Zgromadziliśmy się gęsto na ziemi, po właściwej stronie placu. Nowo przybyłym wręczono paszporty. Jedni rozmawiają, inni nierytmicznie podskakują, kłuci suchą murawą, jeszcze inni rozglądają się, pobudliwie odganiając komary. Kiedy się pojawią? Bez nich się nie zacznie. Pierwsze rzężące pomruki dobiegają z trawy, z odległości kilkunastu metrów. Przez tłum przechodzi fala niepokoju. Niebo szarzeje, uwydatnia się obcość migoczących na czerwono świateł, atmosfera ekscytacji nabrzmiewa. Pierwsza surrealna para oczu wznosi się ku niebu.
Premierowe pokazy nowego „performansu” Krzysztofa Wodiczki pod tytułem „Loro (Them)” („Oni”) odbyły się w dniach 6, 7 i 8 czerwca w Teatro Continuo di Alberto Burri w Mediolanie przy okazji Milano Photo Week i przy wsparciu nowojorskiej organizacji More Art oraz we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza. Poza powtarzanym przez trzy kolejne dni czterdziestominutowym spektaklem, kuratorowanym przez Micaelę Martegani, zorganizowano także spotkanie artysty z publicznością w Università Cattolica, gdzie w grupie profesorów i uczestników projektu Wodiczko poruszał gorący temat imigracji i marginalizacji oraz – poprzez wielokrotne parafrazy Emmanuela Levinasa – zarysował koncepcję swojej pracy, ujawniając jej etyczne fundamenty. „Aby doprowadzić do symetrii w polityce, należy wprowadzić asymetrię do etyki” – wyjaśniał autor.
Wręczane uczestnikom książeczki, które formatem, kolorem i grafiką przypominały paszporty, zawierają tekst o pracy oraz zbiór wypowiedzi osób w niej uczestniczących. Zamiast tradycyjnego godła wyzłocono na nim drona, zamiast kraju – miasto, do którego przybyli bohaterowie. Kim są? Piętnastoma anonimowymi lub znanymi z imienia i nazwiska imigrantami w Mediolanie, którzy zostali wymienieni na jednej z pierwszych stron „paszportu” pod wdzięcznie brzmiącym nagłówkiem „choreografia”. Są muzykami, malarzami, kucharzami, opiekunami osób starszych i dzieci. „Myślę, że dobre pytanie to «kim jesteś?», a nie «skąd pochodzisz?»” – zauważa Omar Sene. Ich reprezentacje przyjęły formę dronów z przytwierdzonymi ekranami, transmitującymi wcześniej zarejestrowane głosy oraz obraz oczu bohaterów.
Rzeźba – scena teatru, autorstwa włoskiego malarza i rzeźbiarza Alberto Burriego, na której odbył się performans, nie umknęła uwadze polskiego artysty. Obu twórców łączy co najmniej jedna rzecz: wieloletnia imigracja (Burri został wysłany do Libii podczas II wojny światowej, potem do Teksasu, zmarł we Francji). Znacząca jest jej lokalizacja w parku Sempione. Jak zauważył Wodiczko, park pełen jest imigrantów, którzy spędzają tu czas, rozmawiając lub uprawiając sport. Jednocześnie okolica ta jest prawdopodobnie najgęściej obstawioną przez policję i najmocniej kontrolowaną strefą w mieście.
