Archiwum
11.02.2019

Uśpione demony

Katarzyna Mikołajewska
Teatr

Jerzy Pilch w swojej powieści „Wiele demonów” powołał do życia intrygującą społeczność nieistniejącej w rzeczywistości wsi Sigła. Jej mieszkańców poznajemy w chwili, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jedna z mieszkających tu młodych dziewczyn – Ola Mrak. Skojarzenie z Lynchowskim Twin Peaks wydaje się nieuniknione, nie tylko ze względu na nawiązania fabularne, ale także na klimat, którym osnuta jest cała ta historia. Jednak świata przedstawionego w spektaklu Jacka Głomba nie da się już tak łatwo powiązać z atmosferą serialu opowiadającego o wydarzeniach wokół zaginięcia Laury Palmer. To, co dzieje się na scenie, jest także dość odległe od sposobu konstruowania narracji przez autora „Wielu demonów”.

Bohaterowie powieści Pilcha nie dają się łatwo klasyfikować czy oceniać – pierwsze wrażenie, jakie ich opisy wywołują w czytelnikach, bardzo często okazuje się mylące i może prowadzić do błędnych wniosków. Niejednoznaczność postaci, nieprzewidywalność ich zachowań i emocji stanowią ważny budulec tajemniczości, która roztacza się wokół Sigły. Tymczasem twórcom przedstawienia zrealizowanego w Teatrze Śląskim nie udaje się przełożyć tych subtelnych dysonansów na język teatru. Widz otrzymuje więc gotowy schemat, który sugeruje mu sposób postrzegania poszczególnych bohaterów. Zarówno społeczne podziały, jak i zależności pomiędzy ukazywanymi na scenie ludźmi są nazbyt czytelne, przez co cała społeczność przestaje być interesująca. Drugą przyczyną sprawiającą, że sceniczna wersja „Wielu demonów” traci polot literackiego pierwowzoru, jest znaczna skrótowość, wprowadzana przez autorkę adaptacji Katarzynę Knychalską. Wątek trumny ze zmarłym Wzmożkiem, który w powieści jest jednym z najbardziej charakterystycznych epizodów, do spektaklu został wprowadzony w tak chaotyczny sposób, że trudno logicznie powiązać go z jakimkolwiek wcześniejszym lub późniejszym wydarzeniem. Relacja pomiędzy siostrami Mrak – w kilku odsłonach pokazane są ich rozmowy i zabawy – w spektaklu pozostaje niezrozumiała. A przecież powinna w znaczącym stopniu wpływać na postrzeganie wątku zaginięcia Oli. Podobny los spotkał wiele innych scen tej historii, której pozbawiana chronologii prezentacja nie sprzyja twórcom przedstawienia.

Powieść „Wiele demonów” jest gatunkową mieszaniną, w której thriller przeplata się z czarnokomediowym humorem, sensacją, a czasem nawet romansem. Głomb także na scenie pomieszał różne gatunki i style. W efekcie otrzymał jednak spektakl niezbyt spójny, co sprawiło, że wizje, o których być może chciał widzom opowiedzieć, podążając za Pilchem, stały się niezrozumiałe. Reżyser, tworząc świat łączący rzeczywistość i fantazję – przestrzenie ludzi i demonów – nie pozwolił tym dwóm porządkom na wzajemne przenikanie się. W spektaklu istnieją one obok siebie, pozbawione są jednak punktów stycznych i możliwości wzajemnego oddziaływania. Fakt, że pełniąca funkcję narratora zaginiona Ola Mrak przechadza się co rusz pomiędzy innymi postaciami, nie wystarczy, by zasiać taką niepewność, która towarzyszy lekturze powieści. A to ona czyni z niej utwór wyjątkowy, który bez zapędzania się w stronę literatury fantastycznej mówi o magicznych i niezbadanych sferach współczesnego życia.

Spektakl wyreżyserowany w Katowicach przez dyrektora Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy zdaje się nie opowiadać o niczym więcej niż historia mieszkańców Sigły. Pozbawione ukrytej symboliki i niejednoznaczności demony właściwie wcale nie towarzyszą bohaterom na scenie – ich problemy, waśnie oraz mordercze zapędy pozostają typowo ludzkie czy wręcz pospolite. Kilka postaci ma jednak dość dużą siłę oddziaływania na widzów – przede wszystkim zabawna Anna Kadulska jako Madame Wzmożek – ale jest to tylko blady cień tego, jak wyraziści i intrygujący mogliby być członkowie tej lokalnej społeczności, gdyby udało się odwzorować ich literackie pierwowzory.

Widz mający za sobą lekturę „Wielu demonów” mógłby spodziewać się, że spektakl bazujący na tej powieści będzie aspirować do komentowania istotnych zjawisk w sposób inteligentny, a nawet błyskotliwy. Niestety w interpretacji Głomba ukryte sensy i aluzje umykają, ustępując miejsca bezrefleksyjnemu humorowi z wątkiem pseudokryminalnym. Do repertuaru Teatru Śląskiego trafił spektakl komediowy, który całkiem przyjemnie się ogląda. Szkoda jednak tych demonów, które mogłyby na scenie ciekawie namieszać, a pozostały uśpione.

 

Jerzy Pilch, „Wiele demonów”
reżyseria: Jacek Głomb

adaptacja: Katarzyna Knychalska
scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda
muzyka: Bartek Straburzyński
ruch sceniczny: Witold Jurewicz, Marlena Bełdzikowska
Teatr Śląski im. St. Wyspiańskiego w Katowicach
premiera: 19.01.2019

fot. Przemysław Jendroska