Archiwum
17.06.2015

U jak UTOPIA

7 czerwca odbyła się w poznańskim Teatrze Polskim premiera sztuki „UFO” Iwana Wyrypajewa. Przedsięwzięcie to powstało w ramach projektu: PiniA – Pracowni Inicjatyw Aktorskich i jest kolejnym z tego cyklu spotkań teatralnych.

Całość dotyczy, rzecz jasna, spotkań zwykłych ludzi z istotami pozaziemskimi. Temat rozpala wyobraźnię od lat, a wraz z przełomem ustrojowym nastąpił wysyp publikacji pseudonaukowych ogłaszających kolejne rewelacje na temat naszych domniemanych sąsiadów. Swoją drogą, należałoby kiedyś zmonografizować tkliwą komitywę młodego demokratycznego społeczeństwa z ciągotami ezoterycznymi. Wraz z rozkwitem samozwańczych inicjatyw handlowych, absolutną prosperitą debiutujących sex-shopów pojawiło się zapotrzebowanie na jakąś ideę wszystkoistyczną, na coś, co wyjaśni nam (od zawsze frapującą, teraz tak bardzo odmienioną) rzeczywistość. Wystarczy przejrzeć tytuły książek, które biły rekordy popularności na rynku wydawniczym. Miraże o szybkim zarobku (Bagsik & Gąsiorowski, „Jak ukradliśmy księżyc”, Richard Worzel, „Jak z pracownika stać się pracodwacą. Droga do sukcesu”), sekty ekonomiczne (Amway) konkurowały w wyobraźni transformacyjnego społeczeństwa z nadzieją na deszyfrację świata. Owo łamanie kodu oferowały publikacje w rodzaju „Proroctwa dawne. Przepowiednie współczesne” Piotra Płatka; Ian Wilson popełnił książkę „Umysł poza umysłem. Na tropach reinkarnacji”, a E.M. Monahan oferował „Leczenie metodą psychotroniczną”.

Popularność Kaszpirowskiego i Harrisa była zapowiedzią nadchodzących publikacji ogłaszających rewolucyjne metody telepatii, jasnowidzenia, astrologicznych przepowiedni, koncepcji pozaziemskich bytów. Obok rebirthingu, callanetics, najskuteczniejszych diet uczono nas także, jak kochać, zatem Zygmunt Nowak („Ręce, które leczą”) miał sporą konkurencję w pęczniejącej z miesiąca na miesiąc serii „Harlequin”. Krótko mówiąc: nastała era gwałtownego zapotrzebowania na mit.

Na ten czas datuje się także niebywała popularność książek Ericha von Dänikena. Szwajcarski hotelarz wydał dziesiątki pisanych w mentorskim tonie rozpraw, mających udowodnić fakt, że całe dziedzictwo cywilizacyjne starożytnych pochodzi od UFO.
UFO zawsze stanowiło wyraz tęsknoty za wyjaśnieniem niewyjaśnianego. Spotkanie z kosmitami nie jest tym samym, co spotkanie Innego. Występuje tu relacja poddańcza. Przybysz z obcej galaktyki jest Tym, Który Wie Lepiej. Do niego należy inicjatywa kontaktu, ponadto posiada zdolność dostrzegania podskórnej rzeczywistości, w której bytujemy. Każdorazowa konfrontacja doprowadza do, czasowej bądź trwałej, dezintegracji tożsamości człowieka.

Spotkanie z UFO (wielokrotnie odnotowywane przez wszelkiego rodzaju media od połowy XX wieku) daje dwuznaczny status osobom, które twierdzą, że go doświadczyły. Z jednej strony, tracą dotychczasowe światopoglądowe dziewictwo, są bogatsze o udział w zdarzeniu dostępnym nielicznym. Z drugiej – jest to uciążliwa nobilitacja. Osoby dające świadectwo tego typu incydentom traktowane są przeważnie jak nieszkodliwi szaleńcy. Zainfekowani innością sami stają się odmieńcami.

F jak FORMA

Sztuka Wyrypajewa ma konstrukcję klamrową, na początku i końcu narracja staje się metatekstowa i przesila się w bezpośrednim zwrocie do widza (zwrocie zapośredniczonym raz przez ekran, drugi raz przez jednego z aktorów).

Po zgaśnięciu świateł na ekranie pojawia się postać w czarnych okularach, podobna do Agenta Smitha z „Matrixa”, i odczytuje list Iwana Wyrypajewa do realizatorów swej sztuki. Rosjanin wyjaśnia nam, że spektakl zainspirowany został historiami ludzi, którzy twierdzą, że obcowali z UFO. Tekst utworu stanowią bezpośrednie relacje jego rozmówców.