Bohaterowie performansu „Oni” są w różnym wieku, mają rozmaite doświadczenia życiowe, postawy i wrażliwość. Spotkanie z Wodiczką, możliwość zabrania głosu i przytoczenia często traumatycznych historii, były dla nich rodzajem terapii. Być może po raz pierwszy mieli okazję opowiedzieć o tym, czego zazwyczaj nikt nie chce słuchać. Jeden z bohaterów – anonimowa ofiara maltretowania w Libii, mówi: „Wydaje mi się, że wszyscy [którzy przeszliśmy przez te tortury] mamy blizny, jedni na ciele, inni na umyśle. […] Moje fizyczne blizny można zobaczyć, mentalnie próbuję wytłumaczyć, że od czasu pobytu w Libii, zmieniło się całe moje życie. Mam problem z komunikowaniem się z ludźmi, mówieniem o tym, co czuję w sercu”. Kolejny anonim wyjawia, że przybył do Włoch z Afryki, bo tu szanowane są prawa człowieka. „U nas coś takiego nie istnieje. Przeżywamy rzeczy, dyktaturę, których ludzie w rzeczywistości nie powinni doświadczać. Dotyka to w szczególności ludzi biednych” – deklaruje naoczny świadek morderstw dokonanych na ojcu i braciach.
Istotą awangardowego „spotkania” dronów z publicznością są empatia i otwartość na drugiego człowieka. „Ciekawość to dobry początek” – podkreśla Wodiczko. Unoszące się w powietrzu drony mówią głosami między innymi Dudù Kouate, Angeli Lettemicael i Salah Eddine Charkaoui. Patrzą na nas z dwóch przytwierdzonych do urządzenia ekranów. Twory wzlatują w powietrze, a my unosimy wzrok. Istotne stają się tu dwa angielskie wyrażenia przytoczone przez artystę: look up to someone i look down on someone, które jako czasowniki frazowe znaczą odpowiednio: „podziwiać kogoś, szanować” oraz „uznawać kogoś za gorszego od siebie” . Zwracanie oczu ku górze wymusza odwrócenie stereotypowych ról, podobną rolę odgrywa scenografia w postaci sceny. Performans „Oni” aranżuje sytuację, w której sztuka i technologia dają możliwość usłyszenia niesłuchanych, znalezienia się bliżej nich, poznania. Werbalna intymność drugiej osoby wzbudza różnorakie reakcje. Aby móc ją przyjąć, musimy być na nią gotowi, ale to z kolei wymaga usunięcia niewidzialnej bariery. Efektem artystyczno-technologicznego zabiegu ma być fizyczne i metaforyczne zbliżenie, aktywacja empatii, pozbycie się strachu przed obcym. Doudou Khouda, jeden z bohaterów na co dzień opiekujący się starszymi, mówi: „Dawanie ludziom, którzy mają trudności, narzędzi pozwalających im wzbić się, wzlecieć – otwarcie przed nimi nowych możliwości sprawia, że jestem szczęśliwy”.
Dron jako forma artystyczna spełnia kilka funkcji. W odczuciu artysty jego drony symbolizują lekkość, przypominają piękne motyle, anioły, które nie dotykają ziemi – szczere i dobre. Ale drony wzbudzają też lęk i skojarzenie z kontrolą, bywają narzędziem władzy. Są świadkami wojen, towarzyszą inwigilacji, naruszają prywatność. Początkowo wzbudzają więc ambiwalentne odczucia. Są nam w zasadzie jeszcze bardziej obce niż sami imigranci. Ale mają głos, którego decydujemy się wysłuchać.
Wodiczko podkreśla, że „nadzór i siła nie są niczyją własnością, władza krąży”, a imigranci monitorują nasze zachowania tak samo, jak my ich, nierzadko naigrywając się z przeczulenia tubylców. Jak mówi Dudù Kouate, griot z Senegalu: „Czasem zdarza się, że wiemy o Włoszech więcej, niż Włochy wiedzą o nas”. Wodiczko dokonuje małej rewolucji, a w jego planach, kiedy technologia na to pozwoli, są interaktywne spotkania jeden na jeden ludzi z dronami oraz rozproszenie ich po całym mieście. Zagadnienie jest ważne, bo ma istotny społecznie cel: „To, jak są oni traktowani, jest miarą demokracji dla nas wszystkich” – podkreśla artysta.
Krzysztof Wodiczko, „Loro (Them)”
Mediolan, Parco Sempione
6–8.06.2019
Projekt zrealizowany został we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza.