W Polsce panuje obecnie renesans słuchowisk. Jest to jednak gatunek o bardzo długiej tradycji, który w międzyczasie został pozbawiony swojej funkcjonalności i wypchnięty z naturalnego środowiska. Dziś słuchowiska niekoniecznie usłyszymy w radiu. Przez brak instytucjonalnego wsparcia w Polsce – te niestandardowe powstają często z inicjatywy oddolnej. I lubią mutować, przybierając coraz to inne formy.
Droga słuchaczko, drogi słuchaczu: na pewno natrafiliście już w swoim życiu na bardzo różne słuchowiska. Dlatego wraz z Michałem Mendykiem, kuratorem z Bôłt Records, uporządkujemy wasze doświadczenie odbiorcze. Otóż słuchowiska można podzielić na dwa podstawowe typy:
1. teatr dźwiękowy – to spektakl dramatyczny bez obrazka. Jest oparty głównie na deklamacji aktorskiej, tekście i efektach dźwiękowych, a w mniejszym stopniu na muzyce i dźwięku. Ma dłuższą tradycję i posiada wsparcie Polskiego Radia. Trochę już trąci myszką.
2. ars acustica – to zdecydowanie bardziej krnąbrna i nieprzewidywalna wypowiedź artystyczna. Niegdyś przeznaczona do emisji radiowej, jest sztuką opartą na budowaniu komunikatów dźwiękowych, która wykorzystuje materiały werbalne bądź nie. Jej powstanie jest związane z pojawieniem się w latach 50. i 60. muzyki elektronicznej w radiu.
Jeśli coś mieliście okazję usłyszeć, to zapewne większą szansę na dotarcie do waszych uszu miały teatry dźwiękowe. Oczywistość stosowanych w nich rozwiązań każe mi nabrać wody w usta, co by was nie trudzić czytaniem o banałach, i skupić się na ars acustica. A jest czego posłuchać!
W Polsce powstało najbardziej bezpretensjonalne, nowoczesne (bo nie wartościujące) zdanie relacji z doświadczeń na linii nauczyciel–uczeń. Tyle że „Jest LEKCJA, jest TEMAT” to bardziej dokument ze spotkań partnerskich, eksploracji dźwięku i wymiany doświadczeń. Słuchanie tego unikalnego słuchowiska wzrusza, bo dotyczy bardzo intymnych relacji, jakie Asi Mina nawiązuje ze swoimi podopiecznymi. Przejrzenie playlisty daje nam wgląd w wiek uczniów (tu spory rozrzut, bo od 3. do 22. roku życia) i rodzaj badanych instrumentów.
– Lekcje z moimi uczniami to spotkania z ludźmi. Nie jestem wybitną instrumentalistką, ale czujną opiekunką, przewodniczką. Muzyka to dla mnie pretekst do pobudki, do rozmowy, do rozwoju i głębszego zrozumienia światów – wyjaśnia artystka.
Pod pseudonimem Asi Mina kryje się Joanna Bronisławska. „Jest LEKCJA, jest TEMAT” to na pewno dziwne doświadczenie – trochę nostalgiczne dla tych ze słuchaczy, którzy też uczyli się gry na instrumentach i przypomną sobie własnych nauczycieli muzyki. [http://kulturastaroci.blogspot.com/2016/03/asi-mina-jest-lekcja-jest-temat.html]
„Fortepian Chopina” to bodajże najpopularniejsze słuchowisko spośród wydanych przez Bôłt Records, na co bez wątpienia – poza chwytliwym nazwiskiem – miało wpływ zaangażowanie do projektu popularnego kompozytora Marcina Maseckiego. Michał Mendyk wpadł na pomysł, aby stworzyć słuchowisko dokumentalne dotyczącego Chopina, ale wykraczające poza edukacyjną narrację: – W Roku Chopinowskim 2010 Biuro Kultury miasta stołecznego Warszawy miało pomysł, aby zrekonstruować wielokrotnie akcję wyrzucenia fortepianu Chopina przez okno, z którego rzekomo wyleciał – jak w wierszu Norwida. Oś fabularna dotyczy próby podjętej przez Wojtka Zrałka, aby zrealizować tę akcję. Miasto co prawda było bardzo zainteresowane, ale wyrzuceniu fortepianu przeciwstawił się Uniwersytet Warszawski, określając to jako działanie afirmujące przemoc – relacjonuje.