W oszczędnej scenografii (wizuale przedstawiające mknącą przerywaną linię na drodze – coś w rodzaju zbliżającego się pasa startowego; czarno-białe kadry z niewyraźnymi plamami, osobami, niczym fotografie potwora z Loch Ness, które równie dobrze mogą być optycznym złudzeniem jakiejś koherentnej struktury) występują postacie ubrane w proste czarne lub białe stroje.

Bohaterami są zwykli ludzie, na przykład studentka Emily, pracownica sklepu muzycznego Jeniffer (w podwójnej roli Marcela Stańko), informatyk Artiom (Paweł Siwiak), biznesmen Robert Evans (Michał Kaleta) czy pracownica biurowa (Anna Sandowicz). Każdego z  nich poznajemy podczas kilkunastominutowego monologu, podczas którego dowiadujemy się, kim są i (najważniejsze) co spotkanie z przybyszami z innego wymiaru zmieniło w ich życiu.

A zmieniło w życiu każdego. Jeden zrozumiał, że najważniejsza jest wśród szumu informacyjnego cisza. Inny pojął, że przekleństwem współczesności jest komplikacja i należy wszystko uprościć. Od kolejnej postaci dowiemy się, że sens obcowania ze światem polega na powrocie do stanu dziecięcego zdumienia, wyzbycia się nieuchronnie nagromadzonego doświadczenia. Spotkanie z obcą cywilizacją miało zatem siłę inicjacji, wstępu do rdzenia narracji o świecie.

O jak OCZYWISTOŚĆ

Mimo sławy autora sztuki, mimo doskonałych wcieleń Michała Kalety, kreacji (którym momentami dorównują Anna Sandowicz i Paweł Siwiak w ostatniej roli), które jednak zostawiają partnerów scenicznych w tyle. Mimo renomy, jaką zdołała już zdobyć sama inicjatywa PiniA, w ramach której wystawiono znakomite „Szczaw i frytki” Zoltána Egressyego (w reżyserii Piotra Kaźmierczaka) oraz „Dr@culę. Vagine dentatę” Agaty Biziuk i Agnieszki Makowskiej; mimo potencjału uniwersalnej opowieści o szukaniu prawdy, siebie w konfrontacji ze światem; mimo kilku dowcipnych momentów; mimo puenty – coś nie zagrało.

Od autora tak fenomenalnego projektu, jakim jest „Kislorod”, oczekiwać mamy prawo czegoś więcej. Upatrywanie zła w jednym miejscu, budowanie prostych opozycji (szum–cisza, zagrożenie–bezpieczeństwo, doświadczenie–niewinność) są niepokojącym zjawiskiem.

Jasno spolaryzowany świat przedstawiony w sztuce przeczy końcowej konkluzji. Wedle przesłania, prawdziwość zdarzeń jest wartością relatywną. Ich autentyczność weryfikujemy my sami. Prawdziwość faktograficzna w odniesieniu do legend, podań i motów nie ma znaczenia, jeśli wytwory wyobraźni wywierają na ludzi realny wpływ. Z tego punktu widzenia UFO istnieje o tyle, o ile nas zastanawia.

Czasami przesadnie deklaratywna forma opowieści nuży widza. Powtarzalne konstatacje tracą na sile oddziaływania. Dobry pomysł, by każdą z indywidualnych historii zilustrować zróżnicowaną muzyką (dopowiadającą) w tle, gdzieś po drodze zanika i się gubi.

Niekiedy i sama gra aktorska staje się deklaratywna. Postacie jawią się jako jednowymiarowe, z jednej warstwy utkane, jednokrotne i jednakowe. Nie ma w nich całego potencjału złożoności, jaki daje sytuacja człowieka napiętnowanego, rozdziewiczonego, wyróżnionego i pękniętego jednocześnie. Człowieka, który nolens volens zajrzał wszechświatowi za kulisy.

Po teledyskowej w formie, efekciarskiej w treści sztuce „Reisefieber, czyli podróż w nieznane” Piotra Rowickiego jest to kolejne rozczarowanie repertuarowe. Zręczność to za mało. Niestety.

20 czerwca 2015 roku czeka nas premiera kolejnej sztuki powstałej w ramach Pracowni Inicjatyw Aktorskich: „Spowiedź szaleńca” według Augusta Strindberga. Oby było lepiej. Czego Państwu i sobie życzę.

