Archiwum
14.01.2011

„Zabiłem swoją matkę” – kto naprawdę zginie?

Aleksandra Lewandowska
Film

2 lata po premierze kanadyjskiej wchodzi do polskich kin film „Zabiłem swoją matkę” wyreżyserowany przez znanego już z hitu ubiegłorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty „Wyśnione miłości”, zaledwie 21-letniego Xaviera Dolana.

Polscy dystrybutorzy zamienili kolejność premier obu filmów, które dzieli ledwo ponad rok różnicy, choć jest to długi okres dla rozwijającej się osobowości twórczej. Ten zabieg wydaje się jednak jak najbardziej właściwy. Po „Wyśnionych miłościach” (2010 na świecie, jak i w Polsce), filmie stosunkowo lekkim estetycznie, jak i fabularnie, w naszych kinach pojawia się o wiele cięższy i dotykający poważniejszych tematów debiutancki film Dolana o stosunkach dojrzewającego Huberta z matką.

W filmie najbardziej razi brak wiarygodnej indywidualności bohaterów. Wszystkie postacie wydają się w nim boleśnie zuniwersalizowane, ledwie nakreślone grubą kreską. Przeciętna samotna kobieta ze skłonnościami do histerii i spędzania długich wieczorów przed telewizorem, nie może sobie poradzić z buntem nastoletniego syna. Szybko traci ona cierpliwość, wciąż traktuje swoje dziecko, jakby miało 4 lata. Hubert nie znajduje z nią wspólnego języka. Widzi matkę jako pustą, podstarzałą kobietę z bagażem zaburzeń emocjonalnych. Jak każdy nastolatek, czuje się wyjątkowy, chce zaznaczyć swój obszar autonomii, popada w skrajności. Jest to typowa relacja, w której obydwie strony są zbyt uparte i nieskłonne do ustępstw. Pomóc mógłby czas. Dolan nie przedstawia jednak historii z większego dystansu czasowego – wszystko wydaje się świeżym zapisem ostatnich wydarzeń. Początkowo bowiem reżyserem filmu na podstawie scenariusza Dolana miał być ktoś inny. Dolan jednak zdecydował, że historia jest zbyt osobista i sam przejął pałeczkę w procesie powstawania filmu. Od tej decyzji zostało mu zaledwie 3 miesiące na zrealizowanie obrazu. W związku z tym większość scen aktorskich była improwizowana.

Na postać matki patrzymy również oczami nastolatka. W szczególności obrazuje to jaskrawy kontrast miedzy matką Huberta a rodzicielką jego chłopaka – wyluzowaną, bardzo młodzieżową jak na swój wiek kobietą. Pozwala ona synowi palić i kochać się (niemalże na jej oczach) z chłopakiem. Takie przeciwstawne portrety kobiet mogły narodzić się tylko w głowie nastolatka.

Główny bohater nie uważa się za przykładnego katolika, nie jest zdecydowany, czy wierzy w Boga. Wie jednak, że istnieje jakaś siła wyższa, która się pomyliła – Hubert nie powinien mieć matki. „To raczej jego matka nie powinna mieć syna” – mówi Julie, jego o wiele lat starsza przyjaciółka. Bohater fantazjuje więc o zabiciu matki.
Ciekawym wątkiem mogłaby być relacja z Julie, nauczycielką z jego szkoły, która widząc narastające konflikty rodzinne, przejęta losem chłopca, postanawia mu pomóc. Ich znajomość jest jednak dość jałowa. Aż prosi się, aby kobieta przejęła jakąkolwiek funkcję w jego życiu: mentora, kochanki. Choć wyczuwalny jest kontekst erotyczny, postać Julie wydaje się nieco nijaka, brak jej osobowości. Dopiero gdy w którymś z wywiadów przeczytałam, iż jest to postać autentyczna – introwertyczna, bliska przyjaciółka Dolana – jej obecność w filmowej historii nabrała dla mnie sensu. Julie jest dla chłopca niejako ostoją, jedyną normalną i, co ważniejsze, pewną relacją w jego życiu. Kobieta na pożegnanie daję mu osobistą książkę, już krótko po rozstaniu pisze do niego listy. Jest to niejako alter ego matki Huberta, a raczej jej idealna postać. Takiej matki rozdarty nastolatek najbardziej potrzebuje, a prawdziwa matka nie może taką się stać.

