Archiwum
24.08.2011

Tracey Emin to w pewnym sensie artystka-celebrytka. Ma tylu gorących fanów, ilu zaciekłych krytyków. Inspiruje ją własne życie osobiste, zwłaszcza erotyczne; jej sztuka oraz wczesne publiczne wystąpienia stały się pożywką dla prasy. A jednak to nie media masowe jako pierwsze wyprały „brudne” epizody z jej życia na forum publicznym, ale ona sama.

Retrospektywna wystawa w Hayward Gallery, zatytułowana „Love is what you want”, obejmuje każdy okres twórczości wywodzącej się z nurtu Young British Artists Tracey Emin. Prezentacja jest różnorodna pod względem spectrum mediów oraz emocji, którymi emanują i które wyzwalają prace artystki. Obok łatwo rozpoznawalnych dzieł znajdują się, do tej pory rzadko prezentowane, wczesne realizacje Emin, jak i jej najnowsze projekty. Przygotowane specjalnie na tę prezentację rzeźby: „Mother”, „Father”, „Children”, eksponowane na tarasie londyńskiej galerii, widoczne są z Mostu Waterloo.

Tytuł wystawy został zaczerpnięty z tekstu piosenki „Planet Queen” autorstwa Marca Bolana z zespołu T.Rex. Ma on wyrażać swego rodzaju „pobożne życzenia”; to miłość jest sednem prac pełnych seksu i erotyki oraz traumy autentycznych wydarzeń, z pamięci których artystka stara się wykupić poprzez sztukę. „Love is what you want” to również tytuł neonu, na który natrafiamy w sercu wystawy.

Emin praktykuje wiele form artystycznej działalności: od wideo i fotografii, poprzez rysunek, instalację, po tkaninę. Zasadniczym sensem jej twórczości jest komunikacja, a najczęstszym środkiem wyrazu słowo – tekst w różnych formach: pisemnych opowiadań, narracji w filmach oraz zdań, czasem poetyckich, a częściej zwyczajnie bezpruderyjnych, w postaci kolorowych neonów czy też haseł wyszywanych i wypisywanych na tkaninach.

Na londyńskiej ekspozycji pojawiły się ponadto dwie wyjątkowe prace w technice mieszanej: „Sabat” oraz „Sleeping with sou” (2005). Pierwsza z nich nawiązuje już samym tytułem do zwyczajów palenia na stosach kobiet podejrzanych o uprawianie czarnej magii. Instalację tworzy 5-metrowa wieża ułożona ze starych desek, w środku której żarzy się prosty, pionowo ustawiony biały neon. „Sleeping with you”, jak deklaruje Emin jedna z jej ulubionych prac, operuje podobnym połączeniem mediów. Ponad stosem zgromadzonych w kącie spiralnych schodków zbitych z podniszczonych listewek jasno świeci neon, przypominający formą błyskawicę. Napięcie, wyrażone przez połączenie drewna i światła lampy, odnosi się do stanu emocjonalnego towarzyszącego relacjom z ukochaną osobą. To mieszanka, w której bezbronność, wrażliwość i podatność przeciwstawione są zależności i podległości – „Spanie z kimś może być naprawdę skomplikowane. Ma swoje przyjemne strony i przypadkiem może rozpalić zygzak błyskawicy. Ale to też chrapanie, spory, pot, zapachy…” – tłumaczy artystka.

Charakterystyczne dla sztuki Emin neony zapełniają na wystawie całą ścianę w pomalowanym na czarno pomieszczeniu. Na ciemnym tle ich kolory wydają się jeszcze żywsze, wibrujące; przywodzą na myśl pobłyskujące cekiny. Atmosfera tej sali przywołuje nocne kluby i bary, ale także urok wesołego miasteczka nocą. To miejsca, które kojarzą się z zabawą i rozrywką, jak też z pewną dozą ryzyka i związanej z nim adrenaliny. Estetyka kolorowego i efektownego neonu, który uwodzi formą, by nierzadko zachęcić do niekoniecznie grzecznej zabawy, doskonale oddaje specyficzną poetykę cytowanych przez Emin zdań, takich jak: „People like you need to fuck people like me”, czy „Fuck off and die, you slag”. Świetlne napisy i rysunki powtarzają charakter jej odręcznego pisma i gestu.

W wyobraźni widza kontekst dyskotekowych światełek i mrocznych stron barowego życia znakomicie dopełnia prezentowany tuż za ścianą słodko-gorzki film „Why I never became a dancer”, którego tło muzyczne stanowi hit „You make me feel (mighty real)”, gwiazdy disco lat 70., Sylvester. Artystka przytacza w nim historię z okresu swojego dorastania w prowincjonalnej nadmorskiej miejscowości: notorycznego spóźnialstwa, inicjacji seksualnej w wieku 13 lat, do której doszło w wyniku gwałtu, swojej fascynacji seksem i późniejszego, związanego z tym poniżenia, jakiego doznała podczas konkursu tanecznego w dyskotece. Film jest odpowiedzią na to wydarzenie z przeszłości, rodzajem antidotum. Wieńczący opowieść żywiołowy taniec dorosłej już Tracey opatrzony jest dedykacją: „Shane, Eddy, Tony, Doug, Richard… ten jest właśnie dla was”. W „Why I never became a dancer” trauma miesza się z triumfem, tak jak mieszają się one na całej wystawie.

