Slavoja Žižka, słoweńskiego filozofa i psychoanalityka, nie trzeba chyba specjalnie przedstawiać. Do dyspozycji mamy bowiem kilkanaście jego przetłumaczonych na język polski książek, artykułów w prasie, wystąpień telewizyjnych i niesłabnącą modę intelektualną na dyskursywny mariaż psychoanalizy i kultury popularnej czy psychoanalizy ze społeczno-politycznymi diagnozami. W swoich wypowiedziach Žižek zdaje się mówić i pisać o wszystkim: od erudycyjnych analiz różnych tekstów kultury po (niekiedy mocno demagogiczne) stwierdzenia na temat ekologii, polityki klimatycznej, sytuacji kobiet, mniejszości seksualnych, multikulturalizmu, biogenetyki, terroryzmu czy cyberprzestrzeni.
Czytelnicy zaznajomieni z pisarskim dorobkiem autora „Rewolucji u bram” zapewne już dostrzegli, że w całej tej mnogości podejmowanych zagadnień wciąż uparcie powracają pewne motywy, figury, anegdoty czy metafory. Istotnie, Žižek ma swoje instrumentarium i chętnie wykorzystuje te same narzędzia do różnych celów (np. Lacanowskie Realne w kontekście „Obcego” i zarazem wojny w Jugosławii), które często pozostają umiarkowanie zgodne. Wszystko to sprawia, że dziś w wielu kręgach Žižek jest uosobieniem intelektualnej dezynwoltury i erudycyjnego błazeństwa (przy wielu okazjach wspomina się np. deklaracje Žižka, jakoby nie oglądał większości omawianych przez siebie filmów, by nie zepsuć sobie misternie konstruowanej interpretacji). Równocześnie jednak nie sposób odciąć się w tej chwili od sformułowanych przez niego definicji ideologii, fantazji, wiary czy rozkoszy. Tak jak i trudno byłoby sobie wyobrazić obecność Lacana (przynajmniej na gruncie polskim) bez mediacji jego słoweńskiego spadkobiercy ideowego.
We wrześniu Wydawnictwo Krytyki Politycznej opublikowało pierwsze polskie tłumaczenie „Metastaz rozkoszy” z 1994 roku. Nasuwa się pytanie, czy po prawie trzydziestu latach od oryginalnego wydania tego tekstu, w obliczu sporej obecności innych publikacji i wreszcie przekonania, że „Žižek wciąż pisze o tym samym”, jest jeszcze sens, by sięgać po ten tekst? Wbrew pozorom to pytanie nie ma retorycznego charakteru. Już na początku książki czytelnik znający na przykład „Wzniosły obiekt ideologii” znajdzie kolejną wariację na temat nakazu radości z symptomu czy znaczenia interpelacji Innego w procesie identyfikacji. Przechodząc do części drugiej, poświęconej kobietom, łatwo wychwyci z kolei powiązania z „Przekleństwem fantazji” czy „Lacrimae rerum”. Wymieniać dalej? Można, oczywiście. Ale można też zwrócić uwagę na te elementy, które są dla „Metastaz” najbardziej charakterystyczne.
Przede wszystkim dostarczają one najbardziej wnikliwej analizy figury kobiety z Lacanowskiej „Etyki psychoanalizy”, w której stematyzowany zostaje przypadek miłości dworskiej. Žižek precyzyjnie komentuje ustalenia Lacana o pozycji kobiety-damy i jej mrocznego rewersu jako chłodnej, wyrachowanej dominy. Co więcej, filozof nie tylko analizuje, ale już na samym początku odpowiada na nasuwające się pytanie o zasadność zajmowania się miłością dworską „w epoce permisywizmu, kiedy kontakt seksualny to często nic więcej jak szybki numerek w ciemnym kącie biura”. Wbrew pozorom te dwa typy „miłości” okazują się nie tak od siebie odległe, jak mogłoby się wydawać. W „Metastazach” ujawnia się również kolejny, wielki punkt odniesienia dla okołoseksualnej refleksji Žižka – Otto Weininger. Žižek omawia kluczowe fragmenty „Płci i charakteru”, w których zamieszczone zostały najbardziej kontrowersyjne tezy o nieistnieniu kobiety jako samodzielnego bytu, jej uwikłaniu we własną seksualność i winie, jaką ponosi za zanegowanie absolutnej duchowości mężczyzny. Žižek odnosi te ustalenia do lacanowskiej teorii kobiecej seksualności, odsłaniając najpierw wiele elementów zbieżnych, lecz tylko po to, by w konsekwencji wykazać, jak wiele istotnych rzeczy pomija rozumowanie okrzykniętego jednym z największych mizoginów XIX wieku Otto Weiningera.
„Metastazy rozkoszy” wieńczy szczególny aneks – to rozmowa Slavoja Žižka ze sobą samym. Narcystycznie? Niekoniecznie. W tej właśnie rozmowie filozof opowiada między innymi o sztuce interpretacji psychoanalitycznej, zwraca uwagę na zawiłości języka lacanowskich seminariów i zarazem pozwala sobie na manipulowanie intelektualnym wysiłkiem czytelnika, zmuszając go do częstego rewidowania zaufania, jakie kilka stron wcześniej włożył w przeczytane myśli.
W jednym ze swoich tekstów, napisanych jako wstęp do zbioru esejów o zamachu z 11 września 2001 r., Žižek napisał, że „czujemy się wolni, ponieważ brakuje nam samego języka, by wyartykułować nasze zniewolenie”. Z pewnością następna przetłumaczona książka słoweńskiego filozofa dostarcza kolejnych pojęć do krytycznego diagnozowania i demaskowania mechanizmów współczesnej rzeczywistości. I nawet jeśli przenikliwi czytelnicy odnajdą w niej znane już koncepty, to otrzymają je w nieco innych aranżacjach, a wraz z nimi zyskają nowe sposoby wykorzystania wielokrotnie już testowanych przez Žižka strategii opisu różnych poziomów relacji międzyludzkich.
Na koniec raz jeszcze pytanie: czy warto po tylu latach sięgać do „Metastaz rozkoszy”? Chciałaby się odpowiedzieć w tonie samego Žižka poprzez jedną z jego ulubionych retorycznych manipulacji: „ależ oczywiście, że nie”. Tym razem jednak manipulacji nie będzie.
Slavoj Žižek, „Metastazy rozkoszy. Sześć esejów o kobietach i przyczynowości”
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2013