Tytuł wystawy – „Dźwięki elektrycznego ciała” może być nieco mylący, bo nie pojawia się tam zbyt wiele motywów cielesnych. Za to podtytuł: „Eksperymenty w sztuce i muzyce w Europie Wschodniej 1957–1984” nie pozostawia już wątpliwości. Kuratorzy David Crowley i Daniel Muzyczuk proponują nam wycieczkę śladami artystów, poszukujących nowych form wyrazu i możliwości współistnienia różnych dziedzin sztuki.
Chronologicznym punktem wyjścia wystawy są narodziny Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia (o którym pisaliśmy tutaj), natomiast najmłodsza prezentowana praca (dokumentacja performansów grupy Kolektywnje Dejstwija) pochodzi z 1984 roku. Co ciekawe, na wystawie znajduje się też kilka dzieł „odmłodzonych” – odtworzonych na potrzeby ekspozycji, takich jak: „Kompozycja przestrzenno-muzyczna” Teresy Kelm, Zygmunta Krauze i Henryka Morela, „Głos z głośnika” Vladana Radovanovicia czy „Same tranzystory” Szabolcsa Esztényiego i Krzysztofa Wodiczki.
Zebrane prace można postrzegać z kilku różnych perspektyw i wyszukiwać łączące je wątki, takie jak: synestezja, zmiana roli słuchacza, partytury graficzne. Często motywy te przenikają się, jak choćby w „Kompozycji przestrzenno-muzycznej”, której odbiorca jest wystawiony na działanie bodźców wzrokowych i dźwiękowych, a jednocześnie sam komponuje dla siebie całość, przemieszczając się swobodnie pomiędzy „łupinami” (określenie samych twórców) różnych stref. W wydzielonym pomieszczeniu było ich sześć – każda składała się z głośnika i źródła światła, otoczonych trzema łukowatymi ściankami. Inne zależności badał Milan Grygar w swoich performansach, których efektem były rysunki stanowiące jednocześnie partytury. Tutaj same dźwięki rysowania są ścieżką dźwiękową, która w interesujący sposób odwraca uświęcony proces zapisu muzyki. Oryginalnie do kwestii partytur podchodził także Milan Knížák, który przez długi czas pracował z płytami winylowymi: kleił fragmenty różnych krążków w nową całość, podpalał je, malował, naklejał taśmy. Ponieważ tak stworzonych utworów nie dało się zanotować, Knížák zaproponował, żeby same obiekty uznać już za partytury. Jeszcze inną koncepcję tego, co może stanowić podstawę „wykonania utworu”, zawiera „Utwór łódzki” Andrzeja Dłużniewskiego, który jednocześnie pozostawia całą warstwę dźwiękową w gestii wyobraźni odbiorcy. Praca ta, przypominająca kreatywne wykorzystanie map przez sytuacjonistów, przedstawia plan Łodzi z wyciętym okręgiem, którego obrót wykonawca ma wykonać w głowie, przy czym „należy sobie wyobrażać brzmienie: zgrzyty, pękania, łamania, trzask rur kanalizacyjnych, […] fundamentów, korzeni drzew”.
Dzieło Dłużniewskiego było dla mnie jednym z odkryć tej wystawy. Choć nie brakowało na niej znanych nazwisk (oprócz wcześniej wymienionych choćby Hansenowie, Włodzimierz Kotoński, Bogusław Schaeffer, Eugeniusz Rudnik i Józef Robakowski), to również zaskoczyli mnie artyści zupełnie mi obcy. Wspominany „Głos z głośnika” oczywiście jakoś przypomina o „I Am Sitting in a Room” Alvina Luciera, ale obecnie można go też zestawić z niektórymi konceptualnymi nagraniami Mattina, które analizują procesy nagrywania i odtwarzania dźwięków. Inną niespodzianką były nietypowe dźwięki skomponowane przez Rudnika, do których obraz stworzył Robakowski.
Jak zwykle przy wystawach sztuki dźwięku, nie udało się uniknąć pewnego harmidru. Choć z większością prac można było się zapoznać za pomocą słuchawek, to jednak odgłosy kilku innych rozchodziły się po całej przestrzeni muzealnej. Jeśli chodzi o stronę wizualną ekspozycji, to postarano się, by nic nie odciągało uwagi od prezentowanych materiałów.
Wystawa jako całość stanowi spójną i przekonującą, choć pozbawioną uproszczeń opowieść, która nie pomijając uwarunkowań społeczno-politycznych, wysuwa na pierwszy plan zawsze obecny impuls kreatywny i pozwala w pełni docenić pokazywane prace. Jej dużą wartością jest także fakt, że została znakomicie przygotowana i udokumentowana.
„Dźwięki elektrycznego ciała. Eksperymenty w sztuce i muzyce w Europie Wschodniej 1957–1984”
Łódź, ms2
25.05.–19.08.2012
fot. Komar & Melamid, „Pisanie muzyki: Paszport” (z serii „Kody”), 1976, dzięki uprzejmości Witalija Komara