Archiwum
18.02.2021

Zamaskowany mściciel

Łukasz Muniowski
Muzyka

Zmarły w ubiegłoroczne Halloween raper i producent Daniel Dumile dobrowolnie przyjął rolę superłotra, a za obiekt zemsty obrał przemysł muzyczny. Gdy zakładał maskę, stawał się MF Doomem, symbolem twórczej niezależności i wrogiem komodyfikacji sztuki, za jaką uważał hip-hop.

Regularny przepływ czasu zakłócają niespodziewane wydarzenia, odstępstwa od normy, które wybijają z rytmu. Te momenty zerwania zwracają naszą uwagę. W hip-hopie gwarantem stałości jest podkład, beat. Miarowe uderzenia werbla i stopy przeplatane syczeniem hi-hatu wprowadzają słuchacza w niemal hipnotyczny stan, z którego wybić może go tylko coś w swojej naturze arytmicznego. Jeśli chodzi o sztukę uprawianą przez raperów i ich umiejętność wznoszenia zachwycających budowli na sprawdzonych, stałych podstawach, to właśnie te wytrącenia stanowią o wyjątkowości danego artysty. Może to być zarówno chwilowa ucieczka od beatu, jak i zaskakujący rym. Obydwa zabiegi pojawiają się jakby na przekór oczekiwaniom słuchacza, który spodziewa się określonego rozwiązania. To, co dostaje w zamian, jest w jakimś sensie niepokojące. Przewidywalność psuje przecież całą zabawę z odkrywania nowej muzyki. Ale w rapie nie o to chodzi – w niego, jak w mało który gatunek muzyczny, zawsze wpisany jest pewien element ludyczny. Chodzi tu przede wszystkim o warstwę tekstową utworów.

Język, jakim posługuje się raper, jest w swojej naturze szyfrem, narzędziem oporu wobec dominującej narracji. Często określa się go jako Hip Hop Nation Language (HHNL). Twórca tego terminu, H. Samy Alim, definiuje HHNL jako powstały w opozycji do restrykcyjnego i zorganizowanego języka, odgórnie narzuconego przez instytucje władzy. Walczyć z nimi możemy, zawłaszczając narzędzie opresji (czyli sam język) i tworząc za jego pomocą ukryte transkrypty (hidden transcripts). Transkrypty – pojęcie wprowadzone przez Jamesa C. Scotta – powstają poza głównym obiegiem, pozostają ukryte przed niewtajemniczonymi, zrozumiane mogą być zaś tylko przez znających konkretne odniesienia i umiejących połączyć je w klarowną całość. W ten sposób rap staje się wyrazem buntu wobec zastanego porządku i pozwala na jednoczenie się w transgresji, przy okazji podkreślając intelektualną elitarność tych, którzy owe referencje wyłapali.

Zrozumienie rapu wymaga znajomości języka, jakim posługuje się dany artysta. Każdy spośród tych najważniejszych twórców ma także swoją mitologię, do której się odnosi. Przykładem takiego artysty, zagrzebanego we własnej symbolice, bezkompromisowego, a jednak powszechnie docenianego, był MF Doom. Nie tylko jego rap, ale także persona, jaką stworzył, były zaprzeczeniem mainstreamowej narracji o sukcesie. Hip-hopowa mantra o byciu sobą, keep it real, została przez niego odwrócona, bo Dumile mógł prawdziwie wyrażać się artystycznie dopiero, kiedy przywdziewał charakterystyczną maskę. Dobrowolnie przyjął postać superłotra, inspirując się Victorem Von Doomem z komiksów Marvela. Diaboliczny naukowiec używał maski, by ukryć blizny pokrywające jego twarz, zaś Dumile używał jej, by zakryć własną traumę – śmierć młodszego brata, Dingilizwe’a.

W rapie Dumile’a słychać multum odniesień do komiksów i seriali science fiction, niewiele w nim opowieści o własnym życiu. Za przykład niech posłuży fragment tytułowej piosenki z pierwszego solowego albumu artysty, „Operation: Doomsday” (1999):

Ever since the womb ’til I’m back where my brother went
That’s what my tomb will say
Right above my government, Dumile
Either unmarked or engraved, hey, who’s to say?

[Od narodzin, aż wrócę do miejsca, w które trafił mój brat
to będzie na moim nagrobku
nad moim nazwiskiem, Dumile
pochowany w nieoznakowanym grobie lub na cmentarzu, kto to wie? – tłum. Ł.M.].

Ostatniego dnia października 2020 roku, w Halloween, Daniel Dumile zmarł. Miał 49 lat. Świat o jego śmierci dowiedział się jednak dopiero w Sylwestra za pośrednictwem wdowy po raperze.

Bracia Dumile byli ponoć nierozłączni. Wspólnie założyli zespół hip-hopowy KMD, który wkrótce stał się triem; ale już podczas nagrywania drugiej płyty zostali w nim tylko Daniel i Dingilizwe, funkcjonujący wtedy pod pseudonimami Zev Love X i DJ Subroc. Nagrany wówczas, w 1993 roku, „Black Bastards” ukazał się dopiero dziewięć lat po planowanej premierze – w momencie powstania album odchodzący od lekkiego charakteru debiutanckiego „Mr. Hood” (1991) nie został pozytywnie przyjęty przez wytwórnię. Swoje zrobiła też okładka, ukazująca okrutną wariację gry w wisielca – na stryczku wisiała karykatura Sambo, bohatera anglojęzycznej bajki dla dzieci, którego w skrócie można opisać jako ichniejszego Murzynka Bambo. Napiętnowanie stereotypowego postrzegania czarnych przez białych kosztowało rapera kontrakt z wielką wytwórnią – pozwala to zrozumieć jego późniejsze negatywne podejście do wszelkich przejawów komercji.

Strata i odrzucenie to elementy genezy niemal każdego superłotra, który znika na kilka lat i powraca mocniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Chęć zemsty Dooma na muzycznym przemyśle motywowana była osobistym cierpieniem i zawodowym rozczarowaniem. Sposobem na przepracowanie bólu było zagrzebanie się w popkulturze i różnorakich „uciechach ciała” (chodzi o seks i jedzenie). Ten pierwszy opisywał w dowcipny sposób, drugiemu poświęcił całą płytę, wydaną w 2004 roku „MM..Food”.

Mimo, że nosił maskę, nie ukrywał koloru swojej skóry – był to gest znaczący: każdy czarnoskóry mógł być na jego miejscu, mógł być Doomem. Z możliwości tej raper kilkakrotnie korzystał w przewroty sposób: delegując sobowtórów na własne koncerty czy też na sesję zdjęciową dla „Elemental Magazine”. Oceny dotyczące owych działań były podzielone, fani jednak zgodnie przyznawali, że pozostawały one w zgodzie z postacią superłotra graną przez Dumile’a i zapewniały mu porównania z Andym Kaufmanem. W rzeczy samej: każdy mógł nosić maskę, ale nie każdy mógł rapować jak on. Rozszyfrowanie języka, jakim posługiwał się Dumile, wymaga znajomości odniesień – jego rap stanowi idealny przykład ukrytych transkryptów, które dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu stają się w pełni zrozumiałe. Oto kilka przykładów komiksowego stylu Dumile’a, gdzie linijki są jak następujące po sobie kadry, stanowiące ciąg skojarzeń:

There’s four sides to every story
if these walls could talk they’d probably still ignore me

[Każda historia ma cztery strony
Gdyby te ściany mogły mówić pewnie nadal by mnie ignorowały – tłum. Ł.M.];

Candy corn crap rappers pale by comparison
A bad samaritan averaging above average men

[Słabi cukierkowi raperzy blakną w porównaniu
zły samarytanin, przeciętny wśród ponadprzeciętnych – tłum. Ł.M.];

Villain – his smile stuns your chick
while he put himself in your shoes
run your kicks

[Złoczyńca – jego uśmiech oszołomi twoją pannę
a on wejdzie w twoje buty
pogoń skoki – tłum. Ł.M.].

Wcielając się w złoczyńcę, Dumile zdejmował z siebie wszelką odpowiedzialność i zyskiwał immunitet w kwestii wypowiadania nawet najbardziej absurdalnych przechwałek. Był on jednym z tych raperów, którzy dawali się prowadzić językowi. Pomysłowy flow nie zaliczał się do jego priorytetów, a wypadanie z beatu stało się niemal znakiem rozpoznawczym. Jego gruby, dobiegający jakby z piwnicy głos miał w sobie coś brudnego, pewną szorstkość cechującą superłotrów.

Dumile odgrywał tę rolę aż do końca. Opór wobec konwencji, ale też kategoryzacji, pozostały jego priorytetami. Dużo jest w dyskografii artysty utworów z jedną zwrotką, jeszcze więcej bez klasycznych refrenów. Antypopowe podejście charakteryzowało Dumile’a od początku solowej kariery, obojętnie, jaką maskę przywdziewał. Poza rapowaniem jako MF Doom, wydał też dwie płyty jako Viktor Vaughn i jedną jako King Geedorah. Ta ostatnia jest głównie albumem producenckim: jako raper Dumile pojawia się na niej tylko w pięciu utworach. Zwrotki przerywane są tam samplami z filmów kaiju, z których wywodzi się także Król Ghidora, jeden z najpotężniejszych wrogów Godzilli.

Viktor Vaughn natomiast to kolejna wariacja wokół Viktora Von Dooma. Podczas gdy MF Doom jest w pełni uformowaną postacią o uznanej renomie w świecie zbrodni, Viktor jest narwanym młodzikiem, popełniającym mniejsze i większe wykroczenia, nie ukrywając przy tym fascynacji filmami science fiction. Viktor to praktycznie Doom junior, wierny naśladowca swojego mistrza, jednocześnie zmuszony do życia w jego cieniu. Skomplikowany związek między obydwoma najlepiej obrazuje utwór „Fancy Clown” z płyty „Madvillainy”, którą Dumile nagrał jako Doom z producentem Madlibem. Pojawiający się „gościnnie” w utworze Vaughn dzwoni do swojej dziewczyny, by obwieścić jej, że wie o tym, iż zdradzała go z Doomem.

To właśnie „Madvillainy” pozostaje największym krytycznym i komercyjnym sukcesem muzyka. Brudne, piwniczne beaty, bogate w nieoczyszczone sample, które w każdej chwili mogły się urwać i zostać zastąpione wstawkami ze starych seriali lub filmów, stanowiły idealne tło dla pozornie leniwych zabaw Dumile’a ze słowem. Utwory zaczynają się i kończą nagle, tylko trzy z nich trwają powyżej trzech minut. Jednak w warstwie muzycznej i tekstowej płyta jest na tyle eklektyczna, że zawarte na niej pomysły mogłyby stanowić podstawę kilku bardzo dobrych albumów. Możliwe, że w związku ze sporym sukcesem album celowo nie doczekał się kontynuacji, a piosenki, jakie później wspólnie nagrali Dumile i Madlib, do tej pory się nie ukazały. Złoczyńca zawsze postępuje na przekór oczekiwaniom i czerpie z tego przyjemność – fani chcieli kolejnej płyty spod szyldu Madvillain, wielce prawdopodobne jest więc, że Doom robił wszystko, by ta się nie ukazała.

Podczas gdy mainstreamowi raperzy stawiali na dopracowane, przyjemne dla ucha utwory z chwytliwymi refrenami, produkcje Dumile’a były brudne i jednocześnie pełne niuansów, które mógł wyłapać tylko doświadczony, uważny słuchacz. Dumile często nazywany był „ulubionym raperem twojego ulubionego rapera”, a sądząc po tym, jak różnych artystów słowa inspirował, było w tym stwierdzeniu dużo prawdy. Mos Def był zafascynowany płytą „Madvillainy” i samym Doomem. Tyler the Creator i Earl Sweatshirt wręcz oszaleli ze szczęścia, gdy kilka lat temu mogli poznać swojego idola, a we wczesnym etapie twórczości też próbowali rapować w charakterystyczny dla niego, komiksowy sposób. Fanem Dooma był również Aesop Rock, którego znakami rozpoznawczymi, podobnie jak Dumile’a, są „mówiony” flow, popkulturowe referencje i bogaty słownik. Będący niczym niekontrolowany żywioł Danny Brown twierdzi, że to właśnie „Madvillainy” wyzwoliło go artystycznie, pokazując, że dobra piosenka hip-hopowa nie musi składać się tylko z „szesnastek” i refrenów.

Po śmierci Dumile’a jego dyskografia poszerzy się o kilka pozycji, choćby o wspomniane utwory nagrane z Madlibem, na wypuszczenie których zgodę wydała już rodzina zmarłego. Jak na prawdziwego superzłoczyńcę przystało, z pewnością Dumile miał w planach jeszcze kilka projektów mających umożliwić mu przejęcie władzy nad światem. Chociaż pozostaną niedokończone lub niezrealizowane, piętno, jakie MF Doom odcisnął na współczesnej muzyce, jest niezaprzeczalne. Najwybitniejsi wrogowie superherosów zawsze zostawią trwały ślad. Ich idee nie umierają wraz z nimi, a uśpione zło tylko czeka na odpowiedni moment, by ponownie wyjść na powierzchnię.

fot. materiały prasowe