Swoisty rozrachunek z własnym życiem jest głównym fundamentem prac Emin. Jej słynne koce to sporych rozmiarów patchworkowe tkaniny, szyte z fragmentów ubrań artystki, jej rodziny lub przyjaciół, a także wycinków z obić rodzinnych mebli. Stanowią one postać estetycznego kamuflażu dla różnego rodzaju treści. Wyszywane słowa w formie haseł przywołują ważne dla Emin wydarzenia, nazwy miejsc, imiona, a pośród tego wulgarne obelgi, których kiedyś wysłuchała lub które padły z jej ust.

Zgromadzone na wystawie w Hayward Gallery koce robią spore wrażenie, tworząc wspólnie swoisty komiks autobiograficzny. Atakują informacjami, z pozoru wprowadzając widza w jakąś fabułę. Dają poczucie, jakby wchodziło się w czyjeś życie „od kuchni”. Jednakże nie znaczy to, że wie się tym samym, jak wygląda salon. Wszystkie te szczegóły, bez uciekania się do wypisów z pamiętnika autorki, to nadal tylko skrawki.

Obok prozy życia, która w przypadku Emin oznacza przede wszystkim romans przeplatający się z dramatem, jest w jej twórczości także miejsce na nostalgiczne marzenia (jak w instalacji „Knowing my enemy”) i trochę absurdalne sny (film „Love is a strange thing”), które „magiczną” mocą sztuki zostają urzeczywistnione. Praca „Knowing my enemy” to naturalnych rozmiarów molo z małą drewnianą chatką na końcu, będące swoistą rekonstrukcją z wyobraźni artystki. Źródłem tej realizacji jest historia ojca Emin, który marzył o tym, żeby zamieszkać w domku przy plaży. Artystka wielokrotnie próbowała stworzyć takie miejsce, gdzie jej ojciec czułby się szczęśliwy lub też ona sama czułaby się szczęśliwa. Instalacja ta sprawia wrażenie wręcz monumentalnej w przestrzeni galeryjnej sali, lecz mimo dużych rozmiarów „wyobrażona” przystań jest jednocześnie intymna i przytulna. Chociaż możemy obejść molo wsparte na wysokich palach albo z tarasu wyższego poziomu galerii dosięgnąć czy nawet dokładnie omieść wzrokiem osadzony tam mały domek – on i tak pozostaje dla nas niedostępny.

Pewna ezoteryka cechuje też krótki oniryczny film zatytułowany „Love is a strange thing” – całkiem zabawny, choć i nieco dziwaczny. Jego fabuła oparta jest na śnie, który przyśnił się kiedyś Emin. Opowiada on po prostu o spotkaniu artystki z psem, który składa jej niedwuznaczną propozycję.

Filmy Tracey Emin są zwykle kręcone z ręki, powstają niskim kosztem, z pomocą jej rodziny i znajomych. Jak sama mówi, jej metoda jest prosta: zwyczajnie, mieć pomysł i go zrealizować. W ten sposób artystka stworzyła video „ Sometimes the dress is worth More Money Than the Money (2001)” czy liryczne „Riding for a fall” (1998), które również znalazły się w programie retrospektywy.

Emin bywa i sentymentalna, i ekshibicjonistyczna wykorzystując rodzinne zdjęcia i inne pzredmioty z przeszłości. Ciekawy aspekt londyńskiej prezentacji stanowi praca „Memphis” z 2003 roku, czyli zbiór rzeczy codziennych, które zyskały w życiu artystki szczególną wspomnieniową wartość. Jest to dokładnie odtworzona „wystawa w wystawie”, która pierwotnie prezentowana była w Carl Freedman Gallery. Tytuł tej pracy nawiązuje do nazwy starożytnej stolicy Egiptu i ma stanowić metaforę życia artystki, która z zaskoczeniem odkryła, że obecnie o dawnej potędze Memphis przypominają tylko ruiny.

Tracey Emin jest swoją własną muzą – ona i jej życie, jej rodzina, przyjaciele. Prawdziwe historie i problemy (równie szokujące jak te prezentowane w mediach), samotność, tęsknota, pragnienia stają się zarazem indywidualne i uniwersalne, prywatne i publiczne. Erotyzm, perwersja, złość, upokorzenie, tęsknota, żal i żart – jeśli rozumiemy te słowa, to znaczy, że ich sens nie jest nam całkiem obcy. Mimo tego, znaczeniowość prac Emin w dużej mierze możemy odbierać wyłącznie na płaszczyźnie metafizycznej. Nie będąc w stanie do końca odnaleźć się w bardzo osobistych sytuacjach, które artystka przywołuje w swoich pracach, możemy tylko reagować na ładunek emocji w nich zawarty.

Emin przekonuje, że to właśnie sala, w której pośród rysunków i obrazów o tematyce erotycznej wyświetlany jest poklatkowy film o masturbacji, jest kwintesencją przesłania o miłości. Autorka prac mówi: ten pokój daję ludziom, to jest część waszego życia, nie ma w tym agresji.

Tracey Emin, „Love is what you want”,
Londyn, Hayward Gallery – Southbank Centre
18.05.–29.08.2011

fot. Tracey Emin, „Sleeping With You” (2005), autor zdjęcia: David Levene

alt