Zrałek uznał, że trzeba zatrudnić aktorów, żeby odegrali pewne role. Ostatecznie „Fortepian…” opiera się jednak na poetyce mowy potocznej, spontanicznej i nieaktorskiej, został ponadto zrealizowany w myśl idei dźwięko-słowa. Na całość składa się czternaście części zatytułowanych „ławeczkami”, co nawiązuje do „ławeczek chopinowskich”, których piętnaście zostało rozstawionych w stolicy w miejscach związanych z biografią kompozytora właśnie w 2010 roku. Zawierają one mapę z lokalizacjami wszystkich ławek, grają utwory Fryderyka i pouczają o jego losach przechodniów.
„Fortepian…” to zbiór rozmów z przypadkowymi przechodniami, wypowiadającymi się o Chopinie tendencyjnie, bezsensownie, a czasem wręcz reprezentujących stanowisko tych ankietowanych, których nikt potem nie prezentuje: ludzi spieszących się i wymigujących od udzielenia odpowiedzi na sondę uliczną. To także zapis zmagania się trójki artystów z niemożliwym zadaniem: próbą rekonstrukcji kultowego rozbicia fortepianu czy ich walki z powolną, biurokratyczną maszynerią. Słuchowisko jest wreszcie humorystycznym przykładem sięgnięcia po formułę biograficzną, tyle że ustępy z żywota kompozytora czytają w niedoskonały sposób Francuzi uczący się języka polskiego.
„Fortepian Chopina” to jakby droga donikąd. Wyprowadza nas na manowce braku definitywnego rozwiązania tytułowej zagadki, ale przez swoją niezobowiązującą formułę jest słuchowiskiem łatwym w odbiorze. Jeśli edukuje, to ucząc na nowo miłości do muzyki – nawet dzieł tych kompozytorów, którymi katowało nas radio i inne media. I inteligentnego słuchania nieprzewidywalnych materiałów audio.
– Nie jest to deklamacja aktorska ani sytuacja, gdy poeta czyta swoje wiersze. Maciej Byliniak – specjalista od twórczości poety – uważa nagrania Białoszewskiego za namiastkę nieobecnej w Polsce poezji dźwiękowej, co przejawia się w pracy z głosem czy eksperymentowaniem z formą piosenki – mówi Mendyk.
Jak możemy przeczytać w jednej z książeczce: „Pierwsze autorskie wykonanie tekstu na głos i jego rejestracja na taśmie magnetofonowej stają się dopełnieniem i domknięciem procesu pisania”. Czyli nareszcie możemy w pełni poznać twórczość artysty.
Zaletą monumentalnego, czterotomowego wydania „Białoszewski do słuchu” jest nie tyle nawet przywrócenie publiczności bogatego wyboru z niedostępnych dotąd nagrań poety w uporządkowanej formie, ile skonfrontowania tego dorobku ze współczesnymi artystami. Nie jest to więc archiwalny zbiór skierowany tylko do bibliofili, polonistów, szkół i bibliotek, ale i album dla współczesnych słuchaczy. I tak oryginalne nagranie „Osmędeuszy” jest sparowane z interpretacją Patryka Zakrockiego, zbiór późnych wierszy „Chamowo” – z materiałem Marcina Staniszewskiego, który wykorzystał wyimki z oryginału, budując z nich zupełnie nową narrację, a Mikrokolektyw (Kuba Suchar i Artur Majewski) podczas gry swobodnie manipulują oryginalnymi nagraniami poety.
Warto też pamiętać, że to właśnie lektura Białoszewskiego skłoniła Wojciecha Bąkowskiego do kreacji swojej publicznej persony. Może po przesłuchaniu „Białoszewskiego do słuchu” zupełnie zmieni się nasz odbiór artystów polskiej sceny muzyki niezależnej, którzy posługują się słowem?
dyskografia / audioteka
Asi Mina, „Jest LEKCJA, jest TEMAT”, CD dołączone do „Glissando Magazine”, Bôłt Records 2015
Lenar, Masecki, Zrałek, „Fortepian Chopina”, Bôłt Records 2015
„Białoszewski do słuchu”, vol. 1-4, Bôłt Records 2013
c.d.n.