Kultura lat 60. w Ameryce, z całym bagażem przesądów, stereotypów i symboli za jedną z najważniejszych postaci uznała Timothy’ego Leary’ego – bystrego naukowca, ekscentryczną osobowość i jednocześnie charyzmatycznego mówcę. Ten wiecznie uśmiechnięty mężczyzna w białych tenisówkach przeszedł długą drogę od elitarnej akademii wojskowej do kariery w psychologii, ale także od radosnego korzystania z LSD do więziennej celi sąsiadującej z Charlesem Mansonem.
Rozczarowanie kolejnymi zajęciami, których Leary się imał (mimo sporych osiągnięć zaliczyć należy do nich także psychologię), a także jego nietuzinkowa osobowość skłoniły go do dalszych poszukiwań. Już w czasach kariery naukowej: „Tim mógł szukać odpowiedzi na fundamentalne pytania: «Dlaczego ludzie wykazują zachowania destrukcyjne?», «Czy da się zmienić czyjeś postępowanie?», «Jak uczynić kogoś lepszym?» Oczywiście nie myślał przy tym o sobie, nie uważał bowiem, że jest z nim coś nie tak. To inni mieli problemy ze sobą i właśnie im pragnął pomóc”. Niespodziewanie pragnienie poszerzenia świadomości i przekroczenia dotychczas znanych ram czy też – jak później to nazwie – „tuneli rzeczywistości”, zaprowadziły go na Harvard. Tam, rozwijając przez kolejne lata i badania znajomość z Aldousem Huxleyem – pisarzem, fanem psychodelików, autorem „Nowego wspaniałego świata”, który w swojej prozie eksplorował tematy społecznych rewolucji, ludzkiej natury, ale także dobrowolnie zniewalającej się w imię dobrobytu cywilizacji. Wszystkie te zagadnienia zawsze frapowały Leary’ego, więc skwapliwie skorzystał z możliwości współpracy z pisarzem. Ich znajomość i wzajemne inspiracje z pewnością przyczyniły się do rozwoju badań nad psychodelikami (ryzykownych i nierzadko kontrowersyjnych), ale w dalszej perspektywie do popularyzacji substancji – już nie tylko w gronie akademików.
„Huxley doradził Timowi, by podawał psychodeliki ważnym, wpływowym ludziom. Powiedział mu, że powinien przeprowadzić sesje z udziałem artystów, intelektualistów, liderów biznesu i polityków. Dzięki temu zyska możnych przyjaciół, którzy będą chronić jego pracę i szerzyć wiedzę o niej. […] Gdzie Leary mógł znaleźć opiniotwórczych artystów, którzy byliby gotowi łyknąć jego «grzybowe pigułki» Najlepiej się do tego nadawali czołowi przedstawiciele pokolenia bitników. Niewielu z nich nie miało dotąd styczności z narkotykami, wszyscy zaś byli otwarci na nowe doświadczenia. Tim przeprowadzał sesje z takimi ludźmi, jak Jack Kerouac, Neal Cassady i William Burroughs. Allen Ginsberg szybko przekonał się do sprawy i bardzo się przysłużył programowi badań nad psychodelikami”. Elitarystyczny rys tego przedsięwzięcia był tyleż nietrwały, co w ostatecznym rozrachunku bardzo istotny. Atrakcyjność psychodelików i ich artystowska otoczka stały się dodatkowym wabikiem dla pokolenia, które – znudzone życiem klasy średniej – wplotło kwiaty we włosy i wybrało wolną miłość zamiast utrwalonych ról społecznych. Higgs szeroko analizuje też zupełnie inny wymiar LSD niż ten popularnie związany z kontrkulturą.
