Położone niedaleko Radomia Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku stało się mekką wielkoformatowego rzeźbiarstwa w Polsce. Instytucja idzie z duchem czasu i jest widoczna na tak ważnych wydarzeniach jak na przykład Art Fair Warsaw. Obecność prezentowanych przez nią artystów została zaakcentowana również w ogrodach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie do 15 października można oglądać figuratywne i abstrakcyjne prace trzech pokoleń rzeźbiarzy w ramach „5 ton rzeźby z Orońska”.
Pod biblioteką znajdziemy niegrzeszące małymi gabarytami obiekty, rzeźby i instalacje jedenastu artystów i artystek związanych z centrum. Ustawione w ramach ekspozycji tak dobrze wpisują się w przestrzeń, która okala budynek, że można odnieść wrażenie, iż stanowią jej nieodłączny element. Ożywiają zakrzewione alejki, romantyczne altanki i puste trawniki, między którymi regularnie przechadzają się studenci, turyści i rodziny z dziećmi. Największym zainteresowaniem cieszą się prace interaktywne, na przykład „Kooperacja” Zmiany Organizacji Ruchu (Alicja Łukasiak/Grzegorz Drozd) czy „Leśny batyskaf” Jana Sajdaka.
Warszawską wystawę w BUW poprzedziła ekspozycja zatytułowana „5 ton rzeźby w Orońsku”, która prezentowana była w Parku Rzeźby Centrum Rzeźby Polskiej. Oba projekty łączą: postać kuratorki, Eulalii Domanowskiej, osoby współpracowników: Leszka Golca i Jarosława Pajeka oraz aranżacja w wykonaniu Henryka Gaca. Wystawy mają dużo mniej cech wspólnych, jeżeli weźmiemy pod uwagę zaproszonych twórców. W orońskim projekcie wzięło udział 15 artystów. Na wystawie w stolicy powtarzają się nazwiska jedynie siedmiu z nich: Magdaleny Abakanowicz, Macieja Aleksandrowicza, Krzysztofa M. Bednarskiego, Tomasza Domańskiego, Roberta Kai, Anny Siekierskiej i Tomasza Skórki.
Wystawę oddziela od ulicy ogrodzenie. Projekt odniósłby większy sukces, gdyby został wyeksponowany na modnych Bulwarach Wiślanych, w bezpośrednim sąsiedztwie dobrze rozpoznawalnego Centrum Nauki Kopernik czy na terenie leżącego po sąsiedzku Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które realizowało różne inicjatywy w warszawskim Parku Rzeźby na Bródnie. W obecnym miejscu ekspozycja jest ukryta jak ptak w klatce. Mimo to zlewa się z przestrzenią powszechnie dostępną. Surowość uniwersyteckiej biblioteki z betonu i szkła koresponduje z „orońską” metaloplastyką oraz pracami, których autorzy biorą na tapetę architekturę ogrodu. Zaprojektowany przez Irenę Bajerską ogród stał się miejscem wyciszenia i zadumy. W tę koncepcję nie wpisują się jednak obiekty Jana Sajdaka czy Zmiany Organizacji Ruchu, które wnoszą na obszar BUW element zabawy i rozrywki. „Leśny batyskaf” Sajdaka to praca, która przywodzi na myśl ptasie gniazda albo kokony. Składają się na nią owalne obiekty zawieszone na gałęziach drzew. Utkane jak kosze, w rzeczywistości są huśtawko-hamakami, do których można się wgramolić, aby odpocząć. Nieco inny wydźwięk ma praca Łukasiak i Drozda. Na pierwszy rzut oka ich „Kooperacja” wygląda jak zwykła, dwuosobowa huśtawka. Jedna jej połowa została pomalowana na czarno, druga – na biało. Na środku huśtawki umieszczono jednak podwójne lustro, które jak ściana oddziela partnerów. Podczas zabawy każdy widzi swoje odbicie. Może obserwować w lustrze własne emocje, ale nie nawiąże kontaktu wzrokowego z towarzyszem. Rytmiczny, miarodajny ruch huśtawki jest uzależniony od wzajemnego wyczucia.
Prace takich klasyków, jak Bednarski czy Berdyszak podejmują grę z konwencją ogrodu. Na „Rzeźbę IV” (1968) Berdyszaka składają się wielkie, emaliowane konstrukcje z blachy stalowej. Pomalowane na krzykliwy żółty kolor, z daleka przypominają wielkie grzebienie lub kosmiczne instrumenty. Na ich tle drzewa i krzewy wyglądają jak zmierzwione włosy. Z kolei w „Hommage à carré noir” (1998), co w wolnym tłumaczeniu znaczy „W hołdzie dla czarnego kwadratu”, Bednarski odwołuje się z jednej strony do słynnego obrazu Kazimierza Malewicza. Z drugiej zaś – nawiązuje do motywu lwa na postumencie w architekturze pałacowej. W tym przypadku funkcję postumentu pełni prosta, zardzewiała konstrukcja na czterech nogach, a mordę lwa zastąpił tytułowy kwadrat z otworem pośrodku. Oglądana z odpowiedniej perspektywy instalacja przypomina zabytkowy aparat. Dziura w kwadracie zachęca do tego, żeby obserwować przyrodę.
Niekwestionowaną królową „5 ton rzeźby z Orońska” jest jednak Anna Siekierska – artystka młodego pokolenia. W swojej twórczości przejawia dużą wrażliwość na kwestie ekologiczne, a bliskie sercu idee wciela w życie. Jej praca zatytułowana „Buddapeszt” (2016) przedstawia zakapturzoną postać w czarnym ubraniu, która siedzi w siadzie skrzyżnym ze spuszczoną głową. Na pierwszy rzut oka rzeźba przypomina bezdomnego lub mnicha oddanego głębokiej medytacji. Dopiero gdy widz podejdzie bliżej, przekonuje się, że ma do czynienia z atrapą. Mało tego, człowiek w łachmanach w rzeczywistości jest karmnikiem dla ptaków. Z fałd jego ubrania wysypuje się ziarno, ale twarz tego przyjaznego stracha na wróble pozostaje pusta. Zestawienie pokarmu z ziemią, która ostatecznie pochłania wszystkie organizmy żywe, skłania do refleksji. Dodatkowo sylwetka człowieka medytującego na łonie natury prowokuje do tego, żeby usiąść na trawie i wsłuchać się w otoczenie, pozwolić sobie na bezpośredni kontakt z fakturą trawy czy zapachem drzewa. Postać mnicha wydaje się pełna pokory i harmonii. Rezonuje w niej to, co jest prawdziwe i autentyczne, biją z niej stabilność i siła.
Warszawska wersja „5 ton rzeźby” uczy uważności na otoczenie i drugiego człowieka. Żeby ją zrozumieć, trzeba zejść z parkowych ścieżek, dotknąć i poczuć. Z prac takich, jak „Kooperacja” czy „Buddapeszt” płynie przesłanie, zgodnie z którym poprzez interakcję z rzeźbą w przestrzeni publicznej można przełamywać dzielące nas bariery.
„5 ton rzeźby z Orońska”
artyści: Magdalena Abakanowicz, Maciej Aleksandrowicz, Krzysztof M. Bednarski, Jan Berdyszak, Tomasz Domański, Robert Kaja, Alicja Łukasiak i Grzegorz Drozd, Robert Rumas, Anna Siekierska, Tomasz Skórka
kuratorka: Eulalia Domanowska
współpraca: Leszek Golec i Jarosław Pajek
aranżacja: Henryk Gac
Ogrody Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie
10.04–15.10.2017