalowanego portretu czy kilka fraz z cytowanych prac.

 

Eryk Ostrowski, „Tajemnice «Wichrowych Wzgórz». Prawdziwa historia Branwella i Charlotte Brontë”
przekłady: Dorota Tukaj
PWN
Warszawa 2017