Badania CIA nad LSD i serum prawdy prowadzone były właściwie równolegle do przedsięwzięcia Leary’ego. W przeciwieństwie jednak do jego kampanii, celem agencji nie było poszerzenie świadomości i wyprowadzenie swojego umysłu z klinczu utrwalonych obrazów i reguł. Jej eksperymenty – wielokrotnie prowadzone bez wiedzy i zgody badanych – nie spełniały też innego ważnego warunku. Tripy nie odbywały się w bezpiecznym i przyjaznym otoczeniu, i nie zawsze brali w nich udział tylko ochotnicy. Celem idealistycznego planu Leary’ego miała być wolność, wolność i jeszcze raz wolność. Jego przekonanie o wyodrębnieniu z rzeczywistości tego, co widzimy, szło w parze z innym przekonaniem – że należy ujrzeć rzeczywistość w szerszym wymiarze. Dostąpić tego błogosławieństwa, według Leary’ego, można było właśnie dzięki psychodelikom, wyzwalającym człowieka z ram, w których funkcjonuje.
„LSD zdelegalizowano 6 października 1966 roku; skłonnej do religijnych skojarzeń psychodelicznej społeczności ten zbiór szóstek – «666» – wyraźnie rzucił się w oczy. Tego dnia tysiące młodych ludzi zgromadziły się w parku Golden Gate w San Francisco. Przepowiednia Klepsa o kresie powściągliwości właśnie się spełniała, Wydarzenie nazwano cParadą miłości»; demonstracja została zorganizowana przez «Oracle», podziemne czasopismo, poświęcone rodzącej się subkulturze psychodelicznej, a szczególnie Leary’emu i jego ideom. Tłumowi odczytano Proroctwo Deklaracji Niepodległości: «Uznajemy za oczywiste, że wszyscy jesteśmy równi i przysługują nam niezbywalne prawa, takie jak prawo do wolności ciała, pogoni za radością i poszerzania świadomości». Potem setki spośród zebranych osób położyły sobie na językach bibułki nasączone kwasem i na dany sygnał połknęły je”.
Wraz z rosnącą z czasem popularnością psychodelików sytuacja siłą rzeczy uległa istotnej zmianie. Leary zaczął się interesować nie tylko elitami, ale także rosnącymi w siłę ruchami młodzieżowymi. Postrzegał je jako nadzieję na odmianę społeczeństwa i cywilizacji. W tym czasie jednak stopniowo nie tylko tracono kontrolę nad jakością i zawartością substancji, ale także otoczeniem, w którym się ją przyjmuje i odpowiednim stanem psychicznym osoby, która wybiera się w kwasową podróż. Leary od zawsze podkreślał nie tylko istotność tych aspektów, ale także konieczność wprowadzania do świata nowych fascynatów LSD przez bardziej doświadczonych i odpowiednio do tego przygotowanych przewodników. Elitarystyczny czar prysł dość szybko, podobnie jak społeczna akceptacja przedsięwzięć doktora Leary’ego. Ten z kolei dość niechętnie skupiał się na przypadkach dowodzących szkodliwości substancji czy spustoszeń, jakie wywołuje w umysłach ludzi nie dość odpornych albo nieświadomych jej działania. Wielki konflikt był tylko kwestią czasu, zwłaszcza, że Leary nie sprawiał wrażenia szczególnie ugodowego; był przecież wykraczającym poza swoją świadomość prorokiem, unosił się ponad innymi.
Kolejne procesy, oskarżenia, społeczna histeria, a także pokazowe działania policji utrudniły życie wesołemu Timowi. Jego biografia skupia się na właśnie tych wydarzeniach, za punkt wyjścia obierając jego spektakularną ucieczkę z więzienia. Życie największego orędownika LSD w Ameryce przedstawione jest tu jako seria kwasowych odlotów (wydaje się, że jednak przesadnie powściągliwie opisanych), ucieczek przed władzami i osadzeniem w więzieniu (przedstawione są w książce czasem z pieczołowitością na granicy szczególarstwa) oraz niekończących się zmian partnerek. Wśród nich najciekawsza i najsprawniej opisana wydaje się historia Joanny – neurotycznej arystokratki, której życiowym celem stało się uwolnienie Leary’ego z więzienia kosztem linczu ze strony zarówno władz, jak i kontrkultury. Wszystko to odbywa się nie tylko w USA, skąd Leary po ucieczce z więzienia musiał jak najprędzej wyjechać, ale także w północnej Afryce i kilku krajach Europy.