PS Koniec przedstawienia zbiegł się z końcem innego spektaklu: wygraną Lecha Poznań w walce o tytuł Mistrza Polski w piłce nożnej. Podochoceni samce szli przez miasto, wywijając szalikami, silni grupą i gromkimi okrzykami. Były też i dziewczęta, mówiące do siebie nawzajem per „gościu” i „ziom” w ramach wołaczy. Kiedyś warto by przeanalizować to zjawisko („gender w środowisku kibiców piłkarzy” – cóż za smaczna wolta logiczna!).

W drodze na tramwaj ścigały mnie okrzyki: „Kto nie skacze, ten z Warszawy”, a także filozoficzne i jednak utopijne zawołania „Jeden jest mistrz i jedna k..wa jest!”. Vox populi, vox Dei. Każdy ma takich kosmitów, na jakich sobie zasłużył.

Iwan Wyrypajew, „UFO”
reżyseria: Barbara Krasińska
przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
scenografia i kostiumy: Marcela Stańko
muzyka: Krzysztof Nowikowświatło, dźwięk: Łukasz Jata
projekcje: Mariusz Adamski
premiera: 7.06.2015

Fot. Marek Zakrzewski

***

W lipcu, za pośrednictwem agencji marketingu zintegrowanego „Elżbieta Pełka Creative Services”, firma Amway zwróciła się listownie i mailowo do redaktora naczelnego „Czasu Kultury” Marka Wasilewskiego z prośbą o zamieszczenie na naszych stronach następującego sprostowania:

W artykule „Wołanie o mit”, opublikowanym w portalu e-czaskultury.pl w dn. 17.06.2015 została zamieszczona nieprawdziwa informacja, iż firma Amway jest sektą ekonomiczną. Firma Amway prowadziła i prowadzi działalność zgodnie z polskim prawem i nigdy nie była sektą”.

Postanowiłyśmy sprostać życzeniu wyżej wymienionych instytucji. Mając jednak na uwadze także wolność opinii, która cechować powinna każdego krytyka i krytyczkę, jednocześnie poprosiłyśmy autorkę tekstu o komentarz do listu otrzymanego od firmy Amway. Zamieszczamy go poniżej.

Redakcja e.CzasuKultury.pl

Poznań, 20 lipca 2015 r.

Pani
Anna Wieraszko
Corporate Affairs Senior Manager
for Poland, Latvia, Lithuania, Estonia
Amway Polska

Szanowni Państwo,
w nawiązaniu do listu przedstawicielki firmy Amway Anny Wieraszko, z dnia 6 lipca 2015 roku, wyjaśniam, co poniżej.
Sformułowanie sekta ekonomiczna odnosiło się do praktyk firmy Amway uwiecznionych w dokumencie Henryka Dederki „Witajcie w życiu” z 1996 roku. Film ten, wedle mojej wiedzy (http://film.onet.pl/wiadomosci/jest-prawomocny-wyrok-w-sprawie-filmu-o-amwayu-witajcie-w-zyciu/2rbc8), po osiemnastu latach procesu, który wytoczyła reżyserowi firma Amway, został prawomocnym wyrokiem sądu dopuszczony do emisji po usunięciu niektórych fragmentów, których likwidacja nie zaważyła na jednoznacznie pejoratywnym odbiorze tego charakteru działalności networkowej.
Ponadto ukazał się szereg publikacji internetowych i papierowych, zgłębiających działalność powyższej organizacji (potrzebna bibliografia i zarys problemu dostępne są na stronach:http://apologetyka.com/sekty/amway/sekta, http://www.psychomanipulacja.pl/art/amway-nosieciele-rajskich-marzen.htm).
Recenzja spektaklu „Ufo” Iwana Wyrypajewa winna być może zawierać cudzysłów z określeniem „sekta ekonomiczna”, wtedy można by uniknąć zbędnego ambarasu i poczucia krzywdy. Na wszelki wypadek zatem zamieszczamy żądane sprawozdanie, mając jednak poczucie bycia opacznie zrozumianymi.
Pozostaje mi jedynie wyrazić uznanie dla zmienionej, ulepszonej formuły współpracy między poszczególnymi sektorami dystrybucji produktów firmy Amway.
Cieszy również sięganie przez Państwa przedstawicieli do recenzji wydarzeń kulturalnych. Skromnych piewców kultury zawsze zaszczyca uwaga wielkich koncernów.

Z wyrazami szacunku
Maria Magdalena Beszterda

alt