Chociaż na pozór reżyser zdaje się utożsamiać z głównym bohaterem (w którego również się wciela i podobnie jak on jest gejem), postać ta nie ma w gruncie rzeczy żadnej osobowości. Dolan mówi lekko o problemie homoseksualizmu, co widać również w „Wyśnionych miłościach”. Nie widzę jednak sensu ostentacyjnego wplatania wątków homoseksualnych, jeśli niczemu one nie służą. Dla reżysera, który swoją orientację seksualną ujawnił już wcześniej, zabieg ten nie stanowi żadnej terapii i nie rozwija fabuły filmu. Homoseksualizm postaci zdaje się tylko ślepo postawionym, nieprzemyślanym manifestem. Myślę, że jest to już na tyle przerobiony społecznie temat (przynajmniej na Zachodzie), iż nie potrzebuje on ostentacyjnego przypominania w co drugim tekście kultury.

Zaryzykowałabym tezę, iż w porównaniu do „Zabiłem moją matkę”, „Wyśnione miłości” są krokiem milowym w twórczości reżysera. W swoim debiutanckim filmie Dolan idzie jednak w ciekawym kierunku. Tytuł sugeruje radykalną relację między matką a dojrzewającym synem. Bohater skupia się na problemie, którego sam nie może zrozumieć: dlaczego jednocześnie kocha swoją matkę i jej nienawidzi? Dlaczego ich relacja obiciąża jego psychikę? Niestety Dolan nie odpowiada wyczerpująco na te pytania. Już w pierwszych 5 minutach stawia problem, którego nie rozwija, nie dochodzi do jakiegokolwiek rozwiązania. „Wyśnione miłości” zaś to film zamknięty kompozycyjnie. Początek ledwie zarysowuje problem, który w równym rytmie rozwija się aż do końcowej, gorzko prawdziwej, a przy tym uroczej puenty. Z pozoru banalne miłostki nie są wcale tematem lżejszym. Dolanowi udało się doskonale uchwycić wszystkie odcienie emocjonalne tej historii. Poza tym przedstawił temat w pełni, dochodząc do jasnych i ciekawych wniosków. Ponadto atutem filmu jest strona formalna, która w drugim filmie młodego reżysera doprowadzona została do perfekcji. Krążą plotki, iż Dolan sam zajął się stroną wizualną. Ponoć już w pierwszym filmie miał w nią duży wkład. Niewątpliwie jest ona najmocniejsza stroną filmów młodego aktora i reżysera.

Największą zaletą Xaviera Dolana jest to, iż nie bierze się za tematy górnolotne, ale takie, które go bezpośrednio dotyczą. Dzięki temu jego filmy są (lub chociaż przybierają taki pozór) autentyczne. Już w pierwszym obrazie widać zaczątki stylu, który wraz z drugim filmem znacznie się rozwija. Niewątpliwie warto jest czekać na kolejne propozycje, w których Dolan będzie rozwijał swoje talenty aktorskie i reżyserskie. Z pewnością jest to obecnie jeden z najlepiej zapowiadających się twórców młodego pokolenia.

 

„Zabiłem moją matkę”
reżyseria: Xavier Dolan
premiera: 14 stycznia 2011 (Polska)  18 maja 2009 (Świat)
dystrybucja: Tongariro



2 lata po premierze kanadyjskiej wchodzi do polskich kin film „Zabiłem swoją matkę” wyreżyserowany przez znanego już z hitu ubiegłorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty „Wyśnione miłości”, zaledwie 21-letniego Xaviera Dolana.