W tym czasie życie guru, który powoli zapada się nie tylko w sekciarskie bajdurzenie własnego autorstwa (swoją drogą, ciekawe byłoby prześledzenie jego powinowactw ze scjentologicznymi wynurzeniami L. Rona Hubbarda), ale także w przeczące dotychczasowym deklaracjom działania i wypowiedzi, traci nieco ze swojego powabu. To także okres, gdy Leary nękany był przez policję, sądy i konserwatywnych polityków z Nixonem na czele, który uznał go za wroga publicznego na czele. Zapał, z jakim go tropiono i wykorzystywano jako symbol wszelkich problemów toczących Amerykę, wydaje się dobrym przyczynkiem do analizy tego, jakie są granice wpływu osobistych przekonań i moralności władzy na działania policji, sądów i innych służb.
Książka Higgsa rzeczywiście nie jest tylko biografią Timothy’ego Leary’ego – autor skupia się na szerokiej analizie zarówno przekonań swojego bohatera, jak i całej formacji kulturowej, która wtedy powstała. Nie zawsze są to rozważania w pełni przekonujące ze względu na swoje – chwilami – pełne zanurzenie w kulturze tego czasu i w efekcie przesadne wywyższanie jej dokonań i wyjątkowości. Bardziej zastanawiające jest jednak tak jednoznaczne umieszczenie Leary’ego w roli bezkonkurencyjnego króla tej kultury. W książce jest wielu wielkich nieobecnych – od gwiazd hippisowskiej kultury przez „klub 27”, po twórców największych festiwali tamtego czasu. Nie oznacza to jednak, że autor jest niewiarygodnym czy naiwnym interpretatorem. To książka bardzo wyważona i pozbawiona histerii i egzaltacji dobrze znanych z wielu tekstów kultury na temat bitników czy ruchu hippie. Warto też zauważyć, że Leary nie na każdym etapie jest w stanie uwieść Higgsa swoim powabem i erudycją proroka. W dalszych partiach książki opisane są żenujące, czasami wręcz trącące myszką radykalizmy Leary’ego. Czy owładnięty własną nieomylnością, czy zagubiony pomiędzy kolejnymi małżeństwami a ucieczkami przed władzą – raz z wściekłością atakuje „świnie”, czyli policję, raz udziela poparcia Weather Underground, uznawanej za organizację terrorystyczną, aby znowu innym razem zbliżyć się do Czarnych Panter.
Galopująca niekonsekwencja i widoczne zagubienie Leary’ego nie ściągają go jednak z piedestału. „Jakaś sekta zachęcała go, by odnalazł Jezusa, a fanatyk LSD donosił, że sam Tim jest Jezusem. Przychodziły także krótkie listy od uczniów, proszących o autograf, i długie wywody, pisane przez obłąkanego homoseksualnego dręczyciela, który upierał się, że Tim i on są w sobie zakochani i że powinni być razem. Światowa ikona ruchu psychodelicznego zawsze znajdzie coś osobliwego w swojej skrzynce na listy”. Leary pozostaje ikoną do dziś, a jego biografia jest – mimo drobnych zastrzeżeń dotyczących także proporcji biografii i analizy – świetną pozycją na rynku wydawniczym. Śmiałą, konsekwentną i żywo opowiadającą losy kontrkultury, która zasługuje na coś więcej niż tylko snucie sentymentalnych wspomnień z drugiej ręki w otoczeniu kadzidełek. John Higgs wyciąga te historie na inny poziom – wartościowej refleksji na temat świata buntu, kontrkultury i współczesnego spojrzenia na psychodeliczną utopię.
John Higgs, „Osaczyłem Amerykę. Timothy Leary”
tłumaczenie: Andrzej Appel
officyna
Łódź 2015